Oczywiście że lewica jest potrzebna w sejmie! Ale nie pod postacią SLD, a tym bardziej złodziei z Razem ;)
Wersja do druku
Oczywiście że lewica jest potrzebna w sejmie! Ale nie pod postacią SLD, a tym bardziej złodziei z Razem ;)
Złodzieje z Razem? A co oni ukradli?:D
75% podatku chcieli wprowadzić najbogatszym ( i tak, wiem, że to nie chodzi o cały dochód), w sumie to większość chcieli okradać. No bo jak inaczej to nazwać?
Czyli jeszcze niczego nie ukradli?:D Każdy podatek można podpiąć pod jakiś rodzaj okradania obywateli:D
https://scontent-cdg2-1.xx.fbcdn.net...a5&oe=56B7338F
Nie ja robiłem zdjęcie, żeby nie było;)
Tak, narzekam bo jakim prawem ludzie mieszkający od kilku/kilkunastu/kilkudziesięciu lat za granicą i za oceanem - często gęsto bez chęci powrotu do Polski, mają decydować co tu się będzie działo skoro decyzja przez nich podjęta w ogóle nie będzie miała na nich wpływu? Dlaczego my mamy cierpieć przez ich decyzje? Mimo wszystko to jest spore gro osób oprócz tych co mieszkają w Polsce.
Problem w tym, że oni nie mają żadnego podejścia, czcze gadanie i populizm z tą UE w wykonaniu Pisu. Znowu nawarzą piwa takiego jak w 2005.Cytat:
Mam nadzieje taką drobną że ich twarde podejście wyjdzie nam na dobre w UE.
Ciekawe jest, to zgodne nazywanie Pisu partią populistyczną (i tak jest postęp, że nie faszystowską:P), przez lewicę. Populizm, czyli odwołanie się do "woli ludu" był przecież ulubioną zagrywką komunistów i...lewicy właśnie. Jakim cudem, to określenie stało się obelgą?:hmm:Skoro powoływanie się na "lud" jest teraz passe, to na kogo należy się powoływać przy rządzeniu, by być poprawnym politycznie?
Co do potrzeby lewicy w sejmie, to zacytować można Stalina (a on znał się na tych sprawach...): "Komunizm pasuje do Polski jak siodło do krowy"
Z lewicą (taką jaka jest obecnie w Polsce) jest pewnie podobnie;)
To tak jak z brukselskimi urzędnikami decydującymi o naszym losie z ta różnicą że wielu obecnie przebywających za granicą naszych rodaków wciąż się czuje Polakami i są związani ze swoim krajem a to wystarczające wytłumaczenie za możliwość wpływania na losy tego państwa do którego zawsze mogą wrócić kiedy przyjdzie im na to ochota.O kwestiach czysto finansowych na których korzysta Polska dzięki emigracji już nie wspomnę.Powstaje tylko pytanie dlaczego nie obwiniasz ludzi nie biorących udziału w wyborach tutaj na miejscu?
Owszem czują się Polakami tyle tylko, że mają w Polskę w głębokim poważaniu. Spora większość z nich nie ma zamiaru wracać więc zejdź na ziemię jeśli uważasz, że wrócą - powtarzam, z jakiej paki oni mogą decydować o tym kto tu sprawuje władze skoro konsekwencje ich wyboru w ogóle ich nie sięgną, cierpieć będą ci co tutaj mieszkają.
Ad. 2 Obwiniam, ale nie wspomniałem o tym bo tutaj sprawa jest prosta jak budowa cepa (i trochę z lenistwa). Mają po prostu wylane na swój kraj a niestety ta grupa osób jest właśnie jedną z tych, która pierwsza zabiera się za krytykę.
Generalizujecie z tym brakiem wpływu... rząd ma wpływ na kontakty z polonią itd. wiec kto sprawuję władzę w PL ma na ich życie jakiś tam "wpływ".
Dla mnie to jest pisanie "pod tezę"... jakby zagłosowali tak jak Wy chcecie to byście nic pewnie o tym nie wspomnieli, a tak burza w szklance wody.
Do znalezienia w necie są konkretne wartości, ile pieniędzy przelewa emigracja dla swoich rodzin w kraju. No ale jak dzięki temu PKB jest podpompowane to wtedy emigracja jest cacy, ale jak głosuje nie tak jak chcemy to wtedy "...z jakiej paki oni mogą decydować o tym kto tu sprawuje władze skoro konsekwencje ich wyboru w ogóle ich nie sięgną..."
