Nie o formułę chodzi, bo papier przyjmie wszystko, tylko o lojalność sojuszników. To raczej trudno zmierzyć.
Na Afganistan ruszyły jak jeden mąż ;)Cytat:
Jak zachowałyby się kraje NATO w sytuacji realnej agresji ciężko powiedzieć
Wersja do druku
Zakapiorze
Sojusz z 39 roku zakładał wiele rzeczy. Zakładał min. że Polacy będą w stanie utrzymać się przez bodaj 6 miesięcy (mało tego, to była deklaracja ze strony polskiego sztabu). Francuzi w pierwszych dniach działali zgodnie z planem, wraz z rozpoczęciem mobilizacji część wojsk nad granicą rozpoczęła osiąganie pozycji wyjściowych. Szlag trafił wszystko w sytuacji, w której zamiast po 6 miesiącach nasza armia była 5 dnia kampanii w operacyjnej rozsypce. Ale to temat na inną rozmowę.
W każdym razie... nie oceniałbym wiarygodności obu sojuszy jedynie w oparciu o zapis na papierze. Dzisiejsze NATO ma nieco inną charakterystykę niż przedwojenne sojusze trzech państw na krzyż. Oczywiście Twój argument, ze względu na siłę źródeł i tak będzie lepszy, ale mimo wszystko nie wiem czy jest sens twierdzić z taką pewnością, że NATO daje gorsze gwarancje niż pakt z Francją. Nawet Rosja wie że nie może sobie pozwolić na taką śmiałość w kierunku państw członkowskich. To co stało się na Ukrainie jest naturalną konsekwencją realnej polityki Moskwy, nie można na podstawie tych wydarzeń tworzyć indukcyjnych wniosków.
I jeszcze jedno - jeżeli tylko chcesz możesz śmiało odpowiadać na fragmenty skierowane do Mefista :) W końcu reprezentujesz 'jego stronę'. Tak więc zapraszam.
Masz po dużej części rację... ale tak samo jak dziecko nie jest "własnością" rodzica, tym bardziej nie jest własnością państwa i ja np. nie chciałbym mieć w PL ani Szwecji, ani jakiegoś Pakistanu...Cytat:
Jeżeli ktoś twierdzi, że rodzic sam wie jak ma uczyć swoje dziecko, że najlepiej jakby jeszcze robił to sam w domu według własnych poglądów
https://www.youtube.com/watch?v=qC3noaJ_l0U
Słowo na k w ustach Korwina brzmi tak dostojnie... :D
Reasumując- ze względu na samą treść aktów sojuszy, sojusz z 1939 był lepszy. Oczywiście nie twierdzę, że teraz zostawiono by nas na pastwę losu. Sam fakt należenia do NATO pełni już dużą rolę odstraszającą potencjalnego agresora bo co w sytuacji gdy jednak sojusznicy pomogą z całą stanowczością? Inna sprawa, że teraz całkowicie zmieniły się realia wojen i dany agresor może zostać zmasakrowany pociskami nuklearnymi odpalonymi z orbity okołoziemskiej.Cytat:
Sojusz z 39 roku zakładał wiele rzeczy. Zakładał min. że Polacy będą w stanie utrzymać się przez bodaj 6 miesięcy (mało tego, to była deklaracja ze strony polskiego sztabu). Francuzi w pierwszych dniach działali zgodnie z planem, wraz z rozpoczęciem mobilizacji część wojsk nad granicą rozpoczęła osiąganie pozycji wyjściowych. Szlag trafił wszystko w sytuacji, w której zamiast po 6 miesiącach nasza armia była 5 dnia kampanii w operacyjnej rozsypce. Ale to temat na inną rozmowę.
W każdym razie... nie oceniałbym wiarygodności obu sojuszy jedynie w oparciu o zapis na papierze. Dzisiejsze NATO ma nieco inną charakterystykę niż przedwojenne sojusze trzech państw na krzyż. Oczywiście Twój argument, ze względu na siłę źródeł i tak będzie lepszy, ale mimo wszystko nie wiem czy jest sens twierdzić z taką pewnością, że NATO daje gorsze gwarancje niż pakt z Francją. Nawet Rosja wie że nie może sobie pozwolić na taką śmiałość w kierunku państw członkowskich. To co stało się na Ukrainie jest naturalną konsekwencją realnej polityki Moskwy, nie można na podstawie tych wydarzeń tworzyć indukcyjnych wniosków.
Byłem na tym wiecu w Rzeszowie, zebrały się tysiące ludzi i trzeba było wyjść z sali na zewnątrz:D Jak się posłuchało całego przemówienia JKM to słowo na k.... było wręcz za słabe na to co wyprawiają eurobiurwy. Generalnie Korwin przemawiał z taką charyzmą, że na kilometr widać iż jest człowiekiem ideowym a nie karierowiczem jak inni POlitycy.Cytat:
Bronti
A tu całe wystąpienie:
https://www.youtube.com/watch?v=s7K9mWWEcQw
Nie jest niczym szczytnym, ale było to konieczne, a nosiło to za sobą pewne cechy korzystne, które trudno mi obecnie usłownić. Dlatego mówiłem o tym, iż Kodeks Pracy nie powinien zostać całkowicie wyrzucany. Płaca minimalna owszem - powinna zostać zniesiona (czekam na dyskusję, na pewno się pojawi), ale już takie prawo do urlopu nie. Te niewątpliwie zasługi ruchów socjalistycznych można udekorować. Los robotników w XIXw. może na obecną chwilę wydawać się makabryczny, jednakowoż robotnik utrzymywał tę żonę i kilkoro dzieciaków. Ze wsi do miast garnęły się z ochotą całe stada ludności, a że warunki jakie były takie były- oczywiście nie powiem, że żyli jak w niebie, o nie, ale to kwestia czasów. Te się zmieniły i warunki będą inne. Socjal na zachodzie wygląda dobrze, bo mieli czas się nabogacić. Nasz kraj wymaga wzbogacenia. Obecny rozwój jest śmieszny. Walnąłem tu paroma dużymi ogólnikami - sprawę można rozwinąć szczegółowo co do stosunków gospodarczych między ludźmi, ale to wymaga dłuższej dyskusji i konfliktu opinii + pytań. Przy okazji mam nadzieję, że obraz robotników nie wypływa tu z filmu "Ziemia Obiecana".
NFZ – Rozpatrzmy tę kwestię na kilku płaszczyznach. Zacznijmy od cytatu prezesa mówiącego o tym, że śmiesznym jest przeświadczenie o tym, że więcej zapłacimy za utrzymanie lekarzy, pielęgniarek i kosztów usług niż za utrzymanie lekarzy, pielęgniarek, kosztów usług, ministerstwa, organów administracji publicznej niższych rzędów i całej biurokracji. Same środki – koszty związane z usługą, których fikcji nieco ulegasz – wyglądałyby zupełnie inaczej w przypadku zlikwidowania podatku dochodowego, zniesienia akcyzy, zmniejszenia VATu do 15%, likwidacji wielu regulacji i ograniczeń. Przykład sklepów spożywczych jest nieco zły ponieważ świadczą one towary, a nie usługi. Muszą te towary gdzieś kupić za określoną cenę, do której państwo dorzuca wszelkie akcyzy, podatki, obowiązki informacyjne itd. Jedyną rzeczą jaką może manipulować właściciel sklepu jest jego marża, która stanowi znikomą część całej ceny. Co za tym idzie nie ma z czego schodzić. Inaczej jest w przypadku usług, gdzie to usługodawca określa za ile może daną usługę wykonać i to zależy tylko od niego, ponieważ to do jego ceny dokłada podatki i inne daniny na państwo. No i mamy jeszcze te koszty. Podam przykład z końcówki ostatniego roku – oto NFZ ścięło wycenę zabiegu operacji zaćmy dla placówek publicznych z 3800zł do 2100zł, przy czym zupełnie nie naruszona miała być jakość usługi, a jedynie rentowność placówki. (Koszty to 465zł za soczewkę + ew. pieniądze na hospitalizacje – wyceniają sobie to na 1100zł za tydzień w tych jakże LUKSUSOWYCH warunkach – kto był to wie. Jeszcze prawa rynkowe tu nie działają i robią sobie co chcą z tymi cenami) Dlatego patrzenie na nfz-owską wycenę to pudło. Jak myślisz – kto sobie obmyślił taki publiczno – prywatny system? Lekarskie lobby! ;) I nie mówię o tym, że współistnieje publiczna służba zdrowia i prywatne placówki, a o sposobie działania tej publicznej. Już lepszy dla obywateli byłby prl-owski system całkowicie publicznej służby, gdzie lekarze dostają swoje pensje i mają tyrać swój etat – tylu pacjentów ilu się da zrobić w ciągu dnia – bez względu na jakieś śmieszne „limity”. Ale jako, że jak coś jest publiczne – znaczy wydaje się nie swoje pieniądze – to jest od razu skażone patologią – to optować należy za czystką i sprawiedliwym prywatnym systemem. Jak myślisz – dlaczego prywatne usługi są takie drogie? Bo większość rynku zajmuje pseudo – darmowa służba publiczna. To jak mają prywaciarze się utrzymywać? Oczywiście uderzają w bogatszą klientelę. Natomiast po likwidacji NFZu – załóżmy 70% ludzi nagle będzie musiało zostać obsłużonymi i to właśnie oni będą decydować o ukształtowaniu się cen wedle naturalnych praw wolnego rynku. Wracając do kosztów – myślisz, że obecnie 40zł za prywatną wizytę wywiadu u lekarza dentysty pochłania jakieś „koszty środków”? Może chwilka używania światła. Tak samo 120zł za wypełnienie ubytku w zębie? Moja ciotka jest stomatologiem i koszty substancji chemicznych na wypełnienia są drobne. Wszystko to cena usługi, a jako że większość rynku to NFZ – są drogie tak jak są. 300 000zł za jakąś ważną, skomplikowaną operację serca? Taaak – to na pewno koszt użytych środków. :DCytat:
Odnośnie NFZu, nie jestem ekonomistą, ale na moją logikę prawo popytu i podaży to jedno, a ceny środków wymaganych do przeprowadzenia danego działania to drugie. Nikt normalny nie kłóci się z ekonomią, nikt normalny (poza wyjątkami) nie twierdzi że ekonomia lewicowa ma jakikolwiek sens, ale odpowiedz mi na pytanie - co z tego, że wzrośnie ilość prywatnych ubezpieczycieli, skoro ceny ogólnie rozumianych środków do przeprowadzania operacji czy ogólnie koszty hospitalizacji pacjentów pozostaną niezmienne? Kiedyś znalazłem dane o kosztach operacji wyrostka. Dwa lata temu NFZ płacił szpitalom za taką operację 3500zł, natomiast średnia cena w prywatnych klinikach wynosiła około 3300zł. Przykład pierwszy z brzegu. O ile to akurat zabieg 'tani', o tyle poważne operacje to już stawki idące w dziesiątki setki tysięcy złotych. Powiedz mi - w jaki sposób przy wzroście ilości ubezpieczycieli, a co za tym idzie rozdrobnieniu kapitału pomiędzy nich (bo w przypadku NFZu jest to tak naprawde jedna, ogromna pula pieniędzy), i przy założeniu że ceny środków medycznych jednak będą podobne (no chyba że ktoś mi wytłumaczy w jaki sposób mogą spaść), będzie można doprowadzić do obniżenia cen konkretnych zabiegów? bo jak dla mnie to logiczną konsekwencją powyższego będzie własnie wzrost cen, czasami do tego stopnia, że część usług będzie poza realnym zasięgiem większości pakietów medycznych.
Jak już powiedziałem, nie jestem ekonomistą, ale hasło 'wzrost konkurencyjności = spadek cen', jest absurdalne i można je podważyć setkami konkretnych przykładów ekonomicznych. Jak na osiedlu wybudują trzy nowe sklepy to dziwnym trafem nie powoduje to spadku cen żywności - ot kolejny z brzegu przykład.
Do tego dojdą ubezpieczyciele prywatni, którzy w już przebudowanej naszej wizji nowego rynku sobie spokojnie poradzą.
System, w którym moja matka przez ostatnie pięć lat płaciła 200zł miesięcznie na fundusz, a tylko raz poszła do lekarza – jest po prostu niesprawiedliwy. Przez ten czas odłożyłaby sobie 12 000zł na własne ewentualne nagłe zabiegi, na które u prywatnych nie trzeba zbyt długo czekać. A co ci po publicznej składce, jak na cokolwiek bardziej poważnego musisz czekać zakichanymi latami, a jakość pozostawia sporo do życzenia, gdyż przecie nikt się nie stara dla dobra klienta, a tylko traktuje go jako zło konieczne. (Oczywiście są i mili, oddani lekarze, ale to jest generalna zasada stosunków międzyludzkich - jak coś jest prywatne, to o jakość tego czegoś się dba - bo moje, bo szefa.)
Nie o to chodziło. (Właściwie to nie wiem czy odnosisz się tu do mojego tekstu – chyba nie) Ideą jest to, że człowiek sam powinien być za siebie odpowiedzialny – a nie państwo mu tę odpowiedzialność odbierać i robić z niego bydlę. Polecam w tym względzie wpis na blogu prezesa z 2007r.Cytat:
I jeszcze na koniec odnośnie idei Korwinistycznych. Twierdzenie, że ludzie radzą sobie lepiej sami, niż w grupie (a do tego sprowadza się skrajny liberalizm) jest po prostu historycznym, socjologicznym, i każdym innym, absurdem. Ta teza po prostu upada sama w chwili w której ktoś otwiera podręcznik do historii. Liberalizm rozumiany w ten sposób jest drogą do upadku i zidiocenia społeczeństwa. Jeżeli ktoś twierdzi, że rodzic sam wie jak ma uczyć swoje dziecko, że najlepiej jakby jeszcze robił to sam w domu według własnych poglądów, to mielibyśmy społeczeństwo socjopatów, głupków i fanatyków. To jest po prostu nieracjonalne.
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/200...a-bydla-czyli/
„Korwinistyczne” idee sprowadzają się do ułożenia relacji międzyludzkich naturalnie. A całkowicie naturalnym jest łączenie się we współżyjące grupy. Jedynie to współżycie nie może być obciążone łańcuchami przymusu. Ludzie wtedy sami z własnej woli pomagają innym. Pomoc wymuszona przez państwo nie ma nic wspólnego z moralnością.
Nie wiem o w jakim sensie naprawdę rozumiany liberalizm ci chodzi, chyba nie nasz, aczkolwiek jeśli wynosisz hipotetycznie, że indywidualizm prowadzi do zidiocenia to kategorycznie zaoponuję i skontruję twierdzeniem przeciwnym.
W przypadku dzieci... Dochodzi tu światopogląd. Jak widać za zachodnią granicą – tekst z linku Brontiego powyżej – tam uważa się dzieci za własność państwa – no nic – hitlerowskie zapędy tam wciąż dominują. Ja osobiście uznaję dziecko za własność rodzica (no ale oczywiście z normalnymi prawami człowieka) i to on powinien decydować jaką drogą ono pójdzie – wolna konkurencja w wychowaniu. Jedni poślą dzieci do szkoły takiego rodzaju – harde, surowe reguły XIXw; inni poślą dzieciaki do szkół bezmózgowia i bezstresowego wychowania; inni będą uczyć w domu... Czas pokaże, kto na tym ugrał najwięcej. Na pewno nie zgodzę się, by wszystkie dzieci szły do krainy uśredniania, wyrównywania, jednej opcji politycznej, historycznej, obyczajowej i poglądowej. Państwa europejskie zmierzają w stronę III Rzeszy i ZSRR pod wieloma względami i myślę, że nie można temu bezmyślnie zaprzeczać. A tak na koniec: Nie lubię pogardliwego określenia "korwinizmy". Przecież te poglądy miały od dawna swoich przedstawicieli, mają wciąż na całym świecie (W USA są RonPaulinizmy?), Korwin ich nie wymyślił.
