Zobacz pełną wersję : Viva la Bretonnia! Vive le Roi! (Warhammer 18+ !)
Strony :
1
2
3
[
4]
5
6
7
8
9
PerWerka
20-10-2015, 21:22
Arathena
Elno mam wszystko co jest nam potrzebne... Mam nadzieje, że zaraz zasna wszyscy... Ci zakochani już pewnie śpią, A giermek zaraz się położy... Poczekajmy jeszcze chwilę
Dobrze, zaczekajmy rozległo się w myślach Aratheny.
Christophe Leroy
Po załatwieniu potrzeby wrócił do obozu, do ogniska. Starał się nie obudzić Alessia ani Anny. Podszedł do Aratheny, skrzyżował ręce i zaczął ciągnąć dalej poprzedni temat - Co do tamtego... Nie było to za miłe. Nie mogę tego zrobić, rozumiesz? Nie chcę wystawiać cierpliwości Pani Jeziora na próbę, ani niczego testować bo mogłoby się to dla mnie źle skończyć... - po krótkiej chwili dodał - Wybaczę ci, ale obiecaj mi, że nie będziesz już za mnie podejmować decyzji. Dobrze?
PerWerka
20-10-2015, 21:46
Arathena
Obiecuję,,, Uśmiechnęła się szczerze... I przepraszam. wiesz krępująca dla mnie jest ta sprawa i wiem, że przepraszam to za mało...Nie znam zwyczzajów nimf wodnych, ale Ona nie zrobiła by Ci nic złego. Na pewno by nie zarażała na szwank Tego dobrego imienia przed Panią Jeziora...
Pora byś się położył. Obudzę Cie za dwie godziny... Mieliśmy dziś aż nadto wrażeń a nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień...
Christophe Leroy
No nie powiedziałbym chyba, że nie narażałaby... No ale... Nie chce mi się kłócić już. Już pójdę... - po czym poszedł i ułożył się do snu w jakimś miejscu tak, by mu wygodnie było spać, ówcześnie zdjął z siebie pancerz kolczy, czepiec jak i miecz coby mu się dobrze spało.
PerWerka
20-10-2015, 22:05
Arathena
Odczekała dłuższą chwile gdy giermek odszedł się położyć.... Gdy upewniła się, że zasnął podeszłą do niego i okryła go swoim kocem... Zajadała się wcześniej jak rozmawiali posiłkiem, który zostawił cyrulik. Gdy okrywała giermka zostawiła tez mu połowę swojej porcji... Śpij spokojnie i kolorowych snów.... Najlepiej o mnie.. zachichotała cichutko i oddaliła się w kierunku jeziora...
Podeszłą do nimfy, która czekała na kamieniach....
Zatem wreszcie zostałyśmy same. Proszę oto włos... rozebrała się i wyciągnęła rękę w kierunku Elny.. pomóż mi bo obolała strasznie jestem i nie chce się poślizgnąć.
Elna wyciągnęła do Aratheny rękę pomagając Jej wejść na kamienie, drugą odbierając od Niej włos. Przysunęła swą dłoń do pleców przepatrywaczki, ta poczuła rozlewające się ciepło po którym wszelki ból minął. Wyrwała swój włos i splotła wszystkie trzy razem wrzucając je do wody i coś przy tym nucąc. Elfka poczuła smak Jej ust, a później w obozowisku ujrzała swego Lubego, za którym tak naprawdę opuściła Las. Faktycznie, o wielkie poświęcenie prosiła Ją nimfa, jednak wdzięczność spowodowana uzdrowieniem, sprawiła że się nim podzieliła z mieszkanką jeziora. Nie była jednak z tego powodu szczęśliwa, choć wzajemne pieszczoty Ukochanego i Elny szybko sprawiły, że oddała się całkowicie żądzy. Co więcej, wydawało się Jej, że elf więcej uwagi poświęca swej wybrance niż drugiej kobiecie... albo tak sobie wmawiała.
Christophe ma bardzo przyjemny, choć dziwaczny sen. Śni się mu bowiem Jego Bogini, obdarzająca go hojnie swymi wdziękami, tylko czemu w dwóch postaciach?
Anna i Alessio śnią o wspólnych miłosnych uniesieniach.
Nagle przerwał to huk gromu budząc wszystkich.
Naga elfka spostrzegła, iż wtulona jest w równie nagiego giermka, obydwoje są całkowicie wycieńczeni. Nie pamięta jednak czy ten, kogo brała za swego ukochanego, w niej skończył miłosne igraszki, czy w nimfie.
Christophe widząc wtuloną w Jego nagie ciało równie nagą Arathenę, zdał sobie sprawę, że to co brał za sen, było jawą. Jednak nie ma pojęcia czemu wziął elfkę i nimfę za swą Boginię, podczas bezczeszczenia świętego miejsca. Dobrze chociaż że mieszkanki jeziora przy sobie ani nie widzi, ani nie czuje.
Alessio i Anna budzą się także wtuleni w siebie, ale ubrani.
Jest widno, choć nieco chłodno, niedawno musiało wzejść słońce.
Techniczny:
Arathena: -1 PS, całkowicie zdrowa, +1 PO
Christophe: +1 PO
Alessio
Śniła mu się ich noc poślubna a raczej to co będą robili w jej trakcie, właśnie miał przechodzić z ukochaną do kolejnego razu kiedy rozległ się potężny huk na dźwięk którego aż lekko podskoczył z miejsca się wybudzając..... - Co?! Nie,nie,NIE! Cholera to był taki piękny sen - bardzo czule ucałował Anię w usta,po czym podparł się na rękach by rozeznać się w sytuacji.....
Alessio ujrzał splecionych ze sobą nagiego giermka z równie nagą przepatrywaczką. Z jeziora zaś wynurzona połową ciała, w sukni na której nie widać wilgoci, znajduje się ta, którą przedstawia posąg. Dookoła niej pływają dwa tuziny śniętych szczupaków. Postać zamiast kielicha miecz w ręku trzyma, a Jej oczy zamiast łzy ronić ciskają gromy. Jeden chyba faktycznie cisnęły, bo kilka kroków przed taflą wody skulona leży postać zwęglonej kobiety, która powoli się rozpuszcza w brudną kałużę. Alessio pamięta widok Anny w złości. Jednak przyrównać ich furię w oczach, to tak jak przyrównać dmuchanie dziecka by zgasiło świeczki na torcie, z rykiem huraganu.
Techniczny:
Alessio: -1PS, +1PO
Alessio
Mocno pociągnął ukochaną za ramię dukając - Na....najdroższa wstawaj i pa.....padnij przed swą Panią na kkkkolana - po czym dodał nieco głośniej choć wciąż bardzo niepewnym głosem - Wszyscy wstawajcie i na kolana przed Panią Jeziora! - po czym sam zerwał się z posłania i padł przed nią z wyraźnym lękiem i wzrokiem wbitym w ziemię....
Christophe Leroy
Gdy tylko się zbudził miał ochotę wyrwać się z objęcia Aratheny, a następnie zrobić jej awanturę jakich mało, choć gdy usłyszał niepewny głos Alessia o tym, iż Pani Jeziora objawiła im się ze strachem w sercu spojrzał w kierunku jeziora. Ujrzawszy ją jak i spopielone ciało kobiety przy tafli wody natychmiast oderwał się z objęcia elfki padł na ziemię z pokłonem nie zważając na swą nagość. Nie przyglądał się jej więcej, wszak po jego śnie i po nieświadomym czynie popełnionym przez niego tu bał się przyglądać swej bogini...
PerWerka
21-10-2015, 18:46
Arathena
W pierwszej chwili nie wiedziała co się stało. wpierw widziała swego lubego dla którego postanowiła w końcu opuścić las. Choć nie czuła się w nim najlepiej to znała konsekwencje swego czynu. Gdy jej kochanek przekroczył Zieloną Granicę, w końcu też postanowiła zrobić ten radykalny krok... Miała nadzieję, że go odnajdzie i do dziś nigdy jej się to nie udało. Wcześniej już śniła o nim... Czasami widziała go, ale gdy pełna nadziei podbiegała zdenerwowana ale i zarazem szczęśliwa, ten ktoś okazywał się być zupełnie kimś innym... Tyle razy już była rozczarowana, tyle razu radość i euforia zamieniały się w smutek i tęsknotę... Jedynie Księżyc w pełni potrafił ją zatopić w marzeniach. To w taką jasną noc widziała ostatni raz lubego... Za każdym razem gdy nocne niebo błyszczało srebrem, rozmawiała w myślach z Lubym... Miała nadzieję, że w tę noc on również w niego patrzy...
Ten sen, Jej luby w nim... On był taki realny... taki namacalny... Miał jego zapach, smak.... słyszała jego bicie serca....
Brutalne obudzenie.... Wtulona w miłosnym uścisku z giermkiem... Nie mogła pozbierać myśli...
Słowa Alessia zmusiły ją by spojrzeć na jezioro... W kobiecie, która z niego się wyjawiała rozpoznała Panią Jeziora. Zbyt mocno przypominała kobietę z posągu...
W pierwszej chwili chciała się równie pokłonić jak i reszta, ale w ostatniej chwili dostrzegła brudną plamę, która rozpływała się przy brzegu. Widok martwych szczupaków nagle ją olśnił... zrozumiała...
Podbiegła do plamy uklękła załamana. Nie mogła opanować szlochu... Wypowiedziała tylko jedno słowo...
Elna....
Dłonie wsadziła do wody zagarniając ją.. Uniosła je do góry... Gdy spływała jej z rąk z powrotem do jeziora paczyła na nią z niedowierzaniem i rezygnacją.....
czuła jak serce jej krwawi. Rana była nie do wyleczenia... rozżarzona szpila wkuwała się nie ubłagalnie i wypalała z niej wszystko co dobre. To wszystko co Arathena kochała, to wszystko o czym marzyła zamieniało się w popiół. Spojrzała na niebo, szukała księżyca, czegoś co pozwoli jej myśli skierować gzie indziej. Nie chciała patrzeć na wodę, chciała zapomnieć, znaleźć się gdzieś indziej...
Poranek zabrał księżyc, może to i dobrze bo teraz by on był krwawy a nie srebrny...
Razem z Elną umarła w tej chwili cząstka Elfki...
Lwie Serce
30-10-2015, 12:27
Anna de Loiret
Tej nocy sen szlachcianki wyjątkowo był piękny...
W przepięknie tego dnia zdobionej sali rycerskiej zamku Loiret, odbywały się uroczystości ślubne. Panną młodą była ona sama, zaś panem młodym jej wybranek, Alessio. Ten stał już na samym końcu zdobnej sali obok kapłanki, a wokół niego zebrani w kręgu, w pewnym oddaleniu goście. Baron ma na sobie lśniącą zbroję płytową, u żelaznych butów ostrogi, a do pasa przypięty długi miecz, z szeroką klingą i pozłacaną rękojeścią. Włosy jego długie, broda bujna ale krótka, taka jaką nosił Roland de Loiret.
W pewnym momencie drzwi sali się otworzyły, a przez nie wkroczył konno Tankred de Loiret w pełnym rynsztunku, wyłączając hełm, trzymając za rękę swoją córkę, która również dosiadła białego rumaka z długą, śliczną grzywą. Ubrana jest ona w białą suknię zdobioną złotymi haftami, oraz długi, dotykający tylnich nóg konia płaszcz w takim samym kolorze. Na głowie ma złoty diadem, częściowo skryty jej jasnymi włosami. Co dziwne i tworzące jedyny kontrast w tej bieli oraz przeróżnych odcieniach żółci, Anna ma też na sobie pas z mieczem, noszącym imię jej brata, który choć symbolicznie musi uczestniczyć w tym szczęśliwym dla niej dniu...
Wnet goście się rozstąpili otwierając drogę do Alessia oraz kapłanki Tankredowi i jego córce. Ci powoli, stępa, podjechali do nich, pan de Loiret skinął pannie młodej głową, po czym ona zsiadła ze swego rumaka i podeszła do przyszłego męża. Wymienili się pełnymi miłości spojrzeniami, kobieta złapała rękojeść swego miecza, spoglądając na nią i szepcąc - już niedługo do mnie wrócisz kochany, znów będziemy razem...
Po chwili kapłanka rzekła głośno - oto zebraliśmy się w zamku Loiret, by połączyć węzłem małżeńskim barona Alessia di Contrarini, oraz jego wybrankę Annę de Loiret. Jeśli ktoś jest przeciw, niechaj teraz powie to przed obliczem naszym i Pani Jeziora!
Nikt nie odpowiedział, w międzyczasie ojciec panny młodej również zsiadł z konia i otworzył pudełeczko z obrączkami przed parą.
- Alessio di Contrarini, czy bierzesz tu obecną Annę de Loiret za żoną i ślubujesz ją miłować, wspierać i opiekować się nią, walczyć w jej imieniu, w zdrowiu, w chorobie, w wojnie i pokoju?
- Tak, ślubuję - odparł baron, zakładając obrączkę na palcu Anny.