Tak czy siak PIS wygrał jest to już fakt dokonany z którym ciężko cokolwiek zrobić.
No dobrze, ale konkretnie co to za wpływ który się ima imigrantów? W zasadzie to żaden wpływ. Podatni podniosą/zniosą - emigrant powie, mam wylane. rozwalą/naprawią służbę zdrowia - j/w, zmieni się polityka zagraniczna wobec Rosji - "a co mnie to obchodzi?" powie emigrant, zmiana polityki wobec UE - j/w, złotówka w górę/w dół - "nie interesuje mnie to", Macierewicz zostanie ministrem ZS - "Mieszkam w WB/USA nie interesuje mnie to". Jedyny wpływ jaki nasz rząd ma na emigrantów to co najwyżej pojechać do nich i im pomachać.
Prawda jest taka, że kopią pod nami dołek i kiedyś sami w niego wpadną, zgodnie z przysłowiem "kto pod kim dołki kopie..."
Traci to kompletnie na znaczeniu zwłaszcza, że emigranci ściągają do siebie rodziny na stałe. Właściwie na chwilę obecną nie ma to zbyt dużego znaczenia dla nas.Cytat:
Do znalezienia w necie są konkretne wartości, ile pieniędzy przelewa emigracja dla swoich rodzin w kraju.
(aktualny artykuł z 2015 - http://www.bankier.pl/wiadomosc/Pols...B-7264780.html )
nadal twardo stoję przy swoim stwierdzeniu, że emigranci nie powinni mieć prawa decydować kto ma dojść do władzy, szczególnie Ci co nie widzieli Polski na oczy od kilkunastu i więcej lat. Uważam, że tylko w granicach Rzeczypospolitej powinna być możliwość głosowania, wtedy się okaże komu tak naprawdę zależy na ojczyźnie i kto jest patriotą bo tylko ci prawdziwi przyjadą i zagłosują.Cytat:
"...z jakiej paki oni mogą decydować o tym kto tu sprawuje władze skoro konsekwencje ich wyboru w ogóle ich nie sięgną..."
Śmiać się czy płakać?Polacy mieszkający za granicą a mający pełne prawa obywatelskie do których również należy możliwość udziału w wyborach (referendum) korzystają z tego przywileju poprzez polskie placówki dyplomatyczne lub inne uprawnione do tego celu są według Ciebie "ble" lecz jednak ci sami rodacy jeśli przylecą do Polski,oddadzą swoje głosy a pózniej wrócą za granicę są "ok".Sorry ale chrzanisz niczym potłuczony...
Rozumiem że możesz odczuwać pewien dyskomfort po wyborczym nokaucie swoich ulubieńców ale szukanie kozła ofiarnego zwłaszcza na emigracji to kompletnie błędna droga.Jeśli już masz kogoś obwiniać za takie a nie inne wyniki powinieneś przede wszystkim się skupić na ekipie która sprawowała władzę przez ostatnie osiem lat i nikim więcej.Dobre rządy=dobre wyniki w wyborach.Proste jak...(nie będę się wyrażał).
Teraz emigranci są już sabotażystami?
W moim odczuciu taki stosunek do kraju miała ustępująca ekipa premiery Kopacz gdyż zwłaszcza ostatni rok to jawne plucie Polakom prosto w twarz.
Skąd wiesz?Dysponujesz jakimiś opracowaniami naukowymi,danymi statystycznymi a może osobiście konsultowałeś się z każdym polskim emigrantem?
Po emigrantach winnymi porażki PO są również ci którzy nie brali w wyborach.Zarzucasz sieć coraz głębiej.Ciekawe kogo jeszcze wyłowisz?
Faktycznie 24 tysiące oddanych głosów w USA to obraz nędzy i rozpaczy.Jednak jest to i tak wystarczająca liczba żeby obwiniać emigrantów (w tym przypadku z USA) za wyniki wyborów parlamentarnych.Wszak to znaczący procent w ponad 15.5 mln liczbie obywateli którzy oddali swoje głosy.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wybor...-wyniki/zqe59j
Zawsze można zacząć śpiewać tą samą pieśń co PiS że wybory zostały sfałszowane;).
