Tylko, że tu nie chodzi o licytację z kontrkandydatem na obietnice, ale o próbę wyjścia do elektoratu niezdecydowanego, a nawet wrogiego. Różnica między oboma kandydatami nie okazała się być aż tak duża, aby nie można było jej zniwelować dobrą kampanią. A dobra kampania to kampania aktywna i próbująca pozyskać nowego wyborcę. Ludziom czasami wystarcza, gdy polityk uderzy się w pierś, posypie trochę głowę popiołem, puści oko itd. Sama prezydentura była zachowawcza i brak w niej było wyjścia do ludzi. To można było jeszcze nadrobić, ale nie w studiach telewizyjnych, lecz w terenie. I to od samego początku wyścigu po reelekcję. Jest taka bajka o wyścigu żółwia i zająca, trudno oprzeć się wrażeniu, że pasuje jak ulał do tej sytuacji.![]()
Moim zdaniem formuła PO wcale się nie wyczerpuje, bo trudno mówić o wyczerpywaniu się idei partii, która w sondażach nadal ma około 30% poparcia. PO skupia wyborców zadowolonych ze swojej sytuacji życiowej, więc zainteresowanych w trwaniu obecnego stanu rzeczy. Stąd na taką partię zawsze będzie zapotrzebowanie. Myślę, że problem PO dotyczy teraz czegoś innego. Partia do tej pory rządzona przez wybitnego polityka, jakim był p. Tuska, teraz nie potrafi zagospodarować pustki po nim. Wynika to właśnie ze skuteczności byłego premiera, który z bezwzględną stanowczością wycinał wszystkich polityków, którzy w jakiś sposób mogli zagrozić jego kierownictwu. Teraz trwa tam cicha rywalizacja o przywództwo, w której brał też udział prezydent. Jeżeli zatem mówimy o wyczerpywaniu się formuły Platformy, to jedynie w ujęciu strukturalnym. Potrzeba po prostu kogoś, kto uchwyci na nowo przywództwo w partii i niczym p. Tusk "wytnie" część opatrzonego już wyborcom zaplecza. Myślę, że jeśli PO przegra wybory parlamentarne, to tak się właśnie stanie. Problem będzie wtedy, gdy w partii nie znajdzie ktoś na tyle wybitny, aby tego dokonać.
I tak, i nie. Twardy elektorat pewnie zignorowałyby owe niespójności i nie przykładał do nich większego znacznia. Natomiast jest liczna grupa wyborców, którzy zwracają uwagę na takie zgrzyty, w czym pomaga im strona przeciwna (patrz -> spot PiSu, na którym ukazano właśnie tą sprzeczność w kampanii prezydenta). Czasami naprawdę decydują detale, wrażenie, emocje, a te muszą z czegoś wynikać. Potrzebne jest paliwo do ich rozniecania, a tych właśnie dostarczają nieścisłości w wizerunkach kandydatów.A czy statystyczny Kowalski zwróciłby na to uwagę?