- A czy ty, Anno de Loiret, bierzesz tu obecnego Alessia di Contrarini za męża i ślubujesz go miłować, wspierać i być mu oddaną, w zdrowiu, w chorobie, w wojnie i pokoju?
- Tak, przysięgam na Rolanda, tak! Wykrzyczała zakładając obrączkę mężowi oraz nie czekając na dalsze formalności, łącząc się z nim w długim, namiętnym pocałunku, przy aplauzie wszystkich gości. Gdy skończyli, kobieta ujrzała jak na swym bojowym rumaku do sali wkracza... Jej brat, w zbroi i z mieczem w dłoni opartym o ramię. Odgarnął swe włosy z twarzy oraz z serdecznym uśmiechem rzekł - odwaga, honor, poświęcenie, oddanie, wiara, prawdomówność, uczciwość, pamiętaj najukochańsza siostrzyczko o tych cechach w mariażu, nie zatrać ich i nie ulegaj woli męża, jeśli ten zabroni ci chwytać za miecz. Jesteś Bretonnką, moją siostrą, choć kobietą najpiękniejszą jaką widziały oczy wszystkich tu zebranych, to twym powołaniem jest bronić króla oraz naszych ziem mieczem, nie słowem. Teraz ma duma z ciebie jest wielka, spraw by taka była po twój kres, gdy dołączysz do mnie i będziesz mogła powiedzieć, iż stajesz przed obliczem Pani, moim i wszystkim poległym rycerzom, jako równa nam obrończyni Bretonni, pamiętaj!
Po tych słowach brata, Anna wykrzyczała - Rolandzie! I rzuciła się z zamiarem przytulenia go, ten jednak zawrócił konia i pogonił go do galopu, rozpływając się po chwili w powietrzu... Tak skończył się piękny sen młodej panienki...
Zerwana okrzykiem Alessia, wystraszona i w wielkiej niepewności, nie ośmielając się unosić głowy, powstała szybko i padła na kolana obok ukochanego, mając zamknięte oczy.
Od strony jeziora dobiegł Was donośny kobiecy głos, który Anna rozpoznała jako głos Pani Jeziora. Lekko podniesionym tonem, który już sprawił że mało nie ogłuchliście, rzekła:
To, że opuściłam swe święte miejsca przeklinając ten kraj, nie oznacza że można je bezkarnie bezcześcić. Za to gdzie i na kogo zarzuciłaś swe sieci Pajęczyco, niniejszym Cię przeklinam. Umrzesz w chwili, gdy ponownie stracisz swą cnotę. Byś jednak nie narzekała na me okrucieństwo gdy w końcu odnajdziesz swego Lubego, usunę Ci wszelkie wspomnienia o Nim. W tej chwili Arathena nie tylko zapomniała jak ma na imię Jej Ukochany, ale także jego wyglądu, smaku ust, słodyczy wspólnie spędzonych chwil.
Christophe Leroy, cóż ja mam z Tobą uczynić? Twe ukryte pragnienie zarówno stanowi dla mnie obrazę jak i komplement. Nie ukarzę więc Cię, ale i nagrodzić mi nie wypada. Miast tego więc zdradzę Ci pewien sekret. W każdej bretońnskiej dziewicy wiernej ideałom cząstka mnie się znajduje. Lecz nie licz na to, że jakakolwiek odda Ci to, co ma najcenniejsze, jeśli nie będziesz ją jak damę traktował.
Anno z rodu Loiret, ani mi się waż nawet myśleć o tym by sprzeciwiać się tak doskonałemu rycerzowi jakim jest Twój ojciec. Miast tego głów się jak go przekonać do swych racji. Jeśli nadal pragniesz dać swemu bratu drugie życie, to nigdy więcej nie czyń tego, co nie przystoi damie. Żadną częścią swego ciała. Śpiesz się, Twój ojciec wraz z mą arcykapłanką prosto w zasadzkę wojsk uzurpatora zmierzają. A bez Jego błogosławieństwa Twój ślub z Alessio dla mnie nie będzie miał żadnego znaczenia. Wasze wierzchowce w ojczystym lesie Pajęczycy się znajdują.
Ci co patrzyli na boginię, zauważyli jak machnęła ręką, oczy przysłoniła Wam zasłona jakby z tafli wody uczyniona. Znikło jezioro, a zamiast tego znaleźliście się na rozgałęzieniu traktu prowadzącego w głąb Bretonni, do Imperium i do Tilei.
PerWerka
30-10-2015, 16:24
Arathena
Na klątwę Pani Jeziora zaklęła w duchu.... Sama skąpi to i innym zabrania. Jeno magią może zmusić by ktoś ją chciał... Na głos dodała....
Nie wiem czy mnie słyszysz, ale twe przekleństwo jest i błogosławieństwem... Domyślasz się , że nie zawaham się oddać swego ciała i zarazem życia temu, którego naprawdę pokocham?
Techniczny...
Zaczyna zbierać swoje rzeczy i ubierać się.....
Lwie Serce
30-10-2015, 19:59
Anna de Loiret
Tak, moja Pani... Odpowiedziała, mówiąc po tym na głos, ale cicho słowa jej brata ze snu - odwaga, honor, poświęcenie, oddanie, wiara, prawdomówność, uczciwość... Nie zatracę tych cnót Rolandzie, nie zatracę i z ich pomocą ocalę naszego ojca...
Christophe Leroy
Pani ma... Jak mógłbym myśleć o takich rzeczach związanych z Tobą? Nigdy tego nie czyniłem, ani tak nie myślałem, lecz pragnąłem jedynie ujrzeć kiedyś Twe wspaniałe oblicze... A ten sen... To wina nimfy, jestem pewien tego - skierował myśl ku swej pani, coby jej wyjaśnić wszystko... Czuł się okropnie. Nie dość, iż elfka z nimfą go wykorzystały, to i do tego przez to Pani Jeziora objawiła im się w gniewie, a i ona była urażona tym snem z poprzedniej nocy... Choć pocieszało go to, iż ukarał nimfę jak i elfką - tą pierwszą śmiercią, a drugą klątwą. Leżał jeszcze tak kilka dłuższych chwil bez ruchu, po czym powstał powoli i zdruzgotany odszedł do swego ekwipunku, szybko się ubierając coby nie stać tak nago przy pannie Annie i Alessiu...
Gdy Christophe i Arathena się odziali zauważyliście jak na granicy lasu, niedaleko przepatrywaczki, stanął wysoki elf. Ma dziwną fryzurę, czerwone włosy postawione na sztorc, prawie jak zabójcy trolli, ciało zaś ozdabiają mu równie czerwone co włosy tatuaże. W ręku dzierży włócznię.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/81/8e/34/818e34818fb9f4e8f630713ebe1c5a2c.jpg
Odezwał się w śpiewnym języku swej rasy Coście zawinili, że nago Was pędzili przed sobą? patrząc na Czarną Wdowę. Koło niego Arathena widzi ślady jakby przebiegło tamtędy małe stado koni.
Alessio
Ale popapraniec, ciekawe czy jest tak samo szajbnięty jak te krasnoludy? - pomyślał przypatrując się nieznajomemu z niezdrową ciekawością i na chwilę zapominając o strachu po ujrzeniu bogini
PerWerka
30-10-2015, 20:25
Arathena
okrywając ciało tak jakby krępowała się swej nagości...
Konia ratować zachciało mi się by nie skończył jako ogrowy posiłek... odpowiedziała Elfowi. Przypatrywała się śladom koni. Pewnie to te... Skinieniem głowy dała znak nieznajomemu. Niestety bez wyraźnego zaproszenia nie możemy tam wejść. W jej głosie nie było słychać żalu a jedynie sucho stwierdziła fakt...
Wiesz co grozi.... nie dokończyła zdania, ale spojrzała mu w oczy....
Słusznie prawisz Czarna Wdowo. Co do Lasu wejdzie do Niego należy, co zaś Las opuści nie ma do Niego powrotu. Ale zrobię wyjątek od tej reguły i oddam Wam te wierzchowce jeśli któreś z Was powali mnie w tańcu odparł w elfim.
PerWerka
30-10-2015, 20:36
Arathena
Ktoś tańczyć umie? jeśli nie to nogi z tyłka same wyjdą zanim dojdziemy do ojca Panienki Anny. Ten Elf odda nam konie ale tylko wtedy gdy ktoś pokona go w tańcu...
W jej głosie nie było żadnych emocji... Uśmiechnęła się do elfa. Tak jakby z ironią i politowaniem, ale bez złośliwości....
Dobrze wiesz, że i tak nikt Cie nie pokona. Ale pośmiać się można z naszych wygibasów... Nie możemy uznać, że nikt z nas nie jest na tyle dobry w tej dziedzinie by Cię pokonać, ale za to że dzielnie walczyliśmy w nagrodę oddasz nam konie? Zmieniła ton na żartobliwy
Lwie Serce
30-10-2015, 20:40
Anna de Loiret
Ja umiem, ale bez muzyki czy śpiewu nie dam rady... Chyba nie ma jednak wyboru? Mam nadzieję, że będziecie potrafili mi coś zaśpiewać? Powiedziała swym rodzimym języku, powstając z klęczek.
Alessio
Nie chcesz chyba z nim tańczyć? - powiedział do niej z przejęciem wyraźnie zszokowany,ujmując ją za dłonie - naprawdę myślisz że jemu chodzi o dworski taniec?
Lwie Serce
30-10-2015, 20:46
Anna de Loiret
O co zatem? Spytała zupełnie zdezorientowana.
Alessio
Nie wiem, ale jeśli w ogóle miał na myśli taniec nie było by to nic co Ci przychodzi do głowy przywołując to słowo,zapomnij o damach tańczących z wybrankami w rytm pięknej muzyki,proszę nie idź tam - wyszeptał z przejęciem mocniej ściskając ją za dłonie
Zobaczymy czy dzielnie walczyć potraficie. Taniec życia to w przecież walka. Można broni używać, lecz nie będziemy walczyć na ostre. Martwym nie przydadzą się wierzchowce, a gdy ja bym poległ, nie miałby kto Wam im przyprowadzić. Przegrany więc niech będzie ten lub ta co legnie na ziemię. Przetłumacz Jej zasady Aratheno. Graj muzyko! Zza drzew rozległ się dźwięk bębna.
PerWerka
30-10-2015, 20:53
Arathena
Chodzi o walkę, ale nie na śmierć i życie. To raczej mały pojedynek. Elf chce udowodnić, że jesteśmy jakieś niedorajdy skoro koniom pozwoliliśmy uciec.
Dopiero w tej chwili dotarło do niej coś....
Skąd znasz moje imię? Spojrzała na niego podejrzliwie.
Doszły mych uszu plotki o Tobie.
Lwie Serce
30-10-2015, 20:57
Anna de Loiret
Przekaż mu, że przyjmuję wyzwanie, ale skoro nie na śmierć i życie, niechaj da mi tępy oręż - rzekła elfce.
Christophe Leroy
Nie pani... Ja stanę do walki, bo jakbym mógł stać i pozwolić ci na to... - odparł jej.
PerWerka
30-10-2015, 21:06
Arathena
Spojrzała na giermka...
Pamiętaj że to raczej próba i pokaz siły niż prawdziwa walka. Nie wygrasz z nim siłą. Bardziej o spryt chodzi. Jest pewny siebie i dobrze wie, że nie ma z nas nikt z nim szans. To może uda się go jakoś zaskoczyć.
Lwie Serce
30-10-2015, 21:06
Anna de Loiret
Położyła obie ręce na ramionach giermka i rzekła, spoglądając mu w oczy - tak zachowałby się rycerz, idź zatem i walcz odważnie Christophe.
PerWerka
30-10-2015, 21:08
Arathena
Znasz język ludzi? zapytała Elfa
Elf w rytm muzyki bujał się raz na jednej nodze pochylając w lewo, raz na drugiej nodze pochylając w prawo. Włócznię trzyma poziomo, przerzucając z ręki do reki, w gardzie by zbić nią cios Christopha. Gdy ten się zbliżył się do tancerza wojny, ten nagle uderzył włócznią w ziemię i wykonał salto do tyłu trafiając obydwoma nogami w głowę giermka. Ten padł otrzymawszy tak potężne uderzenie i się nie poruszył. Znam, ale nie chcę kalać swego języka tak paskudną mową. Następny? tancerz rzucił w elfim.
PerWerka
30-10-2015, 21:33
Arathena
Dobrze się bawisz widzę.... z uśmiechem na ustach przyjęła wyzwanie. Dla konia życie położyłam na szali więc mogę dla niego jeszcze swój honor położyć. Choć być pokonanym przez Takiego wojownika nie jest wstydem..Ukłoniła się z szacunkiem.
Techniczny
Gdy elf przyjmie wyzwanie.
Specjalnie nie chciała pierwsza walczyć by zobaczyć technikę Elfa
W skupieniu wsłuchuje się w rytm by złapać jego ruchy. Gdy będzie chciał wykorzystać swą włócznię w podobny sposób co na giermku wykorzystuje swój bicz by ją wytrącić Elfowi z rąk. trzyma go na dystans by wykorzystać przewagę długości broni.