Na poważnie to teraz nie będzie zmiłuj się gdyż prezydent oraz większość w obu izbach Parlamentu niejako zmuszają Kaczyńskiego do rozpoczęcia realizacji przedwyborczych postulatów.Już nie będzie wymówki że za mało głosów etc...
Jak to o czym o kolejnym reżimie....
"Umarł król..."
Teraz reżimowi dziennikarze oraz medialni klakierzy będą niezależnymi i na odwrót ;).
http://www.czypisnaprawiljuzpolske.pl/
A tak w ogóle to czo oni się na te gimnazja uwzieli? Taka reforma wielka, nowe szkoły pobudowane, w sumie dość logiczne rozwiązane żeby oddzielić małpiarnie od reszty ludzi, a oni z pupy chcą likwidować... Czemu nikt na przykład nie weźmie na warsztat programu nauczania tylko sadzi jakimiś reformami bez powodu?
Bo jak już pewnie zauważyłeś przez ten maraton wyborów AD2015 PiS ma tyle pieniędzy państwowych do wydania, że już pomysły mu się skończyły. Wszystko rzecz jasna pod szyldem:
http://m.natemat.pl/17540046bc5d8895...,640,0,0,0.jpg
czyli: jeszcze nigdy tak nieliczne (Ewa i Beata) nie obiecały tak wielu tak wiele.
A ja zgodnie z moją deklaracją po wyborach prezydenckich czekam na nowelizację Ustawy budżetowej i zobaczę (:lol2:) jak zmniejszają pierwszemu obywatelowi bizantyjski budżet. Jak to było? A tak. Dadzą radę. :cool:
Owszem, korzystają z przywileju obywatelskiego tyle tylko, że to MY będziemy ponosić tego konsekwencje i to MY będziemy z tego powodu cierpieć a oni będą sobie żyli nadal jak pączki w maśle.Cytat:
Śmiać się czy płakać?Polacy mieszkający za granicą a mający pełne prawa obywatelskie do których również należy możliwość udziału w wyborach (referendum) korzystają z tego przywileju poprzez polskie placówki dyplomatyczne lub inne uprawnione do tego celu są według Ciebie "ble" lecz jednak ci sami rodacy jeśli przylecą do Polski,oddadzą swoje głosy a pózniej wrócą za granicę są "ok".Sorry ale chrzanisz niczym potłuczony...
Rozumiem że możesz odczuwać pewien dyskomfort po wyborczym nokaucie swoich ulubieńców ale szukanie kozła ofiarnego zwłaszcza na emigracji to kompletnie błędna droga.Jeśli już masz kogoś obwiniać za takie a nie inne wyniki powinieneś przede wszystkim się skupić na ekipie która sprawowała władzę przez ostatnie osiem lat i nikim więcej.Dobre rządy=dobre wyniki w wyborach.Proste jak...(nie będę się wyrażał).
Czytaj co piszę, nie wspomniałem nigdzie, że ci czy tamci to ok, napisałem tylko, że emigranci nie powinni mieć prawa głosować poza granicami kraju bo przez to robią sobie z nas jaja. Dlaczego jeszcze? O tym wspomniałem wyżej i nie chce mi się tego po raz enty powtarzać.Cytat:
lecz jednak ci sami rodacy jeśli przylecą do Polski,oddadzą swoje głosy a pózniej wrócą za granicę są "ok".Sorry ale chrzanisz niczym potłuczony...
Ulubieńcy to mocne nadużycie, mam kilka pretensji do PO (fatalna kampania...)o parę rzeczy więc nie nazwałbym ich swoimi ulubieńcami. Jak już wiele razy padło stwierdzenie - wybór mniejszego zła.Cytat:
Rozumiem że możesz odczuwać pewien dyskomfort po wyborczym nokaucie swoich ulubieńców ale szukanie kozła ofiarnego zwłaszcza na emigracji to kompletnie błędna droga.
