Po pierwsze jestem zbytnim ignorantem bym porównywał. Napisałem tylko ze obie ekranizacje mi się podobają, stopniowanie pozostawiam fachowcom umiejącym w minutę wymienić 70 typów elfów i 20 orków z różnych uniwersum. Co do fantasy, swego czasu na łamach tego tematu (albo sąsiedniego o serialach, nie pomnę...) miałem okazje przeczytania że The Vikings to serial.. fantasy bo mają jakieś tam fryzury. Nie chcę odkopywać tej dyskusji, chodzi mi tylko o to, że jak dla jednych fryzury spoza skandynawii we filmie o Normanach to fantasy, to dla mnie jakieś smoki ziejące ogniem, jakieś truposzki wstające bo nie spalone, biegające szkielety, panowanie umysłem nad zwierzętami (i Hodorem :devil:), czarownice rodzące demony itd to fantasy. Ale na tyle zjadliwe że oglądam. Np. gdyby Jaime Lannister z Brienne z Tarthu w swojej wędrówce do swoich nie stracił ręki od miecza, nie ratował ją z łap niedźwiedzia itp, tylko wraz z każdym mijanym bajorem walczył z jakąś bestyjką rodem z Wiedźmina, to bym nie dopatrzył do napisów. Teraz jak można się domyśleć, Góra bedzie dopakowanym cyborgiem, oby nie świecącym w nocy jak marynarze boomerów Floty Północnej...
To już wiesz czego się spodziewać w wersji reżyserskiej ;)
Jest kilka scen śmierci bohaterów nawet w lepszych (kwestia gustu rzecz jasna) filmach przeciąganych w nieskończoność. Sorry, taki mamy klimat. Przykłady? Pierwsze z brzegu: Spartakus (serial) i Maximus.
A dla mnie coś nie humanoidalne, szczególnie na czterech łapach, choćby żyło tysiące lat, to zwierzę i tyle! :P Oczywiście mówię tylko jako kompletny ignorant latających, gadających i ziejących ogniem smoków, skaczących ninja etc. Porządne fantasy zapewne bez tych smoków byłoby wybrakowane. To dla mnie oczywiste.
Osobiście jak obejrzę/przeczytam o jakiejś batalii historycznej zawsze sam siebie stawiam w roli decydentów jednej i drugiej strony. Co zawalili od siebie, co nie było w ich zasięgu, czy mogli podjąć inną decyzję mając taką a nie inną świadomość sytuacyjną (nie znając fakty obiektywne niedostępne im w czasie podejmowania decyzji!) etc. Z całym tym fantasy zawsze mam problem, żeby nie drążyć tego w ten sposób. Np ta laska Gandalfa. Raz nią świeci, raz nie. Od czego to zależało? Mam kałasza, to go używam (mając amunicję) w każdym stosownym momencie. Koniec kropka. Te orły. Pojawiają się i w Hobbicie i WP. I to w momentach na "last minute". Pytanie które by sprowadziłoby WP do powieści o objętości 25 stron: Nie trzeba było nimi przerzucić Frodo do tej góry przeznaczenia, czy jakoś tak? Tak groźne (ponoć!) Nazgule na ich jaszczurach zostały rozgonione przez nie jak dzieci z piaskownicy (dokładnie jak Aragorn pochodnią, tu ryłem ze śmiechu...). I zawsze można się natknąć na postać ze szklaną kulą, która coś tam powie, albo nie... coś tam pokaże, albo nie...