Nie pisałem tego postu w przeświadczeniu o potędze ONZu. Nie uważam go za autorytet, użyłem go jako symbolu zwyczajowego porozumiewania się państw. Państwa rozbójnicze będą i trzeba przeciwstawić im równe jaja i determinację. A do tego potrzebne nam wartości innych epok.Cytat:
Zamieszczone przez Zakapior-san
http://www.wykop.pl/ramka/1896940/mi...-europejskich/
Zdjęcie w dość lekki sposób przedstawia to o czym mówię. ;)
UE też nam niczego w zakresie obrony nie da. W poprzednim tekście do Pludraka napisałem, że NATO wymaga zmian wpisów, o których Zakapior szerzej zapodał. Ich konkretność to śmiech na sali.
Uważam osobiście, że taka oś Polski i Węgier potrafiłaby skupić państwa środkowej Europy (+ państwa bałtyckie - oczywiście problemem dla nas byłaby wroga Litwa, dla Węgier Słowacja -aczkolwiek w obliczu większych zagrożeń pominięte zostałyby takie niesnaski) w prawdziwie trwały sojusz wspólnych interesów. A razem już chyba nie bylibyśmy tacy słabi, jakby jeszcze każde z państw zrzuciło obecny osłabiający system i powstało jako silne, suwerenne,... narodowe. (Zabrzmiałem jak RN – ale cóż – co jak co, ale patriotyzm jest najpełniejszą podporą duchowej siły państwa). Takie moje to oczywiście przypuszczenia.
Czyli po mojemu.
" https://www.youtube.com/watch?v=qC3noaJ_l0U
Słowo na k w ustach Korwina brzmi tak dostojnie... :D "-Filmik prywatny :(...
Mefisto
Żeby nie było nudno, zacznę od środka... To, że ludzie ze wsi ciągnęli do miasta wynikało tylko i wyłącznie z tego, że miasto gwarantowało im jakąkolwiek prace, a ponieważ warunki zarówno w fabryce jak i na wsi było równo beznadziejne, to w mieście przynajmniej za tą beznadzieje ktoś płacił. I teraz tak... według mnie ten klasyczny XIX kapitalizm nie był konieczny, a jego obraz wynikał tylko z chciwości ludzkiej i braku pewnych standardów prawnych i społecznych. Gdyby kierownik fabryki z XIX wieku musiał płacić swoim pracownikom składki społeczne, to otworzyłby mniej fabryk, ale ponieważ pracownicy żyliby na lepszym poziomie, to chcieliby więcej kupować, więc popyt napędzałby rozwój innych fabryk, innych przedsiębiorstw, innych miejsc pracy, innymi słowy - wzrost konkurencji, o którą tak bardzo walczycie :) Kapitalizm XIX wieczny doprowadził do obrośnięcia w tłuszczyk promila społeczeństwa. Dla mnie jest to zwierciadło dzisiejszej gospodarki korporacyjnej, która z rozwojem rynku i konkurencją nie ma nic wspólnego.
Cytat:
NFZ – Rozpatrzmy tę kwestię na kilku płaszczyznach. Zacznijmy od cytatu prezesa mówiącego o tym, że śmiesznym jest przeświadczenie o tym, że więcej zapłacimy za utrzymanie lekarzy, pielęgniarek i kosztów usług niż za utrzymanie lekarzy, pielęgniarek, kosztów usług, ministerstwa, organów administracji publicznej niższych rzędów i całej biurokracji. Same środki – koszty związane z usługą, których fikcji nieco ulegasz – wyglądałyby zupełnie inaczej w przypadku zlikwidowania podatku dochodowego, zniesienia akcyzy, zmniejszenia VATu do 15%, likwidacji wielu regulacji i ograniczeń. Przykład sklepów spożywczych jest nieco zły ponieważ świadczą one towary, a nie usługi. Muszą te towary gdzieś kupić za określoną cenę, do której państwo dorzuca wszelkie akcyzy, podatki, obowiązki informacyjne itd. Jedyną rzeczą jaką może manipulować właściciel sklepu jest jego marża, która stanowi znikomą część całej ceny. Co za tym idzie nie ma z czego schodzić. Inaczej jest w przypadku usług, gdzie to usługodawca określa za ile może daną usługę wykonać i to zależy tylko od niego, ponieważ to do jego ceny dokłada podatki i inne daniny na państwo. No i mamy jeszcze te koszty. Podam przykład z końcówki ostatniego roku – oto NFZ ścięło wycenę zabiegu operacji zaćmy dla placówek publicznych z 3800zł do 2100zł, przy czym zupełnie nie naruszona miała być jakość usługi, a jedynie rentowność placówki. (Koszty to 465zł za soczewkę + ew. pieniądze na hospitalizacje – wyceniają sobie to na 1100zł za tydzień w tych jakże LUKSUSOWYCH warunkach – kto był to wie. Jeszcze prawa rynkowe tu nie działają i robią sobie co chcą z tymi cenami) Dlatego patrzenie na nfz-owską wycenę to pudło. Jak myślisz – kto sobie obmyślił taki publiczno – prywatny system? Lekarskie lobby! ;) I nie mówię o tym, że współistnieje publiczna służba zdrowia i prywatne placówki, a o sposobie działania tej publicznej. Już lepszy dla obywateli byłby prl-owski system całkowicie publicznej służby, gdzie lekarze dostają swoje pensje i mają tyrać swój etat – tylu pacjentów ilu się da zrobić w ciągu dnia – bez względu na jakieś śmieszne „limity”. Ale jako, że jak coś jest publiczne – znaczy wydaje się nie swoje pieniądze – to jest od razu skażone patologią – to optować należy za czystką i sprawiedliwym prywatnym systemem. Jak myślisz – dlaczego prywatne usługi są takie drogie? Bo większość rynku zajmuje pseudo – darmowa służba publiczna. To jak mają prywaciarze się utrzymywać? Oczywiście uderzają w bogatszą klientelę. Natomiast po likwidacji NFZu – załóżmy 70% ludzi nagle będzie musiało zostać obsłużonymi i to właśnie oni będą decydować o ukształtowaniu się cen wedle naturalnych praw wolnego rynku. Wracając do kosztów – myślisz, że obecnie 40zł za prywatną wizytę wywiadu u lekarza dentysty pochłania jakieś „koszty środków”? Może chwilka używania światła. Tak samo 120zł za wypełnienie ubytku w zębie? Moja ciotka jest stomatologiem i koszty substancji chemicznych na wypełnienia są drobne. Wszystko to cena usługi, a jako że większość rynku to NFZ – są drogie tak jak są. 300 000zł za jakąś ważną, skomplikowaną operację serca? Taaak – to na pewno koszt użytych środków. :D
Do tego dojdą ubezpieczyciele prywatni, którzy w już przebudowanej naszej wizji nowego rynku sobie spokojnie poradzą.
System, w którym moja matka przez ostatnie pięć lat płaciła 200zł miesięcznie na fundusz, a tylko raz poszła do lekarza – jest po prostu niesprawiedliwy. Przez ten czas odłożyłaby sobie 12 000zł na własne ewentualne nagłe zabiegi, na które u prywatnych nie trzeba zbyt długo czekać. A co ci po publicznej składce, jak na cokolwiek bardziej poważnego musisz czekać zakichanymi latami, a jakość pozostawia sporo do życzenia, gdyż przecie nikt się nie stara dla dobra klienta, a tylko traktuje go jako zło konieczne. (Oczywiście są i mili, oddani lekarze, ale to jest generalna zasada stosunków międzyludzkich - jak coś jest prywatne, to o jakość tego czegoś się dba - bo moje, bo szefa.)
OK, powiedzmy że ten wywód jest sensowny (zakładam że dane liczbowe są prawdziwe :)), ale nie odpowiedziałeś na ten fragment mojej wypowiedzi, który (według mnie) był chyba najistotniejszy. Otóż istota zbiorowych składek leży w tym, że im więcej osób bierze udział w interesie, tym większy kapitał generują. Jeżeli opiekę zdrowotną poddać procesowi konkurencji rynkowej, to będziemy mieli do czynienia z rozmyciem kapitału pomiędzy X firm. Czy to nie niesie za sobą ryzyka zwiększenia cen?
Jeszcze odnośnie konkretnego przykładu Twojej mamy. Na tym polega problem, że 12000 tysięcy złotych zabezpiecza ją przed dwoma, trzema prostymi zabiegami. Na tym koniec. W przypadku większej puli, takiej jak w NFZ-cie, statystyka mówi, że choćby chorowała co miesiąc (odpukać), pomoc zostanie jej udzielona. Nie mieszajmy też stanu polskiej publicznej opieki zdrowotnej z samą ideą, bo w taki sposób do niczego nie dojdziemy.
Cytat:
Nie o to chodziło. (Właściwie to nie wiem czy odnosisz się tu do mojego tekstu – chyba nie) Ideą jest to, że człowiek sam powinien być za siebie odpowiedzialny – a nie państwo mu tę odpowiedzialność odbierać i robić z niego bydlę. Polecam w tym względzie wpis na blogu prezesa z 2007r.
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/200...a-bydla-czyli/
„Korwinistyczne” idee sprowadzają się do ułożenia relacji międzyludzkich naturalnie. A całkowicie naturalnym jest łączenie się we współżyjące grupy. Jedynie to współżycie nie może być obciążone łańcuchami przymusu. Ludzie wtedy sami z własnej woli pomagają innym. Pomoc wymuszona przez państwo nie ma nic wspólnego z moralnością.
Nie wiem o w jakim sensie naprawdę rozumiany liberalizm ci chodzi, chyba nie nasz, aczkolwiek jeśli wynosisz hipotetycznie, że indywidualizm prowadzi do zidiocenia to kategorycznie zaoponuję i skontruję twierdzeniem przeciwnym.
W przypadku dzieci... Dochodzi tu światopogląd. Jak widać za zachodnią granicą – tekst z linku Brontiego powyżej – tam uważa się dzieci za własność państwa – no nic – hitlerowskie zapędy tam wciąż dominują. Ja osobiście uznaję dziecko za własność rodzica (no ale oczywiście z normalnymi prawami człowieka) i to on powinien decydować jaką drogą ono pójdzie – wolna konkurencja w wychowaniu. Jedni poślą dzieci do szkoły takiego rodzaju – harde, surowe reguły XIXw; inni poślą dzieciaki do szkół bezmózgowia i bezstresowego wychowania; inni będą uczyć w domu... Czas pokaże, kto na tym ugrał najwięcej. Na pewno nie zgodzę się, by wszystkie dzieci szły do krainy uśredniania, wyrównywania, jednej opcji politycznej, historycznej, obyczajowej i poglądowej. Państwa europejskie zmierzają w stronę III Rzeszy i ZSRR pod wieloma względami i myślę, że nie można temu bezmyślnie zaprzeczać. A tak na koniec: Nie lubię pogardliwego określenia "korwinizmy". Przecież te poglądy miały od dawna swoich przedstawicieli, mają wciąż na całym świecie (W USA są RonPaulinizmy?), Korwin ich nie wymyślił.
Chodzi mi o definicyjnie rozumiany liberalizm. Dla mnie stwierdzenie, że jednostka jest ważniejsza niż zbiorowość prowadzi w praktyce do zatracenia znaczenia zbiorowości. Korwin, który tak wychwala XIX wieczne Stany Zjednoczone, najwyraźniej nie wie (bądź zapomniał), że ten kraj nie ukształtował się na myśli liberalnej, tylko republikańskiej. Siła USA leżała w przekonaniu, że państwo jest czymś świętym, i im będzie ono silniejsze, im więcej włoży się w nie pracy, tym ludzie będą mogli lepiej się rozwijać. I według mnie jest to całkiem rozsądna koncepcja, bo niestety ale sama historia pokazuje, że człowiek działa najlepiej w ramach grupy. Jeżeli nie ma grupy, albo grupa nie zapewnia rozwoju, jednostka nie jest w stanie nic zrobić. I oczywiście masz rację pisząc, że współżycie społeczne nie może być obciążone przymusem. Chodzi o to, że ideologia liberalna sprowadza państwo i społeczeństwo do rangi wręcz nieistotnej i stara się wmówić, że człowiekowi najlepiej będzie wtedy, kiedy skupi się na swoim interesie. Według mnie jest to po prostu historyczna i socjologiczna nieprawda.
Nie zgodzę się też ze stwierdzeniem, że dziecko powinno być skazane na wolę rodzica w kwestii ogólnego rozwoju. Ja rozumiem istotę problemu który poruszasz, ale przy średniej statystycznej takiej jak np. nasza ojczyźniana, gdyby rodzic miał bez skrępowania decydować o tym czego uczyć swojego dziecka (albo jaki fachowiec będzie go uczył pewnego wąskiego zbioru wiedzy), to cofnęlibyśmy się do czasów, gdzie w trakcie burzy w oknach palono gromnice. Chodzi o zapewnienie zdrowego balansu. Państwo musi mieć wpływ na edukację pokoleń, z samego faktu że jest państwem.
Mały smaczek
https://www.youtube.com/watch?v=OZTO6x7usKQ
Sory panowie, ale jeżeli ktoś mówi, że Korwin jest jedyną osobą w polskiej polityce mówiącą merytorycznie, to polecam sobie kupić słownik języka polskiego.
To jest niestety ten poziom populizmu który trafia to średniej statystycznej na poziomie 13 lat. No nie można inaczej tego skomentować.
O utopii kulfonistów
http://www.mediafire.com/download/fd...ogram+KNP.docx
Załącznik 133
Mówienie o tym jako o "populizmie" bardzo zabawnie kłóci się z radzeniem innym zaglądnięcia do słownika języka polskiego. ^^ Może i opowiada swoje teorie, bardzo oryginalne, ale ni trochę nie podpadają pod "populizm". Populistyczne jest np: ciągłe na Putina utyskiwanie. Osobiście niekoniecznie podchodzę pod opinie Korwina, aczkolwiek również nie traktuję sprawy czarno-biało. Na pewno nie. Pójście z prądem wiadomości z telewizji na pewno nie jest inteligentnym podejściem. Oczywiście nie twierdząc, że jego wystąpienie w tym wywiadzie było bardzo korzystne - jednak zapytam - do czego w zasadzie pijesz i co nazwiesz tym "brakiem merytoryki"? Tak z ciekawości, dla rozwinięcia dyskusji pytam. ;)
No dobra - a teraz Witia - po kolei odnośnie ostatniego postu:
I: No i właśnie. ;) Pracodawca miałby mieć płacić jakieś składki na robotników? Z jakiej racji? "Bo tamtym się należy", bo tak jest "społecznie sprawiedliwie"? O tym właśnie mówię - takie były czasy. Mający kapitał tworzyli "fabryki" - zatrudniali w nich ludzi, dawali im za tę pracę płacę, za którą ci utrzymywali tę swoją żonę i kilka dzieciaków. Z jakiej racji NATURALNIE kapitaliści mieli cokolwiek komuś opłacać? (Już pomijając sam absurd państwowych ubezpieczeń.) Porównując do naszych czasów: robotnicy - w warunkach gdyby kobiety też pracowały, a dziecko rodzina miałaby jedno, dwoje - to nie wiem czy nie mogliby sobie odkładać. Ale czasy i tendencje obyczajowe były inne, to i żyli jak żyli. Możemy potępiać poziom ich egzystencji, ale na pewno sprawiedliwym - biorąc pod uwagę genezę stosunków kapitalista - robotnik - nie było potem demokratycznie obciążyć pracodawców przymusową składką, na której głównie państwo uzyskało. Ostatecznie możemy być radzi, że socjaliści tamtych czasów ugadali co ugadali, bo teraz w zmodyfikowanym świecie pewnych zdobyczy ludzi pracy - można powrócić do wolnego rynku, w którym jednak te ugruntowane zdobycze już zostaną. PO chciało umiarkowanego liberalizmu to wyszedł im socjalizm - więc jeżeli będzie promowany radykalny liberalizm, to uda się uzyskać ten umiarkowany.
