Ja akurat się prawdopodobnie 26 grudnia wybiorę na ten film. Jakoś mnie znajoma do tego zachęciła. Zobaczymy, co to naprawdę jest :)
Wersja do druku
Ja akurat się prawdopodobnie 26 grudnia wybiorę na ten film. Jakoś mnie znajoma do tego zachęciła. Zobaczymy, co to naprawdę jest :)
Bardzo poszukiwany człowiek (A most wanted man). Świetne kino. Praca kontrwywiadów i ich rywalizacja, idealiści-humaniści, islam etc. Film bez żadnych wybuchów, fajerwerków, pogoni (prawie) tylko żmudna praca, urabianie, obserwacja. Czyli choć trochę realu. Wątpliwości, czy chroniąc społeczeństwo przed zagrożeniem Islamu nie niszczymy po drodze życia wplątanych jednostek. Tu nie ma miejsca na Bonda. James'a Bonda. W roli głównego bohatera Philip Seymour Hoffman. Może nie byłem jego wielkim fanem, ale zagrał doskonale. A ostatnia scena filmu jakby skrojona faktem że to jego pożegnanie z X muzą. Polecam wszystkim, choć wielu może zniechęcić zauważalny brak tempa z podobnych tematycznie filmów. Trochę jak Wróg numer jeden.
PS-Hoffman we filmie jest chodzącą reklamą wyrobów tytoniowych. Jakże pod prąd... :cool: i tak modne oraz nieodzowne ostatnio: CIA ? Imperium zła, oczywiście...
JA tez sie pewnie wybiore na hobbita. Na poprzednich czesciach bylem i bylem tez z nich bardzo zadowolony. Radze nie ulegac opiniom wszelkich znawcow Tolkiena i fantastyki bo tym to nigdy nie dogodzi. Malo pewnie kto pameita jakie byly lamennty jak sie zabierano do ekranizacji powiesci i zaraz po seansach. Tez duch tolkiena byl zabity. JA ide z nastawieniem obejrzenia dobrego kina, pieknych zdjec, akcji, ladnej pani z lostow i swietnej muzyki. Dla mnie filmy Jacksona trzymaja poziom i warte sa wydania hajsu, dlatego pojde do kina z takimi oczekiwaniami i zobaczymy jak to sie skonczy ;)
Hmmm...
Dobre kino raczej nie, piękne zdjęcia jak najbardziej, akcja rodem ze Star Wars, a ładnej Pani z lostów jest również całkiem sporo. Jak wspominałem dwa poprzednie filmy jak najbardziej, podoba mi się ich realizacja, spójna fabuła i to, że widocznie głównym bohaterem jest Bilbo. Tutaj został on zepchnięty na dalszy plan na rzecz Legolasa i o ile w przypadku gdy walka wyglądałaby tak https://www.youtube.com/watch?v=p4jz1yaGFms , (brak supermocy), a nie tak https://www.youtube.com/watch?v=7kIhKCH8q4E nie miałbym zastrzeżeń. Choć przyznam, że przymknąłem na to oko, a nawet polubiłem sposób walki krasnali to jednak w bitwie pięciu armii efekciarstwo wzięło górę. Nie mogę się doczekać Waszych opinii, relacji bo chciałbym wymienić z poglądy z kimś kto ma inne zdanie niż ja, a przy okazji nie jest ograniczony umysłowo. ( Wybuchy, koks, lasery i łyka film z oceną 10/10)
O przepraszam! Jak WP wchodził do kin to pochwały sypały się od ludzi ze środowisk fantasy i środowisk zupełnie z książkami nie związanymi. Ludzi takich jak ja, czyli sceptycznych było bardzo mało. Nie będę się rozpisywać na temat tego jak słaba jest to książka, jak nudna i jak wierną adaptacją jest film :P Hobbita za to lubię, książkę oczywiście, bo film jest słabiutki, a teraz chyba wszyscy moi znajomi jarający się poprzednimi częściami narzekają na fatalny poziom ostatniej części. Także ja podziękuje, z Hobbita podobały mi się tylko śpiewy krasnoludów.
Juz po "Druzynie pierscienia" stracilem wszelkie nadzieje na wierna ekranizacje prozy J.R.R.Tolkiena.Zatem kolejne odslony dziejow Srodziemia traktowalem z przymruzeniem oka.Kolejne 3 godziny ogladania dobrej rozrywki i reszta mnie nie obchodzi.Mam tylko nadzieje ze nie wezma sie za "Silmarillion"
Film ktory jakis czas temu rekomendowal Volomir.Tom Hardy w bodajze najlepszej swojej roli:
https://www.youtube.com/watch?v=IgRWMH7v5WI
Zniewolony. 12 Years a slave. Mimo chwilowych dłużyzn, dobre kino. Znakomita gra Michaela Fassbendera. Ciekawe ile Brad Pitt wyciągnął za zagranie dwóch scenek. :D
Nie wiem, ja zapamietalem, ze ludzie byli bardzo sceptyczni co do mozliwosci rezyserskich goscia, co wyrezyserowal Braindead. no i dostal kopy na twarz za pominiecie Tima Bombaldina ( a jak jeszcze pamietam, 2, 3 rozdzialy mial ow jegomosc ) i takie tam smaczki.
Apropo skillsow Legollasa to juz w trylogii byl niezlym kozakiem, latajacym z lukiem z aimbotem, no i sam skasowal olifanta. Wiec tutaj byl nieco mlodszy to i troche wiecej wigoru mial. No i wiecej elfow koksow, wiec taki a nie inny model walki. https://www.youtube.com/watch?v=132WIdxvgdo
Filmu jeszcze nie widzialem ale zbliza sie ten dzien :)
Apropo wiernej ekranizacji prozy tolkiena, to jest zadanie po prostu niemozliwe. Niech mi ktos wytlumaczy jak mozna wiernie zekranizowac cos, co istanialo tylko i wylacznie w glowie samego Tolkiena. Dla mnie i tak ten swiat, ktory zrobil Jackson jest niesamowity i koels zrobil mega trudna rzecz. Za co ma u mnie szacunek. A to, ze sie komous cos tam nie podoba to jest raczej normalna rzecz, od tego ma ksiazke by sobie dopowiedziec.
