Można się zgodzić z autorem artykułu, że paradoksalnie zestrzelenie może się okazać korzystne dla cara Putina. Czy jednak taki był carski rozkaz? Nie wierzę w to. Natomiast obsługa wyrzutni MUSIAŁA wiedzieć, co zestrzeliwuje.
Operator wyrzutni SA-11 "Buk" otrzymuje informację, jeżeli atakowany obiekt jest identyfikowany przez system wyrzutni jako cywilny samolot (w szczególności z cywilnym transponderem). Operator musi wtedy dodatkowo potwierdzić zamiar zestrzelenia obiektu. Inaczej pocisk nie zostanie wystrzelony. Jeżeli pocisk został już wystrzelony (np. wskutek pomyłkowej identyfikacji, albo bliskości innego celu), ulegnie on samozniszczeniu.
Wyrzutnie "Buk" posiadają dwa systemy identyfikacji celu: "swój-obcy" oraz "cywilny-wojskowy". Rozróżnienie "cywilny-wojskowy" jest bardzo wyraźne i nie ma możliwości popełnienia pomyłki (podobnie jak w innych tego typu systemach). Szczegółowe informacje można znaleźć w dostępnej na sieci instrukcji obsługi wyrzutni SA-11.
Innymi słowy twierdzenia, że operatorzy wyrzutni nie wiedzieli co zestrzeliwują, należy włożyć pomiędzy bajki. Nie zmienia tego nawet iście epicka głupota separatystów, prezentowana przez nich w mediach.
Nieprzeszkolony idiota nie byłby bowiem w stanie uruchomić wyrzutni.
Czy o zamiarze zestrzelenia samolotu rejsowego wiedzieli również ci, którzy wydawali operatorom rozkazy? Oto jest pytanie.