II NFZ. Jak to nie mieszajmy stanu polskiej służby zdrowia?! Przecież to podstawowa sprawa. Jak się chce coś zreformować to się opiera na tym jak to działa w rzeczywistości, a nie w teorii. Polacy są takim narodem, że prywatyzowanie aspektów życia jest konieczne. Jak u Polaków coś jest państwowe, to jest do dupy i się kradnie. Nawet państwowa drużyna narodowa w gałę się w to wpasowuje. Sorry, taki mamy klimat. Dopiero jak się ludzi weźmie za ryj prywatą, to się nauczą dyscypliny. Odwołuję się do kwestii ducha narodu, gdyż państwowa służba zdrowia potrafi dobrze funkcjonować w innych krajach, to trzeba przyznać. (Co nie zmienia faktu, że są w założeniu już, jak dla mnie, wadliwe). Postulat niemieszania jakości naszej służby zdrowia do rozmowy o potrzebie zmiany systemu jest nie na miejscu. ;) Mieszając ją właśnie dojdziemy do faktu o istnieniu obecnie wielkiego bubla.
Ponownie myślisz w kategoriach obecnego stanu rynku prywatnego usług medycznych sąsiadującego z NFZem, co jest błędne, jak już wskazałem powyżej. W sferze naturalnego 100% wolnego rynku, po uwolnieniu założonych 70% klientów budżetówki - będzie to wyglądało zupełnie inaczej, gdyż w dużej mierze to klienci wyznaczają ceny. Dlatego mówienie o 12 000zł złożonych przez 5 lat przez moją matkę - wystarczających na 3 zabiegi też jest błędne. Chyba, że mówisz o sytuacji, gdzie nie likwidujemy NFZu, a tylko matka nie ma przymusu płacenia na składki. Ale nie o tym mówimy. A nawet jeśli to rozpatrujemy, to też o jakich zabiegach mówisz? Podobnych powagą laserowej korekcji oczu? Operacji zaćmy? Rzeczywiście często spotykane schorzenia, nawracają się jak przeziębienie... Co mi z tego, że taki nfz mnie przyjmie zawsze, skoro na byle jaki poważniejszy zabieg z tych twoich trzech muszę czekać choćby i lata całe w kolejce.(Czyli w naszych obliczeniach to są kolejne lata odkładania całych tysięcy złotych mojej matki) Fuszera goni fuszerę, lekarze wszystko mają w dupie. (Wystarczy trochę pochorować i się pohospitalizować by tego doświadczyć, ah te śniadania gorszej jakości niż w więzieniu). Na sam koniec rozważań, zupełnie bonusowo, jak najbardziej naturalnym stwierdzeniem jest takie, że czasem po prostu się zachoruje i umrze. Shit happens. Już to też raz powyżej mówiłem - że kto choruje więcej, ten ma bardziej przewalone. Nie ma w tym nic dziwnego i nienaturalnego. Silny wygrywa.
Co do tych ubezpieczycieli, to odpowiedziałem ci, pewnie nie zauważyłeś. Nie było tego dużo i nie było konkretnie. (Nie nazwałbym tego aspektu najważniejszym) Najpierw wyjaśnij co masz na myśli przy słowie "cena" - rzeczywisty koszt usługi w prywatnej placówce czy wysokość zakładanej składki oddawanej rocznie ubezpieczycielowi? Mógłbym już wyrazić dezaprobatę ku istnieniu przedstawionego przez ciebie problemu, ale poczekam na odpowiedź.
III - Indywidualizm i brak przymusu solidarności nie muszą prowadzić do wymazania zbiorowości. Ludzie nieprzymuszeni - sami z siebie tworzą grupę, taką mamy naturę. W zasadzie nie wiem czy to w jakiś sposób ci odpowiada. Wziąłeś na pręgierz "definicyjnie rozumiany liberalizm", który niekoniecznie muszę czuć się zobowiązany bronić. Jestem indywidualną jednostką, która może mieć zmodyfikowany pogląd. Jakby się pojawiło coś, co chciałbym skontrować - to bym to zrobił, ale nie ma. Oczywiście kiełkuje mi w twej wypowiedzi zarzewie czegoś z czym chciałbym dyskutować, ale jest jeszcze zakryte ogólnymi stwierdzeniami, które na razie nie spieszno mi zaczepiać. ;) O dzieciach może przy innej okazji.
_________________________
Pludraku, a czy przeczytałeś te wszystkie 67 stron, że z butą wybijasz tu ze swym inwektywnym linkiem. Ja po przeczytaniu trzech stron już wiem, że mam do czynienia z bałwanem. http://forum.totalwar.org.pl/images/...con_smile2.gif Wystarczy sposób w jaki odpowiedział na punkt drugi. Już pierwsze zdanie odpowiedzi określa w jakim stylu nakreślone będą punkty następne, a to następne lanie wody o niczym i odnośnie niczego tylko mnie w tym utwierdzają. W 2a gość krytykuje "rewizję" wedle swojego widzimisię, następnie się nad definicją tego słowa się zastanawiając i nie wiedząc, którą na myśli miał projektodawca. A najprostsza definicja owego daje racjonalny obraz mało kontrowersyjnego podpunktu. Naraz błędnie przyznaje, że "lex retro non agit" bezwzględnie działa, potem jednak narzuca nam pogląd, że bezwzględnie działać nie może, "co przyzna każdy średnio myślący prawnik". Jestem studentem prawa i ... nie - nie przyznam. Mogłem nawet przeprowadzić całkiem udaną dysputę z profesurą na ten temat i nie pogrążyła mnie.
Może dalej pojawić mogłoby się coś sensownego, ale biorąc pod uwagę pierwsze trzy strony mam wrażenie, że nie mam do czynienia z chłodnym wypunktowaniem faktów, a butnym pierdzieleniem gościa o innych horyzontach myślowych i innych umiejętnościach logicznego i konsekwentnego rozumowania, z którym zwyczajnie "się nie dogadam".
To może i ode mnie smaczek:
http://s17.postimg.org/yqv2eet0f/Pinochet.jpg
Istnieje takie coś jak przymus ekonomiczny. Robotnik szedł do fabryki bo za pieniądze tam zarobione mógł utrzymać siebie i rodzinę na poziomie wyższym niż w sytuacji, w której utrzymywałby ją mieszkając na wsi (przykład uproszczony, ale chyba rozumiemy myśl). Problem polegał jednak na tym, że XIX wieczny kapitalista miał głęboko w dupie w jakich warunkach i na jakich zasadach ten robotnik pracował. To właśnie XIX wieczna myśl głosiła, że skoro ja daję pracę, to ja mam prawo wymagać od pracownika wszystkiego, nawet rzeczy kompletnie nieludzkich. W tamtym okresie robotnik, człowiek, nie miał kompletnie żadnej ochrony przez, bądź co bądź, tyranią i patologią od strony pracodawcy, ale że przymus ekonomiczny był jest i będzie, to godził się i na to.
Teraz powiedz mi, czy uważasz taką sytuację za moralnie dobrą? Bo ja uważam, że to była społeczna patologia. Dlatego właśnie powstały ruchy socjalistyczne, dlatego powstawały idee kodeksu pracy i praw człowieka, bo na pewnym poziomie intelektualnym i rozwojowym ludzie zrozumieli, że człowiek sam w sobie jest pewną wartością, większą niż ideologia ekonomiczna. Dlatego nie widzę nic szczytnego w ideach tamtych czasów, i w tamtych czasach samych w sobie. Rozwój rozwojem, z tym się nikt nie kłóci, ale można to było zrobić inaczej, a efekt byłby podobny, jeżeli nie lepszy. Jeżeli zwolennicy JKM mówią, że należy wrócić do zasad, które wtedy panowały, to moja prywatna moralność i emocje każą mi twierdzić, że taki człowiek jest po prostu socjopatą (to naprawdę nie ma na celu nikogo urazić, chce po prostu wyrazić swoje zdanie). W ogóle samo mówienie o wolności w kontekście definicyjnego kapitalizmu jest dla mnie jakimś intelektualnym sajgonem. Jak można mówić o wolności w systemie, który był czystym, chłodnym, cynicznym wyzyskiem? Na czym miała polegać ta wolność? że rolnik mógł wybrać, czy będzie głodował na roli, czy umrze z przepracowania w fabryce?
Cytat:
II NFZ. Jak to nie mieszajmy stanu polskiej służby zdrowia?! Przecież to podstawowa sprawa. Jak się chce coś zreformować to się opiera na tym jak to działa w rzeczywistości, a nie w teorii. Polacy są takim narodem, że prywatyzowanie aspektów życia jest konieczne. Jak u Polaków coś jest państwowe, to jest do dupy i się kradnie. Nawet państwowa drużyna narodowa w gałę się w to wpasowuje. Sorry, taki mamy klimat. Dopiero jak się ludzi weźmie za ryj prywatą, to się nauczą dyscypliny. Odwołuję się do kwestii ducha narodu, gdyż państwowa służba zdrowia potrafi dobrze funkcjonować w innych krajach, to trzeba przyznać. (Co nie zmienia faktu, że są w założeniu już, jak dla mnie, wadliwe). Postulat niemieszania jakości naszej służby zdrowia do rozmowy o potrzebie zmiany systemu jest nie na miejscu. ;) Mieszając ją właśnie dojdziemy do faktu o istnieniu obecnie wielkiego bubla.
Ponownie myślisz w kategoriach obecnego stanu rynku prywatnego usług medycznych sąsiadującego z NFZem, co jest błędne, jak już wskazałem powyżej. W sferze naturalnego 100% wolnego rynku, po uwolnieniu założonych 70% klientów budżetówki - będzie to wyglądało zupełnie inaczej, gdyż w dużej mierze to klienci wyznaczają ceny. Dlatego mówienie o 12 000zł złożonych przez 5 lat przez moją matkę - wystarczających na 3 zabiegi też jest błędne. Chyba, że mówisz o sytuacji, gdzie nie likwidujemy NFZu, a tylko matka nie ma przymusu płacenia na składki. Ale nie o tym mówimy. A nawet jeśli to rozpatrujemy, to też o jakich zabiegach mówisz? Podobnych powagą laserowej korekcji oczu? Operacji zaćmy? Rzeczywiście często spotykane schorzenia, nawracają się jak przeziębienie... Co mi z tego, że taki nfz mnie przyjmie zawsze, skoro na byle jaki poważniejszy zabieg z tych twoich trzech muszę czekać choćby i lata całe w kolejce.(Czyli w naszych obliczeniach to są kolejne lata odkładania całych tysięcy złotych mojej matki) Fuszera goni fuszerę, lekarze wszystko mają w dupie. (Wystarczy trochę pochorować i się pohospitalizować by tego doświadczyć, ah te śniadania gorszej jakości niż w więzieniu). Na sam koniec rozważań, zupełnie bonusowo, jak najbardziej naturalnym stwierdzeniem jest takie, że czasem po prostu się zachoruje i umrze. Shit happens. Już to też raz powyżej mówiłem - że kto choruje więcej, ten ma bardziej przewalone. Nie ma w tym nic dziwnego i nienaturalnego. Silny wygrywa.
Nie mieszajmy dlatego, że idea opieki socjalnej nie jest powiązana z polskim systemem politycznym, prawda? :)
A wracając do sedna... Ja doskonale rozumiem, że przy obecnym systemie, cytując klasyka, musimy utrzymywać "ministra, ministerstwo, urzędników, lekarzy", a w systemie wolnorynkowym musielibyśmy utrzymywać tylko lekarzy. Tylko sprawa wygląda następująco: mamy dwa systemy - w jednym płacimy do wspólnej skarbonki, w drugim każdy radzi sobie sam. Charakterystyka systemów jest taka, że w systemie pierwszym istnieje duża pula pieniędzy, z której każdy obywatel może skorzystać w razie potrzeby. Biorąc pod uwagę, że zabiegi dzielą się na tanie i drogie, a drogie przytrafiają się rzadziej, pieniędzy w optymalnych warunkach wystarcza. W systemie drugim natomiast występuje pewien istotny problem - jeżeli każdy ma decydować za siebie na zasadach wolnorynkowych, to po pierwsze część osób się nie ubezpieczy, a po drugie pozostałe osoby będą podzielone między prywatnych ubezpieczycieli, co w skutku wiąże się z rozmyciem kapitału i jego zmniejszeniem. Jeżeli kapitał jest rozmyty, to znaczy, że aby zapewnić ten sam poziom gwarancji świadczenia usług co w systemie pierwszym, trzeba albo zwiększyć składki, albo obniżyć koszty usług. Koszt usług nie może być łatwo obniżony, bo ceny środków potrzebnych do przeprowadzenia skomplikowanych operacji nie zależą od tego, czy PIT wynosi 19 czy 5%, ani od tego czy istnieje NFZ czy nie, tylko od ceny, jaką koncerny farmaceutyczne i zaawansowane ośrodki badawcze narzucą, od kosztów produkcji skomplikowanych urządzeń, itd, itd. Pozostaje więc podniesienie składek. Jeżeli nie podniesiesz składek, to znaczy że gwarancja świadczenia usług przez danego ubezpieczyciela drastycznie spada, bo nie dysponuje on wystarczającym kapitałem, aby pokryć wszelkie anomalie od średniej statystycznej.
Ta teoria rozpada się tylko w jednym przypadku - jeżeli ktoś znajdzie sposób obniżenia usług medycznych. Tutaj likwidacja NFZ-u nie ma żadnego znaczenia, no bo jak ma mieć? to NFZ pokrywa szpitalom koszty operacyjne. Oczywiście pieniądze na ten cel idą z podatków + obsługa samego NFZ-u, ale fakt pozostaje faktem - cena usługi medycznej nie jest zależna od istnienia NFZ.
Cytat:
III - Indywidualizm i brak przymusu solidarności nie muszą prowadzić do wymazania zbiorowości. Ludzie nieprzymuszeni - sami z siebie tworzą grupę, taką mamy naturę. W zasadzie nie wiem czy to w jakiś sposób ci odpowiada. Wziąłeś na pręgierz "definicyjnie rozumiany liberalizm", który niekoniecznie muszę czuć się zobowiązany bronić. Jestem indywidualną jednostką, która może mieć zmodyfikowany pogląd. Jakby się pojawiło coś, co chciałbym skontrować - to bym to zrobił, ale nie ma. Oczywiście kiełkuje mi w twej wypowiedzi zarzewie czegoś z czym chciałbym dyskutować, ale jest jeszcze zakryte ogólnymi stwierdzeniami, które na razie nie spieszno mi zaczepiać. ;) O dzieciach może przy innej okazji.