Co do Sirmarilliona to nie mam pojecia jakby to mogli zrobic, zbyt rwana tam jest fabula na cos konkretnego a patrzac na lament zwiazany z dodatkowymi postaciami, ktore rzekomo istnialy w zapiskach Tolkiena w ramach tworzenia Hobbita, to moze byc to ciezka orka.
Jakaś plotka krąży po sieci, że z Sirmarilliona mają zrobić serial
Przed Świętami lżejszy temat. Niezłomny (Forever Strong). Niby znowu ten sam schemat. Dzieciak z kłopotami przeistacza się i wychodzi na prostą. Ale wciąga i mimo że nic nas nie zaskakuje, całkiem fajnie się ogląda. Kilka znanych twarzy (Sam z WP!) i ten maoryski taniec wojenny :ok:. Polecam.
Dobra Pany, dzisiaj sam miałem okazję przekonać się, ile wart jest najnowszy "Hobbit", i cóż... w pełni zgadzam się z Aztecem, choć do jego listy mógłbym dopisać co najmniej kilka punktów więcej :P Film jest kiepski nawet w porównaniu do poprzednich części, co już samo w sobie o czymś świadczy, bo i "Pustkowie..." dalekie było od doskonałości. Fabuła w zasadzie nie istnieje (może to i lepiej, bo to, co się ostało jest często idiotyczne i bezsensowne), ale to było do przewidzenia; gorzej, że i w warstwie wizualnej film nie rzuca na kolana, a CGI momentami jest zdecydowanie zbyt widoczne. Nawet tytułowej bitwy ciężko się tak naprawdę dopatrzyć, bo to raczej zlepek scen akcji niż ukazanie bitwy - w ogóle nie czułem rozmachu, tak jak w "Powrocie króla" czy "Dwóch wieżach" (dla mnie to trochę jak porównanie Gaugameli z "Alexandra" z Termopilami z "300"). No i montaż - choć film jest najkrótszy ze wszystkich, miałem wrażenie że producent ustalił taki limit i ani minuty więcej, bo niektóre sceny naprawdę wyglądają na wyrwane z kontekstu. Ogólnie rzecz biorąc, dla mnie przynajmniej, rozczarowanie przez duże R.
Mi 2 sie bardzo podobala i nie wiem czemu piszesz "ze dalekie bylo od doskonalosci".
Tez widzialem nowego hobbita i rozczarowaniem bym tego nie nazwal. Przede wszystkim to zgodze sie do rwanej fabuly lub zbyt wielu watkow na raz. W sumie przez caly film nie mialem pojecia kto jest glownym bohaterem: czy Bilbo, czy Thorin, czy Legolas, czy Lucznik, czy w koncu ladna Pani elfka. W sumie kazdy pojawial sie i znikal w tym filmie. Niektore postaci byly przerysowane - jak wspomniany Legolas, ktory w tym filmie byl po prostu polaczeniem Prince of Persia z Maxem Paynem i gosc robil rzeczy niesamowite. Rozumiem, ze Jackson sie musial streszczac, by sie wyrobic i zamknac trylogie, ale sa granice akceptacji. Dziwi takie posuniecie, bo swoje watki dostaly kreacje, ktore w sumie niewiele wnosza do fabuly i sa zapychaczem czasu - jak postac tego przydupasa lucznika, ktory jest juz z twarzy sliski - a koles dostaje co rusz wazne zadania (wiecie o kogo mi chodzi). Koles w sumie nic nie wnosi do filmu, a ma sporo tego czasu.
Co do tytulowej bitwy, to w sumie jej faktycznie nie ma. Ot pojawiaja sie elfy, chca przegonic Thorina, nagle zza pagorka wyskakuje armia krasnoludow, a tu rach ciach pojawiaja sie orkowie. Sama realizacja bitwy jest tragiczna i jest zlepiekm cut scenek, zas srodek ciezkosci przenosi sie na Thorina - i tak do konca filmu. Raz Thorin, raz Legolas, raz lucznik i jego klamliwy przydupas, a potem watek milosny z ladna Pania i na koniec Gandalf jezdzacy tu i tam. Jackson za duzo otworzyl watkow, nie mogl ich dokonczyc bo trzeba bylo zamknac serie, ale ten pospiech czuc na ekranie. Ogolem film jako widowisko daje rade: sa swietne zdjecia i ladna muzyka, ale brakuje mi tego tolkienowskiego pelzniecia akcji. Jak sie czytalo ksiazke ( szczegolnie trylogie ) to wszystko sie tak dosc wolno toczylo. Tutaj jest jak na przyspieszonym tempie. Na plus orkowie, generalnie najfajniejszy element filmu. Szkoda tylko , ze ich przeciwnicy albo mieli super moce albo latali gdzies bez sensu po gorach i ci nawet nie mieli jak z nimi powalczyc. Thorin bardzo fajna kreacja, podobal mi sie w tym filmie, bo mial dosc wymagajaca role i ja odegral dobrze, przynajmniej dla mnie. Film niezly ale czuje niedosyt mimo wszystko. Ostatniego Hobbita powinno sie zakonczyc z przytupem i godna hollywoodu rozpierducha a tutaj takie cos rozmemlane wyszlo. Ogolnie warto isc do kina, bo z tego co patrzylem nic fajnego ostatnio nie puszczaja ale rownie dobrze sobie mozna obejrzec na laptopie celem zaliczenia ;)
Według mnie film był świetny do czasu wkroczenia Thorina na pole bitwy, ponieważ od tego wydarzenia reżyser skupił się na walce Dębowej Tarczy i jego towarzyszy z Azogiem i w ogóle nie pokazywał dalszego przebiegu bitwy, co dla mnie było śmieszne. Zrozumiałbym to jakoś jakby skupili się na walkach samych krasnali, no ale oczywiście musieli dodać jeszcze zabójczego Legolasa i Tauriel. Już choćby wycięcie kilku scen z Alfridem pozwoliłoby na pokazanie bitwy i jakie były dalsze losy Ereboru i Dalii (czego oczywiście nie pokazano). Film nie spełnił moich oczekiwań, ale nie był też tragiczny dlatego mimo wszystko polecam jego obejrzenie.