Elf odkłonił się i znów zaczął swój taniec. Odbił się wykorzystując włócznię jak tyczkę, Arathenie udało się obwiązać dookoła niej bicz i wyszarpnąć. Tylko dlatego tancerz po wykonaniu fikołka w powietrzu nie był w stanie uderzyć Jej w głowę końcem swej broni. Od razu jednak stanął na rękach i powalił Ją silnym kopniakiem z impetem pochodzącym ze skoku w powietrzu. Niestety nie zdążyła odskoczyć by znaleźć się poza Jego zasięgiem. Tancerz po zadaniu ciosu obrócił się dookoła własnej osi na rękach po czym wykonując kopnięcie w powietrze stanął na nogach.
Techniczny:
- 2PS Arathena
Lwie Serce
30-10-2015, 21:51
Anna de Loiret
Mam nadzieję, że widok ukochanej dostającej po łbie cie nie załamie, Alessio? Spytała z uśmiechem i dobyła swego miecza. W walce atakuje tylko płazem klingi. Próbuje też w miarę możliwości trzymać na dystans elfa wykonującego swoje piruety, a gdy nadarzy się okazja do ataku, zamarkować uderzenie z prawej i przerzucić ostrze do lewej dłoni, w międzyczasie nacierając i licząc na to, że uda się go obalić na ziemię...
Alessio
Pozwól że pójdę za Ciebie - powiedział występując przed nią i kładąc jej rękę na ramieniu - Co prawda prędzej wyjdę na lebiegę ale trudno, lepsze to niż wyjść na tchórza....
Tancerz znów rozpoczął swój taniec, nie podniósł jednak włóczni. Błyskawicznie uderzył oboma otwartymi dłońmi złożonymi tak, jakby miał nimi nabrać wodę wprost w uszy Alessio. Tileańczyk nie zdążył się uchylić, ziemia się mu zakołysała i upadł nie mogąc złapać równowagi.
Lwie Serce
31-10-2015, 19:32
Anna de Loiret
Roland wykrzykiwał moje imię jak walczył, a był moim bratem. Alessio mym ukochanym, a milczy ehhh ci Tileańczycy są dziwni... Zbudź pozostałych, może ci się uda... Podeszła bliżej elfa szykując się do walki.
Alessio
Za szybki jest - powiedział siadając nieporadnie na ziemi i nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów chcąc nieco ochłonąć po uderzeniu,gdy dojdzie trochę do siebie próbuje wybudzić Christopha mocno nim potrząsając i policzkując gdyby nie poskutkowało
Elf znów rozpoczął swój taniec, pochylając się raz w jedną raz w druga stronę. Anna zdała sobie sprawę, że to jego postawa bojowa z której mógł wyprowadzić różnorodne ciosy, tak jak rycerze z postawy sokoła. Zrobiła pozorowany atak, później zaś prawdziwy, jednak nigdzie już nie widziała tancerza. Poczuła za to potężne kopnięcie pod kolano, które ją powaliło na ziemię. Tym bardziej że druga noga elfa zablokowała przód Jej stopy, dzięki czemu kopnięcie było również dźwignią. Zdążyła wyciągnąć ręce, poczuła nogę na swym tyłku i po chwili ból w tyle głowy. Straciła przytomność tak samo jak Arathena i Christopher. Alessio zauważył, że na trakt z lasu wyjechała Liothannea, a za Nią wasze wierzchowce. Nastąpiła krótka, acz dość gwałtowna wymiana zdań między Nią a elfem w ich śpiewnym języku. Zsiadła z siodła, rozchyliła swój płaszcz i rzuciła sztyletem. Tancerz podskoczył ponad pociskiem robiąc w powietrzu szpagat, dzięki czemu drugi sztylet rzucony przez królewską córkę zamiast w głowę trafił go rękojeścią prosto w krocze. Zwinął się tylko i padł skulony. Alessio w końcu ziemia przestała wyczyniać dzikie harce.
Alessio
Najdroższa, nic Ci nie jest? - podczołgał się do niej po czym obejrzał dokładnie obcałowując ją kilkukrotnie po twarzy następnie dość intensywnie potrząsając nieprzytomną ukochaną
Anna ocknęła się potrząsana dość mocno w ramionach Alessia. Christophe i Arathena również odzyskali przytomność. Całą trójkę bolą głowy. Widzą jak elf się podniósł z ziemi i skulony trzymając się za krocze wziął swa włócznię. Podpierając się nią ruszył w las. Liothannea zaś zbiera swe sztylety i umieszcza na powrót w pasach. Jej kolczyki się świecą.
Alessio
Przytulił ją mocno gdy tylko się ocknęła i pocałował kilka razy po twarzy po czym nie wypuszczając jej z ramion powiedział do Liothannei - Pani znów jesteś naszą wybawicielką,jak mamy Ci dziękować?
Lwie Serce
31-10-2015, 19:59
Anna de Loiret
Co...? Co się dzieje? Mężu! Wybawiłeś mnie, bałam się że smok mnie pożre! Wykrzyczała.
Christophe Leroy
Podniósł się nieco przyglądając się jak elf trzymający się za swe krocze ucieka do lasu. Gdyby nie ból głowy i niemiły poranek to i by się pewnie nawet zaczął chichrać rozweselony na ten widok, tak to jedynie powiedział marudnie pod nosem - Kopytami, a nie pięściami jak mężczyzna? Bez honoru to to on żadnego... - po czym spojrzał na panią Annę nieco... 'zdziwiony".
Od MG:
+ 5 PD za uniknięcie pułapki, ktoś na tych bębnach grał w lesie i mógłby się wkurzyć chichotem człowieka.
Liothannea odparła w bretońnskim. W sumie możesz mi podziękować mości Alessio przyjmując posadę ambasadora Miragliano w Ulthuanie. Gdy uporamy się z problemami Bretonni mam zamiar się tam udać z Anną, jako ambasadorką swego kraju.
Alessio
Właśnie dostałem łupnia od świra,zostałem mężem,"obroniłem "żonę" przed smokiem" i do tego zostałem mianowany ambasadorem....,dość sporo wrażeń jak na kilkanaście minut - pomyślał patrząc na Liothanneę ze szczerym zdziwieniem i instynktownie mocniej przytulając ukochaną, po czym odpowiedział pochylając przed nią głowę- Skoro tak mogę się odwdzięczyć Pani niechaj tak będzie,choć mam wrażenie że za tak hojną propozycję raczej po raz kolejny Twym dłużnikiem się staję
Lwie Serce
31-10-2015, 20:25
Anna de Loiret
Nie zareagował... Czy naprawdę tak słabo udaję? Pomyślała, ale gdy tylko usłyszała propozycję Liothannei wybuchła szczerą radością i mocno objęła wybranka, nic nie mogąc wymówić...
PerWerka
31-10-2015, 20:35
Arathena
Ucieszyła się na widok elfki, ale jeszcze bardziej ją uradował widok koni. Podeszła do swej klaczy i pogłaskała ją po szyi. Jędza z pomnika cię przestraszyła... dobrze już, już...
Korzystając z okazji przebrała się szybko w swoje ubranie a suknię schowała do torby...
Znajomy Wam tancerz wyszedł znów z lasu. Idzie wyprostowany, ale dość ostrożnie i powoli. Podał Liothannei torbę, kołczan pełen długich strzał i przepiękny długi łuk elfiej roboty. Podszedł do Aratheny ze zwojem opalizującej na zielono liny i rzekł w swoim języku Dzielnie walczyliście, ale bardzo głupio. Zostałem pokonany, więc przyniosłem coś innego zamiast wierzchowców które już odzyskaliście. Ale Tobie jako jedynej od bardzo dawna udało się wytrącić mi oręż z ręki, więc tym Cię dodatkowo wynagrodzę. Podał zwój liny. Chyba już wiem co Imlarik Rączy Jeleń widział w Tobie, że prawie wpadł w Twe sieci mimo całej swej magii. Biedak aż Las musiał opuścić by nie zamknęła się na nim całkowicie Twa pułapka. Ale nawet wtedy nie dałaś za wygraną i podążyłaś za Nim, gdy tylko się dowiedziałaś iż opuścił Ojczyznę.
PerWerka
31-10-2015, 21:02
Arathena
Nie chciałam Cie zranić, ale nie doceniłam.... Miałam nadzieję, że nie zdążysz nabrać rozpędu i stracisz równowagę.. he he.. Ale widać tak miało się stać.
Nie chcę myśleć nawet co by było gdybyśmy na śmierć i życie walczyli..he he. Ale chyba lepiej mieć Cię po swojej stronie.
Kończyła poprawiać swoją garderobę i chwyciła prezent od Elfa. "....Co Las opuści nie ma już do niego powrotu...." Jarzy się jak magiczna rzecz... Nie żebym nie doceniała, a wręcz przeciwnie, ale nie jest to zwykły powróz... Nie dawałbyś byle sznurka w nagrodę. Uśmiechnęła się tajemniczo. Powiesz mi coś więcej o nim czy sama muszę się domyślać?
Imlarik Rączy Jeleń?... Nie znam.... Może mnie z kimś mylisz?
Lina jest magiczna jak słusznie się domyśliłaś, możesz nią kierować siłą swego umysłu. Jak to nie znasz swego Lubego? Z tego co wiem jedynie Arathenie Czarnej Wdowie o tatuażu wyobrażającym pajęczą sieć udało się usidlić tego zatwardziałego kawalera. Na tyle mocno, by się tego przestraszył i uciekł. Jak go w końcu dopadniesz, to użyj tej liny by Ci ponownie nie nawiał elf się roześmiał.
W międzyczasie Liothannea wyciągnęła z torby i podała reszcie kryształowe karafki z jakimiś owadami w środku. Naczynia mają wywiercone małe otwory. Rzekła w bretońnskim Gdy nimi potrząśniecie przez ćwierć dużej klepsydry dadzą światło sztormowej latarni. Od czasu do czasu trzeba do środka wrzucić liście. Podeszła do Aratheny podając Jej długi łuk wraz z kołczanem. To dla Ciebie, chyba umiesz strzelać z długiego łuku? Konno co prawda go nie użyjesz, ale pieszo ma większą siłę i zasięg od Twojego.
Alessio
Liście? Jakie liście? - powiedział oglądając z ciekawością otrzymany podarunek w duchu wciąż się ciesząc z reakcji ukochanej a i propozycja Liothannei wydała mu się ciekawa choć nie spodobał mu się sposób jej przekazania...... - Propozycja propozycją ale było by milej gdybym miał szansę się nad nią zastanowić....... a tak odmówić po prostu nie mogłem, tylko po co ja jej tam do szczęścia potrzebny jestem? Dziwne to wszystko doprawdy
Jakiekolwiek, to ich pożywienie. Bez jedzenia po prostu wam padną po tygodniu, a nieżywe świecić nie będą obojętnie jak byście naczyniem mocno nie trzęśli.
Lwie Serce
31-10-2015, 21:27
Anna de Loiret
Skuliła się, zamruczała i wtuliła jeszcze mocniej nie bacząc na otoczenie, niech elfy załatwiają ze sobą swoja sprawy, a ona zamierza przez tę chwilę odpocząć...
Alessio
Dziękuję, to wielki dar - odparł chowając otrzymany prezent do torby po czym objął ukochaną jedną ręką drugą głaszcząc ją po włosach
Ruszajmy, trochę czasu zmitrężyliśmy rzekła Liothannea w bretońnskim dosiadając swego wierzchowca.
Christophe Leroy
Cóż, dziękuję - podziękował za otrzymany prezent, po czym poszedł do swego wierzchowca, pogłaskał go i dosiadł go. Sprawdza od razu swoją sakwę podróżną i patrzy czy czegoś mu nie brakuje...
PerWerka
31-10-2015, 21:41
Arathena
Spojrzała na łuk i na linę.... Nie wiem jak wam dziękować?. Trochę speszona powiedziała skromnie i cicho...
Znasz me imię, ale nie znam Twego... Po chwili spojrzała Elfowi w oczy.... Mówisz że ten Mag jest mym Lubym? Pani Jeziora uznała, że sprofanowałam jej ruin..świątynię.... poprawiła się ironicznie... i ukarała mnie... Mam nie pamiętać kto to był, ale Twe słowa wypowiedziały jego imię... Może miłość miedzy nami była na tyle silna bym sobie ją przypomniała..? choć wydaje mi się, że mogła też być na tyle słaba bym go zatrzymała przy sobie. Nie na darmo opuściłam Las i znam tego konsekwencje. Położyła dłoń na ramieniu Elfa. Gdy spotkasz go kiedyś.... Powiedz mu, że Aratchena Czarna Wdowa umarła. Nie jestem pewna ale tylko potężny czar może ja tylko do życia znów przywrócić...
Wiedziała, że tym czarem jest tylko miłość, ale nie wypowiedziała tego głośno. Miała nadzieje, że elf domyśli się co chciała powiedzieć
Nie sądzę bym miał go spotkać, nie mam zamiaru opuszczać Lasu dalej niż zasięg wzroku, a i to raczej na dość krótko. Me miano Scothean Gwiezdny Pył. Każdą klątwę zdjąć można, ale tak silną pewno tylko nasza królowa by potrafiła. Ewentualnie arcykapłan, ale skoro wstęp do Lasu masz wzbroniony, to musiała byś poprosić posła Wysokich Elfów by mimo królewskiego zakazu zawiodła Cię na ich wyspę i zaprowadziła do odpowiedniej osoby.