Tym bardziej cieszę się, że nie rozmawiam z gimbusem tylko świadomym człowiekiem ;)
Powiem tak - nie jestem zwolennikiem poglądu, że najważniejsze jest dobro jednostki, że jeżeli wszystko będzie prywatne to będzie raj na ziemi, że państwo jest wrogiem obywatela. Niestety, ale skrajny liberalizm łączy te myśli w sobie, co nie oznacza, że Ty je wyznajesz i oczekuje że będziesz ich bronić. Ale niestety, jeżeli mówimy o liberalizmie w rozumieniu Koriwnowskim, o tych ideach które są 100% egoistyczne , antypaństwowe i aspołeczne, to czuje się w obowiązku walczyć z tymi ideami do usranej śmierci :) Bo moim zdaniem tak rozumiany liberalizm, liberalizm kultu jednostki i wrogości systemowej, jest prostą drogą do unicestwienia społeczeństwa. Nie tędy droga. Jeżeli ktoś jest zwolennikiem skrajnie wolnego rynku - mogę to zrozumieć. Jeżeli ktoś jest 100% liberałem na płaszczyźnie światopoglądowej - nie mogę tego zrozumieć.
Jak najbardziej przeczytałem, szkoda, że Ty przeczytałeś zaledwie 3 strony i już 'masakra' :lol:
A sami wymagacie zapoznania się z programem KNP, i płaczecie, że ludzie go nie czytają.
No właśnie nie przyznaje, że bezwzględnie działa.W tym momencie Ty ewidentnie lejesz wodę, lepiej odpowiedz na proste pytania z punktu 2a
Co w ogóle oznacza „rewizja systemu ustawodawstwa”?
Anulowanie wszystkich ustaw wydanych po roku XXXX?
A co z ustawami, które konkretyzują te właśnie w/w podstawowe zasady?
Co z orzeczeniami sądowymi kształtującymi treść tych zasad?
Wybacz, ale od studenta prawa do prawnika(aktywnego w zawodzie) to jeszcze długaaa droga.
Załącznik 136
Za to teraz nie ma przymusu ekonomicznego i ludzie nie biorą się za gównianą pracę na śmieciówkach za 1200 zł i nie słyszą że jest stu na ich miejsce przy takim poziomie bezrobocia. Oskar temu kto zna pracodawcę stosującego 100% kodeksu pracy. Nie ma? Bo stosujący 100% kodeksu pracy zwija interes po 2 miechach.Cytat:
Istnieje takie coś jak przymus ekonomiczny. Robotnik szedł do fabryki bo za pieniądze tam zarobione mógł utrzymać siebie i rodzinę na poziomie wyższym niż w sytuacji, w której utrzymywałby ją mieszkając na wsi (przykład uproszczony, ale chyba rozumiemy myśl). Problem polegał jednak na tym, że
Teraz natomiast kapitalista jest głęboko zatroskany o swoich pracowników (śmiech).Cytat:
XIX wieczny kapitalista miał głęboko w dupie w jakich warunkach i na jakich zasadach ten robotnik pracował.
Z jednym się zgadzam- przymus ekonomiczny był, jest i będzie- póki istnieje chociaż odrobina zdrowej gospodarki. Za komuny nie było przymusu ekonomicznego i robole tak się lenili że aż władza (jak każda socjalistyczna bohatersko zwalczająca problemy które sama wytworzyła) zaganiała ludzi pałami milicyjnymi do roboty.Cytat:
W tamtym okresie robotnik, człowiek, nie miał kompletnie żadnej ochrony przez, bądź co bądź, tyranią i patologią od strony pracodawcy, ale że przymus ekonomiczny był jest i będzie, to godził się i na to.
Powtarzam jeszcze raz- zdrowy ustrój to taki w którym jest przymus ekonomiczny a nie taki gdzie ktoś dostaje coś za darmo (zasiłki, zapomogi). Państwo opiekuńcze demoralizuje i rozleniwia ludzi, czego zwolennikiem jak widać jesteś.
W XIX wieku ludzi rypali tylko kapitaliści, dzisiaj ludzi rypią kapitaliści i jeszcze państwo. Z czystej logiki wolę jednego złodzieja niż dwóch, tym bardziej że od kapitalisty można uciec i samemu nim zostać.
Społeczna patologia to ustrój niewolniczy albo feudalny gdzie z góry ma się określony status i nie mozna go zmienić swoim działaniem. Ustrój XIX wieku, w którym można dzięki swoim zdolnościom, pracowitości i zaradności awansować np. z pracownika najemnego na przedsiębiorcę pracującego na własny rachunek jest ustrojem jedynie słusznym. Dla socjalistów oczywiście jest to patologia bo chcieliby mieć zasiłek za darmo zamiast ruszyć dupę do roboty. Gratuluję autorytetów.Cytat:
Teraz powiedz mi, czy uważasz taką sytuację za moralnie dobrą? Bo ja uważam, że to była społeczna patologia.
Niestety ekonomia jest bezlitosna dla lewicowych idei zbawienia świata. Tam gdzie socjalizm tam brak zdrowego rozsądku i kryzys gospodarczy (chyba nie trzeba podawać przykładów?).Cytat:
Rozwój rozwojem, z tym się nikt nie kłóci, ale można to było zrobić inaczej, a efekt byłby podobny, jeżeli nie lepszy.
Natomiast moja moralność mówi, że socjopatą jest ten, który przymusowo odbiera człowiekowi pracowitemu pieniądze aby dać zasiłki zwykłym leniom tudzież kombinatorom robiącym na czarno/za granicą/zawieszona działalność/menelom dzieciorobom itd.Cytat:
Jeżeli zwolennicy JKM mówią, że należy wrócić do zasad, które wtedy panowały, to moja prywatna moralność i emocje każą mi twierdzić, że taki człowiek jest po prostu socjopatą (to naprawdę nie ma na celu nikogo urazić, chce po prostu wyrazić swoje zdanie).
Jw jest to jedyny racjonalny system, system w którym mozna było awansować dzięki swoim zdolnościom. Lepszego nie było i nie będzie. W USA w XIX wieku był jak to mówisz "wyzysk" pracowników ale to właśnie robol z USA pierwszy jeździł samochodem, dzięki niskim kosztom pracy były też niskie ceny towarów i usług. Teraz mamy wysokie koszty pracy, wysokie podatki i wysokie koszty towarów (głównie przez podatki i durne przepisy). To jest lepsze co? Bredzisz o wolności ale odpowiedz czy dzisiejszy człowiek leniwy pobierający zapomogę "na biedaka" według ciebie jest wolny? Żebractwo od państwa nie jest żebractwem? Żebractwo jest najwyższą formą wolności ekonomicznej?Cytat:
Jak można mówić o wolności w systemie, który był czystym, chłodnym, cynicznym wyzyskiem?
Kapitał się zmniejszy ale będzie lepiej rozdysponowany i nie tak marnotrawiony jak dziś na pałace ZUS i NFZ, horrendalne premie i sztuczne etaty dla pociotków (a co tam, kasa państwowa i zero odpowiedzialności to się kradnie).Cytat:
A wracając do sedna... Ja doskonale rozumiem, że przy obecnym systemie, cytując klasyka, musimy utrzymywać "ministra, ministerstwo, urzędników, lekarzy", a w systemie wolnorynkowym musielibyśmy utrzymywać tylko lekarzy. Tylko sprawa wygląda następująco: mamy dwa systemy - w jednym płacimy do wspólnej skarbonki, w drugim każdy radzi sobie sam. Charakterystyka systemów jest taka, że w systemie pierwszym istnieje duża pula pieniędzy, z której każdy obywatel może skorzystać w razie potrzeby. Biorąc pod uwagę, że zabiegi dzielą się na tanie i drogie, a drogie przytrafiają się rzadziej, pieniędzy w optymalnych warunkach wystarcza. W systemie drugim natomiast występuje pewien istotny problem - jeżeli każdy ma decydować za siebie na zasadach wolnorynkowych, to po pierwsze część osób się nie ubezpieczy, a po drugie pozostałe osoby będą podzielone między prywatnych ubezpieczycieli, co w skutku wiąże się z rozmyciem kapitału i jego zmniejszeniem.
Mylisz się i to znacznie. NFZ jest państwowym monopolistą i już samo to powoduje, że koszty są wysokie dokładnie z tych powodów co podano- oprócz lekarza i pielęgniarki utrzymuje się jeszcze całą otoczkę biurokratyczną. Z publicznymi pieniądzmi nikt się nie liczy tak jak z prywatnymi. Do tego dochodzą przekręty z lekami refundowanymi i stosowanymi przez NFZ (np. są dwa leki o takich samych właściwościach ale NFZ refunduje tylko droższy bo ktoś wziął w łapę), przekręty przy dopisywaniu ilości wykonanych zabiegów byleby tylko dostać więcej kasy z NFZ itd można wymieniać godzinami. Żeby obniżyć społeczne koszty usług medycznych trzeba sprywatyzować rynek tychże usług medycznych, to jedyna droga.Cytat:
Ta teoria rozpada się tylko w jednym przypadku - jeżeli ktoś znajdzie sposób obniżenia usług medycznych. Tutaj likwidacja NFZ-u nie ma żadnego znaczenia, no bo jak ma mieć? to NFZ pokrywa szpitalom koszty operacyjne. Oczywiście pieniądze na ten cel idą z podatków + obsługa samego NFZ-u, ale fakt pozostaje faktem - cena usługi medycznej nie jest zależna od istnienia NFZ.
Nie zgadza się- koncerny farmaceutyczne i producenci urządzeń oczywiście narzucają ceny NFZtowi, na wolnym rynku jednak musiałyby się bić o klientów obniżaniem cen i wzrostem jakości produktów.Cytat:
Koszt usług nie może być łatwo obniżony, bo ceny środków potrzebnych do przeprowadzenia skomplikowanych operacji nie zależą od tego, czy PIT wynosi 19 czy 5%, ani od tego czy istnieje NFZ czy nie, tylko od ceny, jaką koncerny farmaceutyczne i zaawansowane ośrodki badawcze narzucą, od kosztów produkcji skomplikowanych urządzeń, itd, itd.
Brednie, liberalizm Korwina nie jest egoistyczny lecz jedynie przedkłada dobro jednostki nad dobro ogółu, nie jest antypaństwowy- jest pro dla państwa minimum, nie jest wreszcie aspołeczny lecz prospołeczny. Antysołeczny jest demoralizujący ludzi socjalizm, którego bronisz.Cytat:
Ale niestety, jeżeli mówimy o liberalizmie w rozumieniu Koriwnowskim, o tych ideach które są 100% egoistyczne , antypaństwowe i aspołeczne, to czuje się w obowiązku walczyć z tymi ideami do usranej śmierci
A walcz sobie z ideami ko-lib nawet o jeden dzień dłużej od śmierci, rzeczą ludzką jest błądzić;)
Wypadałoby jednak zaznaczyć, że robol z USA mógł sobie pozwolić na to auto (konkretnie pierwsze modele Forda) przede wszystkim dzięki zastosowaniu taśmy produkcyjnej na masową skalę, co znacznie obniżyło ich cenę.Wcześniej jakoś i w USA niewielu było stać na auto, zresztą później też już tak kolorowo nie było.
No proszę, dało się coś wymyśleć i produkować bez dotacji unijnych (śmiech). Dobrze, że jeszcze nie było zielonych żeby oprotestować te taśmy produkcyjne:DCytat:
Wypadałoby jednak zaznaczyć, że robol z USA mógł sobie pozwolić na to auto (konkretnie pierwsze modele Forda) przede wszystkim dzięki zastosowaniu taśmy produkcyjnej na masową skalę, co znacznie obniżyło ich cenę.Wcześniej jakoś i w USA niewielu było stać na auto, zresztą później też już tak kolorowo nie było.
Oczywiście że jest. Na podstawie którego fragmentu mojej wypowiedzi wywnioskowałeś, że sądzę inaczej?
Cytat:
Teraz natomiast kapitalista jest głęboko zatroskany o swoich pracowników (śmiech).
Właśnie na tym polega zdobycz cywilizacyjna, że mamy prawo, które narzuca pewne normy, tak aby nieistotne było, czy kapitalista jest zdrowym społecznie człowiekiem, czy socjopatą.
Cytat:
Z jednym się zgadzam- przymus ekonomiczny był, jest i będzie-póki istnieje chociaż odrobina zdrowej gospodarki.Za komuny nie było przymusu ekonomicznego i robole tak się lenili że aż władza (jak każda socjalistyczna bohatersko zwalczająca problemy które sama wytworzyła) zaganiała ludzi pałami milicyjnymi do roboty.
Powtarzam jeszcze raz- zdrowy ustrój to taki w którym jest przymus ekonomiczny a nie taki gdzie ktoś dostaje coś za darmo (zasiłki, zapomogi). Państwo opiekuńcze demoralizuje i rozleniwia ludzi, czego zwolennikiem jak widać jesteś.
W XIX wieku ludzi rypali tylko kapitaliści, dzisiaj ludzi rypią kapitaliści i jeszcze państwo. Z czystej logiki wolę jednego złodzieja niż dwóch, tym bardziej że od kapitalisty można uciec i samemu nim zostać.
Nie jestem zwolennikiem żadnego rozleniwiania ludzi, nie wiem skąd bierzesz tak zawiłe powiązania, tylko zwolennikiem zagwarantowania ludziom pewnego minimum socjalnego, zgodnie z moralnością, w której życie i zdrowie człowieka są istotniejsze od pieniędzy (tak wiem, to moja zgniła ateistyczna moralność). Kodeks pracy, a przynajmniej jego część, to przykład wspomnianych gwarancji. Skoro przymus ekonomiczny istnieje, to warto postarać się rozwiązania, zgodnie z którymi człowiek nawet pod silnym przymusem ekonomicznym nie będzie się musiał bać o normalne warunki pracy.
Jeżeli na podstawie tego wyciągasz wnioski o jakimś rozleniwianiu, kradzieży, i czym tam jeszcze, to naprawdę, szczerze gratuluję wyobraźni :)
Cytat:
Społeczna patologia to ustrój niewolniczy albo feudalny gdzie z góry ma się określony status i nie mozna go zmienić swoim działaniem. Ustrój XIX wieku, w którym można dzięki swoim zdolnościom, pracowitości i zaradności awansować np. z pracownika najemnego na przedsiębiorcę pracującego na własny rachunek jest ustrojem jedynie słusznym. Dla socjalistów oczywiście jest to patologia bo chcieliby mieć zasiłek za darmo zamiast ruszyć dupę do roboty. Gratuluję autorytetów.
Dzisiaj też można zajść wysoko dzięki swoim zdolnościom i umiejętnościom. Jeżeli tego nie doświadczyłeś, to nie moja wina, natomiast generalizacja której się dopuszczasz jest co najmniej nieusprawiedliwiona.
Ja nie proponuje ustroju feudalnego, tylko system, w którym człowiek nie będzie wyzyskiwany i poniżany. Jeżeli dla Ciebie to synonimy to chętnie posłucham wyjaśnienia.
Cytat:
Niestety ekonomia jest bezlitosna dla lewicowych idei zbawienia świata. Tam gdzie socjalizm tam brak zdrowego rozsądku i kryzys gospodarczy (chyba nie trzeba podawać przykładów?).
Kto mówi o lewicowej ekonomii? Ochłoń i zacznij czytać, a nie tylko pisać.
Cytat:
Natomiast moja moralność mówi, że socjopatą jest ten, który przymusowo odbiera człowiekowi pracowitemu pieniądze aby dać zasiłki zwykłym leniom tudzież kombinatorom robiącym na czarno/za granicą/zawieszona działalność/menelom dzieciorobom itd.