Ja dopiero wczoraj obejrzałem "Pustkowie" i co tu mówić, no oglądało się fajnie. I tyle. Na pierwszej części byłem na 3D i powiedziałem, że więcej nie. Jakoś wolę oglądać obraz w klasycznym tego słowa znaczeniu. Wracając do filmu. Fajnie się oglądało te krajobrazy, efekty specjalne i smoka. Nie był on na szczęście AŻ taki sztuczny. Książkę czytałem dawno temu, fanem Tolkiena nie jestem w ogóle (Władca Pierścieni mnie nudził :P ) dlatego też i do tej pozycji podchodzę chłodno. Ale 3 część też obejrzę by mieć pełne zdanie o tym filmie. Mimo nieprzychylnych recenzji ;)
Oglądałem też wczoraj "Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz". Całkiem spoko chociaż Kapitan zawsze taki pedalski mi się wydawał ;P
A ja obejrzałem Predestination (Przeznaczenie). Przyszłość, znany już motyw wracania w czasie przez stróżów prawa w celu zapobieżenia zamachom. Świetny Ethan Hawke, ale film ciężki, akcja się zapętla jak to przy mieszaniu w wydarzeniach z przeszłości. Taki sobie.
PS Hobbit. A mnie rozwalił gadający smok. To jak na moje podejście do samego fantasy to już o jeden krok za dużo do przyjęcia... :P 3 część obejrzę na bank, ale lecieć nie będę z rozwianym włosem do kina... Mam cichą nadzieję że w GoT nie zobaczę takiej sytuacji...
W sumie to w książce Smaug też był rozmowny. Poza tym w kilku innych światach fantasy też zdarzają się gadające smoki.
Ja 3 część "Hobbita" kiedyś pewnie obejrzę, ale skoro wypada najgorzej z trylogii to lipa trochę, bo dwie pierwsze części mi się nie podobały. Nie sądziłem, że ta trylogia będzie taka słaba, zwłaszcza po bardzo dobrym Władcy Pierścieni tego reżysera.
Dokładnie, w książce smok sporo gadał i to na poziomie. Inteligentna gadzina z niego więc to nie może być zarzut do Jacksona. ;)
Moja przygoda z fantasy to obejrzenie co jakiś czas filmu. Nie czytam prozy więc mam to szczęście że nie widzę odmienności ekranizacji i literatury. Nie wiem czy gadał, czy nie w książce, dla mnie gady to gady. Te jaszczury nazguli na szczęście nie gaworzyły, co wyszło na dobre w moim postrzeganiu WP. Pajęczyca też nie:ok:. Słyszałem za to zaskoczenie tych co czytali, skąd w książce materiału na 3 części, więc dokładanie postaci, wydarzeń etc. Ale jak pisałem, mnie to nie przeszkada, bo i tak nie mam do czego porównywać. Z drugiej zaskoczeniem jest dla mnie narzekanie na nadprzyrodzone zdolności takiej czy innej postaci. Przecież to fantasy... Dlatego przedkładam wydarzenia z historii nad fantasy bo lubię twardy real. Tutaj zawsze ktoś wyskoczy z kulą, laską, czarami i innymi śmiesznymi rzeczami, ktoś się w kogoś przeistoczy, armie zatrzymują jednostki etc, więc obejrzeć widowiska mogę (WP, GoT) ale nie zagłębiam się w ten świat...
PS A teraz mnie zlinczujcie...
Fantasy, ale sęk w tym że Tolkien nie zrobił rzeczy typu : jeden dziadek z różdżką rzuca tysiące czarów posyłając w piach całą armię. Balrogi, Sauron czy Smoki to chyba szczyt fajerwerkowania na polu walki. A w Bitwie Pięciu Armii właściwie wszyscy normalnie walczyli, może poza (daję w spoiler, bo nie czytałeś książki a i film jeszcze przed Tobą)Cytat:
Z drugiej zaskoczeniem jest dla mnie narzekanie na nadprzyrodzone zdolności takiej czy innej postaci. Przecież to fantasy...
Spoiler:
Tolkien tak stworzył historię Śródziemia, że ogromną rolę odegrał też "twardy real" jak to ująłeś, czyli normalna walka, taktyka, manewry np. w wojnie Gondoru z Woźnicami.
Stąd narzekania. ;)
W GoT tego fantasy jest tyle co kot naplakal. Poza Denerys, ktora lata z armia gosci z obcietymi siusiakami i ma smoki oraz watkiem Johna Snow nie ma tam praktycznie nic z fantasy jak to jest w tolkienie, wiec troche nie ten kaliber porownan, bo to jakby malucha z mercedesem porownywac.
W sumie ja pamietam, apropo spotkania tych armii w hobbicie, ze elfy oblegaly Thorina, a tutaj jest pokazane, ze w sumie to sie jakos przypadkiem wszystko stalo ;D
Zależy, co dla kogo jest "doskonałe" :P Nie podobało mi się przede wszystkim nierówne tempo "Pustkowia" (pierwsza część filmu to normalny wyścig, wszystko po łebkach, dalej znowu film mocno zwalnia) i niepotrzebne efekciarstwo (beczkowy spływ), karykaturalne przerysowanie niektórych postaci (Rządca i Alfrid - skopiowany z "Dwóch wież" Grima), kiczowaty wątek romansowy czy momentami idiotyczna fabuła (orkowie w Esgaroth). Dla mnie "Pustkowie" miało jedynie dobre momenty - przede wszystkim rozmowę Bilba ze Smaugiem, prawdziwy majstersztyk, świetnie zagrany i bardzo klimatyczny (szkoda tylko, że chwilę później cały klimat plusz strzelił, bo smok okazał się durny i kompletnie niegroźny), czy pająki, Bard też był dla mnie na plus.
Legolas jeszcze obleci, bo do jego supermocy Jackson już nas przyzwyczaił, a co najlepsze - po raz pierwszy w historii skończyły mu się strzały! Bardziej mnie razi niesamowicie przerysowany Thranduil, który nie przepuści żadnej okazji, by zrobić z siebie jeszcze większego gnojka niż w "Pustkowiu".Cytat:
Niektore postaci byly przerysowane - jak wspomniany Legolas, ktory w tym filmie byl po prostu polaczeniem Prince of Persia z Maxem Paynem i gosc robil rzeczy niesamowite.
Spoiler:
Swoją drogą, wiele osób czekało na scenę w Dol Guldur, ale moim zdaniem ona też wypadła kiepsko (jedyny plus to oryginalny Azog/Bolg, choć niewiele z niego widać).
