Cytat:
Gdybym miał porównywać, to film przypominał mi JFK. Co do specyficznego gustu. Tu pełna zgoda, byłem na koloniach gdzie wysłano nas na ten film. Byłem w tej mniejszości, która wytrzymała seans a nawet wyszła z kina bardzo zadowolona :mrgreen:. Wracając do meritum. Mnóstwo znakomitych aktorów którzy chcieli zagrać choćby jedną scenę (to o Maleku), wyjątkiem jest tu Florence Pugh która nieodmiennie mnie tylko irytuje, nawet jak jej jedyną rolą we filmie jest pokazanie piersi i tyłka.
Za cycki zawsze plus.
Cytat:
Jak ktoś się nastawiał na 3 godzinny wykład o fizyce kwantowej, no to pudło.
Nie, ale jak chłop był w stanie pewne kwestie poruszyć w Insterstellar, film konsutlował z fizykami, to oczekiwałem, żę proces budowy bomby i przechodzenia przez dziesiątki problemów, który towarzyszył jej powstaniu będzie zportretowany trochę lepiej niż dosypywaniem kulek do tego szklanego pojemnika...
Cytat:
Tego by nie zniosło 99,99% fanów kina.
To zależy jak to byś pokazał. Jakoś elementy nauki i fikcji potrafiły się fajnie mieszać u Nolana np w Prestiżu. Te eksperymenty Tesli i różnego rodzaju gadżety. Totalnie nie rozumiem dlaczego pokazywanie jak działą reaktor atomowy i pokazanie ciekawych rozkmin niemal jak czary miałoby kogokolwiek znudzić. Nolan już to zrobił kilka razy dlatego jestem zawiedziony, że ten temat tak zjebał.
Cytat:
Oczywista (w przypadku tego reżysera) nieliniowość akcji była i tak skrojona pod wymóg, by tym razem wychodzący z kina doskonale orientował się kto, z kim, kiedy i po co.
No to chłopu nie wyszło, bo po seansie laski w ogóle nie wiedziały kto, z kim i po co a moja to w ogóle zasnęła. W sumie główna intryga też taka średnia. Bo Iron Man się zezłościł na Oppenheimera, że ten go poniżył i dlatego chciał go zniszczyć. Pierwsza godzina to pocięty teledysk. Tu zatrute jabłko. Tam Heisenberg. Nagle znowu Stany. Totalnie nie wiedziałem co się dzieje a jednak trochę historię Opiego znam.
Cytat:
Jedynym zaskoczeniem było wstawienie sceny eksplozji Gadget'a po ok. 2 h a nie jako sceny zamykającej.
No fajnie błysnęło, sama scena + 1 do oceny. Niestety z filmu się nie dowiemy jak go stworzyli. Po prostu se siedzieli na pustyni w Los Alamos, dosypywali kulek, Oppenheimer tam jeździł z Emily Blunt na koniu po okolicy, przyjeżdza pewnego dnia i pyk, jest gadżet to detonujemy. Nie wiemy kto ile włożył w pracy, jakie problemy były w toku powstawania, nie wiemy kto jest kto jeśli chodzi o fizyków. Były tam jakieś naiwne próby ilustrowania tych "burzy mózgów" ale to ledwie migawki. Ja z filmu nie wiem kto był kim w projekcie Manhattan. A pracowało przy nim 9 noblistów. Totalnych mózgów. Skoro film o genialnym matematyku jakim był Nash (piękny umysł) był ciekawy, film o fizyku Hawkinsie był ciekawy, to myśłę, że film, gdzie choc trochę skrobniesz osobowości tych geniuszy też by zyskał. ALe tak, to film Oppenheimer, gdzie przecież Op zrobił sam bombę, geniusz nad geniuszami.
Cytat:
Od tego momentu stawiałem na ukazanie dialogu pomiędzy Oppenheimerem a Einsteinem co wisiało od prawie pierwszych minut gdy początkowo śledziliśmy to tylko z daleka.
