Cytat:
Co do przykładu z Florydy... Jak wspomniałem, obniżenie podatków może doprowadzić do wzrostu i ożywienia ale nie musi. Poza tym zostaje kwestia zobowiązań państwa (w tym wypadku stanu) wobec obywateli. Te zaś są dzielone z innymi podmiotami. My dyskutujemy o przykładzie polskim. I mamy do czynienia z państwem, które konstytucyjnie ma obywatelom zapewnić oświatę, świadczenia zdrowotne, emerytalne itd. Ma też, do spółki z samorządami, dbać o infrastrukturę. Ale samorządy też część dochodów czerpią z podatków! Gdyby np. zająć się tylko tą ostatnią kwestią, to mogę Ci powiedzieć, że pomysł zwiększenia kwoty wolnej od podatku wzbudził w samorządach (głównie w gminach, bo te najwięcej czerpią z PIT) popłoch. Oznaczałby bowiem zmniejszenie dochodów o znaczące kilkanaście nawet procent. Czy Ty masz pojęcie co by to oznaczało?! I tłumaczenie, że po jakimś czasie przychody byłyby większe nie mają znaczenia, bo nawet gdyby tak się stało (a prawdopodobieństwo tego byłoby minimalne) to zanim by przychody się wyrównały samorząd by zbankrutował (przekroczyłby wszelkie dopuszczalne wskaźniki - tak nawiasem mówiąc wiesz jaką rolę spełniają wskaźniki w budżetach samorządów?). To jest tylko wpływ obniżki jednego podatku na samorządy. Gdyby chcieć zaś omówić resztę to problemów znalazłoby się znacznie, ale to znacznie więcej! Czy masz tego świadomość?!
Widzisz, my tu sobie dyskutujemy po podatkach i budżetach, ale między nami jest zasadnicza różnica. Ja mam teraz przed oczyma budżet powiatu na 2017 rok i świadomość wielu ograniczeń. Widzę, jak zmiana jednego przepisu pociąga za sobą bardzo daleko idące konsekwencję. I wiem, że wszystko musi być spięte - nie za dwa - trzy lata tylko teraz. I to spięte tak, by się nie rozsypało w ciągu roku. Ty teoretyzujesz i mierzysz siły na zamiary. Nie obchodzą Cię jakieś przyziemne problemy bo według ciebie rozwiązania są proste i skuteczne. Tylko ci wredni politycy nie chcą ich wprowadzać w życie bo pewno mają jakieś wredne układy itd. A tak nie jest. Tylko tak jak już wcześniej pisałem - ja ci tego nie wytłumaczę, bo ty w to co piszesz WIERZYSZ. A na wiarę rzeczowe argumenty nie działają. Piszę Ci to po to byś zrozumiał, że rozwiązania nie są takie proste jak ci się wydają i że rzeczywistość nie jest czarno-biała. A to co piszesz wcale sprawdzać się w tej rzeczywistości nie musi. W określonych sytuacjach i w określonym zakresie może (choć nie musi). Ale w całości, zawsze i wszędzie, się nie sprawdzi. Bo rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż Ci (a raczej Wam - bo słowa te kierują do wszystkich myślących podobnie) się wydaje.
Pokaż nam jak podwyższenie podatków spowodowało zwiększenie szybkości wzrostu gospodarczego.
A co do prostoty rozwiązań to są najlepsze. Na przykładzie CITu - wprowadzenie podatku obrotowego na poziomie 1%(coś koło tego wynosi średni podatek odniesiony do obrotu) zakończyłby wszelkie machloje kreatywnych księgowych.