Alessio
Chodź Aniu Liothannea ma rację, musimy się spieszyć by ocalić Twego ojca - rzekł całując ją czule w głowę po czym wstał aby dosiąść swojego wierzchowca
Lwie Serce
31-10-2015, 21:56
Anna de Loiret
Czekajcie, ubiorę się tylko! Zaczęła gorączkowo przyodziewać buty, pas oraz zbroję, których przecież nie zdążyła jeszcze założyć... Gdy skończy, dosiada swego wierzchowca.
PerWerka
31-10-2015, 22:06
Arathena
Dosiadła swego konia uprzednio układając swoje rzeczy na nim... dziękuję za radę.... i prezenty... Twarz maiła smutną....
Bywaj, Wojowniku.... Scothean Gwiezdny Pył. Dumne imię..... Zaszczytem dla mnie było spotkać Cię.... Wiele się nauczyłam.... A jeszcze więcej dowiedziałam...
Ucałuj Las ode mnie... Mimo, ze go opuściłam to nadal go kocham. Może kiedyś do niego będę mogła wejść bez zaproszenia i napić się ze źródła Rzeki Smoków...
Ruszyła koniem w drogę... Obróciła się jeszcze do Wojownika i uniosła dłoń w geście pozdrowienia....
Ruszyła w drogę..
Bez zaproszenia tylko śmierć Cię czeka na granicy Lasu, tak samo jak tego dla którego chcesz martwą pozostać. Bywaj Aratheno Czarna Wdowo odkrzyknął Scothean w elfim machając swą dłonią w geście pożegnania.
PerWerka
31-10-2015, 22:14
Arathena
Odkrzyknęła Elfowi.... Nie chce, ale muszę.... Starała się jednak by jej głos brzmiał wskazując na to, że jej smutek ustępuje już.
Ruszyliście naprzód galopem, Liothannea zrównała się z Aratheną, Jej kolczyki zaświeciły mocniejszym światłem. Rzekła w bretońnskim Jedźmy do miejsca gdzie rozdzieliście się z ojcem Anny i podążajmy po Jego śladach. Tropy już chyba cztery dni mają, może być ciężko je odszukać. Chyba że wskazał Wam konkretną drogę którą macie podążać?
Lwie Serce
01-11-2015, 11:54
Anna de Loiret
Christophe, zaśpiewaj coś, by podróż nam umilić. Tak tęsknię za bretonńskimi pieśniami, za ich pięknym brzmieniem...
PerWerka
01-11-2015, 13:46
Arathena
Zwolniła konia i dała sygnał, żeby elfka również swego zwolniła.... Wyciągnęła mapę i wskazała miejsca które ojciec Anny jej wskazywał.
Tu się spotkaliśmy pokazała na mapie miejsce skąd zaczęła podróż wraz z giermkiem... Mięliśmy potem pojechać do Couronne... powiodła palcem po mapie wskazując drogę na przełaj...
Nie wydaje Ci się dziwne, że spotkaliśmy "tancerza". Oni nie pilnują granic lasu... no chyba , że coś się świeci....
Królewska córka zwolniła, przyjrzała się mapie i odpowiedziała w bretońnskim Tron tego królestwa objął uzurpator, który wydaje się kpić z wiary w boginię Bretonni. Częścią przykazań wiary w Panią Jeziora jest pomagać elfom, jako naturalnym sojusznikom. Nie wiadomo więc czy nowy "król" nie zaatakuje Athel Loren. Takie wieści przekazałam królewskiej parze Lasu. Ojciec Anny wielką ufność w Twe umiejętności pokłada, skoro tak niebezpieczną drogę wybrał. Ale faktycznie najkrótszą. Jedźmy zatem od razu na przełaj.
PerWerka
01-11-2015, 14:11
Arathena
Może mnie przecenił, ale nie miał raczej innego wyjścia. Pewnie by sam po Anne się wybrał gdyby nie ta koronacja. Teraz nie ma co gdybać. Za Anne oddam życie jeśli będzie taka potrzeba. Swój honor mam. Może inni nie widzą tego albo nie chcą widzieć.... Ruszajmy.....
znowu przyspieszyła....
Lwie Serce
01-11-2015, 14:20
Anna de Loiret
Nie oczekuję tego od ciebie, jeśli przymuszone to jest słowem danym memu ojcu. Jeśli uznasz pewnego dnia, że jestem tego godna, jeśli kiedyś poczujesz do mnie przyjaźń, wtedy możesz powiedzieć, że oddasz za mnie życie - rzekła Arathenie.
PerWerka
01-11-2015, 14:28
Arathena
Nie oczekujesz ode mnie bo myślisz, że pod słowem Twój ojciec mnie trzyma.... Nie rozumiesz panienko. Twój ojciec mnie wynajął bym bezpiecznie Cie do niego przyprowadziła i za to obiecał zapłatę. Zycie oddam za to co mi obiecałaś... Wiem, że teraz zdrowa jestem, ale nie wiem jak długo jeszcze. Powinnaś już domyślić się, że nie przebieram w środkach i jestem w stanie wiele zaryzykować, ale uwierz mi, ze nie chodzi tu o zapłatę ani o dane słowo. Może kiedyś zrozumiesz dlaczego.... czas pokaże... Nie marudźmy już..... czas nagli.
Lwie Serce
01-11-2015, 14:34
Anna de Loiret
Dobrze zatem... I mówiłam ci już, Ania jestem! Odpowiedziała elfce z uśmiechem, po tym zwracając się do giermka - Christophe czemu milczysz, zastanawiasz się jaką pieśń najlepiej zaśpiewać? Może to być jakaś skoczna i wesoła, a może i piękna ballada...
Christophe Leroy
Pani... Po tejże cholernej nocy me gardło zachrypnięte jest, język obolały, a i nawet nie spałem prawie w ogóle... Wątpię, bym podołał śpiewu, choć i bez tego nie wiem jakby Ci się to Pani spodobało - odparł jej chcąc uniknąć próby śpiewania czegokolwiek, bo nie był w tym najlepszy... A tylko mogłoby wyjść jeszcze gorzej.
PerWerka
01-11-2015, 18:39
Artathena
Do elfki.
Wydaje się sensowne, że wzmocnili granice Lasu....
Te kolczyki... jarzą się podobnie jak moja lina... Też prezent? Zwróciła się do Liothannei...
Alessio
Oj trzeba uważać na tą elfkę,podstępna żmija, myśli tylko o sobie,doprawdy dziwne że się Ania dała nabrać na jej "urok", to co zrobiła Christophowi nic jej nie nauczyło? - pomyślał mimowolnie przysłuchując się rozmowie i widząc jak zapatrzona w nową towarzyszkę jest jego ukochana
Kolczyki z Ulthuanu pochodzą, reagują światłem na magię inną niż elfia. Dzięki nim znalazłam Wasze wierzchowce, ktoś na nie silny czar rzucił. Ktoś bardzo zdesperowany skoro swą magie używał na terenie waszego państwa. Podejrzewam że to ta sama osoba, która Ciebie czarem ukarała. Swoją drogą trzeba być wyjątkowo głupią by czyjąś świątynię profanować odparła Liothannea w bretońnskim i westchnęła.
Christophe Leroy
Ale lizus z tej elfki... Podła zdzira. Tylko nam kłopotów narobi. Ale bez niej nie dojedziemy zapewne daleko... Niestety, a skąd my teraz innego przepatrywacza weźmiemy... - pomyślał sobie po tych wszystkich słowach do Anny
Lwie Serce
01-11-2015, 19:42
Anna de Loiret
Ależ nie wiesz Christophe, że śpiew najlepszy na bolące gardło? To proste, jak masz zakwasy musisz je rozchodzić, to na pewno w przypadku gardła podobnie! No zaśpiewaj, nie każ mi prosić... Albo rozkazywać.
PerWerka
01-11-2015, 19:48
Arathena
Albo zdesperowaną... Nie będę obwiniała nikogo poza sobą, ale obydwie dobrze wiemy, że potrzebujecie przepatrywaczki...... Sprawnej przepatrywaczki....Zaakcentowała Słowo Sprawnej
Obraza Pani Jeziora była spowodowana tym, że ktoś niefortunnie ją przywołał. Nie jest moja boginią a kara dosięgła tylko mnie... Jedynie czego mi żal to giermka. Nimfa obiecała, że go w to nie wciągnie, a ja głupia jej zaufałam. Znak by nikomu nie ufać?.... Pani Jeziora I tak by ją ubiła skoro ta zajęła jej święte miejsce. Miała przynajmniej swoją chwilę przyjemności przed śmiercią. Ucierpiała na tym duma Giermka, to fakt. Obawiam się, że tego nie będę w stanie naprawić.... Nie mam na to wpływu więc nie będę się na tym skupiać. Zrozumiem go jeśli mnie znienawidzi. Prawdopodobnie bym postąpiła tak samo. Czas pokaże, czy jest rycerzem czy nie. Pasowanie to jedno, ale co się ma tak naprawdę w sercu to już zupełnie inna sprawa. Najważniejsze jest teraz by uratować Ojca Anny bo od tego zależy, chyba tez i nasze życie.
OD MG
+5 PD za ładne wybrnięcie przed królewską córką.
Liothannea skinęła tylko głową nie mówiąc nic więcej. Po pewnej chwili jednak rzekła nieco głośniej Christophe widać bardzo jest nieśmiały, może więc ja zacznę by nabrał odwagi.
Zaśpiewała czystym głosem w elfim piękną pieśń w której, mimo iż większość z Was nie rozumie słów, czuć wielką tęsknotę.
Już gaśnie biały dzień,
Nadchodzi piękna noc
Popadam w błogi sen ... zaczynam śnić
Już jesteś w moim śnie,
Niech sen ten wiecznie trwa
Nic nie obudzi mnie jedynie Ty
Ref. Gdy otworze rano oczy swe,
Chciałabym abyś stał obok mnie
Chciałabym żebyś był w sercu mym
Na zawsze Ty, Na zawsze Ty
2. Zabiorę miły Cię ... w daleki piękny świat
Nie znajdzie nas już nikt, zatrzymam czas
Niech miłość wiecznie trwa ... dla zakochanych dziś
Cudowny dla nas czas ... niech wiecznie trwa
Ref. Gdy otworze rano oczy swe ... (2x)
Już gaśnie biały dzień,
Nadchodzi piękna noc
Popadam w błogi sen ... zaczynam śnić
Już jesteś w moim śnie,
Niech sen ten wiecznie trwa
Nic nie obudzi mnie jedynie Ty
Ref. Gdy otworze rano oczy swe ... (2x)
PerWerka
01-11-2015, 21:59
Arathena
Na ostatnie słowa refrenu
Techniczny
Liothannea
Gdy otworze rano oczy swe
gdy otworze rano oczy swe
Pani Jeziora zaszyje cie..... zaszyje cie..
Pięknie kuźwa, naprawdę pięknie....
Alessio
Cóż za cudowny głos posiadasz Pani, pieśń jest jednocześnie piękna i smutna....
Pieśń tą z myślą o księciu Tyrionie śpiewałam, a za komplement dziękuję odparła w bretońnskim ocierając łzę.
PerWerka
01-11-2015, 22:16
Arathena
Przepiękny głos i przepiękna pieśn.... Naprawdę zadziwiasz mnie Pani...
Mam pytanie ale nie o pieśń. Czy jeśli zacznę modlić sie do Pani Jeziora to ona może mnie usłyszeć? Chodzi mi o to jakie mam szanse? Wiem, że w jej oczach nie jestem godna bym z nią mogła rozmawiać, ale chciałam ją przeprosić ino nie wiem czy mówienie w powietrze nie jest obrazą jej godności.
Jeśli Wyobrazisz sobie bujne drzewo pełne zielonych liści.... i jeśli nadejdzie złota pora to ile liści zostać by mogło by Pani Jeziora usłyszała me myśli?
Sądzę że rzuciwszy klątwę może Cię bacznie obserwować czy nie próbujesz się Jej pozbyć lub czy nie zasługujesz na to by ją zdjęła. Myślę że może to być nawet połowa tych liści lub więcej. Lecz nie słowami, a czynami swymi możesz na to tylko u tej Bogini zasłużyć.
Alessio
Nie roń łez Pani, jesteś cudowną kobietą i na pewno dane Ci będzie zaznać miłości - powiedział do niej pokrzepiająco
Najpierw muszą mi na nią obowiązki wobec kraju pozwolić uśmiechnęła się uroczo do Alessio.