Ale proszę nie tworzyć jakichś dziwacznych teorii i nie przypisywać mi słów, których nie napisałem, ok? :) Obrazem nędzy i rozpaczy jest fakt, że tak wielu ludzi zaufało PiSowi, a to, że ta partia jeszcze większe poparcie zyskała wśród Polonii amerykańskiej pokazuje tylko, że niewiele wiedzą oni o sytuacji politycznej w Polsce, o tym, jacy ludzie są w PiSie i co działo się w Polsce podczas ich poprzednich rządów. Dlaczego ludzie nie interesujący się na co dzień polską polityką i niemający zamiaru tu wrócić mają o niej decydować? I nieważne, czy takich ludzi jest 24 tysiące czy kilkaset, nie mieszkają tu - nie głosują w wyborach. Nie obwiniam ich o wygraną PiSu, jeśli tak to odebrałeś ;)
A co takiego się działo za poprzednich rządów PiSu? :o Bo ja jakoś nie pamiętam żeby była wtedy jakaś wielka tragedia:D Przestańcie robić wrażenie jakby się świat kończył. Po przeminie, pis przeminie, a najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska trwać wiecznie będzie:D Nie widzę również powodów, żeby obrażać Polonii za jej wybory. Tylko przypominam, że to nie Polonia zdecydowała o tym żeby pis rządził samodzielnie, a Polacy w kraju. Takie są uroki demokracji. Obrażanie się na wynik wyborów jest trochę dziecinne. Przetrwaliśmy Hitlera, przetrwaliśmy Stalina, przetrwaliśmy Tuska to i przetrwam Kaczyńskiego:D
Nie znam nawet jednego rodzica, który byłby zadowolony z tego "dość logicznego rozwiązania". Przeciwnie, wszyscy narzekają, że dziecko w trudnym momencie wychowawczym wychodzi ze stabilnego, znanego sobie środowiska (a i środowisko zna go dobrze) i wpada w nowe, gdzie stykają się z osobnikami przechodzącymi okres buntu. Daje to nieciekawy efekt, zwłaszcza w połączeniu z ogólnym obniżeniem poziomu nauczania. Pod tym względem wariant podstawówka - liceum sprawdzał się znacznie lepiej. No ale TFUrcy reformy nie ukrywali, że jedynym powodem jaki im przyświecał, było utrzymanie przerośniętego cielska nauczycielskiego...
Jak dla mnie likwidacja gimnazjum plus wycofanie się z poboru sześciolatków do szkół to postulaty jak najbardziej na plus.
XD Taaa, dziecko wchodzące w okres buntu zostaje oddzielone od od młodszych kolegów, to rzeczywiście tragedia! Gimnazja miałby być swojego rodzaju buforem i tą rolę doskonale spełniły! Nauczyciele są wyczulenie na to, że do tych dzieciaków trzeba mieć inne podejście. Nie wyobrażam sobie teraz dzieci w wieku 6-8 lat, które muszą przebywać z 13latkami i 15latkami w okresie buntu. Chyba każdy kto chodził do "starej" szkoły albo był w szkołach przekształcających się w gimnazja, widział co się działo. A teraz? Wyniki jakie osiągają uczniowe w gimnazjach są lepsze niż 10 lat temu - można analizować dlaczego, ale to się sprawdza. Również przemoc spadła, do tego stopnia, że teraz jest większa w podstawówkach.Cytat:
Nie znam nawet jednego rodzica, który byłby zadowolony z tego "dość logicznego rozwiązania". Przeciwnie, wszyscy narzekają, że dziecko w trudnym momencie wychowawczym wychodzi ze stabilnego, znanego sobie środowiska (a i środowisko zna go dobrze) i wpada w nowe, gdzie stykają się z osobnikami przechodzącymi okres buntu. Daje to nieciekawy efekt, zwłaszcza w połączeniu z ogólnym obniżeniem poziomu nauczania. Pod tym względem wariant podstawówka - liceum sprawdzał się znacznie lepiej. No ale TFUrcy reformy nie ukrywali, że jedynym powodem jaki im przyświecał, było utrzymanie przerośniętego cielska nauczycielskiego...
Jak dla mnie likwidacja gimnazjum plus wycofanie się z poboru sześciolatków do szkół to postulaty jak najbardziej na plus.
Ci rodzice... taaa. Biedne dziecko, wychodzi ze stabilnego środowiska w nowe miejsce! No tragedia! Niech jeszcze na wuefie nie ćwiczy bo sobie krzywdę zrobi;) Nikomu się jeszcze krzywda nie stała z powodu zmiany szkoły. Zresztą, z tymi rodzicami to zawsze był problem, "moje dziecko w domu jest takie grzeczne, to na pewno szkoła go zmusiła żeby się źle zachowywał", "pan na wuefie każe biegać 1000 m, co za potwór!", "to szkoła powinna wychowywać, nie ja" itd.