Kolejny przykład - kto mówił o zasiłkach? Na pewno nie ja.
Cytat:
Jw jest to jedyny racjonalny system, system w którym mozna było awansować dzięki swoim zdolnościom. Lepszego nie było i nie będzie. W USA w XIX wieku był jak to mówisz "wyzysk" pracowników ale to właśnie robol z USA pierwszy jeździł samochodem, dzięki niskim kosztom pracy były też niskie ceny towarów i usług. Teraz mamy wysokie koszty pracy, wysokie podatki i wysokie koszty towarów (głównie przez podatki i durne przepisy). To jest lepsze co? Bredzisz o wolności ale odpowiedz czy dzisiejszy człowiek leniwy pobierający zapomogę "na biedaka" według ciebie jest wolny? Żebractwo od państwa nie jest żebractwem? Żebractwo jest najwyższą formą wolności ekonomicznej?
Widzę że jesteś na fali uniesienia :) Kto mówił o potrzebie utrzymania zbędnych przepisów, zwiększaniu biurokracji, itd?
Człowiek biorący zasiłek i niepracujący z własnej woli jest społecznym pasożytem. Nie wiem w ogóle co tutaj komentować. Może naprawdę najpierw przeczytaj co ktoś pisze.
Cytat:
Kapitał się zmniejszy ale będzie lepiej rozdysponowany i nie tak marnotrawiony jak dziś na pałace ZUS i NFZ, horrendalne premie i sztuczne etaty dla pociotków (a co tam, kasa państwowa i zero odpowiedzialności to się kradnie).
Znaczy to 'lepiej rozdysponowany', to jak rozumiem życzenie prawda?
Realia matematyczne są takie, że jak 10 ludzi zrzuci się 100zł na wspólny fundusz to mogą za te pieniądze kupić więcej usług, niż gdy każdy z nich zapłaci 100zł tylko na siebie. Tutaj nie ma z czym dyskutować.
Cytat:
Mylisz się i to znacznie. NFZ jest państwowym monopolistą i już samo to powoduje, że koszty są wysokie dokładnie z tych powodów co podano- oprócz lekarza i pielęgniarki utrzymuje się jeszcze całą otoczkę biurokratyczną. Z publicznymi pieniądzmi nikt się nie liczy tak jak z prywatnymi. Do tego dochodzą przekręty z lekami refundowanymi i stosowanymi przez NFZ (np. są dwa leki o takich samych właściwościach ale NFZ refunduje tylko droższy bo ktoś wziął w łapę), przekręty przy dopisywaniu ilości wykonanych zabiegów byleby tylko dostać więcej kasy z NFZ itd można wymieniać godzinami. Żeby obniżyć społeczne koszty usług medycznych trzeba sprywatyzować rynek tychże usług medycznych, to jedyna droga.
Po raz kolejny... nie bronię NFZ-u jako takiego, bo mam mózg i oczy, nie jestem też samobójcą.
Dyskutuję jedynie nad istotą publicznej opieki zdrowotnej. Jeżeli NFZ działa źle, to trzeba go zlikwidować i postawić inny system, który będzie mniej zbiurokratyzowany, inaczej zarządzany, ale nadal pozostanie systemem ubezpieczeń społecznych.
Cytat:
Nie zgadza się- koncerny farmaceutyczne i producenci urządzeń oczywiście narzucają ceny NFZtowi, na wolnym rynku jednak musiałyby się bić o klientów obniżaniem cen i wzrostem jakości produktów.
To również życzenie do niebios. Zastanawia mnie jakie konkretne ekonomiczne argumenty jesteś w stanie przedstawić na poparcie takiej teorii. Bo to co stosujesz jest właśnie typowym poziomem dyskusji zwolenników JKM - na wolnym rynku musiałby robić tak, srak i owak. Dlaczego? Powiedz mi jaki mechanizm wolnego rynku pozwala Ci twierdzić, że zmowy cenowe nie są na nim możliwe? Jaki mechanizm daje gwarancje, że w wyniku procesów wolnorynkowych nie dojdzie do monopolizacji? Co powiesz? że konkurencja zaniża ceny? Myślisz że tego się nie da obejść? Myślisz że zmowa w celu eliminacji konkurencji nie wystąpi na wolnym rynku bo bozia ukarze przedsiębiorców?
Wiesz jak żydzi w 20-leciu radzili sobie z polską konkurencją? Kiedy pojawiał się Polak ze swoim interesem, żydzi dopłacali swojemu rodakowi do interesu byle by tylko ten mógł zejść z cenami na tyle nisko, że interes Polaka po prostu przestawał być opłacalny. Przykład udokumentowany na co drugiej polskiej wsi i w co drugim małym miasteczku.
Czy Ty nie rozumiesz że brak jakiejkolwiek kontroli jest równoważny kontroli całkowitej? Ja wiem, że krul mówi, że wolny rynek działa sam i sam sie naprawia, ale może warto zastanowić się czasem nad tym co kurl mówi i użyć głowy do analizy?
Rozumiem, że to wszystko wyciągasz na podstawie słów Korwina typu 'państwo okrada obywateli', 'urzędnicy to banda złodziei', itd? Faktycznie, bardzo propaństwowe nastawienie. Nie wiem od której strony zacząć się zaciągać.Cytat:
Brednie, liberalizm Korwina nie jest egoistyczny lecz jedynie przedkłada dobro jednostki nad dobro ogółu, nie jest antypaństwowy- jest pro dla państwa minimum, nie jest wreszcie aspołeczny lecz prospołeczny. Antysołeczny jest demoralizujący ludzi socjalizm, którego bronisz.
A walcz sobie z ideami ko-lib nawet o jeden dzień dłużej od śmierci, rzeczą ludzką jest błądzić;)
Ja nie bronie socjalizmu panie kolego. Mógłbyś się wysilić na chociażby takie minimum inteligencji i kultury, żeby nie wmawiać dyskutantowi słów, których nie wypowiedział, i nie dorabiać mu maski, której nie zakłada.
Jeżeli czegoś bronię, to gospodarki możliwie mało kontrolowanej, przy zachowaniu pewnych mechanizmów socjalnych zgodnych z poziomem rozwoju cywilizacyjnego na którym się znaleźliśmy, jak również idei republikańskich w kontekście światopoglądowym i społecznym. Faktycznie, socjalista ze mnie większy niż Lenin i Barosso razem wzięci.
Jak pisałem- socjopatia kapitalisty miałaby wtedy bezwzględny wpływ na pracownika gdyby ten ostatni był do niego uwiązany jak w systemie niewolniczym/feudalnym. Póki można zmienić pracę nie widzę problemu. No chyba że uważasz iż wszyscy kapitaliści są socjopatami, wtedy proponuję ci zostać kapitalistą, będziesz wśród swoich;)Cytat:
Właśnie na tym polega zdobycz cywilizacyjna, że mamy prawo, które narzuca pewne normy, tak aby nieistotne było, czy kapitalista jest zdrowym społecznie człowiekiem, czy socjopatą.
A normy prawne kodeksu pracy i tak nie chronią przed znęcaniem się psychicznym, to tylko propaganda. Nikt nie sprawdzi każdego pracodawcy jak traktuje danego pracownika, obłęd.
"Pewne minimum socjalne" to konkretnie jakie? Zasiłek 1000 zł będzie je spełniał czy za mało? Darmowy dach nad głową będzie wystarczający? A może darmowy chleb dla wszystkich od państwa zapewni minimum socjalne? Chętnie zgodziłbym się a co mi zależy, nie jestem egoistą ale co jeśli piekarz stwierdzi że woli dostać chleb za darmo niż męczyć się i go wypiekać? To jest właśnie to co nazywam utopią socjalizmu.Cytat:
Nie jestem zwolennikiem żadnego rozleniwiania ludzi, nie wiem skąd bierzesz tak zawiłe powiązania, tylko zwolennikiem zagwarantowania ludziom pewnego minimum socjalnego, zgodnie z moralnością, w której życie i zdrowie człowieka są istotniejsze od pieniędzy
A skoro jak twierdzisz życie ludzkie jest ważniejsze od pieniędzy to dlaczego tak wielu je ryzykuje właśnie dla pieniędzy:blee:
Można ale o ile więcej byłoby ludzi nobilitowanych dzięki swej pracy gdybyśmy mieli normalny kapitalizm a nie kompradorski?Cytat:
Dzisiaj też można zajść wysoko dzięki swoim zdolnościom i umiejętnościom. Jeżeli tego nie doświadczyłeś, to nie moja wina, natomiast generalizacja której się dopuszczasz jest co najmniej nieusprawiedliwiona.
W jaki inny sposób można to pasożytnictwo skutecznie zwalczyć jeśli nie całkowitą likwidacją tychże zasiłków? Pusty śmiech ogarnia mnie jak czytam statystyki iż w Polsce jest 5 milionów niepełnosprawnych (bardziej pasuje osób z grupami inwalidzkimi). Zlikwidujmy dodatki dla zatrudniających ludzi z grupami a okaże się że po pół roku liczba inwalidów wróci do właściwego poziomu. Ech ten socjalizm i jego pomysły jak tu ludziom pomóc:blee:Cytat:
Człowiek biorący zasiłek i niepracujący z własnej woli jest społecznym pasożytem.
A jak 10 ludzi zrzuci się do prywatnej ubezpieczalni po 100 zł to jaka będzie różnica efektywności? Ano taka, że biurokracja zeżre 10 zł na koszty działalności zamiast 50 jak teraz ZUSy i NFZty. Prywaciarz zawsze dba o małą ilość biurokracji i dobrą organizację pracy a państwowe molochy... jest sens komentować dalej?Cytat:
Znaczy to 'lepiej rozdysponowany', to jak rozumiem życzenie prawda?
Realia matematyczne są takie, że jak 10 ludzi zrzuci się 100zł na wspólny fundusz to mogą za te pieniądze kupić więcej usług, niż gdy każdy z nich zapłaci 100zł tylko na siebie. Tutaj nie ma z czym dyskutować.
Proponuję więc system ubezpieczeń społecznych oparty na prywatnych ubezpieczalniach- lepiej zarządzanych i mniej zbiurokratyzowanych od ZUS, KRUS i NFZ.Cytat:
Dyskutuję jedynie nad istotą publicznej opieki zdrowotnej. Jeżeli NFZ działa źle, to trzeba go zlikwidować i postawić inny system, który będzie mniej zbiurokratyzowany, inaczej zarządzany, ale nadal pozostanie systemem ubezpieczeń społecznych.
Trwałe monopole mają miejsce tylko w socjaliźmie i kapitaliźmie kompradorskim gdzie utrzymują się dzięki koneksjom i lobbowaniu władzy na rzecz niedopuszczenia na rynek ewentualnej konkurencji. W prawdziwych kapitaliźmie przedsiębiorca, który skutecznie osiągnął monopol, oczywiście tak samo jak w socjaliźmie i kapitaliźmie kompradorskim podnosi cenę produktu i obniża jego jakość dążąc do maksymalizacji zysku jednak ta passa trwa tylko chwilę. Zaraz powstaje konkurencja, która produkuje taniej i lepiej odbierając klientów monopoliście. Prawdziwy kapitalizm nie uznaje trwałych monopolów czy zmów cenowych.Cytat:
To również życzenie do niebios. Zastanawia mnie jakie konkretne ekonomiczne argumenty jesteś w stanie przedstawić na poparcie takiej teorii. Bo to co stosujesz jest właśnie typowym poziomem dyskusji zwolenników JKM - na wolnym rynku musiałby robić tak, srak i owak. Dlaczego? Powiedz mi jaki mechanizm wolnego rynku pozwala Ci twierdzić, że zmowy cenowe nie są na nim możliwe? Jaki mechanizm daje gwarancje, że w wyniku procesów wolnorynkowych nie dojdzie do monopolizacji? Co powiesz? że konkurencja zaniża ceny? Myślisz że tego się nie da obejść? Myślisz że zmowa w celu eliminacji konkurencji nie wystąpi na wolnym rynku bo bozia ukarze przedsiębiorców?
Po pierwsze efektem było to, że klienci mieli tanie towary i usługi. Po drugie nikt nie zabraniał Polakom stworzyć takiej samej "spółdzielni". W zaborze pruskim Polacy tak samo zrzucali się na rodaków w obronie przed nawałą kapitału niemieckiego. Po trzecie jakby żydzi się co chwilę zrzucali na innych żydów, żeby sprzedawać coś poniżej opłacalności to wszyscy zbankrutowaliby. Po czwarte w jaki sposób chciałbyś zabronić jednemu żydowi wspomagać z własnej kieszeni drugiego żyda? Jakiś nowy urząd kontrolny, co? Po piąte skąd te ataki na żydów za to że pilnowali swojego interesu i diaspory co jest rzeczą naturalną? Wyczuwam nutkę nacjonalizmu...Cytat:
Wiesz jak żydzi w 20-leciu radzili sobie z polską konkurencją? Kiedy pojawiał się Polak ze swoim interesem, żydzi dopłacali swojemu rodakowi do interesu byle by tylko ten mógł zejść z cenami na tyle nisko, że interes Polaka po prostu przestawał być opłacalny.
Phi, jakbym spytał Tuska to powiedziałby dokładnie to samo, wszak pojęcia "gospodarki możliwie mało kontrolowanej" i "mechanizmów socjalnych zgodnych z poziomem rozwoju cywilizowanego" są baaardzo pojemne:blee:Cytat:
Jeżeli czegoś bronię, to gospodarki możliwie mało kontrolowanej, przy zachowaniu pewnych mechanizmów socjalnych zgodnych z poziomem rozwoju cywilizacyjnego na którym się znaleźliśmy, jak również idei republikańskich w kontekście światopoglądowym i społecznym.
Nie obyło się bez docinki ;)
Ale to co piszesz, czyli wybór między pracą i jej brakiem (bo o takich przypadkach mówimy), to nie jest wybór. Wolność polegająca na tym, że jeżeli pracodawca mnie gnębi, to zawsze mogę wylądować na bruku bez szansy na inne zatrudnienie (teraz pije oczywiście do sytuacji, które miały realnie miejsce w XIX modelu gospodarczym), to nie wolność, tylko coś, co nazwałbym 'świadomym niewolnictwem'. Wolność polega na tym, że mogę wybrać między ofertami pracy, szukać najkorzystniejszych dla siebie rozwiązań, nie bojąc się, że wybranie jednej z nich będzie stanowiło zagrożenie dla mojego zdrowia, życia i godności. Czy naprawdę tego nie dostrzegasz?
Co do kodeksu pracy w Polsce, ja rozumiem jak on czasami działa w praktyce, ale to znów nie argument za absurdem kodeksu samego w sobie, tylko za niesprawnym działaniem jednostkowej realizacji koncepcji kodeksu pracy.
Rozbijamy się o indywidualną moralność. Dla mnie np. sam fakt że istnieją ludzie bezdomni, jest hańbą dla naszej niby najbardziej rozwiniętej cywilizacji europejskiej. Oczywiście to nie oznacza, że oczekuję aby państwo zapewniło każdemu bezdomnemu lokum z pieniędzy publicznych...Cytat:
"Pewne minimum socjalne" to konkretnie jakie? Zasiłek 1000 zł będzie je spełniał czy za mało? Darmowy dach nad głową będzie wystarczający? A może darmowy chleb dla wszystkich od państwa zapewni minimum socjalne? Chętnie zgodziłbym się a co mi zależy, nie jestem egoistą ale co jeśli piekarz stwierdzi że woli dostać chleb za darmo niż męczyć się i go wypiekać? To jest właśnie to co nazywam utopią socjalizmu.
