Istnieje takie coś jak przymus ekonomiczny. Robotnik szedł do fabryki bo za pieniądze tam zarobione mógł utrzymać siebie i rodzinę na poziomie wyższym niż w sytuacji, w której utrzymywałby ją mieszkając na wsi (przykład uproszczony, ale chyba rozumiemy myśl). Problem polegał jednak na tym, że
Za to teraz nie ma przymusu ekonomicznego i ludzie nie biorą się za gównianą pracę na śmieciówkach za 1200 zł i nie słyszą że jest stu na ich miejsce przy takim poziomie bezrobocia. Oskar temu kto zna pracodawcę stosującego 100% kodeksu pracy. Nie ma? Bo stosujący 100% kodeksu pracy zwija interes po 2 miechach.
XIX wieczny kapitalista miał głęboko w dupie w jakich warunkach i na jakich zasadach ten robotnik pracował.
Teraz natomiast kapitalista jest głęboko zatroskany o swoich pracowników (śmiech).
W tamtym okresie robotnik, człowiek, nie miał kompletnie żadnej ochrony przez, bądź co bądź, tyranią i patologią od strony pracodawcy, ale że przymus ekonomiczny był jest i będzie, to godził się i na to.
Z jednym się zgadzam- przymus ekonomiczny był, jest i będzie- póki istnieje chociaż odrobina zdrowej gospodarki. Za komuny nie było przymusu ekonomicznego i robole tak się lenili że aż władza (jak każda socjalistyczna bohatersko zwalczająca problemy które sama wytworzyła) zaganiała ludzi pałami milicyjnymi do roboty.
Powtarzam jeszcze raz- zdrowy ustrój to taki w którym jest przymus ekonomiczny a nie taki gdzie ktoś dostaje coś za darmo (zasiłki, zapomogi). Państwo opiekuńcze demoralizuje i rozleniwia ludzi, czego zwolennikiem jak widać jesteś.
W XIX wieku ludzi rypali tylko kapitaliści, dzisiaj ludzi rypią kapitaliści i jeszcze państwo. Z czystej logiki wolę jednego złodzieja niż dwóch, tym bardziej że od kapitalisty można uciec i samemu nim zostać.
Teraz powiedz mi, czy uważasz taką sytuację za moralnie dobrą? Bo ja uważam, że to była społeczna patologia.
Społeczna patologia to ustrój niewolniczy albo feudalny gdzie z góry ma się określony status i nie mozna go zmienić swoim działaniem. Ustrój XIX wieku, w którym można dzięki swoim zdolnościom, pracowitości i zaradności awansować np. z pracownika najemnego na przedsiębiorcę pracującego na własny rachunek jest ustrojem jedynie słusznym. Dla socjalistów oczywiście jest to patologia bo chcieliby mieć zasiłek za darmo zamiast ruszyć dupę do roboty. Gratuluję autorytetów.
Rozwój rozwojem, z tym się nikt nie kłóci, ale można to było zrobić inaczej, a efekt byłby podobny, jeżeli nie lepszy.
Niestety ekonomia jest bezlitosna dla lewicowych idei zbawienia świata. Tam gdzie socjalizm tam brak zdrowego rozsądku i kryzys gospodarczy (chyba nie trzeba podawać przykładów?).
Jeżeli zwolennicy JKM mówią, że należy wrócić do zasad, które wtedy panowały, to moja prywatna moralność i emocje każą mi twierdzić, że taki człowiek jest po prostu socjopatą (to naprawdę nie ma na celu nikogo urazić, chce po prostu wyrazić swoje zdanie).
Natomiast moja moralność mówi, że socjopatą jest ten, który przymusowo odbiera człowiekowi pracowitemu pieniądze aby dać zasiłki zwykłym leniom tudzież kombinatorom robiącym na czarno/za granicą/zawieszona działalność/menelom dzieciorobom itd.
Jak można mówić o wolności w systemie, który był czystym, chłodnym, cynicznym wyzyskiem?
Jw jest to jedyny racjonalny system, system w którym mozna było awansować dzięki swoim zdolnościom. Lepszego nie było i nie będzie. W USA w XIX wieku był jak to mówisz "wyzysk" pracowników ale to właśnie robol z USA pierwszy jeździł samochodem, dzięki niskim kosztom pracy były też niskie ceny towarów i usług. Teraz mamy wysokie koszty pracy, wysokie podatki i wysokie koszty towarów (głównie przez podatki i durne przepisy). To jest lepsze co? Bredzisz o wolności ale odpowiedz czy dzisiejszy człowiek leniwy pobierający zapomogę "na biedaka" według ciebie jest wolny? Żebractwo od państwa nie jest żebractwem? Żebractwo jest najwyższą formą wolności ekonomicznej?