A obowiązek 6 latków do szkół to kolejne dobre rozwiązanie. Nie rozumiem, czemu komuś się to może nie podobać? Jedyny problem to program. Zostało to wrzucone za szybko, bez odpowiedniego przygotowania programu właśnie i wyposażenia szkół. Ale tak to funkcjonuje w wielu krajach i doskonale się sprawdza. Dziecko nadal się bawi i uczy jednocześnie, rozwija w najdogodniejszym momencie. To dobre rozwiązanie.
Także, ja jako ojciec 2.5 miesięcznego Aleksandra, mam nadzieje, że będzie on chodził do szkoły od 6 lat i będzie miał możliwość uczyć się w gimnazjum. I chyba większość moich znajomych również się z tego cieszy, jeśli chodzi o ich dzieci :)
W ośmioletniej szkole podstawowej dziecko w wieku 13 lat było doskonale znane nauczycielom. W gimnazjum jest to osoba całkiem nowa. Zmiana środowiska dla dziecka ma pewne znaczenie, ale jako zwolennik rzucania na głęboką wodę nie będę tutaj kruszył kopii. Kwestia uczestnictwa w wf czy poziom nauczania... Nie lubię odwoływać się do indywidualnych spostrzeżeń, ale coś podejrzewam, że jednak 20 - 30 lat temu, czyli w epoce przedgimbusowej, wyglądało to znacznie lepiej.
No właśnie. Wszystko takie fajne, "tylko" nie ma podstawowej rzeczy, dla której organizuje się pobór sześciolatków do szkoły.Cytat:
Jedyny problem to program.
Co nie dziwi, bo powtórzę: celem obu akcji (gimnazjum i sześciolatkowie) nie było podniesienie poziomu edukacji, tylko zachowanie przerostu zatrudnienia w szkolnictwie.
No ale co to ma do rzeczy? To można też interpretować na korzyść gimnazjum. Bo dziecko było znane, było grzeczne, a potem wchodzi w wiek buntu i nauczyciele nie odnajdują się w sytuacji, że ułożony uczeń zaczyna się buntować. W gimnazjach każdy jest przygotowany, że to będzie Wietnam :PCytat:
W ośmioletniej szkole podstawowej dziecko w wieku 13 lat było doskonale znane nauczycielom. W gimnazjum jest to osoba całkiem nowa.
Chodziło mi o to, że rodzice są przewrażliwieni. Gadają bzdury i najlepiej jakby szkoła uczyła, wychowywała i jeszcze każde dziecko miało opiekuna 24h na dobę, a pójście na wuef czy do innej szkoły to trauma dla ich aniołka. A może ta zmiana szkoły sprawi, że ich dziecko będzie mieć więcej przyjaciół i będzie uczyć się, że w dorosłym życiu też będzie musiało umieć się dostosować?Cytat:
Zmiana środowiska dla dziecka ma pewne znaczenie, ale jako zwolennik rzucania na głęboką wodę nie będę tutaj kruszył kopii. Kwestia uczestnictwa w wf czy poziom nauczania...
Znajomość geografii i historii Rosji była na pewno na wyższym poziomie ;)Cytat:
Nie lubię odwoływać się do indywidualnych spostrzeżeń, ale coś podejrzewam, że jednak 20 - 30 lat temu, czyli w epoce przedgimbusowej, wyglądało to znacznie lepiej.
No to nie lepiej dla ludzi, jak i państwa, zmodyfikować i lepiej przygotować program, jednocześnie wykorzystując potencjał dzieci niż cofać reformę.Cytat:
No właśnie. Wszystko takie fajne, "tylko" nie ma podstawowej rzeczy, dla której organizuje się pobór sześciolatków do szkoły.