Spoiler:
Ja w sumie nie rozumiem, bo poprzednie "Hobbity" trwały ok. 2h 40 min, więc czemu akurat ten koniecznie musiał być krótszy? Ciekawe, ile mu tam materiału zostało, bo niektóre sceny aż rażą brakiem ciągłości.Cytat:
Rozumiem, ze Jackson sie musial streszczac, by sie wyrobic i zamknac trylogie, ale sa granice akceptacji.
Spoiler:
Popieram w 100%Cytat:
Dziwi takie posuniecie, bo swoje watki dostaly kreacje, ktore w sumie niewiele wnosza do fabuly i sa zapychaczem czasu - jak postac tego przydupasa lucznika, ktory jest juz z twarzy sliski - a koles dostaje co rusz wazne zadania (wiecie o kogo mi chodzi). Koles w sumie nic nie wnosi do filmu, a ma sporo tego czasu.
Tu też się zgadzam. W sumie śmiesznie to wyszło, że orkowie są jedyną armią w filmie, która ma jakiś plan bitwy i efektywny system dowodzenia - w przeciwieństwie do elfów czy krasnoludów, którzy ganiają "na hurra" - nomen omen - tam i z powrotem. Szkoda tylko, że ich zbroje są tak samo papierowe jak zbroje Gondorian z "Powrotu Króla", a kości tak słabe, że każda obcierka kończy się natychmiastowym zgonem.Cytat:
Na plus orkowie, generalnie najfajniejszy element filmu. Szkoda tylko , ze ich przeciwnicy albo mieli super moce albo latali gdzies bez sensu po gorach i ci nawet nie mieli jak z nimi powalczyc.
Zniechęcił? Ależ Gajuszu, dla mnie to jest tak naprawdę jedyny (albo jeden z nielicznych) element, który mnie do oglądania "Pustkowia" zachęca :P Zwłaszcza że, jak już nadmieniłem, był świetnie zrobiony i zagrany - przynajmniej w moim odczuciu. No ale wiadomo, o gustach się nie dyskutuje.
Ja lubie efekciarskie, dynamiczne kino. Moze sie to kloci z wolnym rytmem opowiesci Srodziemia, ktore generalnie sie wloka. Mi tam splyw sie akurat podobal. Byl i kiczowaty i naciagany - ok, ale to kwestia gustu, bo bezsprzecznie byl bardzo widowiskowy i dawal sporo rozrywki bo przycisnal nieco w fotel.Cytat:
Zależy, co dla kogo jest "doskonałe" :P Nie podobało mi się przede wszystkim nierówne tempo "Pustkowia" (pierwsza część filmu to normalny wyścig, wszystko po łebkach, dalej znowu film mocno zwalnia) i niepotrzebne efekciarstwo (beczkowy spływ), karykaturalne przerysowanie niektórych postaci (Rządca i Alfrid - skopiowany z "Dwóch wież" Grima), kiczowaty wątek romansowy czy momentami idiotyczna fabuła (orkowie w Esgaroth). Dla mnie "Pustkowie" miało jedynie dobre momenty - przede wszystkim rozmowę Bilba ze Smaugiem, prawdziwy majstersztyk, świetnie zagrany i bardzo klimatyczny (szkoda tylko, że chwilę później cały klimat plusz strzelił, bo smok okazał się durny i kompletnie niegroźny), czy pająki, Bard też był dla mnie na plus.
W sumie elfy wyszly na debili w tym filmie. A legolas ma dziwna ta twarz, mocno poprawiona przez grafikow.Cytat:
Legolas jeszcze obleci, bo do jego supermocy Jackson już nas przyzwyczaił, a co najlepsze - po raz pierwszy w historii skończyły mu się strzały! Bardziej mnie razi niesamowicie przerysowany Thranduil, który nie przepuści żadnej okazji, by zrobić z siebie jeszcze większego gnojka niż w "Pustkowiu".
Spoiler:
Bez kitu. Ten mial ze 143 minuty? Z drugiej strony tak jak powiedzialem, skoro mial mniej czasu to powinien skupic sie na wybranych watkach glownych, powiedzmy dwoch - Bilbie z Thorinem i z takiej perspektywy pokazywac pole bitwy no i Elfy z Gandalfem i wrzucac wstawki jak gdzies maszeruja orki ( z ta klasyczna muzyczka z Wladcy ), zamiast tak skakac i rozdrabniac skapy czas na jakies pierdoly. Moze wersja rezyserksa bedzie duzo lepsza. Widac, ze Jackson mial sporo pomyslow ale je w dziwny sposob poucinal.Cytat:
Ja w sumie nie rozumiem, bo poprzednie "Hobbity" trwały ok. 2h 40 min, więc czemu akurat ten koniecznie musiał być krótszy? Ciekawe, ile mu tam materiału zostało, bo niektóre sceny aż rażą brakiem ciągłości.
W sumie Orki mialy plan na ta bitwe, jakas sygnalizacje, stosowaly taktyke. To ludzie, elfy i krasnoludy okazali sie idiotami a mimo to wygrali...Cytat:
Tu też się zgadzam. W sumie śmiesznie to wyszło, że orkowie są jedyną armią w filmie, która ma jakiś plan bitwy i efektywny system dowodzenia - w przeciwieństwie do elfów czy krasnoludów, którzy ganiają "na hurra" - nomen omen - tam i z powrotem. Szkoda tylko, że ich zbroje są tak samo papierowe jak zbroje Gondorian z "Powrotu Króla", a kości tak słabe, że każda obcierka kończy się natychmiastowym zgonem.
Spoiler:
Dyskusja się rozkręciła więc się podłączam.
MicCal
Spoiler:
W sumie o tym wszystkim juz pisalem ;)
Spoiler:
To jest właśnie kolejny przykład na to, jak mocno pocięty jest ten film i później wychodzą takie kwiatki.
Spoiler:
Od siebie dodam, że jeśli chodzi o fantasy to dziwię się jak smoki nie gadają :P Dla mnie smok w fantasy to ma być smok! Ma pluć ogniem, latać, żreć i gadać mądre rzeczy. Aczkolwiek bardzo lubię świat Gry o tron więc wybaczam zezwierzęcone smoki ;)
Obejrzałem sobie jeszcze raz zwiastun i przyznam, że nie w filmie nie widziałem:
http://screenshooter.net/100080949/guruyfs - Balist krasnoludów
http://screenshooter.net/100080949/icrchwy - Salwy Elfów skierowanej w tym wypadku krasnali
http://screenshooter.net/100080949/uwdfsca - Rydwanu.
http://screenshooter.net/100080949/ofuslqh - Szarży Krasnoludzkich Kozojeb.... Jeźdźców.
