Podczas poniedziałkowej debaty oświadcza, nagle, że swój start warunkuje wyborami w Wlk. Brytanii i może przekazać swoje głosy Kukizowi

Ja bym się czuł zdradzony jako wyborca tego człowieka. Nie dość, że go popieram, wpłacam na konto partii pieniądze, to ten nagle stwierdza, że może się wycofać przed pierwszą turą. Zrozumiałbym, gdyby udzielił on poparcia Kukizowi w drugiej turze jeżeli ten by przeszedł, ale podanie się bez walki? Gdy, skończyły się wybory samorządowe i nikt z KNP nie zdobył żadnego stanowiska to Korwin stwierdził, że te wybory są mniej ważne lub w ogóle nie są istotne. Podobny argument padał ze strony Zakapiora i innych (mogę się mylić). Te olewa tuż przed samymi wyborami. Albo ktoś angażuje się na 100% i bierze w nich udział do samego końca i porażkę przyjmuje godnie, albo też je olewa i po porażce stwierdza, że nie były one aż tak istotne. Teraz trwa tłumaczenie Korwina na fb i próba pojednania się z Kukizem pod szyldem "Zróbmy to dla Polski" oraz cyniczny apel o zbiórkę funduszy na kampanię, która uzależniona jest jak się okazało do tych w Wlk. Brytanii. Jak tu nie czuć się zdradzonym? Ale, jak czytałem komentarze na fb to chyba tylko pojedyncze osoby mają do niego pretensje o to oświadczenie. Jak widać czego by Korwin nie zrobił to i tak ludzie są gotowi go poprzeć.