Nie zgadzam się z tym. Reforma gimnazjum nie miała na celu zachowania przerostu zatrudnienia. A nawet jeśli taki byłby cel (ale nie był) to i tak te gimnazja się sprawdziły zarówno w zmniejszeniu przemocy i agresji oraz w podniesieniu poziomu nauczania. Poza tym o jakim przeroście mówisz? Nauczyciel na 26 osobową klasę to jest przerost? Teraz trochę się zmieniło, ale na pewno nie można mówić o przeroście zatrudnienia w szkołach. Klasy są przepełnione, nauczycieli jest sporo, ale duża część jest na bezrobociu bo nie ma szans (czyt. pieniędzy) żeby stworzyć więcej klas, z mniejszą ilością uczniów, a tym samym zatrudnić więcej nauczycieli.Cytat:
Co nie dziwi, bo powtórzę: celem obu akcji (gimnazjum i sześciolatkowie) nie było podniesienie poziomu edukacji, tylko zachowanie przerostu zatrudnienia w szkolnictwie.
Problemem edukacji są programy - zbyt ogólne, preferujące osoby dobre we wszystkim zamiast pomagać uczniom rozwinąć skrzydła w dziedzinach w których się wybijają. Problemem jest też duża ilość nauczycieli "z pupy" bez powolania, chcących tylko odbębnić swoje. A więc tak jak z uczniami, preferowanie przeciętniaków, kosztem tych którym się chce. To należy zmieniać. A nie likwidować gimnazja, które działają i się sprawdzają.
Obrazem nędzy i rozpaczy jest fakt że tyle ludzi oddało swoje głosy na partię która dzięki swoim "sukcesom" osiągniętym w przeciągu ośmiu lat swojej władzy odchodzi w polityczny niebyt.
Twoja teza miałaby racje bytu nawet jeszcze w latach 90-tych.Obecnie w dobie pełnej i nieograniczonej informacji Kowalski mieszkający w Patagonii ma dostęp do tych samych środków i przekazów medialnych co Kowalski żyjący na Mokotowie.Nie ma żadnego problemu z zaznajomieniem się programów politycznych poszczególnych frakcji,poglądów ich liderów a nawet z bezpośrednią wymianą przemyśleń oraz uwag z nimi samymi.Z dowolnego zakątka kuli ziemskiej można sobie śledzić wybory na sołtysa Wygwizdowa a jeśli ktoś ma nadmiar czasu a także chęci może sobie sącząc koktajl śledzić na bieżąco obrady Sejmu wygrzewając się na australijskiej plaży.
Często i gęsto dochodzi do sytuacji że ludzie mieszkający za granicą mają lepsze pojęcie o wydarzeniach w ojczyznie aniżeli sami krajanie.Zatem argument o niewiedzy jest kompletnie chybiony.
Ilu Polaków w Polsce interesuje się na co dzień polityką?Są ważniejsze sprawy w życiu aniżeli śledzenie wypowiedzi polityków tego kraju.
Widocznie te kilkadziesiąt tysięcy emigracyjnych głosów myśli wprost przeciwnie do Twoich sugestii.
Chcesz ograniczać podstawowe prawa obywatelskie dla Polaków pracujących i mieszkających za granicą a jak się zapatrujesz na głosy obywateli oglądających nasz kraj zza żelaznych firanek którzy z własnej woli zostali odstawieni na społeczny boczny tor?
Zatem należy pozbawić prawa wyborczego również pracowników polskich ambasad oraz konsulatów.Jak zabierać to wszystkim bez żadnych wyjątków.
Zestawiając ze sobą dane statystyczne wykazałem jedynie śmieszność oraz bezsens Twoich pretensji pod adresem emigrantów.
Wytłumacz mi jaka jest różnica pomiędzy głosem emigranta oddanym za granicą a głosem emigranta oddanym w kraju gdyż do tego się sprowadza Twoja wypowiedz?
Reasumując ten offtop kojarzy mi się z tłumaczeniami marnych kopaczy obwiniających wszystkich i wszystko za swoją porażkę ale nie siebie samych.
Pełna zgoda, PO powinno stracić władzę już po pierwszej kadencji. Niestety zmiana na PiS nie jest bynajmniej zmianą na lepsze.
Mają dostęp do informacji, owszem. Czy z nich korzystają? To już inna sprawa. Chybionym argumentem nazwałbym stwierdzenie, że mają lepsze pojęcie od "miejscowych" ;)
To samo tyczy się Polaków za granicą. Mimo wszystko Polacy mieszkający w IIIRP chcąc nie chcąc, coś-niecoś zawsze o polityce usłyszą, więcej, niż emigranci.