PerWerka
01-11-2015, 22:33
Arathena
Nie jestem pewna czy chcę zdjęcia tej klątwy. Obraziłam ją w jej oczach, choć ja nie widzę w tym nic złego co zrobiłam. Ale skoro Bogowie zaingerowali to nie mam zamiaru kopać się z koniem. Świat jest tak skonstruowany, że skazani jesteśmy na ich łaskę albo niełaskę. Czy czynem jednym przekreślasz wszystkie dobre swe uczynki? Widocznie taka sprawiedliwość im pasuje. Nie jestem ignorantką ale swój honor mam. Nie mam zamiaru prosić Pani Jeziora o wybaczenie i kalać się... Nie ujęłam jej w niczym, a przynajmniej tego nie rozumiem.... Powinna jakoś mi to wytłumaczyć. Gdy każesz dziecko to robisz to z miłości do niego choć serce ci krwawi. Masz wtedy jednak nadzieję że ono zrozumie karę, gdyż dla jego dobra jest wymierzona. Kara dla samej kary przyniesie odwrotny skutek,,,,, Spowoduje tylko, że dziecko cię znienawidzi, a ty do końca swych dni będziesz żałować, że nie umiałaś dać surowej, ale jednak lekcji..
Alessio
Odwzajemnił uśmiech,mimo początkowych niesnasek naprawdę ją polubił i począł cieszyć się na możliwość spędzania z nią więcej czasu, no i będzie miał z kim pomówić w ojczystym języku..... - O ile przeżyję spotkanie z niejakim Tankredem z rodu de Loiret ojcem mej ukochanej Anny...., a widzę je w dość czarnych barwach
Co dokładnie uczyniłaś? spytała się Liothannea w elfim. Nie jesteś dzieckiem Pani Jeziora. Anna i Christophe owszem, ale nie Ty. Skrzywdziłaś podobno jakoś giermka. Co matka czyni temu kto Jej dziecko krzywdzi?
PerWerka
01-11-2015, 23:14
Arathena
Karze.... Masz rację, matka karze.... A co robi dobra matka zanim ukarze? Wpierw upewni się czy czyn nie ma jakiegoś usprawiedliwienia.
Co zrobiłam? Ciężko orzec.... Jedno jest pewne. Giermek najbardziej w tym wszystkim ucierpiał bo zaufał mi a ja zaufanie te zawiodłam. Ja dałam się zwieść nimfie gdy o zdrowie walczyłam. Prosiłam ją by mnie wyleczyła a ta się zgodziła. Zażądała jednak by ten który jest bliski mojemu sercu oddał się jej. Ostrzegała że cena będzie wysoka. Nie wiem czy wtedy już użyła swej magi i zaślepiła mą czujność. Bałam się tez i o nią gdy ja wzywałam bo Ogry niosły ze sobą szczupaki, jej obrońców. Ta nie dawała znaku życia. Oznaczać to mogło dwie rzeczy. Albo jej się coś złego stało, albo sama polowała na któregoś z mężczyzn. Tak czy inaczej musiałam się upewnić czy żyje.
Nimfa do uzdrowienia mnie nie potrzebowała niczego... Natomiast chciała mężczyzny. Pytałam giermka czy się na to zgodzi. Zaprzeczył więc zaproponowałam siebie zamiast jego. Zażartowałam jeszcze, czy czasem nie może użyć jakiegoś uroku by go siła zmusić... Zapewne jakieś Bóstwa widzą w tym coś złego,ale nie mam na to wpływu. ( technicznyxD)
Nimfa zgodziła się w końcu na moja propozycje, że ja zastąpię któregoś z mężów. Poprosiła ino o jeden włos giermka. Myślałam że skoro potrzebuje męzczyzny to mnie zamieni właśnie w giermka...
To co się później działo pamiętam jak przez mgłę. Obudziłam się W objęciach giermka...
Potem klątwę Pani Jeziora.....
Resztę znasz
Liothannea odpowiedziała w elfim Wcale nie rzekłam że to dobra matka. A nimfa widocznie nie uznała tego za żart. Mniejsze zło też jest złem, ale nie będę Cię oceniać. Sama w służbie Ojczyźnie nie raz musiałam je wybierać. Zauważyłaś pewno, że nie noszę uzbrojenia typowego dla dyplomatki. Oficjalnie jestem królewską posłanką, ale me zadanie czasem wymaga bym dla swego ojca wykonała mokrą robotę. Czasem tylko tak można osiągnąć pożądany efekt w międzynarodowych stosunkach. Co do klątwy, może na Wyspie udało by się mi Cię wkręcić do Gwardii Dziewic królowej. Nie mogę jednak tego obiecać, bo z matką mam o wiele gorsze relacje niż z ojcem.
Lwie Serce
02-11-2015, 19:18
Anna de Loiret
W czasie gdy inni rozmawiali, Anna w trakcie słuchania pieśni uroniła kilka łez, jej piękne brzmienie bowiem ponownie rozbudziło w jej sercu dawne, cudowne wspomnienia wspaniałych chwil, jakie spędzała z bratem... Pięknie śpiewasz Liothanneo - rzekła, ocierając łzy.
PerWerka
02-11-2015, 21:40
Arathena
Trochę rozbawiona.... Oj... Może mam błonę dziewiczą, ale uwierz mi że to jest trochę za mało bym się dziewicą czuła. Myślisz, że jestem w stanie usiedzieć na miejscu dłuższy czas? Chyba bym z nudów uschła i z trzaskiem pękła, jeśli wiesz co mam na myśli. ha ha ha.. Jak prawisz, Pani jeziora mnie obserwuje i zdaję sobie z tego sprawę. Jeśli kiedyś w jej oczach zasłużę na to by zdjęła ze mnie klątwę to będę się pewnie z tego cieszyć, ale nie będę o to specjalnie zabiegać. Ot najzwyczajniej będę sobą i nadal postępować jak postępuję... Czyli zgodnie ze swoim sumieniem. Ale dziękuję Ci za okazaną łaskę i dobre słowo....
Christophe Leroy
Ależ ona pięknie śpiewa... Nie to co ja... Mam nadzieję, że jak zagadam pannę Annę to zapomni o moim śpiewaniu, bo chyba prędzej wypłosze wszystkie zwierzęta wraz z elfami z lasu niż coś z siebie ładnego wyduszę - pomyślał, galopując przed siebie oraz spytał nieco miłym głosem córkę swego pana - A pani Anna również potrafi tak pięknie zaśpiewać jak pani Liothanne'a?
Alessio
Nic nie powiedział jedynie zrównał się z ukochaną i ujął ją mocno za dłoń chcąc dodać jej nieco otuchy...
Pani Jeziora pewno poza Bretonnią straci Cię z oczu. A jeśli tak podchodzisz do zostania jedną z gwardzistek królowej Ulthuanu, to nawet lepiej. Nie będę się musiała wić jak jakiś piskorz przed swą Matką by Ci to umożliwić - odparła Liothannea w elfim.
Dziękuję Anno, może Ty teraz zaśpiewasz jakąś balladę znaną w Twym kraju? Chyba że Arathena pierwsza by wolała coś zaśpiewać? dodała w bretońnskim.
PerWerka
02-11-2015, 23:28
Arathena
Przez chwilę zastanawiała się skąd zna pieśń co własnie jej do głowy przyszła... Pamięta, że nigdy jej sama nie śpiewała, ale nie potrafiła sobie teraz przypomnieć z kim ja nuciła.
Zapewne nie mam tak pięknego głosu Jak Ty Pani.....
każdy ma swojego anioła
nawet ten kto w niego nie wierzy
nawet taki bezsenny, bez mowy
i spełniony bogactwem spichlerzy
nawet biedak na bruku
z psem dzielący się miską
każdy ma swojego anioła
nawet ten co stracił już wszystko
i samotnie się buja w ciemności
na fotelu gdzieś w kącie skrzypiącym
on też ma swojego anioła
mimo strachu w tym życiu bolącym
każdy ma swojego cheruba
wcale nie jest on wciąż złotowłosy
i skrzydlaty nie musi być wcale
co w swej bieli przechadza się bosy
każdy ma swojego anioła
jest nim matka, sąsiad czy mąż
czasem mocno kłująca cię pszczoła
czasem bocian nad głową lub chrząszcz
czasem zwykłe wspomnienia wzruszenie
co całuje twe oczy przez sen
każdy ma swojego anioła
może jesteś nim sam lub twój cień?
może jesteś aniołem dla kogoś?
kogoś chronisz od ognia złych łez
czasem sprawiasz by płakał do woli
bo ze łzami jest łatwiej niż bez
każdy ma swego cherubina
nawet ten co w naparstku się chowa
nawet ten co się wciąż zapomina
o miłości chcąc mówić bez słowa
każdy ma anioła swojego
nawet ten tak wciąż roztrzepany
czasem znaleźć musisz anioła
czasem anioł jest też roztrzepany
Głos Aratheny był prawie równie ładny co Liothannei, co więcej rozumiecie słowa pieśni. O wiele gorzej z melodyką śpiewu. Choć nie wiecie jak powinna być śpiewana, macie wrażenie że fałszuje.
Lwie Serce
03-11-2015, 14:19
Anna de Loiret
Miły masz głos Aratheno... Rzekła, nie wspominając o tym, iż zdarzyło jej się zafałszować parę razy, wszak nie każdy talent śpiewacki mieć musi... Uśmiechnęła się do Alessia, gdy chwycił ją za dłoń, a po chwili zaczęła śpiewać:
Cienie spadły, a nadzieja uciekła
Zahartuj swoje serce, świt już niedługo
Noc jest długa, a ścieżka ciemna
Spójrz na niebo, pewnego dnia
Nadejdzie świt
Pasterz się zgubił, a jego dom jest daleko
Trzymaj się gwiazd, świt już niedługo
Noc jest długa, a ścieżka ciemna
Spójrz na niebo, pewnego dnia
Nadejdzie świt
Dobierz swe ostrze i wznieś wysoko
Nie poddawaj się, świt już niedługo
Noc jest długa, a ścieżka ciemna
Spójrz na niebo, pewnego dnia
Nadejdzie świt
PerWerka
03-11-2015, 19:38
Arathena
Zdawała sobie sprawę, że nie potrafi ładnie śpiewać, ale lubiła to robić. Nigdy nie miała aspiracji by być jakąś wielką śpiewaczką ... Ot śpiewała sama dla siebie....
Na słowa Anny gdy ta skończyła swoją pieśń....
Dziękuję... I ty masz przepiękny głos....
Głos Anny nie tylko był piękny, ale i wykonanie pieśni perfekcyjne, tak jak i Liothannei.
Alessio
Jechał słuchając uważnie jej pieśni,gdy skończyła patrzył na nią jak zaczarowany nie mogąc powiedzieć słowa,już wcześniej wiedział że warto dla niej ryzykować życiem bo drugiej takiej kobiety nigdzie nie znajdzie,ale nawet z wiedzą jak wspaniała dziewczyna mu się trafiła wciąż potrafiła go zaskoczyć. Z pewnością bowiem była to najładniejsza pieśń zaśpiewana ludzkim głosem jaką słyszał w swym życiu....
Lwie Serce
04-11-2015, 18:48
Anna de Loiret
Ukłoniła się w siodle i powróciła do wyprostowanej pozycji zamaszyście, aż włosy jej poleciały na wszystkie strony, smagając przy tym delikatnie ukochanego. Alessio, Christophe, wasza kolej!
Alessio
Nawet w połowie Ci wykonaniem nie dorównam ale znam jedną którą chciał bym Ci zaśpiewać..... - powiedział po czym chrząknął wziął głęboki oddech i zaintonował pieśń:
Moja Anno, miła Anno zatańcz nam
Twoje włosy wciąż czarują słońcem
Kiedy tańczysz każdy patrzy
Każdy myśli tak …
W oczach niebo ma, w dłoniach trzyma skarb Anna
Ptakom daje wiatr zmienia w chwile czas Anna
Nawet swoje sny daje żebyś śnił Anna
Ma urok gwiazd i kocha świat
Ta dziewczyna w dłoni zmienia cały świat
Jej spojrzenia chciałbyś zabrać w siną dal
Swym uśmiechem noc rozjaśnia, moc miłości dobrze zna
To Tobie piękna Anno serce chciałbym dać
W oczach niebo ma, w dłoniach trzyma skarb Anna
Ptakom daje wiatr zmienia w chwile czas Anna
Nawet swoje sny daje żebyś śnił Anna
Ma urok gwiazd i kocha świat
Moja Anno, miła Anno to już świt
Tak jak słowik witasz nowy dzień
Moja Anno, miła Anno nie wie o tym nikt
Choć słowa pieśni Alessio trafiały wprost do serca Anny, to niestety melodii w niej nie słychać składnej. Raz przyspiesza bez potrzeby, innym razem zaś zwalnia. Tileańczyk fałszuje równie mocno jak Arathena, jeśli nawet nie bardziej. Jadąc na przełaj przez łąki. oddaliliście się znacznie od traktu. Prastara puszcza elfów także znikła Wam z oczu. Niestety Alessio, Anna i Arathena czują, że będą musieli zrobić krótki postój, inaczej zapaskudzą swe ubrania. Niestety mijane co jakiś czas wśród morza traw krzaki są bardzo niskie, wręcz rachityczne.