Einstein siedzi w tym filmie kilkanaście lat i karmi kaczki w parku. Serio. 2 rozmowy w filmie są nad tym samym stawem mimo, że dzieli je kilkanaście lat. Einstein nawet jest tak samo ubrany. I o czym gadają? Słabe to. Ja wiem, że Einstein był już w latach 50 dziadem i karmił sobie pewnie w parku kaczki i może ma to sens, tylko problem jest taki, że tym dziadem jest w latach 30. O liście do Roosvelta, właśnie które współautorem był Einstein też słowa nie ma a to min. dzięki niemu projekt Manhattan dostał wsparcie publiczne ze strony rządu. A w filmie? A miły dziadzio z wąsikiem i białej czuprynce karmi kaczuszki.
no właśnie co?
Cytat:
Mimo to, ostatnia godzina poświęcona walce pomiędzy tytułowym bohaterem a Straussem (doskonały Downey Jr.) mogła się dłużyć bo zrobił nam się film prawniczy.
Cała intryga jest tak cienka jak dupa węża. Iron Man się okazał małym zawistnym gnojkiem, który został RAZ ZIGNOROWANY PRZEZ OPIEGO, przez co UKNUŁ CAŁĄ MISTRENĄ INTRYGĘ Z POSIEDZENIAMI PRZED KOMISJĄ, BY GO ZNISZCZYĆ. Przeczytaj to kilka razy bo to jest ten film. Chłop raz mu nie podał cześć a ten normalnie poruszył niebo i ziemie, by go zgnieść.
BAGNO.
Cytat:
Niepotrzebnie. Jednak i tak polecam.
No to jest schyłkowy etap w życiu Oppiego. I masz rację, totalnie niepotrzebny
.
Cytat:
PS. Faktycznie sala utonęła w ciszy pomiędzy eksplozją a dotarciem fali uderzeniowej do bohaterów. Bo wcześniejsze (sorki ale muszę) wpierdalanie chipsów i popcornu przy otwartych ustach w wykonaniu kilku siedzących na pełnej sali "trochę" mnie drażniło.
efekty wybuchu bomby podnosi rangę tego filmu o 1.
Cytat:
I jeszcze jedno. Ponoć Nolan skłamał, jak to nie lubi komputerowych efektów (:drunk::lol2::lol2:) i tym razem obył się bez nich. Czapki z głów, lecz akurat charakterystycznego grzyba nie udało mu się dzięki temu odtworzyć, choć i tak eksplozja (częściowo dzięki slow motion) naprawdę robiła wrażenie.
No tak. Robiła. Niestety nie po to poszedłem do kina, by rzeczy które stanowiły mięso postaci jaką był Oppenheimer oglądać przez minutę ekslpozji. Za to Freddie Mercury na koniec przed Kongresem powiedział KILKA PRZYKRYCH SŁÓW na Iron Mana i ten aż się spocił z wrażenia.
Nolan biorąc na warsztat tak barwną postać powinien iść na kompromisy. Nawet pominąć pewne wątki by bardziej dopieścić te, które ludzi faktycznie interesują. A co może być bardziej interesujące niż proces okiełznania atomu? POkazanie magii jaką jest fizyka, czarodziejów jako fizyków kwantowych. TO nie, mamy intrygę i pierdololo przed komisją o tym, jak IRON MAN POCZUŁ SIĘ ŹLE, bo OPI MU NIE PODAŁ RĘKI. I to stanowi 3/4 filmu jakim jest Oppenheimer.
Nie wiem, może USA ma problem z zrzuceniem bomby na skośnych. Jakoś mentalnie imperium dobra, które całe swoje istnienie i wszelkie wojny to w imieniu dobra i demokracji prowadziło i jedyne czego pragnęło to wyzwolić wszystkich ludzi posiadających ropę, znaczy problemy z faszyzmem i dyktatorami i by wszyscy byli szczęśliwi. NO a tu stworzyli broń masowego rażenia, masowej destrukcji, by mielić miasta przeciwnika na wiór. Zakreślić mazakiem na mapie a potem zrzucić bombkę. Na cywili.
Mamy ckliwą telenowelę i biednym umęczonym chłopie Oppenheimerze utytłanym w burdną intrygę Iron Mana. Wzruszyłem się, aż spociłem majtki jak to ten Opi biedny NIE CHCIAŁ TEJ BOMBY A POTEM MU SIĘ ŚNIŁA i ten zły Iron Man go tak dusił i dusił tą komisją. BAGNO