Emigranci znaleźli się poza granicami naszego kraju również z własnej woli. Ta część z nich, która wyjechała np. uciekając przed prześladowaniami politycznymi za czasów PRL-u, mogła przecież spokojnie po '89 do Polski wrócić. Co do pozbawienia praw wyborczych więźniów na czas odbywania przez nich kary uważam, że to pomysł godny rozważenia.
To co innego. Są to urzędnicy reprezentujący nasz kraj w innych państwach i nie zostają w nich na zawsze.
Coś tam zestawiłeś, ale niczego nie wykazałeś. Bo mnie nie obchodzi, czy ci ludzie głosowaliby na PiS, PO, Korwina czy ZLEW, powinni decydować wyłącznie o losach kraju, w którym na stałe mieszkają, a więc nie Polski.
Znów nadinterpretacja, skończ z tym drogi kolego. Ile jeszcze razy mam powtarzać, że za nic nie obwiniam emigrantów, stwierdzam jedynie, że prawa głosu mieć nie powinni, a to, że zagłosowali na PiS świadczy o ich niewiedzy tak samo, jak gdyby zagłosowali za PO.
Pożyjemy wówczas zobaczymy co nam Jarek ze spółką zaserwują.Jak na razie nie zanosi się na palenie czarownic z PO i przymusowe msze w kościołach.
Z pewnością mają mniejsze pojęcie o cenach chleba lub opłatach za gaz gdyż nie mają z tym styczności.Czy korzystają z informacji?Jak najbardziej i nie odnosi się to tylko do sfery politycznej a bardziej ekonomicznej i społecznej.Kogo obchodzi co się dzieje w ojczyznie śledzi wydarzenia na bieżąco.Tak jak w kraju i za granicą.
Na ulicy z pewnością gdyż w mediach zawartość jest identyczna dla Polaków po obydwu stronach granic.
Przecież tysiące z nich wróciło dając początek temu co teraz definiujemy jako tzw."klasa średnia".
Urząd ambasadora to pobyt za granicą mogący trwać przynajmniej kilka lat aż do odwołania.Tak czy siak dlaczego mają decydować o losach rodaków mieszkających nad Wisłą i stanowić łącznik emigracji z ojczyzną skoro,według Ciebie,ta powinna im zabrać prawo głosu?
Adres zameldowania daje im pełne prawo do podejmowania decyzji wpływających na losy tego kraju czy tego chcesz czy nie.
Dość intrygujący jest fakt że prawo wyborcze dla emigrantów pojawiło się na łamach Agory tuż po wyborach a nie przed nimi.Zresztą chyba nigdy wcześniej ta kwestia nawet nie była omawiana.
Osobiście bardziej obawiam się z ich strony jakichś dziwnych pomysłów ekonomicznych :)
Skoro zaczęliśmy od ludzi mieszkających w USA to myślę, że jednak bardziej obchodzi ich to, co się dzieje w ich mieście i stanie, co jest całkowicie zrozumiałe.
W mediach amerykańskich wewnętrzne sprawy Polski nie są raczej priorytetem, a chyba logicznym założeniem byłoby stwierdzenie, że mieszkający tam Polacy najczęściej oglądają lokalne programy informacyjne, nie "Wiadomości" czy "Fakty".
No i ok. Wrócili, więc mogą głosować.
Ambasador przebywa przez dłuższy czas na terenie innego państwa z racji wykonywania swoich obowiązków i chyba sam sobie nie wybiera placówki, w której będzie urzędował?
Nie wiem, nie zaglądam tu regularnie. Czemu miało by to być intrygujące? Ot, kolejny temat do rozmów.
Jakiś czas temu wspominałem o obniżce podatków w Rumunii i ktoś tam naśmiewał się z tego. xd
http://www.romania-insider.com/roman...months/158414/
Cytat:
W pierwszych 9 miesiącach br. Rumunia osiągnęła nadwyżkę w budżecie w wysokości 0,87% PKB. Wpływy z VAT wzrosły o 12,5%. W przeciwieństwie do Polski, Rumunia ostatnio zaczęła obniżać podatki. Z dniem 1 czerwca w Rumunii obowiązuje niższy podatek VAT na żywność i usługi związane z branżą kulinarną, stawka została obniżona do 9% (wcześniej wynosiła 24%). Zanotowano wzrost sprzedaży o 17%, a ceny spadły o 11%. Obniżono również podatki od hazardu z 25% na 16%. Rumunia od 2016 roku obniży VAT z 24 do 20 proc. i zapowiada dalsze obniżenie do 19 proc. od 2017 roku. Rumunia obniżyła podatki mimo sprzeciwu międzynarodowych instytucji i wbrew zaleceniom MFW. Jeszcze w sierpniu "Wyborcza" pisała, że obniżenie podatków spowoduje wzrost deficytu. /moraine/
Co? To nie rozdają tam po 500zł na dziecko?
