Masada i Głogów na pierwszym planie. Powstanie Czimei 18-36 n.e. bardziej jako ciekawostkę potraktuję, bo z historii Chin przez te nazwy nic się nie da zapamiętać![]()
"Będziemy walczyć na plażach, na polach, na ulicach. Będziemy walczyć na wzgórzach. Nigdy się nie poddamy!!!" Winston Churchill
"Godna śmierć wystarczy za nagrodę."
"Spartanie nie pytają ilu, tylko gdzie?" Agis II
No to ide kupować nową pułkę..tfu! regał.
Nie Talleyrand,napatrz się pan,nasłuchaj i nawąchaj aż do mdłości.Żeby pertraktować o pokoju,trzeba znać jego cenę.- Napoleon ( film z 2002 roku)
- Czy to wystarczy?
- Nie. Ale widok jest wspaniały.- (Napoleon 2002) Napoleon obserwujący początek wielkiej szarzy pod Eylau.
Mi też chińskie nazwy ciężko wchodzą, a szybko uciekają, zwłaszcza miasta i inne tematy okołogeograficzne. Z imionami i nazwiskami jest mniejszy problem, istotniejsze postacie raczej zostają w głowie.
Za to nazwy japońskie zapamiętuję bezproblemowo, nawet lepiej niż większość europejskich. W sumie to całkiem przyjazny język, jeśli jest zapisany naszym alfabetem.
寧我負人,毋人負我。
曹操
Jeśli chodzi o Masadę t nie mam pojęcia skąd ten tytuł, ponieważ jest to bardzo skrócony i dość słaby opis całego powstania. O samej Masadzie parę stron i informacji tyle co w Wikipedii. Na uwagę zasługuje natomiast nadzwyczaj ciekawa bibliografia w której znajdziemy więcej pozycji o rzymskim uzbrojeniu niż o samym powstaniu. Nie wiem w czym pomocne autorowi były np. "Kanny 216 p.n.e" lub " Imperium u progu zagłady". Połowa bibliografii to dodatki do wyborczej lub artykuły w internecie. Moim ulubionym elementem tej niezwykle bogatej bibliografii jest jednak artykuł zw Strażnicy " Czy Masada zwiastowała Mesjasza?".
Znalazłem taki temat odnośnie Masady i zastanawiam się czemu wznawiają takie coś zamiast np. "Magnezji" K. Kęćka.
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=57274&st=0
寧我負人,毋人負我。
曹操
Chcesz się czegoś dowiedzieć na temat Warhammer Fantasy, gdy wychodzi Total War: Warhammer, a nie znasz uniwersum? Zajrzyj TUTAJ.
II Miejsce w turnieju Jesień Średniowiecza IV, uczestnik fazy pucharowej w Mistrzostwach Polski Rome II 1vs1.
"Braki w Total War'ach to pół biedy. Gorzej, jeśli ktoś uważa taki stan gry za pełną wersję" ~ Arroyo
Właśnie przeczyłem bardzo interesująca książkę traktującą o państwie Zulusów, czyli Wojna Zuluska 1879 Piotra Fiszki-Borzyszkowskiego. Tematyka zainteresowała mnie już od pewnego filmu o Czace (autor książki napisałby Shake wink.gif ), jednak akurat książka obaliła ten piękny mit filmowy sad.gif
Może na początek o minusach.... Dużym jest dla mnie mała,a raczej znikoma, bądź niezauważalna ilość przypisów, naliczyłem chyba 6 (sic!). Drugim minusem jest mała ilość mapek, bo autor opisał wiele bitew do których przydałby się mapki. Patrząc na pierwsze starcia wojny zawsze trzymałem palcem tył strony żeby zobaczyć jak to co pisał autor wyglądało na mapce. Trzecim minusem jest okładka... niby ładna, ale jak wczytamy się w tekst, to dostrzeżemy, że "okładkowy" lansjer to za bardzo w tej wojnie nie powojował....
Największym plusem książki jest styl autora. Czytałem tę książkę jednym tchem, nie odkładałem lektury na następny dzień, ale czytałem ile mogłem do ostatniego przystanku (serię HB czytał raczej w busie podczas dojazdu do pracy). Jeden z lepszych HBków pod tym względem. Następnym plusem jest układ pracy, jest tu wszystko czego wymagam od dobrego HB, czyli po krótkie umówienie historii danego obszaru itp., wprowadzenie w konflikt, trochę polityki, omówienie wojsk (koledzy pisali, że jest za mało o Brytyjczykach, według mnie było w sam raz) oraz sam konflikt. Trochę nie przypadło mi do gustu zakończenie. Niby fajnie było poczytać o dalszych losach dowódców, ale wolałbym żeby więcej było o następstwach wojny i dalszych losach plemienia Zulu. Podobały mi się też "wstawki" o oficerach, bardzo umiejętnie wplecione w tekst.
Książkę mogę z czystym sercem polecić, gdyby jeszcze tych przypisów było więcej to w ogóle byłbym usatysfakcjonowany, choć i tak zaliczam tę pozycję do jednego z lepszych HB, które czytałem.
Visca el Barca!!!