PerWerka
04-11-2015, 22:30
Arathena
Nagle poczuła się delikatnie mówiąc niekomfortowo... Przepraszam ale nie wytrzymam i muszę na stronę... Zawróciła konia by znaleźć się za grupą. Gdy oddalili się troszeczkę załatwiła swoje potrzeby fizjologiczne.
Techniczny...
O ile przy tej czynności nie wydarzy się coś niestosownego, dogania grupę.....
Lwie Serce
06-11-2015, 16:43
Anna de Loiret
Alessio... Słysząc słowa piosenki o mało się nie popłakała - tak bardzo cię kocham, nie umiem tego wyrazić słowami... Westchnęła, dodając zaraz - ale więcej mi nie śpiewaj. Uśmiechnęła się przez łzy, po czym również zatrzymała się, by załatwić swoją potrzebę... Skrywa się za swoim wierzchowcem, w razie czego odganiając jakby ktoś próbował podejść...
Alessio
Uff,udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - pomyślał uśmiechając się do niej radośnie na to wyznanie, gdy Anna wróci z powrotem idzie w jej ślady,również podążając na tyły ich niewielkiej kolumny by załatwić swoje pilne potrzeby.
Arathena już miała wstać po załatwieniu swej potrzeby, jak usłyszała głośne bzyczenie i na bliskim jej twarzy kwiecie ostu usiadł duży pasiasty owad, chyba trzmiel.
http://turystycznapolska.pl/var/ezwebin_site/storage/images/fotogalerie/przyroda-w-obiektywie/polskie-lato/oset-i/14014-1-pol-PL/Oset-i_imagelarge.jpg
Zdała sobie sprawę, że musi zachować wyjątkową ostrożność jeśli nie chce zostać użądlona.
Anna ledwo zdążyła, niestety chcąc po tym dosiąść swego wierzchowca by dogonić resztę, wdepnęła butem w końskie łajno. Na szczęście było na tyle stare i zaschnięte, że się na nim nie poślizgnęła, ale but sobie uwalała.
Lwie Serce
06-11-2015, 22:40
Anna de Loiret
Wiesz, czego w was nie lubię? Że robicie pod siebie - rzekła do Thilbauta nieco zdenerwowanym tonem. Nie zrobiło to na niej jednak wielkiego wrażenia, bo często jej się to zdarzało w stajni... Wytarła but o trawę energicznie, po czym dosiadła wierzchowca i ruszyła za resztą.
PerWerka
06-11-2015, 22:43
Arathena
Na widok owada wydobyła z siebie tylko.... O kuźwa.....
Owad nie niepokojony po chwili odleciał, Anna powróciła do reszty grupy, po chwili także Arathenna mijając Alessia. Ten zaś, gdy sam został i przykucnął, nagle miał wrażenie jakby mu ktoś tyłek oblał wrzątkiem. Zerwał się na równe nogi wydzierając wniebogłosy. Lecz nic nie zauważył w miejscu gdzie kucał oprócz dziwnej rośliny z białymi kuleczkami na szczycie łodygi.
http://s12.flog.pl/media/foto/9218637_pokrzywa-zwyczajna--urtica--dioica--roslina-przychaci-zarosli-polanolszynpastwiskbardzo-pospolita.jpg
Tyłek strasznie go piecze.
Techniczny:
- 1 PS Alessio
PerWerka
06-11-2015, 23:02
Arathena
Dogoniwszy grupę.... Ominął mnie śpiew Giermka? Anno?
Lwie Serce
06-11-2015, 23:04
Anna de Loiret
Nie, nie zaśpiewał jeszcze... Wszyscy śpiewaliśmy już poza tobą Christophe, śmiało, nie wstydź się.
Christophe Leroy
No nie da mi spokoju no... Że też elfka musiała jej przypomnieć. No cóż, jak trzeba to trzeba - No dobrze, choć prędzej pewnie wypłosze wszystkie zwierzęta w okolicy, więc jak coś... to ostrzegałem.
Rozpocząć śpiewanie: powoli i dokładnie, coby się nigdzie nie rąbnąć na melodii...
Choćbym poznał wszystkie tajemnice świata,
choćbym rozdał wszystko, dla biednego brata,
jednak bez miłości,cóż mi dopomoże
Niczym wiedza,dobroć, bez miłości bożej.
Miłość jest cierpliwa, wszystko mężnie znosi
nigdy się nie cieszy, z niesprawiedliwości
Gniewem nie unosi się, nie pamięta złego
pychą nie wywyższa się i nie szuka złego.
Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku
z prawdą współweseli się, czystość trwa w jej blasku
Miłość jest łaskawa, wszystkim wiarę daję
wszystko też przetrzyma, nigdy nie ustaje.
Bogini w swym miłosierdziu, które jest bez miary
ciągle nam rozdziela, różnorakie dary
Jednak wśród rozlicznych łask, które Pani nam zsyła
największa jest miłość, nigdy nie przemija.
Christophe śpiewa bardzo melodyjnie, donośnym męskim głosem. Można by rzec że równie ładnie śpiewa jak wcześniej Liothannea i Anna.Arathena usłyszała wrzask bólu Alessia.
Techniczny:
Christophe - 1 PS
Arathena - 1 Punkt Pecha (nie ma to jak przerzucić udane 15 na jeszcze bardziej udane 04)
Alessio
Muuuuuuurwa! Pieprzona roślinka! - wydarł się podskakując jak oparzony a następnie z całej siły kopiąc krzak,gdy to zrobi ponawia próbę załatwienia swej potrzeby uważniej wybierając miejsce i zaciskając przy tym zęby z bólu
PerWerka
08-11-2015, 13:59
Arathena
Słuchając przepięknego głosu giermka miała się juz odezwać w komplemencie, gdy do jej uszu dobiegł przeraźliwy wrzask Alessia....
Słyszeliście? ale domyślała się, że tylko ona ma tak wyczulony słuch by usłyszeć cyrulika... Alessio ma chyba poważne tarapaty.... Mijałam go gdy zamierzał się.. no wiecie.... Ciekawe co może się takiego strasznego stać przy najprostszej czynności świata... Ale wrzask był taki jakby go obdzierali ze skóry.....
Lwie Serce
08-11-2015, 14:03
Anna de Loiret
Kobieta słuchając przepięknego śpiewu Christophe'a, w tym słów piosenki, wpatrywała się jak zaczarowana w niego. Nic wokół nie było w stanie przykuć jej uwagi, liczył się tylko ten śpiew i wspomnienie głosu Rolanda, który był tak podobny... Braciszku... Wyjąkała nie odrywając wzroku od giermka, zupełnie nie słysząc słów Aratheny czy krzyku Alessia.
Sprawdzimy to Aratheno, Wy jedźcie dalej rzekła Liothannea zawracając swego wierzchowca i dobywając miecza.
PerWerka
08-11-2015, 14:12
Arathena
Zawróciła konia.... Co by nie było, ale sprawdzić trza.... Ruszyła w kierunku w którym ostatni raz widziała Alessia....
Alessio
Wciąż wściekły i obolały,z piekącą tylną częścią ciała krzyknął na wszelki wypadek gdyby ktoś z jego grupy usłyszał wrzask - Żyję! Nic mi nie jest! - Tylko dupsko mnie piecze.....
Liothannea po okrzyku Alessia zatrzymała swego wierzchowca. Tileańczyk zdążył załatwić w końcu swoją potrzebę, wstając widzi odległe sylwetki elfek.
Alessio
Pojękując z bólu ostrożnie dosiadł konia i podjechał do elfek mówiąc zawstydzony - Przypadkiem usiadłem na jakimś dziwnym krzaku..... - po czym dokładnie opisał jego wygląd
PerWerka
08-11-2015, 14:34
Arathena
A to czarci chwast.... Nie chcesz chyba panie powiedzieć, że niefortunnie usiadłeś na nim gołą częścią ciała? Jej głos był pełen powagi i nieukrywanej troski...
Teraz Cie panie pewnie tylko szczypie i piecze. za parę chwil przestanie.... Wiedzieć jednak musisz że w nocy przeniesie się na całe ciało... Ino Jedna rzecz jest na to by zaradzić by jad się nie rozprzestrzeniał... Poproś ukochaną by zimne okłady zrobiła... musi to rozmasować... chyba że rano będziesz chciał mieć całe ciało w czerwone placki.... Jeśli mi nie wierzysz to idź na stronę i sam zobacz że cztery litery masz już zaczerwienione... Mam nadzieję, że nie pokopałeś tej rosliny w nerwach co niektórym się zdarza... Ich nasiona się wtedy rozsiewają i w ubraniu i we włosach sie zagnieździć mogą.... Cały czas starała się być wiarygodna i poważna...
Alessio
A to żmija podła,chciała żebym na idiotę wyszedł przed Anią, czarci chwast? Istnieje w ogóle coś takiego?! Zapamiętam Ci to oj tak, do następnej rany Aratheno,do następnej rany.... - pomyślał złorzecząc na nią tym bardziej że wciąż był wściekły na swój przykry wypadek....,zdusił jednak gniew i powiedział załamanym głosem - Czarci chwast? Kapłani głosili że to dzieło samych demonów,nie chcesz mi chyba powiedzieć że.....
Liothannea zawróciła konia bez słowa i ruszyła cwałem by dogonić resztę grupy. Ma przy tym kamienny wyraz twarzy... jak przy przejeżdżaniu przez bramę miejską.
PerWerka
08-11-2015, 14:49
Arathena
Na zwykłą pokrzywę usiadłeś,,, Nic Ci nie będzie... Zawróciła konia i pognała za Liothanneą nie zwracając już uwagi na perypetie cyrulika i jego czterech liter....
Alessio
Hehehe,czyżbym zbyt słabo udał nabranego? Ani oczy zamydliłaś ale ze mną i z giermkiem Ci się nie uda,oj nie - pomyślał również ruszając w cwał w milczeniu
Christophe Leroy
Podobało się, pani? - zapytał się jej, nie zwracając zbytnio uwagi na to, że znowu nazywa go swoim bratem...
PerWerka
08-11-2015, 14:57
Arathena
Dziwny z niego człek... żal Anny, że takiego fajtłapę za męża chce....
Lwie Serce
08-11-2015, 15:01
Anna de Loiret
To było... Takie piękne - wyjąkała ledwo, delikatnie głaszcząc palcami dłoń giermka, trzymającą wodze. Och wybacz mi - dodała po opamiętaniu się, zaczynając gorzko płakać...
Christophe Leroy
Nic się nie stało pani. Nie roń łez... - odparł jej z troską
Lwie Serce
08-11-2015, 15:18
Anna de Loiret
Kiedy przestanie mnie to dręczyć, miłość mym największym przekleństwem, staram się nie okazywać słabości ale czasem... Nie potrafię. Rzekła ocierając łzy, zmieniając za chwilę temat - masz uczucia, myśli, potrafisz walczyć, śpiewać... Na pewno nie jesteś szlachcicem?
Liothannea przemknęła śmiejąc się w głos obok Anny i Christopha. Po chwili dotarła do nich także Arathena, a za nimi Alessio.
Alessio
Kochanie co się stało? - zapytał z troską podjeżdżając do lubej i kładąc jej dłoń na ramieniu
PerWerka
08-11-2015, 15:33
Arathena
Spojrzała na rozpłakana Annę ale domyślała się, że to z powodu przepięknego śpiewu giermka,,, Gdyby nie gwałt krwiożerczej rośliny na dumę cyrulika, zapewne i ona by popłakała się ze wzruszenia...
Postanowiła nic nie mówić ino ruszyła za Liothanneą....
Lwie Serce
08-11-2015, 15:35
Anna de Loiret
Co się stało? Nie ma go przy mnie, to się stało - odparła załamana.
Alessio
Ignorując ból pochylił się w siodle przytulając ją mocno i mówiąc tylko cicho - To nie prawda,jego duch cały czas jest przy Tobie......- tulił ją tak jeszcze krótką chwilę po czym dodał - jedźmy za nimi,musimy ratować Twojego ojca
Arathena dojechała do śmiejącej się wciąż Liothannei. Alessio coraz mniejszy ból odczuwa. Jeszcze piecze, ale coraz mniej, niestety zaczyna coram mocniej swędzieć.
Christophe Leroy
Na pewno nie jestem pani szlachcicem... Kiedyś być może przestanie Cię to dręczyć, być może... Może i Pani zechce, byś zaznała spokoju od swej przykrej przeszłości - odparł jej, po czym nieco odjechał na bok coby ją zostawić ze swym lubym.
Lwie Serce
08-11-2015, 15:47
Anna de Loiret
Skinęła ukochanemu głową nic nie mówiąc. Po chwili, przyspieszyła poganiając Thilbauta mocno ściskając jego boki łydkami, oraz okrzykiem. Oparła dłoń o rękojeść miecza i dumnie uniosła głowę, zawsze jej to pomagało uporać się z troskami...
Alessio
Także pognał za elfkami,gdy zrówna się z Liothanneą pyta z trudem udając powagę - Z czego się śmiejesz Pani? Takie demoniczne czarcie chwasty to poważna sprawa....
PerWerka
08-11-2015, 15:55
Arathena
Spojrzała na cyrulika z politowaniem... Ciekawa jestem czy długo usiedzisz w tym siodle... Pewnie zapomniałeś przemyć zad zimną wodą. ale to nie moja sprawa...