Ale mamy za to rozwleczoną do granic możliwości śmierć jednego z bohaterów, https://www.youtube.com/watch?v=_2HN8-L90j4 UWAGA SPOJLER
http://screenshooter.net/100080949/jfrdjfa to widziałem ale śmieszny ten ryjek :D
Spoiler:
Swoją drogą ludzie płakali, że się hajs wyciąga od nich za hobbita, robiąc z niego 3 filmy, niemniej jak ten jeden hobbit miałby wyglądać ( a pewnie tak by było ), jak 3, to cieszę, się, że pozostałe dwie części są na bardzo dobrym poziomie.
P.S. Sorry za moje pisanie, na jednym kompie mam win7 po angielsku i piszę jak down bez polskich znaków, na drugim już jest ok. ;)
Co do gadających smoków to one nie są w tym uniwersum jakąś tam jaszczurką. Są podajże jednymi z najsilniejszych dzieł Morgotha, oczywiście poniekąd bo Tolkien zaznaczył że sam z siebie to on nie potrafił tworzyć, a jedynie wypaczać. W każdym razie to że gadają jest czymś prawidłowym. Według mnie to wcale nie powoduje przesytu w kwestii wątków fantastycznych, przesyt taki powoduje Legolas jako że zakłóca realizm nawet ten Tolkienowski.
Dwie pierwsze części nie spełniły moich oczekiwań, miałem nadzieję że chociaż trójce się to uda. Że skoro bitwa nie została dokładnie opisana przez Tolkiena (o ile dobrze pamiętam) to może zostanie raczej zrobiona na wzór Władcy Pierścienia i że ogólnie ta ostatnia część zostanie bardziej zrobiona jak poprzednia trylogia. Tymczasem tutaj czytam że są pourywane wątki i bitwa wygląda jak zlepek uciętych scen. Cała pierwsza część była moim zdaniem do bólu schematyczna, druga w dodatku powieliła częściowo ten schemat i na koniec się okazuje że zabrakło czasu... Rozumiem że twórcy podeszli do sprawy tak jak podeszli, że chcieli odwzorować jakoś różnice między Hobbitem i Władcą. Jednak bez przesady, Hobbit to krótka książka i rozciąganie jednego motywu (krasnoludy w bajkowy sposób ratujące się ucieczką vel krasnoludy w beczkach/Legolas skaczący po krasnoludach w beczkach) według mnie źle wyszło. Być może twórcy uznali że skoro rozciągają całą książkę dodając do niej inne rzeczy to muszą zachować równowagę, tak żeby na koniec się nie okazało że film to 1/3 Hobbita i 2/3 dodatków do Władcy Pierścienia. No ale jeżeli na koniec okazuje się że 3 to pourywane wątki i sceny to coś poszło zdecydowanie nie tak i nie ma co tego usprawiedliwiać. W końcu równie dobrze Bilbo mógłby zemdleć i przegapić bitwę, a my wraz z nim, tak było z tego co pamiętam w książce. Naprawdę ciężko mi pojąć jakie twórcy tego filmu mieli założenia, przecież im się udało z krótkiej książki walnąć 3 filmy w taki sposób że się nie wyrobili po części przez wątki które sami wymyślili. Gdyby to oceniać jako ekranizację to wyszło bardzo źle, a przepakowany Legolas dodatkowo psuje drugą część dodając do niej wątki jakiegoś kiczowatego filmu o amerykańskim superbohaterze, a nie baśniowe. Ogólnie moim zdaniem zrobienie z Hobbita drugiego Władcy dałoby nie tylko filmowi sukces, ale i mi większą frajdę.
Po pierwsze jestem zbytnim ignorantem bym porównywał. Napisałem tylko ze obie ekranizacje mi się podobają, stopniowanie pozostawiam fachowcom umiejącym w minutę wymienić 70 typów elfów i 20 orków z różnych uniwersum. Co do fantasy, swego czasu na łamach tego tematu (albo sąsiedniego o serialach, nie pomnę...) miałem okazje przeczytania że The Vikings to serial.. fantasy bo mają jakieś tam fryzury. Nie chcę odkopywać tej dyskusji, chodzi mi tylko o to, że jak dla jednych fryzury spoza skandynawii we filmie o Normanach to fantasy, to dla mnie jakieś smoki ziejące ogniem, jakieś truposzki wstające bo nie spalone, biegające szkielety, panowanie umysłem nad zwierzętami (i Hodorem :devil:), czarownice rodzące demony itd to fantasy. Ale na tyle zjadliwe że oglądam. Np. gdyby Jaime Lannister z Brienne z Tarthu w swojej wędrówce do swoich nie stracił ręki od miecza, nie ratował ją z łap niedźwiedzia itp, tylko wraz z każdym mijanym bajorem walczył z jakąś bestyjką rodem z Wiedźmina, to bym nie dopatrzył do napisów. Teraz jak można się domyśleć, Góra bedzie dopakowanym cyborgiem, oby nie świecącym w nocy jak marynarze boomerów Floty Północnej...
To już wiesz czego się spodziewać w wersji reżyserskiej ;)
Jest kilka scen śmierci bohaterów nawet w lepszych (kwestia gustu rzecz jasna) filmach przeciąganych w nieskończoność. Sorry, taki mamy klimat. Przykłady? Pierwsze z brzegu: Spartakus (serial) i Maximus.
A dla mnie coś nie humanoidalne, szczególnie na czterech łapach, choćby żyło tysiące lat, to zwierzę i tyle! :P Oczywiście mówię tylko jako kompletny ignorant latających, gadających i ziejących ogniem smoków, skaczących ninja etc. Porządne fantasy zapewne bez tych smoków byłoby wybrakowane. To dla mnie oczywiste.