A skoro jak twierdzisz życie ludzkie jest ważniejsze od pieniędzy to dlaczego tak wielu je ryzykuje właśnie dla pieniędzy
W jaki inny sposób można to pasożytnictwo skutecznie zwalczyć jeśli nie całkowitą likwidacją tychże zasiłków? Pusty śmiech ogarnia mnie jak czytam statystyki iż w Polsce jest 5 milionów niepełnosprawnych (bardziej pasuje osób z grupami inwalidzkimi). Zlikwidujmy dodatki dla zatrudniających ludzi z grupami a okaże się że po pół roku liczba inwalidów wróci do właściwego poziomu. Ech ten socjalizm i jego pomysły jak tu ludziom pomóc
Wiesz, jeden stwierdzi, że chora jest sytuacja, w której ktoś nie ma co jeść (z dowolnej przyczyny), inny stwierdzi, że chora sytuacja to ta, w której pracodawca nie może zwolnić pracownika, itd... Takie przekrzykiwanie się czyja moralność jest lepsza czy gorsza się mija się z celem. Demokracja polega własnie na tym, aby umieć dojść do kompromisu, bo ludzie są różni, a chcą żyć w ramach jednej wspólnoty. Dlatego próba zbudowania systemu który podoba się 5% społeczeństwa i całkowicie gardzi pozostałą częścią, no jakby to powiedzieć... nie jest kwintesencją kompromisu i racjonalnej polityki. Choć to by tłumaczyło autorytarne zapędy wyznawców Korwina :D W końcu jak ktoś 'wie lepiej' niż inni, to powinno się go słuchać nie? :)
No właśnie gdybyśmy mieli XIX wieczny kapitalizm to mielibyśmy powtórkę z XIX wieku. Nobilitacja dosięgła by garstkę, a pozostała część żyłaby jak w gułagu.Cytat:
Można ale o ile więcej byłoby ludzi nobilitowanych dzięki swej pracy gdybyśmy mieli normalny kapitalizm a nie kompradorski?
Nikt się z tym nie kłóci. Tylko odróżniaj słabość ludzką i wykorzystywanie dziurawego prawa, od idei samej w sobie. Jak ktoś tworzy idiotyczny przepis, dzięki któremu można płacić mniej, parkować w miejscach w których inni nie mogą, etc, tylko część ludzi nie będzie widziała niczego złego w wykorzystaniu takiego prawa.Cytat:
W jaki inny sposób można to pasożytnictwo skutecznie zwalczyć jeśli nie całkowitą likwidacją tychże zasiłków? Pusty śmiech ogarnia mnie jak czytam statystyki iż w Polsce jest 5 milionów niepełnosprawnych (bardziej pasuje osób z grupami inwalidzkimi). Zlikwidujmy dodatki dla zatrudniających ludzi z grupami a okaże się że po pół roku liczba inwalidów wróci do właściwego poziomu. Ech ten socjalizm i jego pomysły jak tu ludziom pomóc:blee:
Cytat:
A jak 10 ludzi zrzuci się do prywatnej ubezpieczalni po 100 zł to jaka będzie różnica efektywności? Ano taka, że biurokracja zeżre 10 zł na koszty działalności zamiast 50 jak teraz ZUSy i NFZty. Prywaciarz zawsze dba o małą ilość biurokracji i dobrą organizację pracy a państwowe molochy... jest sens komentować dalej?
Hehehe huhuhu... no właśnie tutaj jest haczyk. Na wolnym rynku 10 osób nie zrzucało by się po 100zł do prywatnego ubezpieczyciela. Na wolnym rynku 10 osób zrzucałoby się po 100zł do prywatnych ubezpieczycieli. To jest właśnie problem, o którym wspominałem w rozmowie z Mefistem - rozmycie kapitału. Im bardziej działać będzie konkurencja, tylko mniejszy kapitał składowy będzie miał ubezpieczyciel. Zresztą, pisałem o tym w poście do Mefista. To nie jest istotne, o co dba prywaciarz, i co robi NFZ. Mówimy o kosztach świadczenia usług. NFZ płaci szpitalowi tyle samo, ile potrzebuje prywatna klinika (różnice są kosmetyczne).
Cytat:
Proponuję więc system ubezpieczeń społecznych oparty na prywatnych ubezpieczalniach- lepiej zarządzanych i mniej zbiurokratyzowanych od ZUS, KRUS i NFZ.
A ja proponuję normalnie działający system opieki publicznej ;) w którym ktoś odważy się wreszcie pozbyć swojego elektoratu i usunąć znaczną część zbędnych urzędników.
Cytat:
Trwałe monopole mają miejsce tylko w socjaliźmie i kapitaliźmie kompradorskim gdzie utrzymują się dzięki koneksjom i lobbowaniu władzy na rzecz niedopuszczenia na rynek ewentualnej konkurencji. W prawdziwych kapitaliźmie przedsiębiorca, który skutecznie osiągnął monopol, oczywiście tak samo jak w socjaliźmie i kapitaliźmie kompradorskim podnosi cenę produktu i obniża jego jakość dążąc do maksymalizacji zysku jednak ta passa trwa tylko chwilę. Zaraz powstaje konkurencja, która produkuje taniej i lepiej odbierając klientów monopoliście. Prawdziwy kapitalizm nie uznaje trwałych monopolów czy zmów cenowych.
Zakapiorze - bzdura. To są twoje pobożne życzenia. Jak na wolnym rynku ktokolwiek może podważyć monopolistę, jeżeli ten monopolista będzie mógł wszystkich wykupić, jak również nie będzie ograniczany w żaden sposób przed działaniami mającymi na celu podkopanie interesu oponenta, wszelkiej maści lobby, łapówki dla pośredników, itd?
Sprawa jest prosta - w wolnym rynku nie ma kontroli nad wymianą dóbr i usług. Jeżeli tak, to znaczy że rządzi ten, kto ma pieniądze. Im bardziej niemoralny będzie, tym brutalniej będzie się pozbywał konkurencji korzystając z instrumentów które posiada (głównie finansowych). Nie masz żadnej postawy twierdzić, że komukolwiek uda się przebić monopol, to jest po prostu widzimisię i życzenie do zębowej wróżki. Ja natomiast postuluję wprowadzenie mechanizmów, które jednak będą kontrolowały takie sytuacje. Wiem, że to oznaczać będzie brak wolnego rynku, no ale politykę prowadzi się w oparciu o realia a nie doktryniarstwo.
Cytat:
Po pierwsze efektem było to, że klienci mieli tanie towary i usługi. Po drugie nikt nie zabraniał Polakom stworzyć takiej samej "spółdzielni". W zaborze pruskim Polacy tak samo zrzucali się na rodaków w obronie przed nawałą kapitału niemieckiego. Po trzecie jakby żydzi się co chwilę zrzucali na innych żydów, żeby sprzedawać coś poniżej opłacalności to wszyscy zbankrutowaliby. Po czwarte w jaki sposób chciałbyś zabronić jednemu żydowi wspomagać z własnej kieszeni drugiego żyda? Jakiś nowy urząd kontrolny, co? Po piąte skąd te ataki na żydów za to że pilnowali swojego interesu i diaspory co jest rzeczą naturalną? Wyczuwam nutkę nacjonalizmu...
To był tylko przykład pokazujący słabość totalnie niekontrolowanej wymiany handlowej i mechanizmów wolnorynkowych, a raczej patologii która z nich wynika. Efekt był taki, że udawało się tworzyć monopol - koniec.
Tylko że mnie nie interesuje co by powiedział Tusk ;) Wiem co mówię i myślę ja. Jeżeli chcesz to bardzo chętnie, w tym lub innym temacie, porozmawiam o kwestii światopoglądowej. Niestety ale według mnie liberalizm klasyczny, czyli ideologia kultu jednostki, jak również neoliberalne idee państwa minimum, mówiące że im więcej w rękach prywatnych tym lepiej, a najlepiej jakby nic nie było państwowe, bo przecież państwo to pasożyt społeczeństwa, jest drogą do upadku każdej cywilizacji. To, że człowiek może się rozwijać stabilnie nie wynika z tego, że jest genialną jednostką, tylko z tego, że jego OTOCZENIE, dało mu taką możliwość. To, że mogłeś pójść do szkoły i wyrosnąć na normalnego człowieka wynika z tego, że Twoje bezpośrednie otoczenie dało Ci taką możliwość. Gdybyś urodził się we wiosce, o którą biją się dwa afrykańskie plemiona, to przez najważniejsze lata życia zajmowałbyś się spieprzaniem z jednej palmy na drugą. Niestety ale realia historyczne i socjologiczne są takie, że jeżeli nie zadbamy najpierw o otoczenie, środowisko, bazę na której funkcjonujemy, to nawet najwybitniejsza jednostka będzie wytłumiona do zera. Oczywiście można podawać jednostkowe przykłady, ale tendencja jest jasna i oczywista.Cytat:
Phi, jakbym spytał Tuska to powiedziałby dokładnie to samo wszak pojęcia "gospodarki możliwie mało kontrolowanej" i "mechanizmów socjalnych zgodnych z poziomem rozwoju cywilizowanego" są baaardzo pojemne:blee:
Liberalizm światopoglądowy jest po prostu idiotyczny :) Silne państwa i społeczeństwa wyrastały na kulcie republikanizmu. USA, ideał Korwina i innych wyznawców, wyrastał na ideach republikańskich, a nie liberalnych. Starożytny Rzym wyrastał na ideach republikańskich, a nie monarchicznych. Jak się nie zakrzewi w pokoleniu świadomości, że ich życie jest powiązane ze stanem otoczenia, w którym się znajdują, to będziemy mieli jeden wielki syf. To się właśnie dzieje. Tak wychwalany przez Ciebie liberalizm światopoglądowy skutkuje min. tym, że 2 mln Polaków woli wyjechać do Anglii i korzystać z cudzego, niż zostać i powalczyć o własne. To jest bezpośredni skutek tego, że ludzie nie są w żaden sposób mentalnie związani z własną ojczyzną, tylko pieprzą głupoty, że skoro ojczyzna im nie daje, to muszą szukać zastępczej. Rozumowanie matoła. Ojczyzna będzie wyglądała tak, jak się ją stworzy. Jak przy frekwencji 40% i moralności 'wszystko mi wolno, jestem najważniejszy, nie ma granic', można zbudować cokolwiek, co będzie sensowne funkcjonować?
Według mnie wybór między pracą i jej brakiem jest wyborem. Weźmy naszych emigrantów- wybrali pracę za granicą niż bezrobocie w kraju, podjęli swój wybór (nie chodzi mi o zasiłkowców). Prawda jest taka, że jak ktoś chce mieć pracę to ją znajdzie, permanentnie bezrobotnym może być tylko rasowy leń.Cytat:
Ale to co piszesz, czyli wybór między pracą i jej brakiem (bo o takich przypadkach mówimy), to nie jest wybór. Wolność polegająca na tym, że jeżeli pracodawca mnie gnębi, to zawsze mogę wylądować na bruku bez szansy na inne zatrudnienie (teraz pije oczywiście do sytuacji, które miały realnie miejsce w XIX modelu gospodarczym), to nie wolność, tylko coś, co nazwałbym 'świadomym niewolnictwem'. Wolność polega na tym, że mogę wybrać między ofertami pracy, szukać najkorzystniejszych dla siebie rozwiązań, nie bojąc się, że wybranie jednej z nich będzie stanowiło zagrożenie dla mojego zdrowia, życia i godności. Czy naprawdę tego nie dostrzegasz?
Za komuny wieść głosiła podobnie- ustrój socjalistyczny jest wspaniały, wkradły się weń tylko błędy i wypaczenia:devil:Cytat:
Co do kodeksu pracy w Polsce, ja rozumiem jak on czasami działa w praktyce, ale to znów nie argument za absurdem kodeksu samego w sobie, tylko za niesprawnym działaniem jednostkowej realizacji koncepcji kodeksu pracy.
Raczej chańbą dla cywilizacji Unijnej, w cywilizacji europejskiej bezdomni i żebracy to nie problem społeczny. Dla mojej moralności bezdomność to sprawa indywidualna- jeśli kogoś pozbawiono domu bezprawnie przez nasz nieludzki system to oczywiście współczuję i pomogę takiemu człowiekowi, natomiast jeśli ktoś stracił dom przez swoje machinacje/długi to siarczysty ch... mu w wiadomo co i absolutnie nie zgadzam się aby państwo opiekuńcze dotowało go z moich podatków.Cytat:
Rozbijamy się o indywidualną moralność. Dla mnie np. sam fakt że istnieją ludzie bezdomni, jest hańbą dla naszej niby najbardziej rozwiniętej cywilizacji europejskiej.
Korwin miał nie przekroczyć progu wyborczego, zdobył 7% i poparcie mu stale rośnie. Zobaczymy co pokaże przyszłość, mam nadzieję, że nie zwątpisz nagle w magię demokracji jak będzie miał 51%:cool:Cytat:
Dlatego próba zbudowania systemu który podoba się 5% społeczeństwa i całkowicie gardzi pozostałą częścią, no jakby to powiedzieć... nie jest kwintesencją kompromisu i racjonalnej polityki.
Gułag to akurat socjalistyczny pomysł z XX wieku, porównanie całkowicie nietrafne.Cytat:
No właśnie gdybyśmy mieli XIX wieczny kapitalizm to mielibyśmy powtórkę z XIX wieku. Nobilitacja dosięgła by garstkę, a pozostała część żyłaby jak w gułagu.
Dlatego pisałem, że idiotyczne, sprzeczne z logiką i moralnością przepisy trzeba znieść a nie dorabiać biurokrację i zaostrzać kary by "może wtedy zaczęło działać jak należy".Cytat:
Nikt się z tym nie kłóci. Tylko odróżniaj słabość ludzką i wykorzystywanie dziurawego prawa, od idei samej w sobie. Jak ktoś tworzy idiotyczny przepis, dzięki któremu można płacić mniej, parkować w miejscach w których inni nie mogą, etc, tylko część ludzi nie będzie widziała niczego złego w wykorzystaniu takiego prawa.
Czy prywatna klinika nie płaci podatków podobnie jak państwowy szpital?Cytat:
NFZ płaci szpitalowi tyle samo, ile potrzebuje prywatna klinika (różnice są kosmetyczne).
A ja proponuję by ludzie nie łamali prawa to zlikwidujemy policję.;D Postulat tak samo utopijny jak Twój wyżej. Póki mamy dupokrację gdzie twardym elektoratem PO-PIS są biurwy i ich rodziny- można sobie pomarzyć o zmniejszeniu ilości tychże biurw.Cytat:
A ja proponuję normalnie działający system opieki publicznej w którym ktoś odważy się wreszcie pozbyć swojego elektoratu i usunąć znaczną część zbędnych urzędników.
Jak to- ktoś nie będzie chciał sprzedać a on i tak go wykupi? Jakim prawem? I komu łapówki w państwie minimum by nie pozwolić otworzyć się konkurencji jeśli nie będzie ustawowych koncesji i pozwoleń?Cytat:
Jak na wolnym rynku ktokolwiek może podważyć monopolistę, jeżeli ten monopolista będzie mógł wszystkich wykupić
Dzisiejsze koncesje i pozwolenia chronią monopolistów przed powstaniem konkurencji a ty jak widać chcesz wzmocnienia tej tendencji zupełnie nie rozumiejąc, że jeżeli dasz urzędnikowi prawo przydzielania koncesji to zrodzi to łapówkarstwo i patologię.Cytat:
Ja natomiast postuluję wprowadzenie mechanizmów, które jednak będą kontrolowały takie sytuacje. Wiem, że to oznaczać będzie brak wolnego rynku, no ale politykę prowadzi się w oparciu o realia a nie doktryniarstwo.
