Nie przesadzałbym już z fortyfikacjami. Bo zaraz dojdziemy do oblężeń. Ma być to wszystko w miarę proste, przejrzyste i w miarę wyrównane (bez dawania jednej ze stron, np. obrońcy, przewagi już na początku).

Natomiast jeżeli chodzi o same bitwy morskie, to proponowałbym, aby to obrońca atakowany "z morza" decydował, gdzie chce spotkać przeciwnika: na morzu czy też na lądzie. Bo jeżeli obrońca nie czuje się pewnie na morzu, to powinien mieć możliwość przyjęcia walki na lądzie.

Natomiast atakujący przez morze musiałby się liczyć z decyzją obrońcy - i albo walczyć na morzu albo na lądzie.