Osobiście jak obejrzę/przeczytam o jakiejś batalii historycznej zawsze sam siebie stawiam w roli decydentów jednej i drugiej strony. Co zawalili od siebie, co nie było w ich zasięgu, czy mogli podjąć inną decyzję mając taką a nie inną świadomość sytuacyjną (nie znając fakty obiektywne niedostępne im w czasie podejmowania decyzji!) etc. Z całym tym fantasy zawsze mam problem, żeby nie drążyć tego w ten sposób. Np ta laska Gandalfa. Raz nią świeci, raz nie. Od czego to zależało? Mam kałasza, to go używam (mając amunicję) w każdym stosownym momencie. Koniec kropka. Te orły. Pojawiają się i w Hobbicie i WP. I to w momentach na "last minute". Pytanie które by sprowadziłoby WP do powieści o objętości 25 stron: Nie trzeba było nimi przerzucić Frodo do tej góry przeznaczenia, czy jakoś tak? Tak groźne (ponoć!) Nazgule na ich jaszczurach zostały rozgonione przez nie jak dzieci z piaskownicy (dokładnie jak Aragorn pochodnią, tu ryłem ze śmiechu...). I zawsze można się natknąć na postać ze szklaną kulą, która coś tam powie, albo nie... coś tam pokaże, albo nie...
Dziwnie jak porównujesz batalie historyczne z filmami fantasy. Przecież równie dobrze mógłbyś porównać jakiś film akcji z bataliami historycznymi i napisać to samo, też bohaterowie są ratowani w ostatniej chwili, też często wydaje się że mogli coś zrobić lepiej itd.
Pytanie które sprowadziłoby II wojnę śwaitową do 2 lat: Nie trzeba było Ruskim zaatakować w 1940? Orły nie zostały użyte bo to nie zabawki, to jedne z najpotężniejszych itd. istot, a nie zwierzęta transportowe. Opowieść to opowieść i ma swoje prawa, a to że orły są w stanie pokonać latające jaszczurki nie było oczywiste. W Hobbicie z kolei jako baśni motyw ratunku w ostatniej chwili to schemat, Gandalf co chwilę opuszcza drużynę żeby czekać w krzakach na pójście im z odsieczą ;) (w filmie w te chwile wetknięto zawartość z podajże dodatków do Władcy Pierścieni).Cytat:
Pytanie które by sprowadziłoby WP do powieści o objętości 25 stron: Nie trzeba było nimi przerzucić Frodo do tej góry przeznaczenia, czy jakoś tak? Tak groźne (ponoć!) Nazgule na ich jaszczurach zostały rozgonione przez nie jak dzieci z piaskownicy (dokładnie jak Aragorn pochodnią, tu ryłem ze śmiechu...).
Przecież w filmie było pokazane kto po części "kontroluje" te kule więc i nic dziwnego że czasami coś pokazuje, a czasami nie. Sauron za ich pomocą może manipulować, indoktrynować itd., z drugiej strony są bardziej i mniej podatne stworzenia więc jedni coś tam zobaczą, a inni nie.Cytat:
I zawsze można się natknąć na postać ze szklaną kulą, która coś tam powie, albo nie... coś tam pokaże, albo nie...
Generalnie rzecz biorąc, o ile dobrze kojarzę, to już w średniowiecznych podaniach i sagach smoki czasem lubiły sobie pogadać (nawet Fafnir uciął sobie chyba pogawędkę z Zygfrydem), a ze Tolkien czerpał garściami z europejskiej mitologii, to nie dziwota, że i u niego są czymś znacznie więcej niż wielkimi gadami. Zresztą i w niejednym filmie się takiego znajdzie, że wspomnę choćby Ostatniego smoka, który mówił głosem samego Bonda. Jamesa Bonda ;)
Wbrew opiniom, które często krążą po necie, Bitwa Pięciu Armii została opisana w "Hobbicie", i to dość dokładnie. To, że Bilbo zarobił kamieniem w dynię i jej nie pamiętał nie ma tu nic do rzeczy - są opisane poszczególne fazy, plan działania sprzymierzonych armii itd. To, że zajmuje bodaj jedną stronę książki, też niczemu tu nie przeszkadza; generalnie zawsze drażnił mnie argument krytyków, którzy twierdzą, że "Hobbit" to jedna krótka książka i powinien zająć jeden tylko film. To prawda, że objętością nie może się równać z "Władcą", ale też prezentuje zupełnie inny styl, akcja toczy się znacznie szybciej, dużo mniej miejsca Tolkien poświęcił na opisy etc. Zgadzam się z twierdzeniem, że trylogia to trochę za dużo, ale nikt mi nie wmówi, że jeden film by wystarczył - dwa to moim zdaniem optimum.Cytat:
Że skoro bitwa nie została dokładnie opisana przez Tolkiena (o ile dobrze pamiętam) to może zostanie raczej zrobiona na wzór Władcy Pierścienia i że ogólnie ta ostatnia część zostanie bardziej zrobiona jak poprzednia trylogia.
Gajuszu, teraz jesteś niesprawiedliwy. Te dwa przykłady o Nazgulach są akurat zupełnie nieadekwatne, bo to filmowa wersja, zaś w książkach trochę inaczej to wyglądało - równie dobrze moglibyśmy dywagować, jak wielkie zwycięstwo odniósłby Wallace pod Falkirk, gdyby go nie zdradzono, bo przecież tak było w filmie... ;) (muszę w tym miejscu przyznać, że sam nie jestem wielkim fanem fantasy i poza Tolkienem w zasadzie nie tknąłem tego gatunku. Niestety, wiele hollywoodzkich filmów historycznych zbliża się dzisiaj bardziej do fantasy właśnie, bo choć nie ma w nich smoków i innych czarów - marów, to guzik mają wspólnego z historią, którą niby opowiadają).
Dokładnie, ale tu dyskutujemy o fantasy. Możemy o filmach sensacyjnych gdzie magazynek 30-nabojowy nie jesteśmy w stanie opróżnić przez połowę filmu. Przynajmniej główny bohater. Mam podobny problem przy takim filmie.
Czytając Suworowa i Bieszanowa wychodzi że po szoku z Finlandii, nie. Co do orłów. Mylę się myśląc że misja Frodo była najważniejsza dla cywilizacji śródziemia? Więc i Orły łaski by nie robiły. I tak latały jak widzę nad Mordorem i tak...
Mój błąd. Nie uszczegółowiłem że chodzi mi bardziej o motyw "szklanej kuli", przewidywania przyszłości etc. w baśniach i fantasy.