A o Liściach babki zapewne nie uczą.... Wystarczy się rozejrzeć, Tam gdzie rośnie jad i zazwyczaj antidotum się znajdzie.... Ale Przyrody słuchać nie jest dane wszystkim....
Cóż, trzeba wyjątkowego szczęścia by w morzu traw akurat w pokrzywę się nago wpakować odrzekła Liothannea wyśmiawszy się w końcu. Dojechaliście do polnej, niezbyt szerokiej drogi wiodącej na północ i południe. Niestety konne tropy urywają się na niej... a raczej przykryte są świeższymi śladami sporej karawany.
Alessio
Uśmiechnął się słabo jednak jego myśli były zajęte czym innym.... - Nie drap się,nie drap się,nie drap się,nie drap się, i przestań o tym myśleć do cholery!
PerWerka
08-11-2015, 18:47
Aratchena
Zatrzymała nagle konia widząc, że trop się urywa. Liothanneo, znamy cel podróży ojca Anny ale śladów już nie odczytam. Teren na, który wjechać mamy nie jest mi dobrze znany. Zsiadła na chwile z konia i przykucnęła by sprawdzić czy uda się coś jeszcze odnaleźć. Wyciągnęła jeszcze mapę.... Pokazał mi gdzie zamierza jechać i wiemy skąd jechał. Nigdzie nie widzę nic niepokojącego co by ich zmusiło do zmiany kierunku... Co myślisz? Liothaneo?
Skoro droga jest, a śladów poza nią nie widać, to pewno do przeprawy przez rzekę wiedzie - odparła. - Jakoś przez Brienne musieli się próbować przedostać. Na szerokim na wóz polnym dukcie jest sporo tropów kopyt i kolein, tak na oko dwudniowych. Być może dlatego starszych spod nich nie można dostrzec. Zjedzmy po połowie lembasa, na szczęście odnowiłam swe zapasy w Lesie i ruszajmy na północ.
Alessio
Ucieszył się na wiadomość że Liothannea ma jeszcze trochę tego pysznego "rogalika", jako że kompletnie nie znał tych terenów powiedział jedynie - Jak uważasz Pani
Lwie Serce
08-11-2015, 19:35
Anna de Loiret
Nuciła sobie pod nosem cicho pieśń, którą uprzednio śpiewała, nie bacząc na to co wokół...
Liothannea podzieliła się swoim lembasem z Aratheną, dała jeden Alessio ze słowami dla Ciebie i Anny, która chyba myślami od nas odłączyła, a następny Christophowi mówiąc podziel się drugą połową z wierzchowcami.
PerWerka
08-11-2015, 19:57
Arathena
Kawałek lembasa odłamała i dała swemu koniowi.... Sama zjadła resztę przypominając sobie znowu smak przysmaku, który jej matka robiła.
Ruszajmy zatem jak dukt prowadzi do przeprawy musimy się dostać by na druga stronę rzeki iść.... dosiadła znowu swego konia
Alessio
Kochanie,proszę - powiedział delikatnie kładąc jej dłoń na ramieniu by wyrwać ją z zadumy a drugą wysuwając przed siebie z porcją dla niej,całą siłę woli skupiał jednak na tym by nie rzucić tego w cholerę i nie zacząć drapać się po tyłku....- Cholera ile jeszcze to dziadostwo będzie działać?!
Lwie Serce
08-11-2015, 20:01
Anna de Loiret
Drygnęła, gdy poczuła dotyk i skierowała odruchowo dłoń ku swemu brzeszczotowi. Alessio, to ty... Powiedziała wystraszona i wzięła posiłek, powoli go spożywając.
Christophe Leroy
Dziękuje, pani... - powiedział zmęczony, po czym odłamał pół i zjadł go, a drugą połową zaczął się dzielić wierzchowcami, prócz wierzchowcem Aratheny. Skoro ona mu dała już pół swojego... Do konia Liothanny podszedł ostrożnie delikatnie podarowując mu elfi chleb, chcąc sprawdzić, czy przyjmie go, czy uwali go w rękę...
Elfi ogier wyszczerzył zęby, dopiero gdy Liothannea rzuciła "Spokój Świt! Możesz zjeść, nie zatrute." uspokoił się i wziął poczęstunek. Gdy zjedliście i ruszyliście dalej, pod wieczór widzicie jakieś drewniane zabudowania nad rzeką. Jedno na jakiś szynk wygląda, drugie na stajnię, inne na jakieś szopy i domostwa. Wszystkie budynki są dość niskie, parterowe. Ciężko je wsią nawet nazwać, prędzej nadbrzeżną małą osadą. Christophe czuje, że zaraz zleci z siodła jak się choć trochę nie zdrzemnie niebawem.
Christophe Leroy
Zaraz walnę się na ziemię obok mego konia i zasnę... Nie spałem od niemalże dwóch dni chyba... - powiedział, okropnie ziewając, choć pamiętając o zakryciu przy tym ręką ust.
Alessio
O bogowie,co to za zadupie?! Cała Bretonnia tak wygląda? Oby nie..... - pomyślał rozglądając się z ciekawością po w jego mniemaniu dziurze zabitej dechami
Lwie Serce
08-11-2015, 20:59
Anna de Loiret
Christophe! Opanuj się, takie zachowanie nie przystoi rycerzowi, którym chcesz zostać. Ach te twoje plebejskie nawyki, już ja się postaram byś się ich oduczył.
Alessio dostrzegł łodzie wyciągnięte na brzeg szerokiej rzeki, drewniany pomost, a do niego przymocowaną dużą tratwę. Nie tak dużą jednak, by pomieściła wszystkie ich wierzchowce. Gruby powróz biegnący od słupa w pomoście przebiega przez mniejsze słupki wystające z jednej strony tratwy i na drugi brzeg rzeki, do następnego słupa w podobnym pomoście.
Alessio
Jest tam jakaś przeprawa,ale będziemy musieli się podzielić na grupy, tratwa nie jest wystarczająco duża.... - powiedział do wszystkich wypatrzywszy prom
PerWerka
08-11-2015, 21:04
Arathena
Zbliżając się do rzeki... I znowu woda.... Jednego się nie nauczyłam i chyba nie nauczę już.... pływać.....
Na tratwie cztery konie się zmieszczą spokojnie. Nawet można je przywiązać do poręczy drewnianej balustrady znajdującej się naprzeciw słupków z liną. Nie widać jednak w pobliżu żywej duszy. Z budynku wyglądającego na jakiś szynk słychać stłumiony gwar.
PerWerka
08-11-2015, 21:16
Arathena
Chyba nie wypada tak przeprawy robić bez zapytania o pozwolenie i zapłaty... Ktoś z was umie tą tratwą pływać w ogóle?
Zsiadła z konia. Trza zapytać się by chyba w pierwej było kogoś o pozwolenie...A i można jakos dyplomatycznie sprawdzić czy Ojca Anny kto nie widział tu... Dostojników pewnie jakiś pamiętają...
Alessio
Może w tym budynku coś nam powiedzą? - wyraził głośno swe myśli wskazując na ruderę z której dochodził gwar
Lwie Serce
08-11-2015, 21:21
Anna de Loiret
Może powiedzą... Może i nie... Chodźmy do nich... Powiedziała spoglądając na giermka, wyczekując odpowiedzi.
PerWerka
08-11-2015, 21:23
Arathena
Idźcie, ja koni popilnuję.. odparła elfka... Na dyplomacji się nie znam.
Może warto tu by było nocleg przy okazji znaleźć? Daleko nie zajedziemy zanim noc zapadnie rzekła Liothannea.
Christophe Leroy
Wybacz... Pani... - odpowiedział jej, choć zmęczonym tonie. Naprawdę ma ochotę walnąć się na ziemi i zasnąć jak gdyby nigdy nic...
Liothannea zsiadła z wierzchowca. To kto idzie ze mną i z Anną do środka?
Alessio
Ja pójdę - odpowiedział jej zsiadając z konia
Christophe Leroy
Pójdę z Tobą... pani - powiedział zsiadając z konia uważając przy tym, żeby się nie wyrżnąć.
Gdy weszliście do środka zostawiając Arathenę z końmi gwar rozmów ucichł jak ucięty nożem. Wpatrują się w was oczy około tuzina mężczyzn siedzących przy ławach. Kilku zbrojnych, jacyś flisacy i jacyś rybacy sądząc po ich ubiorach. Jedyny stojący kuśtykając podszedł do Was, otaksował wzrokiem Wasze ubrania i spytał Czego Jaśnie Państwo sobie życzą?
Alessio
Noclegu i posiłku dla 5 osób,opieki dla 7 wierzchowców a także przeprawy z samego rana
Posiłek już się robi, izb niestety nie posiadam by godny nocleg zapewnić. Ale można noc w stajni na sianie spędzić, razem z końmi. A co do przeprawy dam znać flisakom. Za posiłek i obroki dla wierzchowców to złota moneta będzie odparł szynkarz.
Lwie Serce
08-11-2015, 21:50
Anna de Loiret
Raz się z Thilbautem mogę przespać - wzruszyła ramionami. Miłą ma sierść, czaprak się pod głowę położy i dobrze będzie.
Pozostali bywalcy szynku przestali zwracać na Was uwagę, znów powrócili do swoich rozmów.
Alessio
A Tobie to nie przeszkadza Pani? - zapytał elfkę
Skoro potrafię zasnąć na kocu rozłożonym na ziemi, to tym bardziej będę potrafiła na rozłożonym na sianie Liothannea wzruszyła ramionami i podała karczmarzowi monetę. Ten zniknął na moment na zapleczu by po chwili przynieść Wam siedem obroków z owsem.
Alessio
Zanieś to do stajni,my przyprowadzimy konie - powiedział do karczmarza po czym skinął na Christopha by ten pomógł mu i Arathenie w zajęciu się ich wierzchowcami
Ależ Panie, nie mogę ostawić szynku bez opieki, kiej mam w nim gości. Dziewki służebnej mi nie staje. Wczoraj... tak dobrze mówię, będzie to wczoraj. Koń się spłoszy co wóz ciągnie. Łachudra stygan ściągnie wodze, ale bydle ani mrugnie, tylko chyżo pobiegnie naprzód. Ale uważajcie Panie co się zdarzy. Dziewka wyjdzie chwilę potem z drzwi szynku, a wóz wprost na Nią ciągnięty przez tą szkapę, oby wyliniała. Jej szczęście, że pod koła Jej nie weźmie. Ręka ani chybi na trzy się Jej wygnie, przez miesiąc tacy nie podniesie, ani ścierki nie użyje. To każę jej siedzieć w sadybie co by się pod nogami nie kręciła - odparł oberżysta.
Daj mi, zaniosę westchnęła Liothannea I tak iść muszę, by żaden z Was nie stracił dłoni gdy wyciągnie ją do mego wierzchowca. Szynkarz podał obroki elfce.
Alessio
Skoro nalegasz Pani...., a Ty zaprowadź mnie do niej może zdołam pomóc....
Jak tylko posiłek zjecie, a szynk opustoszeje. Wpierw jednak muszę go przygotować Panie, szewce się same nie ugotują - odparł kuternoga.
PerWerka
09-11-2015, 20:45
Arathena
Ciekawa jestem czemu cyrulik taki jakiś niechętny do mnie jest. Na żartach nic a nic się nie zna... Wszystko bierze do siebie. Biedna Anna, szkoda dziewczyny. To prawda co mówią... Miłość jest ślepa... Dobrze że mam ją tylko do ojca odprowadzić a nie za przyzwoitkę robić. Może Pan Tankred de Loiret będzie miał na nią jakiś wpływ. Kogo jak kogo ale Ojca chyba Anna posłucha. No chyba, że ćwoka za zięcia chce mieć.... A co mi tam... niech robią co chcą. Ja im świecy trzymać nie będę i prześcieradeł pilnować.... Biedny Giermek by pasował do niej... Żal chłopaka. Na mnie obrażony już do końca życia będzie, i nie ma się co dziwić... Co bym nie powiedziała do niego teraz to i tak będzie za mało. Szkoda tylko, że we mnie widzą winę całego tego chędożonego bałaganu. Ale cóż, kim ja jestem. Przepatrywaczka wynajęta by ich do celu dowieść....
Co koniku.... Odpocząć byś chciała? Ucałowała policzek konia i pogłaskała po szyi///
Lwie Serce
10-11-2015, 19:43
Anna de Loiret
To ja sobie oczami wyobraźni popatrzę na rycerza, który zawsze wolał być przy mnie, to się nazywa miłość... Raz tylko takiej doświadczyłam... Powiedziała pierwsze zdanie tonem rozkapryszonej księżniczki, a drugie jakoby rozmarzona, zerkając katem oka na Alessia.
Alessio
A kto powiedział,że nie chcę byś przy tym była? - wyszeptał przytulając się do niej - Zrozum,to moja wiara i nie mogę nikomu odmówić pomocy....
