Bardzo taka teoria jest dziurawa. Na wschodzie Ukrainy trwa wojna i wszyscy się boją interwencji Rosji. W takiej sytuacji Ukraina miałaby uznać że nie potrzebuje na wschodzie sprzętu przeciwlotniczego? Strach przed interwencją jest na pewno duży tak jak i tolerancja na ruchy Rosji, jakby co przecież jednak armia ukraińska raczej się nie podda. A skoro się nie podda to musi się zabezpieczyć tak żeby rosyjska ofensywa nie zmiotła ich z powierzchni ziemi. System Buk nie musiał być umieszczony pod Donieckiem czy granicą z Rosją. Zresztą w grę nie wchodzi nawet samo użycie broni, wystarczy taka perspektywa. Rosyjski wywiad musi wiedzieć że Ukraina jakby co będzie walczyć, że Kijów nie zakłada że jakby co się podda. W końcu tego samego dnia mówiło się o tym że Rosjanie strącili w powietrzu maszynę Ukrainy. Ukraińcy zgodnie z logiką w takiej sytuacji powinni chcieć pokazać Rosji że mają sprzęt mogący strącić ich maszyny. Nawet pojmując na chłopski rozum jak do Kijowa dotarły wieści że rosyjska maszyna zestrzeliła ich ktoś musiał spytać czy jakby co możemy zestrzelić maszynę rosyjską.Na separatystów wskazuje jeszcze jedna ważna rzecz - po co Ukraińcom taki zestaw na terenach, na których walczą z separatystami? Przecież pomoc dla nich idzie drogą lądową nie powietrzną. Ukraina nawet jeżeli odkryłaby niezidentyfikowany samolot, który wkroczyłby do ich przestrzeni powietrznej namyśliłaby się dwa razy nim by pociągnęła za spust. Czemu? Bo mogła być to rosyjska maszyna, ich fakt jej zastrzelenia dawałby Putinowi okazję by wszcząć wojnę o której marzy. Nie znaczy to, że rosyjskie myśliwce nie mogą strzelać do ukraińskich samolotów. O taki paradoks. Jedyną więc siłą, która potrzebowałby takiego zestawu są:
a) separatyści by bronić się przed atakami z powietrza
b) Rosjanie by zestrzeliwać ukraińskie maszyny, które miałby wlecieć ich przestrzeń powietrzną