Jestem niesprawiedliwy, bo jestem ignorantem. Opieram się w swoich sądach na fragmentach filmów, nie książek. Utyskiwania po obejrzeniu 3 części Hobbita rozumiem że też mają podłoże ekranizacją, nie fabułą Tolkiena? A piszą to osoby zdaje się bardziej związane z gatunkiem. Ale zgodzę się. Te dwa przykłady nie są adekwatne na tyle, że oglądając trylogię WP po raz pierwszy siedziałem mocno wbity w fotel (tego już niestety nie doświadczyłem oglądając dwie pierwsze części Hobbita:( ). Po prostu dziwne dla mnie jest że Nazgule tak słabo są prezentowani. Nie wiem jak w książce jest to prezentowane, ale jeden Aragorn z pochodnią przeciw (siedmiu?) Nazgulom? I co? Żaden z nich nie wrócił walczyć, bo mu się pelerynka zajęła ogniem? Putin dopilnował aby w najnowszej superprodukcji (Stalingrad) palący się czerwonoarmiści jak gdyby nigdy nic szturmowali (oczywiście z sukcesem!:devil:) Niemiaszków. O! I to jest dobre, radziec.. wróć! rosyjskie fantasy! Zając zapewne oglądał z wypiekami na twarzy.
Możemy też o każdym innym filmie który nie jest oparty na faktach. Fikcja rządzi się swoimi prawami, raz jest mniej realna raz bardziej. Wbrew temu co mogłoby się wydawać fantastyka nieraz jest bardziej konsekwentna niż filmy z superbohaterami, sensacyjne itd. Zresztą o rzeczywistości też możemy dyskutować. Możemy się czepiać jak szlachta mogła być tak durna żeby oddać RON zaborcom, jak Mussolini mógł nie zająć Malty i Egiptu na początku wojny, jak Bizantyjczycy mogli godzić się na używanie Turków jako najemników i nadawanie im ziem itd. W rzeczywistości działy się rzeczy które gdyby były fikcją zostałyby nazwane nierealnymi, a nieraz i kiczowatymi. Nikt się jednak nie przyczepi bo to się zdarzyło. Nieraz nawet najmądrzejsi popełniali błędy przy których to całe czepianie się orłów to co najwyżej drobne przeoczenie.Cytat:
Dokładnie, ale tu dyskutujemy o fantasy. Możemy o filmach sensacyjnych gdzie magazynek 30-nabojowy nie jesteśmy w stanie opróżnić przez połowę filmu. Przynajmniej główny bohater. Mam podobny problem przy takim filmie.
Nad Mordorem pojawiły się raz. Misja Frodo była najważniejsza ale ma też swój specyficzny charakter (w dodatku orły pewnie o niej nie wiedziały), niziołki ratujące świat, Gandalf stawiający na niemożliwe itd. Jednak póki się nie rozdzielili misja Frodo nie była tak tragiczna, miał silną drużynę i jednego z najmądrzejszych ludzi w Śródziemiu. Nie mogli przecież wiedzieć że pójdzie tak źle, Gandalf raczej nie przewidywał że przyjdzie mu walczyć z Balrogiem. Po tym jak Gandalf zniknął nie miał kto poprosić orłów o pomoc, a proszenie ich żeby zjawiły się już w Rivendell byłoby przegięciem. No i powtarzam że nie było wiadome że tak łatwo przyjdzie orłom wygrać. Postawienie na transport powietrzny przez krainę przebiegłego wroga mającego różne zabawki, w tym te latające jaszczurki w domyśle równie silne jak orły byłoby bardzo ryzykowne. No i orły robiłyby łaskę bo to nie są jakieś ptaki wyhodowane przez Gandalfa, nie były one sprzymierzone z ludźmi ani nic im winne.Cytat:
Mylę się myśląc że misja Frodo była najważniejsza dla cywilizacji śródziemia? Więc i Orły łaski by nie robiły. I tak latały jak widzę nad Mordorem i tak...
A, to w takim razie odpowiedź dotyczące tychże Nazguli jest dużo prostsza: nie wiem :) I wątpię, by wiedział ktokolwiek poza Jacksonem, czemu akurat tak to sobie umyślił. Może dlatego, że jego bohaterowie zawsze muszą być przepakowani? Może dlatego, że nie potrafi pokazać tego w bardziej subtelny sposób? Może dlatego, że tak wyglądało lepiej? A może dlatego, że niezależnie od takich scen publika i tak to łyknie i film się sprzeda? Kto wie...
To już jest nas dwóch ;)Cytat:
oglądając trylogię WP po raz pierwszy siedziałem mocno wbity w fotel (tego już niestety nie doświadczyłem oglądając dwie pierwsze części Hobbitahttp://forum.totalwar.org.pl/images/...s/icon_sad.gif ).
A bo Nazgule to cioty w porównaniu z prawdziwymi gierojami sowieckiego sojuza, toć oni to by całe Śródziemie na jedno "...uuuuurrrraaaaaa" wzięli :PCytat:
Putin dopilnował aby w najnowszej superprodukcji (Stalingrad) palący się czerwonoarmiści jak gdyby nigdy nic szturmowali (oczywiście z sukcesem!:devil:) Niemiaszków. O! I to jest dobre, radziec.. wróć! rosyjskie fantasy! Zając zapewne oglądał z wypiekami na twarzy.
Pytanie, które sprowadziłoby II wojnę światową do 2 tygodni: Nie trzeba było Francuzom zaatakować w 1939? :P
O przepraszam, można lubić Tolkiena (jak Wy), można nie lubić (jak ja) ale trzeba jasno stwierdzić, że Orły to strzał w stopę. Cała ta misja powierzenia losów świata w rękach hobbitów to bajeczka dla dzieci. Sorry ale nie! Mamy Gandalfa, który walczy z Balrogiem, robi czary mary i inne cuda itd. No i mamy orły które dawno mogły to załatwić bez jakiegoś wielkiego wysiłku, ale nie! Lepiej wysłać hobbitów z przysłowiowej "pupy" bo tak będzie lepiej. Czaje, że to fantasy, ale panowie, litości;)Cytat:
Nad Mordorem pojawiły się raz. Misja Frodo była najważniejsza ale ma też swój specyficzny charakter (w dodatku orły pewnie o niej nie wiedziały), niziołki ratujące świat, Gandalf stawiający na niemożliwe itd. Jednak póki się nie rozdzielili misja Frodo nie była tak tragiczna, miał silną drużynę i jednego z najmądrzejszych ludzi w Śródziemiu. Nie mogli przecież wiedzieć że pójdzie tak źle, Gandalf raczej nie przewidywał że przyjdzie mu walczyć z Balrogiem. Po tym jak Gandalf zniknął nie miał kto poprosić orłów o pomoc, a proszenie ich żeby zjawiły się już w Rivendell byłoby przegięciem. No i powtarzam że nie było wiadome że tak łatwo przyjdzie orłom wygrać. Postawienie na transport powietrzny przez krainę przebiegłego wroga mającego różne zabawki, w tym te latające jaszczurki w domyśle równie silne jak orły byłoby bardzo ryzykowne. No i orły robiłyby łaskę bo to nie są jakieś ptaki wyhodowane przez Gandalfa, nie były one sprzymierzone z ludźmi ani nic im winne.