Jestem świeżo po lekturze Filipin 1898-1902 Jarosława Wojtczaka. Napiszę kilka zdań, lecz to są ogólne uwagi kogoś, kto do tej pory o tym temacie czytał tylko w ramach wstępu w książkach poświęconych operacjom dotyczących DWS na i wokół Archipelagu Filipińskiego. Tak więc nie jestem w stanie zauważyć czy autor pomylił lub przekręcił nazwisko takiego a takiego dowódcy amerykańskiego pułku ochotniczego, lub pomylił jakąś datę dniową potyczki pomiędzy jankesami/Hiszpanami/Filipińczykami i zamiast 19 października jest 18-ty. To zostawiam profesjonalistom.
O samym konflikcie pomiędzy USA a Filipińczykami jest mniej niż 30% objętości. Z tą uwagą, że tytuł może sugerować że książka poświęcona jest w takim samym stopniu wojnie pomiędzy Hiszpanią a USA co pomiędzy tymi ostatnimi a Filipińczykami. I tak w istocie jest, oczywiście ze szczególnym naciskiem na teren Filipin, chociaż o działaniach morskich obu stron jest sporo w kontekście całego konfliktu. Początek jest obiecujący gdyż mamy opis incydentu który rozpoczął "gorący" okres konfliktu pomiędzy "wyzwolicielami" a autochtonami (wraz z odmiennymi opisami samego wydarzenia) Wśród zdjęć mamy autora pierwszego strzału, szer. Williama Graysona:
http://webzoom.freewebs.com/philippineamer...pic,%201899.jpg
To co mnie trochę zdziwiło było trochę zbyt wstecz cofnięcie się z opisem osadnictwa na terenie archipelagu. Opis obecności Hiszpan był oczywisty. Cofnę się jeszcze do jednej rzeczy. Opis warunków naturalnych jest także oczywisty i b. ważny bo wszyscy wiemy jak wpływają na działania zbrojne niezależnie od czasów w jakich przyszło kombatantom walczyć. Ale po co nam informacje dotyczące współczesnych Filipińczyków? No bo nikt mi nie wmówi że informacja iż język angielski wyparł prawie całkowicie język hiszpański w sferach urzędowej i gospodarczej oraz że w życiu codziennym Filipińczycy używają mieszaniny filipino i angielskiego nazywaną Taglish dotyczy czasów opisanych w książce...
Później kilkadziesiąt stron kolonizacji (wielki plus-bardzo dokładny opis śmierci Magellana według naocznego świadka) i tarć pomiędzy mieszkańcami archipelagu a kolonijnymi władzami. Kolejne kilkadziesiąt to opis najważniejszych postaci ruchu niepodległościowego i sama rewolucja filipińska. I dlatego jak dla mnie tytuł pozycji powinien brzmieć: Filipiny 1896-1902. Opis interwencji amerykańskiej ze szczególnym opisem bitwy w Zatoce Manilskiej oraz (bardzo ciekawym!) "walki" o Manilę według scenariusza uzgodnionego pomiędzy stroną atakującą i broniąca to kolejne kilkadziesiąt stron. Teraz następuje opis zmiany zapatrywań na przyszłość Filipin w najwyższych gremiach decyzyjnych USA. I jak wyzwoliciel spod jarzma kolonializmu sam staje się de facto kolonizatorem. Real politik w najlepszym wydaniu. Ten fragment jest jednym z najlepszych. Opis walk pomiędzy autochtonami a proszonymi(fakt), ale nie w tym kształcie, wyzwolicielami dobrze się czyta bo to sedno oczekiwanej książki. (Mamy w nich np. początki kariery gen. Pershinga). Dwie rzeczy które rzucają się w oczy to: bezwzględny charakter walk który ponoć przyćmiewał wszystko to co Hiszpanie wyrządzili autochtonom przez poprzednie 333 lata oraz stosunek żołnierzy do miejscowego przeciwnika. Nazywano ich nie inaczej jak: czarnuchy, czarne diabły, brudne małpy lub pół diabły-pół dzieci. Z dumą żołnierze twierdzili że przybyli tu aby wysłać wszystkich czarnuchów do ich czarnego nieba i że nie zakończą walki póki filipińskie czarnuchy nie zostaną wybite tak jak Indianie. Niektóre pułki nie brały jeńców co stało się ich zasadą wojenną. Może cytaty wspomnień lub listów najlepiej to pokażą:
- Celowanie do czarnuchów w wodzie było bardziej zabawne niż strzelanie do indyków
- Gotowała się w nas bojowa krew i każdy chciał zabijać czarnuchów. Strzelanie do tych ludzkich stworzeń było o niebo lepsze niż polowanie na króliki
- Zbombardowaliśmy (w sensie - ostrzał dokonany przez flotę - GM) miejscowość Malabon a potem do niej weszliśmy i pozabijaliśmy wszystkich tubylców jakich napotkaliśmy: mężczyzn, kobiety i dzieci. Zabijanie tych biednych stworzeń to był straszny widok. Krajowcy pojmali paru Amerykanów i dosłownie porąbali ich na kawałki dlatego otrzymaliśmy rozkaz aby nikogo nie oszczędzać.
Te opisy i wspomnienia idą przez całą tę część książki. Nie muszę pisać z jakich stanów pochodziły w większości te pułki?Nie sądzę ale niektórzy czytelnicy mogą być trochę zaskoczeni. Na koniec dosłownie 10 stron o Powstaniu Moro. Moje wrażenie jest ogólnie pozytywne.
"Będziemy walczyć na plażach, na polach, na ulicach. Będziemy walczyć na wzgórzach. Nigdy się nie poddamy!!!" Winston Churchill
"Godna śmierć wystarczy za nagrodę."
"Spartanie nie pytają ilu, tylko gdzie?" Agis II