Cytat:
Byłbym ci wdzięczny gdybyś nie operował sloganami tylko rzeczowymi argumentami. Czy wiesz ile kosztuje jedna średnio-skomplikowana operacja? O leczeniu całościowym już nie wspomnę. Ani o bardziej skomplikowanym zabiegu. Kosztuje tyle, że przeciętny człek mógłby przez całe życie, nawet przy niskich podatkach, na nią nie zarobić. A nawet gdyby zarobił to przecież nie odkładałby pieniędzy mając na względzie, że taka operacja może mu być potrzebna. Ratować go może tylko stosowne ubezpieczenie. A tu mi odpowiedz - gdyby nie trzeba było się ubezpieczać (a ludzie pieniądze otrzymywali do ręki) to ile osób pomyślałoby jednak o przyszłości i się ubezpieczyło? Odpowiednio wysoko - bo ubezpieczenie ubezpieczeniu nie byłoby równe! Możesz mi odpowiedzieć? 10 %? A może 20? No, powiedzmy 30 % - byłoby to już stosunkowo dużo? A co z resztą? Gdyby nie mieli ubezpieczenia i potrzebowali np. pilnie bardziej skomplikowanego zabiegu to co by było? Ja Ci powiem - byłoby oburzenie, że państwo nic nie robi i pozwala człekowi umierać. Powiesz, że byłoby na własne życzenie tego delikwenta. OK.Tyle, że i ten delikwent, i jego rodzina i przeciętni obywatele, uważaliby coś innego. Że niskie podatki i trzeba się było ubezpieczyć? Ależ ludzie Ci powiedzą, że niskie podatki im się należą. A państwo powinno dbać o zdrowie obywateli. I byłoby jeszcze gorzej i więcej narzekań niż teraz. Uważasz, że byłoby inaczej? Szczerze? To ja Ci powiem, że gdyby Tobie się przydarzyło też tak byś myślał. A myślałbyś, bo to TWOJE (a nie kogoś innego) życie byłoby zagrożone. Twoi bliscy też by tak myśleli i wnosili pretensje do państwa. A o tym, że sam byłeś zwolennikiem rozwiązania, które do tego doprowadziło zapewne ani Ty ani nikt inny by nie pamiętał (lub pamiętać by nie chciał). Może się mylę, ale raczej wątpię.
Oświeć mnie.
Zaznaczam, że ubezpieczenia prywatne działają na podobnej zasadzie co publiczne. Ciężar składek rozkłada się na resztę ubezpieczonych w danym podmiocie. Dodatkowo jeszcze dochodzi czynnik konkurencji. Pamiętaj też, że istnieje coś takiego jak rozmowa z bliskimi
Cytat:
? a niby jakie to są owe "samorządowe szaleństwa"? Drogi? Szkoły? Szpitale? Ścieżki rowerowe to według Ciebie szaleństwo czy nie? Boiska czy stadiony albo baseny to też szaleństwo? W moim mieście zbudowano ostatnio spory aquapark. Sam miałem wątpliwości czy to miało sans. Ale efekt jest taki, że ten aquapark zarabia na siebie! Momentami nawet przynosi dochód! To co - miano go nie budować? Samorządy mają swoją strategie rozwoju. Jeżeli niezbyt wielkie ale sympatyczne miasto ma strategie polegającą na zachęcaniu do osiedlania się w nim osób pracujących w pobliskich aglomeracjach, to ono musi tym ludziom zapewnić stosowną infrastrukturę. Działki pod budowę, ścieżki rowerowe, baseny, stadiony, szkoły, miejsca do miłego spędzenia wolnego czasu itd. To nie jest czyjaś fanaberia tylko element racjonalnej strategii. Więc według Ciebie są to fanaberie czy nie?
Tak właśnie m. in. o aquaparki mi chodzi. Samorządy nie mają strategii rozwoju. Mają ambicje rządzących, którzy chcą coś postawić za wszelką cenę.
Cytat:
Ja nie piszę o skomplikowanym prawie. Bo prawo, nawet skomplikowane, jest nam znane. I można je skalkulować - uwzględnić w planach. Tak jak podatki. Niebezpieczeństwo tkwi i rzeczach/problemach, których przewidzieć się nie da. Albo we własnych błędach. To nie podatki powodują upadek zdecydowanej większości firm - a tak by mogły sugerować twoje posty.
Jak konkurencja z innego województwa ma niższy VAT na dany produkt to też błąd przedsiębiorcy?