No litości ale ile razy można powtarzać to samo? Ludzie uczepili się tych orłów i przestali z tego powodu rozumieć tekst pisany czy jak? Tolkiena można krytykować za wiele rzeczy, a ludzie czepiają się akurat tego że Gandalf nie latał prosić Orłów o to żeby te były łaskawe wyruszyć na prawdopodobnie samobójczą misję z cennym pakunkiem w chwili gdy jeszcze mogli spokojnie iść na piechotę. Serio to nie Murica, a Orły to nie B-52. Więc Orły to nie jest strzał w stopę. Nie rozumiecie ich natury i myślicie że to jakieś ptaki hodowane przez Gandalfa w klatkach, to da się zrozumieć. Ale jak możecie być tak odporni na słowo pisane? Czytając o Wojnie na Pacyfiku nie jesteście w stanie uwierzyć że Amerykanie nie wynaleźli i zrzucili bomb atomowych wcześniej? Przecież to takie proste, wynaleźć, zapakować, zrzucić, przyjąć kapitulację. No a oni tego nie zrobili, czemu ;)? A może Wy widzieliście jakiś inny film? Możliwe że ja miałem kontakt z wybrakowanymi wersjami filmu i książki. Czy w waszych wersjach na spotkaniach w Rivendell obok Legolasa siedział wielki orzeł, popijał moczajto i powiedział do Gandalfa "Siwy, my to załatwiły, lecę na panienki do Haradu to mogę rzucić pakuneczek do góreczki, luzik?".
Dagorad, nie unoś się tak z zapałem godnym lepszej sprawy, w końcu rozmawiamy tylko o flimach (teraz to w sumie bardziej o książkach, no ale...). Choć ja też bym z tymi orłami tak nie tragizował, ludzie zrobili sobie z nich pewien symbol zdecydowanie na wyrost, czy we "Władcy" to naprawdę aż tak rzuca się w oczy? Już chyba bardziej w "Hobbicie", ale tu jest usprawiedliwienie, bo to w istocie, jak słusznie zauważył Volomir, bajeczka dla dzieci :P Sam znalazłbym bardziej irytujące fragmenty, ale z drugiej strony rozumiem, że proza Tolkiena nie każdemu musi przypaść do gustu. A w razie czego zawsze można przytoczyć kontrargument - Gandalf przecież także wpadł na ten pomysł i jak najbardziej chciał orły wykorzystać; to nie jego wina, że Aragorn & Co. nie zrozumieli należycie słów "Fly, you fools" ;)
Napisze objaśnienie dotyczące kwestii orłów(w sumie się przyda).Cytat:
No i mamy orły które dawno mogły to załatwić bez jakiegoś wielkiego wysiłku, ale nie!
1.Środki ,,przeciw-lotnicze" Mordoru:
-Nazgule na latających bestiach ,plus zapasowe latające bestię.
-Sauron: opierając się na wiedzy z książek mógł w razie orłów lecących nad swoim państwem:
a.Wywołać burze(choć możliwe ,ze tylko w górskim obszarze.
b.Osobiście się pofatygować-wiadomo ,że umiał przynajmniej w formie(powiedzmy podobnej do tej z Hobbita 2 latać).Chyba ,że przyjęcie cielesnej powłoki uniemożliwiło mu przynajmniej chwilowo porzucenie jej.
c.Odział Orków sprowadzony pod Górę Przeznaczenia np. przez jednego z Nazguli.
d.Przyjmując ,że każdy Majar/Valar miał władze(w różnym stopniu),można przyjąć wielkim prawdopodobieństwem ,że Sauron jako uczeń najpierw Valara kowalstwa a następnie Morgotha(stwórcy ognia),miał nad nim władze(teraz można się spierać w jakim stopniu).
2.Kwestia wrzucenia Pierścienia do wulkanu o ,której zdaje się wszyscy zapominają.
Jako ,że wulkan nie jest raczej 100% gładki istnieje możliwość ,że jeśli by go teoretycznie wrzucić z powietrza,Pierścień uratuje jakaś półka skalna.Dzięki temu Sauron miałby prawie gwarantowany jego zwrot.Wątpliwe ,żeby ekipa na orłach(o ile nie miały by lecieć same orły)zdołała go odzyskać zanim pościg by ich dogonił.Wobec czego osoba z Pierścieniem musiała by zejść z orłów przed wejściem.Następnie ostatnią przeszkodom byłaby niemożliwość wrzucenia Pierścienia do magmy przez osobę stojącą we wnętrzu wulkanu.Dlatego,że wpływ Pierścienia na osobę go niosącą był tym większy im bliżej było tego miejsca.Można to nazwać ostatnim zabezpieczeniem na wypadek takiej sytuacji.Skończyło by się to tym ,że pościg zdążyłby dotrzeć na miejsce i odebrac Pierścień osobie ,ktora w tym czasie w większości przypadków została by nim opętana(ten sam problem byłby jeśli by mimo wszystko próbować Pierścień wrzucać z powietrza.
Sauron mimo ,że nie wierzył ,ze ktoś mógłby chcieć zniszczyć Pierścień,widząc orła lecącego wprost w kierunku wulkanu mimo ,że z niedowierzaniem musiałby przyjąć to do wiadomości( o ile orłowi udało by się tak daleko dolecieć).
Z tym się akurat nie zgodzę.W Hobbicie orły wypełniały dług wdzięczności za wyleczenie ich króla przez Gandalfa.Cytat:
Już chyba bardziej w "Hobbicie",