Definicję ludobójstwa zawiera konwencja ONZ z 9 grudnia 1948 roku:
@...dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich...@
Ukraińcy dokonując pogromów na Wołyniu (i nie tylko) chcieli zastraszyć ludność polską i zmusić ją do opuszczenia terenów do których rościli pretensje. Celem nie było więc zniszczenie jako takiej całej grupy narodowościowej tylko zmuszenie jej do opuszczenia swych siedzib. Skala pogromów sprawia jednak, że taki czyn nosi znamiona ludobójstwa. Można co prawda odwoływać się do innych znamion (np. zastraszenie, stresowanie itd. danych grup narodowościowych) ale tu byłbym ostrożny, bo takie "znamiona" pasowałyby też np. do akcji Wisła itp. Więc trzeba by uważać by nie strzelić sobie w stopę.
@Jak nie wiedzą to trzeba ich uświadamiać@
No właśnie. I tu mam do Ciebie pytanie, czy uświadomić ich chcesz tak aby zrozumieli i przyjęli to co się stało czy "uświadomić" chcesz ich dla własnej satysfakcji (albo interesu - patrz dalej)? W jednym i drugim przypadku można by przyjąć, że masz rację. Tyle, że w tym drugim nic z tego nie będzie wynikało, bo Ukraińcy twych "nauk" nie przyjmą a ich skutek będzie zapewne odwrotny do zamierzonego. Co można stwierdzić z ogromnym prawdopodobieństwem.
Powiem więcej. Zwolennicy tej drugiej metody, owi "bezkompromisowi patrioci" to albo głupcy ("pożyteczni idioci" z punktu widzenia Putina) albo cyniczni manipulatorzy, którym zależy na ponownym rozdmuchaniu konfliktu dla własnych korzyści. Dodajmy, korzyści związanych wyłącznie z naszą polityką wewnętrzną (to jest sposób na zbierania głosów wyborczych). Inaczej mówiąc, tacy ludzie dla doraźnych celów politycznych są gotowi poświęcić polską rację stanu. Bo naszą racją stanu jest istnienie suwerennej Ukrainy i ułożenie sobie z nią poprawnych (co najmniej) stosunków.