Prosty przykład- spróbuj założyć w tuskowej Zielonej Wyspie firmę przewozową:
Jeśli nie doczytałeś do końca to powtórzę najlepszy fragment:Cytat:
Zanim przedsiębiorca rozpocznie zarobkowy przewóz osób musi dopełnić wiele formalności i przejść odpowiednie szkolenie i zdać egzamin.
Sprawy związane z uzyskiwaniem licencji oraz zezwoleń przewozowych reguluje ustawa o transporcie drogowym. Wynika z niej przede wszystkim, że przedsiębiorca, który chce zarabiać na przewozach osób, musi posiadać odpowiednią licencję. Nie ma znaczenia, czy będzie wozić ludzi pięciomiejscowym samochodem osobowym, czy też dużym autokarem.
Ustawa przewiduje kilka rodzajów licencji:
- na krajowy transport drogowy osób,
- na międzynarodowy transport drogowy osób,
- na transport drogowy osób taksówką.
Licencja wydawana jest na określony czas. Nie można jej odstąpić innej osobie, ale są od tej zasady wyjątki, które dotyczą przede wszystkim spadkobierców. Jednak zawsze przedsiębiorca, który przejmuje licencjonowaną działalność transportową musi spełniać wymogi, które są niezbędne do jej rozpoczęcia.
Licencję możne zostać cofnięta, gdy:
- przedsiębiorca nie podjął działalności w ciągu 6 miesięcy od daty jej wydania,
- wobec przedsiębiorcy zostało wydane prawomocne orzeczenie zakazujące wykonywania tego rodzaju działalności,
- przedsiębiorca rażąco naruszył warunki, które są określone w licencji lub inne dotyczące wykonywania objętej licencją działalności,
- przedsiębiorca odstąpił licencję osobie trzeciej,
- jeżeli posiadacz licencji taksówkowej samowolnie zmienia wskazania taksometru,
- w razie śmierci przedsiębiorcy, chyba że organ wydający się zgodził, że uprawnienia przejmie spadkobierca.
Są również sytuacje, kiedy licencja może, ale nie musi zostać cofnięta, między innymi gdy przedsiębiorca zalega z regulowaniem zobowiązań podatkowych.
Na zwrot licencji przedsiębiorca ma 14 dni, licząc od dnia, w którym decyzja o jej cofnięciu stała się ostateczna.
Jeżeli przewoźnik chce wykonywać regularne przewozy osób, dodatkowo musi wystąpić o zezwolenie na wykonywanie tego typu przewozów. Przepisy nie zabraniają łączenia dwóch rodzajów działalności transportowej, jednak w takim przypadku przedsiębiorca musi posiadać dwie licencje.
Jeżeli przedsiębiorca chce przewozić zarobkowo ludzi bez licencji taksówkowej lub chce prowadzić działalność również poza obszarem swojej gminy, wówczas może się ubiegać o licencję na przewóz drogowy osób.
Licencję taką trzeba posiadać bez względu, czy przewóz prowadzi się samochodem osobowym, czy autokarem. Może zostać wydana na krajowy lub międzynarodowy przewóz osób. Jeżeli przewoźnik planuje wykonywać regularne przewozy osób, np. prowadzić linię autobusową musi wystąpić o zezwolenie na wykonywanie tego typu kursów.
Podczas wykonywania przewozów okazjonalnych pojazdami, które służą do przewozu nie więcej niż dziewięciu osób łącznie z kierowcą nie wolno upodabniać samochodu do taksówki, czyli umieszczać:
- taksometru,
- oznaczeń z nazwą, adresem i telefonem przedsiębiorcy na pojeździe,
- lamp i innych urządzeń technicznych na dachu.
Aby uzyskać licencję na przewóz osób:
- przynajmniej jedna z osób z zarządu firmy musi posiadać certyfikat kompetencji zawodowych,
- na każdy samochód trzeba posiadać odpowiednie zabezpieczenie finansowe,
- kierowcy muszą posiadać właściwe kwalifikacje.
Licencje na krajowy przewóz osób obowiązują wyłącznie w Polsce, a międzynarodowe również poza nią.
Licencja na międzynarodowy przewóz osób autobusem udzielana jest najdłużej na pięć lat. W przypadku pojazdu posiadającego nie więcej niż dziewięć osób łącznie z kierowcą, licencja może być udzielona na okres od 2 do 50 lat. Na taki sam okres udziela się licencji na krajowy przewóz osób.
Licencje na przewozy krajowe osób wydawane są przez starostów właściwych ze względu na siedzibę przedsiębiorcy, natomiast na przewozy międzynarodowe minister infrastruktury, który upoważnił do tego Biuro Obsługi Transportu Międzynarodowego.
Aby uzyskać licencję, co najmniej jedna osoba z zarządu firmy musi posiadać certyfikat kompetencji zawodowych. Certyfikaty takie wydaje Instytut Transportu Samochodowego w Warszawie. Natomiast szkolenia i egzaminy odbywają się w różnych miastach. Lista ośrodków, które zajmują się szkoleniem kandydatów na przewoźników dostępna jest na stronie internetowej ITS: http://www.its.home.pl.
Aby zdać egzamin na certyfikat kompetencji zawodowych trzeba znać przepisy prawa przewozowego, kodeksu cywilnego, prawa handlowego, prawa finansowego, a także sprawy związane z rachunkowością, bilansem i zarządzaniem.
Licencja na wykonywanie przewozów zostanie wydana tylko osobom, które nie były skazane prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwa umyślne przeciw bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu i wiarygodności dokumentów i środowisku.
Przedsiębiorca, które zdecyduje się na prowadzenie firmy transportowej musi potwierdzić odpowiednią sytuację finansową, która zapewni podjęcie oraz prowadzenie tego rodzaju działalności gospodarczej.
Przepisy wymagają minimum:
- 9000 euro na pierwszy pojazd przeznaczony do transportu drogowego,
- 5000 euro na każdy następny pojazd samochodowy.
W 2007 roku wartość euro przeliczana jest po średnim kursie NBP, który obowiązywał w ostatnim dniu poprzedniego roku, czyli po 3,8312 zł.
Kurs, który poprzedza egzamin kosztuje od kilkuset do ponad 1000 zł. Dodatkowo za egzamin na przewozy osób trzeba zapłacić 400 zł. W przypadku przedsiębiorców z pięcioletnim doświadczeniem w branży cena obniżana jest do 300 zł. Wydanie certyfikatu na przewozy osób kosztuje 300 zł. Licencja na krajowy przewóz osób samochodem osobowym na 2 do 15 lat trzeba zapłacić 700 zł, a na 15 do 30 lat 800 zł, na 30 do 50 lat 900 zł. Przy przewozach międzynarodowych takimi samymi pojazdami opłaty są dużo wyższe i wynoszą od 1000 zł za licencję na pięć lat do 50 000 zł za dokument na 50 lat. Za licencję na wykonywanie międzynarodowego transportu drogowego autokarem na pięć lat trzeba zapłacić aż 3600 zł. W przypadku przewozów krajowych stawka za autobus jest taka sama jak za samochód osobowy.
Jeżeli przedsiębiorca zamierza prowadzić linię regularną musi otrzymać zezwolenie na takie przewozy. Jego autobusy muszą spełniać odpowiednie wymagania techniczne. Rozkład jazdy powinien być dostępny na wszystkich wymienionych w nim przystankach oraz dworcach autobusowych. Musi być w nim zawarta informacja o siedzibie przewoźnika i numerze telefonu. Opłaty za przejazd muszą być pobierane według ustalonego cennika, a pasażer musi otrzymać bilet. Cenniki muszą być dostępne w każdym autobusie i w kasach dworcowych. Powinny zawierać również ceny biletów ulgowych.
Zezwolenie dokładnie określa warunki wykonywania przewozów, trasę, miejsca początkowe oraz docelowe przewozów, a także przystanki.
Jeżeli projektowana linia będzie zagrażać już istniejącym liniom, którą obsługuje więcej niż jeden przewoźnik lub rentowności porównywalnych usług kolejowych, wówczas przedsiębiorca może nie uzyskać zezwolenia.
Przedsiębiorca nie uzyska zezwolenia, gdy:
- pojazdy, które pozostają w jego dyspozycji nie są w stanie obsłużyć proponowanego przedsięwzięcia,
- przewoźnik, z przyczyn od niego zależnych, nie wykonuje co najmniej przez siedem dni przewozów na innych obsługiwanych przez siebie liniach,
- przewoźnik nie przestrzega warunków, które określone są w wydanym już pozwoleniu lub wykonuje przewozy niezgodnie z pozwoleniem.
Zezwolenia na przewozy regularne, w zależności od tego, jaki obszar obejmuje trasa autobusu wydaje: na terenie kraju - wójt, burmistrz lub prezydent miasta, starosta, marszałek województwa, a na linie międzynarodowe - minister transportu.
Zezwolenie wydawane jest maksymalnie na pięć lat. Po upływie tego terminu można zostać przedłużone, pod warunkiem że przewoźnik nie przekroczył swoich uprawnień. Zmiany należy zgłaszać w ciągu 14 dni od ich powstania.
Teraz prosta sprawa- czy dorobionego i bogatego przewoźnika stać na łapówkę dla urzędnika by nie pozwolił na otwarcie konkurencji? Oczywiście- skoro miał koneksje żeby uzyskać koncesję to będzie miał koneksje (zresztą u tych samych ludzi) by zabrać/nie udzielić koncesji innym. Czyli dokładnie to o czym mówię- monopoliści powstają bardziej przez kontrolowanie rynku niż jego uwolnienie. Człowieka rozsądnego w/w przykład powiniem bić po oczach.Cytat:
Jeżeli projektowana linia będzie zagrażać już istniejącym liniom, którą obsługuje więcej niż jeden przewoźnik lub rentowności porównywalnych usług kolejowych, wówczas przedsiębiorca może nie uzyskać zezwolenia.
Zgadzam się- dlatego pragnę państwa, które nie będzie stawiało nikomu barier biurokratycznych tak jak dziś- przykład firm przewozowych jest wystarczająco wymowny czy podać kolejne? W normalnym kraju do prowadzenia firmy przewozowej powinno być potrzebne tylko prawo jazdy, pojazd z ważnym przeglądem technicznym i zgłoszenie do urzędu o prowadzeniu takiej działalności.Cytat:
To, że człowiek może się rozwijać stabilnie nie wynika z tego, że jest genialną jednostką, tylko z tego, że jego OTOCZENIE, dało mu taką możliwość. To, że mogłeś pójść do szkoły i wyrosnąć na normalnego człowieka wynika z tego, że Twoje bezpośrednie otoczenie dało Ci taką możliwość. Gdybyś urodził się we wiosce, o którą biją się dwa afrykańskie plemiona, to przez najważniejsze lata życia zajmowałbyś się spieprzaniem z jednej palmy na drugą. Niestety ale realia historyczne i socjologiczne są takie, że jeżeli nie zadbamy najpierw o otoczenie, środowisko, bazę na której funkcjonujemy, to nawet najwybitniejsza jednostka będzie wytłumiona do zera. Oczywiście można podawać jednostkowe przykłady, ale tendencja jest jasna i oczywista.
Wychwalany przeze mnie liberalizm światopoglądowy? Liberalni światopoglądowo są ci od homomałżeństw, homoadopcji, eutanazji i pozwolenia na jaranie trawy czyli skrajni socjaliści (w PL są to SLD i TR). Ja podobnie jak Korwin jestem konserwatywny światopoglądowo a liberalny jedynie gospodarczo. Znów mylisz pojęcia i czepiasz się nie tego co trzeba.Cytat:
Tak wychwalany przez Ciebie liberalizm światopoglądowy skutkuje min. tym, że 2 mln Polaków woli wyjechać do Anglii i korzystać z cudzego, niż zostać i powalczyć o własne. To jest bezpośredni skutek tego, że ludzie nie są w żaden sposób mentalnie związani z własną ojczyzną, tylko pieprzą głupoty, że skoro ojczyzna im nie daje, to muszą szukać zastępczej. Rozumowanie matoła. Ojczyzna będzie wyglądała tak, jak się ją stworzy. Jak przy frekwencji 40% i moralności 'wszystko mi wolno, jestem najważniejszy, nie ma granic', można zbudować cokolwiek, co będzie sensowne funkcjonować?
Natomiast myślenie o ucieczce z ojczyzny bo "ta nie daje tyle co inna" świadczy właśnie o zacietrzewieniu socjalistycznego neoliberalnego światopoglądowo bagna w umysłach ludzkich. Bo "nam się należy"- oto motto życiowe wielu ludzi. Według tego syfu można być niewolnikiem gospodarczym i politycznym byleby się naćpać, nażreć, nachlać i naruchać do woli. Korwiniści właśnie z tym mysleniem walczą podczas gdy reżim je popiera ucząc od małego że zaradni są nie ci co ciężko pracują na poprawę swojego bytu lecz ci co wyżebrają więcej dopłat unijnych i zasiłków.
Na samym wstępie mam małą prośbę - możemy się umówić że nie używamy pogrubianej czcionki? :) Ten nowy silnik forum jest naprawdę tragiczny... odpisywanie na posty zajmuje 2 razy dłużej niż dawniej.
Wybór w sensie teoretycznym jest, natomiast dla mnie wolność nie polega na tym, że mogę wybrać między pracą a jej brakiem, między byciem szanowanym a poniżanym. Po prostu, to jest niewolniczy model wolności, nie wiem gdzie w nim faktyczna wolność.
Wiesz, można by być uszczypliwym i stwierdzić że liberalizm jest tak doskonały, że nikomu nie udało się go wprowadzić :) Zresztą, jeżeli mamy być szczerzy i trzymać się faktów, komunizmu jako takiego też nigdy nie było (nie jestem zwolennikiem prób jego wdrożenia, żebyśmy mieli jasność)Cytat:
Za komuny wieść głosiła podobnie- ustrój socjalistyczny jest wspaniały, wkradły się weń tylko błędy i wypaczenia:devil:
Dla mnie bezdomność wynikająca z problemów życiowych jest problemem społecznym. Fakt, że ludzie lądują na ulicy, bo potrzebują pomocy której nikt im nie udzielił, jest dla naszej cywilizacji hańbą.Cytat:
Raczej chańbą dla cywilizacji Unijnej w cywilizacji europejskiej bezdomni i żebracy to nie problem społeczny. Dla mojej moralności bezdomność to sprawa indywidualna- jeśli kogoś pozbawiono domu bezprawnie przez nasz nieludzki system to oczywiście współczuję i pomogę takiemu człowiekowi, natomiast jeśli ktoś stracił dom przez swoje machinacje/długi to siarczysty ch... mu w wiadomo co i absolutnie nie zgadzam się aby państwo opiekuńcze dotowało go z moich podatków.
Jeżeli jego poparcie miałoby mieć charakter liniowy, to 51% osiągnie za jakieś 200lat ;)Cytat:
Korwin miał nie przekroczyć progu wyborczego, zdobył 7% i poparcie mu stale rośnie. Zobaczymy co pokaże przyszłość, mam nadzieję, że nie zwątpisz nagle w magię demokracji jak będzie miał 51%:cool:
Dobrze, nie chodziło o to czyj był pomysł, tylko o porównanie warunków życiowych.Cytat:
Gułag to akurat socjalistyczny pomysł z XX wieku, porównanie całkowicie nietrafne.