A wracając do sedna... Ja doskonale rozumiem, że przy obecnym systemie, cytując klasyka, musimy utrzymywać "ministra, ministerstwo, urzędników, lekarzy", a w systemie wolnorynkowym musielibyśmy utrzymywać tylko lekarzy. Tylko sprawa wygląda następująco: mamy dwa systemy - w jednym płacimy do wspólnej skarbonki, w drugim każdy radzi sobie sam. Charakterystyka systemów jest taka, że w systemie pierwszym istnieje duża pula pieniędzy, z której każdy obywatel może skorzystać w razie potrzeby. Biorąc pod uwagę, że zabiegi dzielą się na tanie i drogie, a drogie przytrafiają się rzadziej, pieniędzy w optymalnych warunkach wystarcza. W systemie drugim natomiast występuje pewien istotny problem - jeżeli każdy ma decydować za siebie na zasadach wolnorynkowych, to po pierwsze część osób się nie ubezpieczy, a po drugie pozostałe osoby będą podzielone między prywatnych ubezpieczycieli, co w skutku wiąże się z rozmyciem kapitału i jego zmniejszeniem.
Kapitał się zmniejszy ale będzie lepiej rozdysponowany i nie tak marnotrawiony jak dziś na pałace ZUS i NFZ, horrendalne premie i sztuczne etaty dla pociotków (a co tam, kasa państwowa i zero odpowiedzialności to się kradnie).
Ta teoria rozpada się tylko w jednym przypadku - jeżeli ktoś znajdzie sposób obniżenia usług medycznych. Tutaj likwidacja NFZ-u nie ma żadnego znaczenia, no bo jak ma mieć? to NFZ pokrywa szpitalom koszty operacyjne. Oczywiście pieniądze na ten cel idą z podatków + obsługa samego NFZ-u, ale fakt pozostaje faktem - cena usługi medycznej nie jest zależna od istnienia NFZ.
Mylisz się i to znacznie. NFZ jest państwowym monopolistą i już samo to powoduje, że koszty są wysokie dokładnie z tych powodów co podano- oprócz lekarza i pielęgniarki utrzymuje się jeszcze całą otoczkę biurokratyczną. Z publicznymi pieniądzmi nikt się nie liczy tak jak z prywatnymi. Do tego dochodzą przekręty z lekami refundowanymi i stosowanymi przez NFZ (np. są dwa leki o takich samych właściwościach ale NFZ refunduje tylko droższy bo ktoś wziął w łapę), przekręty przy dopisywaniu ilości wykonanych zabiegów byleby tylko dostać więcej kasy z NFZ itd można wymieniać godzinami. Żeby obniżyć społeczne koszty usług medycznych trzeba sprywatyzować rynek tychże usług medycznych, to jedyna droga.
Koszt usług nie może być łatwo obniżony, bo ceny środków potrzebnych do przeprowadzenia skomplikowanych operacji nie zależą od tego, czy PIT wynosi 19 czy 5%, ani od tego czy istnieje NFZ czy nie, tylko od ceny, jaką koncerny farmaceutyczne i zaawansowane ośrodki badawcze narzucą, od kosztów produkcji skomplikowanych urządzeń, itd, itd.
Nie zgadza się- koncerny farmaceutyczne i producenci urządzeń oczywiście narzucają ceny NFZtowi, na wolnym rynku jednak musiałyby się bić o klientów obniżaniem cen i wzrostem jakości produktów.
Ale niestety, jeżeli mówimy o liberalizmie w rozumieniu Koriwnowskim, o tych ideach które są 100% egoistyczne , antypaństwowe i aspołeczne, to czuje się w obowiązku walczyć z tymi ideami do usranej śmierci
Brednie, liberalizm Korwina nie jest egoistyczny lecz jedynie przedkłada dobro jednostki nad dobro ogółu, nie jest antypaństwowy- jest pro dla państwa minimum, nie jest wreszcie aspołeczny lecz prospołeczny. Antysołeczny jest demoralizujący ludzi socjalizm, którego bronisz.
A walcz sobie z ideami ko-lib nawet o jeden dzień dłużej od śmierci, rzeczą ludzką jest błądzić