Rumunia to będzie druga Grecja!
Zaczyna się. Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak stwierdził że PiS powinno mieć przeważający głos w formowaniu Prezydium Sejmu. Błaszczak dodał także, że jeszcze nie jest postanowione, ile miejsc w Prezydium otrzyma PiS. Według informatorów w kierownictwie PiS "poważnie rozważany" jest podział, zgodnie z którym PiS otrzymałby marszałka i dwóch wicemarszałków; PO i ruch Kukiz'15 - po jednym wicemarszałku; a najmniejsze kluby Nowoczesna i PSL pozostałyby bez przedstawiciela... Beata Kempa już to potwierdziła.
Co do premiera. Przyszłego premiera. Już nam prezydent po nocy pojechał na kolanko do prezesa po najnowsze dyspozycje (faktem, że po uwzględnieniu ilości podsłuchów w kraju to z punktu widzenia PiS działanie jak najbardziej racjonalne). Teraz mamy układanie składu rządu, którego premier wyjechał na urlop... Nie owijają w bawełnę, czyj to będzie rząd. ;)
Kopacz jeździła po dyrektywy aż do Brukseli a w przypadku Szydło oraz Dudy przynajmniej polski podatnik zaoszczędzi na sponsorowaniu politycznych wojaży.
To co zaoszczędzi na Brukseli, z naddatkiem straci na Waszyngtonie (a i tak to zawsze lepiej niż latanie po wytyczne do Moskwy. Ostatnio to już taka mafia tam jest, że o spotkaniach głów państw świat się dowiaduje... dobę po fakcie :clap: ). No i rozpoczęło się spokojne pilnowanie żyrandola w pałacu. A tyle było szumu o zmianie...
Szwejku, ja to widzę tak. Naturalnym jest proces (szczególnie w ustroju parlamentarno-gabinetowym) że szef zwycięskiej partii bierze na siebie (mimo dopiero 4 w kolejności ważności funkcji w państwie) tekę premiera. Tak jest w zdrowych ustrojach i taką tendencję zauważyłem i u nas. Rządzenie z tylnego fotela zawsze wychodziło nijak (sławne wiszenie na słuchawce w czasie jakichkolwiek wiążących rozmów za granicą). To że prezes ma świadomość swojej popularności ograniczonej do twardego elektoratu (stąd ludzie z drugiego szeregu, byle nie Antoni etc byle poszerzyć elektorat, ale trzeba zauważyć, że i prezes rzadziej zaciska piąstki i mniej mlaska-widać i tu efekty pracy PR) i już w wyborach wystawił wyszkoloną PR-owo (kto pamięta jej przemowy w sprawach gospodarczych w sejmie w trakcie debat budżetowych? Mazowiecki to przy niej był mistrzem szybkości wypowiadania swych kwestii), obiecującą każdemu cokolwiek, nic nie znaczącą wiceprezes PiS-u na stanowisko premiera to trochę słabo. Nic nie znaczącą, bo wykluczenie przyszłego premiera z fazy wybierania mu ministrów to lipa którą ciężko nie widzieć nawet sympatykom pani Szydło. Myślę że szczególnie oni powinni być zawiedzeni. Zresztą, jak mawia nasza przyszła premier: prezes ma zawsze rację. Swoją drogą, prawdziwą prawą ręką prezesa od lat jest wiceprezes Adam Lipiński. Szara eminencja, która wciąż trzymana jest w cieniu (kto z Was kojarzy twarz?), no może oprócz jednego sławnego nagrania gdy został wysłany przez prezesa do Renaty Beger. Tak, to ten sam facio. ;) I to jest jedyny człowiek poza prezesem w PiS-ie który jako jedyny miałby cień samodzielności. Reszta to avatary prezesa na tej funkcji. A co do świadomości człowieka, który żyje z polityki (nie porównywać ze złapanym na deptaku turystą!):
Chyba nie miała codziennego, partyjnego SMS-a z prawidłową odpowiedzią...