No właśnie, o ile sprzeczne z logiką owszem, o tyle sprzeczne z moralnością... hmm... czyją? :)Cytat:
Dlatego pisałem, że idiotyczne, sprzeczne z logiką i moralnością przepisy trzeba znieść a nie dorabiać biurokrację i zaostrzać kary by "może wtedy zaczęło działać jak należy".
Skalpel ma wliczony VAT niezależnie kto go kupuje. Generalnie Zakapior chodzi mi tylko o pokazanie, że normalnie działająca opieka społeczna, jest z czysto ekonomicznego i matematycznego punktu widzenia znacznie bardziej wydajna, niż system ubezpieczeń prywatnych, przy założeniu 'im większa konkurencja tym lepiej'. No trudno się kłócić z podstawową matematyką opartą o dzielenie.Cytat:
Czy prywatna klinika nie płaci podatków podobnie jak państwowy szpital?
Nie mówię że nie.Cytat:
A ja proponuję by ludzie nie łamali prawa to zlikwidujemy policję.:mrgreen: Postulat tak samo utopijny jak Twój wyżej. Póki mamy dupokrację gdzie twardym elektoratem PO-PIS są biurwy i ich rodziny- można sobie pomarzyć o zmniejszeniu ilości tychże biurw.
Przy totalnym państwie minimum owszem, ale mam wrażenie, że sprytnie uciekłeś od mojego przykładu z żydami ;) Ogólnie rzecz biorąc sprawa wygląda tak: Mogę przedstawiać wiele konkretnych ekonomicznych i historycznych przykładów na patologie wynikające z kompletnie niekontrolowanego rynku, natomiast Ty nie możesz podać ani jednego empirycznego przykładu na to, że na idealnie wolnym rynku patologii nie będzie.Cytat:
Jak to- ktoś nie będzie chciał sprzedać a on i tak go wykupi? Jakim prawem? I komu łapówki w państwie minimum by nie pozwolić otworzyć się konkurencji jeśli nie będzie ustawowych koncesji i pozwoleń?
Oczywiście łatwo się o tym mówi o teoretyzuje, ale w tym momencie korzystasz z tego samego prawa logicznego, które pozwala dla przykładu stwierdzać, że przecież gdyby smoki istniały to zapewne miałyby czerwony kolor skóry.
Nigdzie nie napisałem, że chcę wzmocnienia tej tendencji Zakapiorze ;) rozumiem po prostu konieczność pewnego poziomu kontroli systemowej.Cytat:
Dzisiejsze koncesje i pozwolenia chronią monopolistów przed powstaniem konkurencji a ty jak widać chcesz wzmocnienia tej tendencji zupełnie nie rozumiejąc, że jeżeli dasz urzędnikowi prawo przydzielania koncesji to zrodzi to łapówkarstwo i patologię.
Prosty przykład- spróbuj założyć w tuskowej Zielonej Wyspie firmę przewozową:
Twój długi przykład jak najbardziej rozumiem i jestem go świadom, tylko mam pytanie - co to wnosi? Bo to, że przepisy obecnie mamy patologiczne, wiemy doskonale, prawda?
Owszem. Ale mogę Ci podać przykład z innej beczki, świadczący że czasami nie jest aż tak źle. Mój kolega ostatnio zakładał działalność gospodarczą. Rano wyszedł, w południe wrócił jako przedsiębiorca ;)Cytat:
Zgadzam się- dlatego pragnę państwa, które nie będzie stawiało nikomu barier biurokratycznych tak jak dziś- przykład firm przewozowych jest wystarczająco wymowny czy podać kolejne? W normalnym kraju do prowadzenia firmy przewozowej powinno być potrzebne tylko prawo jazdy, pojazd z ważnym przeglądem technicznym i zgłoszenie do urzędu o prowadzeniu takiej działalności.
Myślę że dużo zależy tez kto co chce robić.
Powiem Ci tak. Dla mnie generalnie niezrozumiały jest termin 'liberalny konserwatysta'. To mniej więcej tak jakbyś powiedział że jesteś 'autorytarnym demokratą'. Liberalizm jako koncepcja jest kompletnie przeciwstawna konserwatyzmowi. Oczywiście w żaden sposób nie mogę nakłonić Cię do zmiany prywatnego zdania, ale według mnie jesteś po prostu konserwatywnym kapitalistą. To znacznie lepiej oddaje sens, bo jedno pojęcie z definicji nie przeczy drugiemu, a w przypadku wcześniejszym, są to po prostu przeciwności.Cytat:
Wychwalany przeze mnie liberalizm światopoglądowy? Liberalni światopoglądowo są ci od homomałżeństw, homoadopcji, eutanazji i pozwolenia na jaranie trawy czyli skrajni socjaliści (w PL są to SLD i TR). Ja podobnie jak Korwin jestem konserwatywny światopoglądowo a liberalny jedynie gospodarczo. Znów mylisz pojęcia i czepiasz się nie tego co trzeba.
Natomiast myślenie o ucieczce z ojczyzny bo "ta nie daje tyle co inna" świadczy właśnie o zacietrzewieniu socjalistycznego neoliberalnego światopoglądowo bagna w umysłach ludzkich. Bo "nam się należy"- oto motto życiowe wielu ludzi. Według tego syfu można być niewolnikiem gospodarczym i politycznym byleby się naćpać, nażreć, nachlać i naruchać do woli. Korwiniści właśnie z tym mysleniem walczą podczas gdy reżim je popiera ucząc od małego że zaradni są nie ci co ciężko pracują na poprawę swojego bytu lecz ci co wyżebrają więcej dopłat unijnych i zasiłków.
Ale to tak na boku :)
To żart czy jakieś pobożne życzenia? Podaj mi model wolności gdzie nie będzie się "niewolnikiem" skoro niewolnictwem jest wybór pomiędzy pracą i jej brakiem LoL.Cytat:
Wybór w sensie teoretycznym jest, natomiast dla mnie wolność nie polega na tym, że mogę wybrać między pracą a jej brakiem, między byciem szanowanym a poniżanym. Po prostu, to jest niewolniczy model wolności, nie wiem gdzie w nim faktyczna wolność.
Dla mnie jest problemem indywidualnym tak samo jak wszystkie "problemy życiowe" są sprawą indywidualną konkretnego ludzkiego życia.Cytat:
Dla mnie bezdomność wynikająca z problemów życiowych jest problemem społecznym.
A tak na marginesie- jest bezdomność nie wynikająca z problemów życiowych?
Natomiast fakt nie opłacania czynszu i śmiania się w oczy zarządcom kamienic już hańbą dla cywilizacji nie jest, co?Cytat:
Fakt, że ludzie lądują na ulicy, bo potrzebują pomocy której nikt im nie udzielił, jest dla naszej cywilizacji hańbą.
To że ludzie lądują na ulicy jest hańbą- cywilizacji unijnej, nie europejskiej.
Zabieranie jednym i dawanie drugim czyli przymusowa charytatywność jest sprzeczna z moralnością ogólnoludzką. Moralność ta nie dotyczny tylko degeneratów psychicznych- socjalistów.Cytat:
No właśnie, o ile sprzeczne z logiką owszem, o tyle sprzeczne z moralnością... hmm... czyją?
Generalnie to "normalnie działająca {publiczna- przyp. aut.} opieka społeczna" jest pojęciem czysto utopijnym.Cytat:
Generalnie Zakapior chodzi mi tylko o pokazanie, że normalnie działająca opieka społeczna, jest z czysto ekonomicznego i matematycznego punktu widzenia znacznie bardziej wydajna, niż system ubezpieczeń prywatnych, przy założeniu 'im większa konkurencja tym lepiej'. No trudno się kłócić z podstawową matematyką opartą o dzielenie.
Spoko, mogę się z tym zgodzić. Nie ma ustroju idealnego. Jednak propozycje gospodarcze Korwina są na pewno zdrowsze od tego co mamy teraz.Cytat:
Ogólnie rzecz biorąc sprawa wygląda tak: Mogę przedstawiać wiele konkretnych ekonomicznych i historycznych przykładów na patologie wynikające z kompletnie niekontrolowanego rynku, natomiast Ty nie możesz podać ani jednego empirycznego przykładu na to, że na idealnie wolnym rynku patologii nie będzie.
Oczywiście łatwo się o tym mówi o teoretyzuje, ale w tym momencie korzystasz z tego samego prawa logicznego, które pozwala dla przykładu stwierdzać, że przecież gdyby smoki istniały to zapewne miałyby czerwony kolor skóry.
Jak to co wnosi?- wnosi to o czym pisałem- że przedsiębiorczość Polaków jest tłamszona na wszelkie sposoby. Jestem za tym, żęby znieść te idiotyczne przepisy i to wszystko.Cytat:
Twój długi przykład jak najbardziej rozumiem i jestem go świadom, tylko mam pytanie - co to wnosi? Bo to, że przepisy obecnie mamy patologiczne, wiemy doskonale, prawda?
Jeśli się nie odróżnia sfery prywatnej od publiczno-gospodarczej to faktycznie wydawać może się, że konserwatyzm jest sprzeczny z liberalizmem.Cytat:
Powiem Ci tak. Dla mnie generalnie niezrozumiały jest termin 'liberalny konserwatysta'. To mniej więcej tak jakbyś powiedział że jesteś 'autorytarnym demokratą'. Liberalizm jako koncepcja jest kompletnie przeciwstawna konserwatyzmowi.
Może być- termin konserwatywny kapitalista nie kłóci się z konserwatywnym liberałem. W zasadzie każdy normalny kapitalista jest liberałem gospodarczym. Oprócz oczywiście kompradorów, przywykłych do konszachtów z socjalistyczną władzą i bonusami od niej.Cytat:
Oczywiście w żaden sposób nie mogę nakłonić Cię do zmiany prywatnego zdania, ale według mnie jesteś po prostu konserwatywnym kapitalistą. To znacznie lepiej oddaje sens, bo jedno pojęcie z definicji nie przeczy drugiemu, a w przypadku wcześniejszym, są to po prostu przeciwności.
Jestem na urlopie i trochę "obok". To prawda z tym spoliczkowaniem Boniego czy histeria mediów?
Wow, Korwin taki słowny, dotrzymuje obietnic, że komuś przypie*doli, taki dobry i uczciwy polityk. To by było zabawne, jakby nie to, że naprawdę dużo osób się tym jara...
Mówił, że to taka sprawa "honoru" o ile dobrze pamiętam oraz, że przywalił mu w twarz za oczernienie go X lat temu na mównicy sejmowej i za brak przeprosin. W którymś wywiadzie powiedział, że warunki są już według niego uregulowane. Sam nie wiem w sumie co mam o tym sądzić, z jednej strony wydaje mi się dobrze, że mu przywalił... Chociaż z drugiej strony w parlamencie europejskim nie powinno się lać polityków po mordach. :lol2:
Korwin pokazał w ten sposób, że dla takiego anarchokapitalisty jak on nie ma żadnych świętości. Wstyd i hańba!
Dobrze że przynajmniej dla socjalistów są :rolleyes: A tak serio, zwykła zagrywka medialna. Teraz będzie o panu JKM głośno i może coś więcej na niego ludzi zagłosuje ;)
Z bloga JKM 18 lipca...
"zaczynam podejrzewać, że przyczyna była prozaiczna: obsługa BUKa (rosyjskiego? ukraińskiego? – wątpię, by separatyści posiadali tę broń…) popiła się i postanowiła sprawdzić, czy ta zabaweczka działa.
U naszych wschodnich sąsiadów wszystko jest możliwe.
Bo nie bardzo chce mi się wierzyć, że zrobili to Amerykanie, by mieć pretekst do wojny. Gdyby tak było, to by energiczniej zareagowali.
Tak czy owak: konieczne jest jak najszybsze powołanie komisji amerykańsko-rosyjsko-szwajcarsko-niemiecko-brytyjskiej – by się tą sprawą zajęła. Przez „jak najszybsze” rozumiem: do jutra. Bo jak „czarne skrzynki” zaczną przechodzić z rąk do rąk…"
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/201...co-absurdalne/
Przepraszam, ale JKM jednak jest oderwany od rzeczywistości....
"*******ish pan *******ish, jak nigdy, kto to zrobil, oczywiscie Yankesy,
bo im chodzi o wojne a oni juz zrobili kilka wojen, a co to za urzadzenie ze po pijaku mozna odpalic rakiete, to sa bzdury panie ****in jeszcze wieksze niz sam pan glosisz. Ale ideologia dobra, bo wkazuje na ruskich,
Ja bym tego Jaceniuka wsadzil do pierdla, co to za premier co zezwala na przelot samolotem w miejscach gdzie jest wojna, co to za duren !!!! on powinien zakazc przelotow naterenie Ukrainy, to sa samololoty cywilne, i one nadaja specjalne sygnaly ze wioza ludzi, a moze transpondery byly wylaczone i samolot zachowywal sie jak KLA 007, a to yankesy sa w tym dobrzy, i ruski *******neli rakietka, i wszystkie samoloty juz latal jak powinny.
Kup se pan deski na miare i odfrun na lono abrachama, nie bedzie smrodu w ekranie…".
Trudno mówić tu o zagrywce medialnej, skoro JKM uderzył go poza kamerami. Boni zrobił mu tylko przysługę i poszedł poskarżyć się w mediach.
Ogólnie to ten temat z policzkowaniem jest jednym wielkim zbiorowiskiem hipokryzji (w mediach). O Biedroniu, który stawiał się policjantom na Marszu Niepodległości i Niesiołowskim bijącym kamerzystkę przed sejmem nikt nic nie wspomina. A przypominam, że tych dwóch panów niedawno wypowiadało się na ten temat publicznie, że to potępia!
Kabarety. A dzisiaj dowiedziałem się, że dostaliśmy nowy podatek. Od węglowodoru. (w logice socjalistów - nałożyliśmy podatek>dostaniemy więcej piniędzy>spadnie zadłużenie>Polska mocarstwem)
W jakim sensie?Cytat:
Przepraszam, ale JKM jednak jest oderwany od rzeczywistości....
http://polska.newsweek.pl/janusz-kor...,344534,1.html
Walka? Jaka walka jak korytko w zasięgu ręki... I ten listek figowy:
- I zostałby pan wicepremierem w rządzie Kaczyńskiego?
- Jeśli bez teki, to tak. Nie ponosiłbym wtedy odpowiedzialności za działania rządu, to mój warunek.
:clap: Jakież to urocze i wygodne. :ok:
Ale żeby było wszystko jasne:
PiS głosi program na lewo od SLD, ale dla dobra Polski mogę z każdym.
Jeszcze jakieś pytania, młodzieży?
Taka polityka w wykonaniu Korwina, to dla mnie całkowite zeszmacenie się. Dzięki czemu w następnym głosowaniu zamiast zagłosować na KNP, pójdę oddać głos nieważny.
Bo z 10 % sam nic nie zdziała tego nie pojmiesz a chce coś zrobić dla kraju. Dzięki twojemu głosowi nieważnemu wygra znowu PO nie dosłownie. Tego chcesz
Przede wszystkim nie chcę ponownych rządów PiS-u. Obojętnie z jakim koalicjantem.
Normalne ale jak wygra PIS to i tak SLD Czy jakieś tam inne za przeproszeniem gównie wejdzie w nim w koalicje.A Korwin tym więcej % tym bardziej będą musieli się z nim liczyć. A nagonka na niego trwa bo się go boją