Lwie Serce
10-11-2015, 19:49
Anna de Loiret
Bolą mnie nogi, sama nie zajdę - odparła zadziornie, dając się wtulić ale nie odwzajemniając pieszczot.
Alessio
Oh co za szkoda - odparł wyraźnie zasmucony - Jest taka urocza gdy bawi się w kapryśną księżniczkę,ale są granice, nie będę jej dźwigał z tą zbroją...., aż tak silny nie jestem i jeszcze mi kręgosłup pójdzie albo co - po chwili dodając - myślałem że zechcesz mi przy nim towarzyszyć,zawsze lepiej się czuję gdy jesteś nieopodal
Oberżysta pokuśtykał do dużej ławy, przetarł ją ścierką i pokuśtykał za szynkwas i na zaplecze. Liothannea wyszła z obrokami na zewnątrz. Konie do stajni zaprowadźmy, nałóżmy im obroki, wieczerza już dla nas się szykuje, a nocleg przy wierzchowcach, na sianie. rzuciła do Aratheny.
Techniczny:
Jeśli Anna zdejmie kaftan kolczy, to Alessio zaniesie Ją bez problemu. Jeśli nie... to może być różnie, zależy jak daleko będzie chciał Ją zanieść.
PerWerka
12-11-2015, 21:41
Arathena
I niech bogowie mnie bronią bym znowu z jakimiś wodnymi mieszkańcami nie rozmawiała... Arathena zaprowadza konie do stajni, którą wskazała jej elfka. Tam nimi się zajmuje..(techniczny Tzn no to co się z końmi robi :D )
Chyba pierwsza wartę obejmę. Spać mi się jeszcze nie chce, a i przydało by się rozejrzeć po okolicy....
Techniczny:
Kto w końcu oprócz Liothannei wyszedł z szynku zaopiekować się wierzchowcami?
Alessio
Wyszedł za Liothanneą, wyciągając ręce po obroki i mówiąc do niej - Daj Pani,chociaż tak się na coś przydam,bo prawdę mówiąc nigdy jeszcze konia nie oporządzałem....
Lwie Serce
13-11-2015, 16:03
Anna de Loiret
Oh co za szkoda, oh rzeczywiście - powiedziała, po czym ruszyła za Liothanneą do koni. Chodź, nauczę cię oporządzać wierzchowca - dodała do Alessia.
Christophe Leroy
Wychodzi na zewnątrz z resztą.
Liothannea podała prawie wszystkie obroki oprócz dwóch Alessio. Jeden przekazała Arathenie, a ostatni zostawiła dla siebie. Zaprowadziła swego wierzchowca do stajni. Zostawię Świt na straży stada, wartować więc nie trzeba będzie Aratheno przy koniach. Poza tym wieczerza dla pięciu osób jest szykowana, choć przy tak niskiej cenie mam pewne wątpliwości co do jej jakości. Ktoś wiec co to są w ogóle te gotowane szewce? Twarde mięso niczym zelówki butów, gotowane by dało się je ugryźć?
Alessio
Obstawiam że są to ryby Pani,choć za tą cenę wszystkiego się możemy spodziewać....- odparł elfce idąc za ukochaną
Christophe Leroy
To są takie raki rzeczne, pani. Dobra to strawa, lecz rzadko dostępna, ponieważ te raki zamieszkują tylko w najbardziej czystych wodach. Tylko po ugotowaniu trzeba zdjąć ich skorupę, by się dobrać do mięsa - odparł zmęczony elfce.
Skoro woda w tej rzece tak wyjątkowo czysta, to zdatna będzie do napojenia koni. Weź wiadro Christophe i napełnij nią poidło - Liothannea wskazala puste wiadro w stajni leżące obok równie pustego koryta. Już wiem czego mi brakowało w tej osadzie, studni. A zbrojni temu w szynku siedzą miast patrolować okolicę, bo w razie ataku pewno wszyscy mieszkańcy na tratwie się mieszczą i przeczekują napaść na środku rzeki.
PerWerka
13-11-2015, 19:04
Arathena
Dobrze, skoro Świt będzie pilnował koni to faktycznie wart nie ma co stawiać. Ale i tak się przejdę... muszę Sobie poukładać co nieco... Poczekam tylko na te szewce... dziwna nazwa, ale z tego co mówi giermek może być smaczne
Christophe Leroy
Wziął wiadro i poszedł nad rzekę nabrać wody, po czym napełnił nią poidło. Wiadro postawił gdzieś obok i wrócił do towarzyszy.
Lwie Serce
13-11-2015, 19:11
Anna de Loiret
Szlachcianka zdjęła Thilbautowi siodło oraz ogłowie i zaczęła mówić - żeby założyć ogłowie, najpierw zarzuć wodze na szyję. Potem hmmm jak ci to wytłumaczyć... Obejmij konia za głowę i patrz, tutaj zakładasz te pasy, przełóż uszy przez nie, wędzidło do pyskaaaa, dawaj dawaj aj! No cóż, czasem trzeba wsadzić mu palec do pyska, zobacz o tu, gdzie nie ma zębów i nie dziabnie. Gdy skończyła, zdjęła znów ogłowie i rzekła - teraz ty.
Alessio - Tileański
Podszedł do swojego wierzchowca i powiedział do niego uspokajająco próbując pogłaskać go po pysku - Hej,pomożesz mi? Nigdy tego nie robiłem a my Tileańczycy powinniśmy sobie pomagać....,to jak będzie?
Ogier Alessia tylko parsknął, nie wiadomo czy się zgadzając, czy śmiejąc z tego co mówił do niego Tileańczyk. Jednak nie było to trudne zadanie. Nawet zdał sobie sprawę, że został mu jeden luźny pasek i sprzączka, tak samo jak Annie, która wcześniej była zapięta.
Alessio
Stella,mordko Ty moja,wiedziałem że Tileańskie chłopaki są najlepsze - powiedział zadowolony po Tileańsku przytulając się do szyi konia po czym zapiął pasek,który pozostał,to samo zrobił u wierzchowca ukochanej dodając po chwili po Bretońsku wciąż z lekkim uśmiechem - Kochanie,chyba zapomniałaś o jednym elemencie....,chciałaś mnie sprawdzić,prawda?
PerWerka
13-11-2015, 19:36
Arathena
Wyszła do Ani i cyrulika i przyglądała się jak szlachcianka poucza swojego wybranka... Dobrze nauczaj Anno, złe nawyki trudno potem wyplenić. Jak teraz pan Alessio będzie wiedział co zrobić to już zawsze będziesz miała z niego dobrego kompana...
Warować i aportować pewnie już umie... Uśmiechnęła się przyjaźnie....
Lwie Serce
13-11-2015, 19:39
Anna de Loiret
Nie, nie chciałam zapinać pasa podgardlanego bo to nie ma sensu na krótką chwilę, uznałam że sam się domyślisz by zapiąć jak będziesz naprawdę szykował konia przed jazdą - odparła. Tylko pamiętaj, że musi ci się zmieścić między gardłem konia a pasem pięść, żeby miał wygodnie. A teraz siodło - wzięła siodło i położyła je na kłębie swego wierzchowca, po czym zsunęła na grzbiet. Dokładnie tak musisz zrobić, tutaj też ma ci wejść ręka - wskazała na miejsce pod przednim łękiem. Potem zapinasz popręg, delikatnie na razie na pierwszą dziurkę, opuszczasz strzemiona z obydwu stron i prawie gotowe. Ale jak wsiądziesz - kontynuowała dosiadając Thilbauta - trzeba dopiąć popręg, robisz to zawsze po rozstępowaniu. Galopem lepiej nie ruszaj od razu, bo potem chodzić mógł nie będziesz. Najłatwiej o tak - położyła nogę na przednim łęku niemal i dopięła popręg. Musisz to robić na wyczucie, nie zerkaj. Podobnie z obniżaniem i podwyższaniem strzemion, o tutaj jest ten pas. No no no... O! Gotowe! Uśmiechnęła się i spojrzała z grzbietu Thilbauta na ukochanego, czekając aż zrobi to samo. Staram się Aratheno, mam nadzieję że zrozumiale tłumaczę, nauczycielką dobrą nigdy nie byłam. Zachichotała przypominając sobie, jak niegdyś uczyła znajomą szlachciankę gry na lutni.
Alessio
Jak najbardziej zrozumiale - odparł ukochanej odwzajemniając uśmiech i starając się powtórzyć jej czynności, gdy skończył i znalazł się w siodle,ujął ją za rękę po czym przeniósł wzrok na Arathenę i odrzekł jej nieco zdziwiony takim zainteresowaniem dla jego nauki tym bardziej że wcześniej zdawała się go bardzo nie lubić.... - zresztą jak widzisz Aratheno,Ania to świetna nauczycielka - po chwili dodając - Skoro jesteśmy już w siodłach to może krótka przejażdżka przed kolacją?
Christophe Leroy
Lizus... - pomyślał sobie widząc te wtrącenia Aratheny.
Jak chcecie, zimne raki już pewno nie będą tak dobre rzekła Liothannea, szepnęła coś do ucha swemu rumakowi i poszła do szynku.
PerWerka
13-11-2015, 19:59
Arathena
Dupek. widząc giermka
Lwie Serce
13-11-2015, 20:04
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się jak dziewczynka na słowa ukochanego, całując go po tym w usta. Ale nie wyjeżdżajmy poza osadę, nie znam za bardzo tych okolic. Zobaczymy czy mnie złapiesz! Ruszyła galopem poganiając Thilbauta energicznymi puknięciami łydkami.
Techniczny
Ania będzie krążyć wokół budynków, unikając skupisk ludzi.
Alessio
Pieprzyć kolację,wolał bym nic nie jeść i móc ganiać za nią całą noc po tym zadupiu - pomyślał po czym śmiejąc się ruszył za ukochaną starając się ją dogonić
Trochę odjechaliście poza największe skupisko zabudowań, Alessio musiał do cwału przyspieszyć by dogonić Ukochaną.
Alessio
Dogonił ukochaną ze śmiechem,zwolnił do jej tempa jazdy i ujął ją za rękę mówiąc - Złapana! I nie chcę Cię nigdy ze swych rąk wypuścić...
PerWerka
13-11-2015, 20:24
Arathena
Poszła za Liothanneą do oberży....
Skinieniem głowy powitała biesiadników.
Do karczmarza... witajcie... rozejrzała się trochę na około, ale nie dlatego by coś oceniać czy obawiając się czegoś. Raczej z ciekawości.
Około pięć wschodów słońca mógł tędy przeprawiać się Dostojnik... Nie sposób go by było nie zapamiętać. Opisała wygląd ojca Anny.
To ważne... Jej oczy nie wyrażały żadnych złych ani wywyższających się emocji.
Lwie Serce
13-11-2015, 20:24
Anna de Loiret
Dobrze więc, jestem twoja - odparła z uśmiechem. Zatrzymajmy się, chciałabym... - nie skończyła, ścisnęła mocniej jego dłoń i zaczęła się zatrzymywać.
Alessio
Również począł zwalniać i odwzajemnił mocny uścisk jej ręki, gdy się zatrzymali wyszeptał - A ja jestem Twój i zawsze będę.... - po czym pocałował ją bardzo namiętnie w usta....
Lwie Serce
13-11-2015, 20:33
Anna de Loiret
Bretonnię dotknęła tragedia, to co mówiła Pani i to co się dowiedziałam od kupca w Miragliano, jasno dały mi do zrozumienia że to, co kocham, czemu jestem wierna i czemu ofiaruję swoje życie, ulatnia się... Dlatego bez względu na wszystko zamierzam bronić ideałów rycerskości, honoru, prawdy, szlachetności... Do upadłego, do swego kresu... Alessio, mój kochany, przysięgnij mi że będziesz ze mną i też oddasz życie jak będzie trzeba w obronie tego, co sprawiło że mnie pokochałeś, przysięgnij mi...
Ach, o naszym władcy prawisz Pani, rycerzu de Loiret rzekł oberżysta stawiając na ławie półmiski z czerwonymi rakami z koprem. Pięć dni w rzeczy samej jutro minie gdy przeprawi się wraz ze swym pocztem na drugą stronę rzeki.
Christophe Leroy
Począł chodzić sobie przed karczmą oczekując aż Anna i Alessio powrócą... Nie będzie szedł cały przecież jak pies za tą elfią łajzą.
Alessio
Przysięgam,wiesz przecież,że gdzie Ty tam i ja się udam, i że bez względu na wszystko zawsze będziesz mieć we mnie oparcie...., co prawda nie jestem taki jak Wasi rycerze i nie będę....,ale kocham Cię nad życie,więc tak....przysięgam Ci raz jeszcze na wszystko w co wierzę,co mi drogie i bliskie że Cię nigdy nie opuszczę bez względu na okoliczności i jeśli trzeba życie me na szali położę - powiedział ujmując ją za obie ręce
PerWerka
13-11-2015, 20:44
Arathena
Spojrzała na Liotchannę....
Powiadasz że jutro minie pięć dni... hmmm spieszyć się musieli powiedziała bardziej do samej siebie... Zamyśliła się trochę drapiąc się po brodzie. Doszły was słuchy może, którędy maja zamiar jechać? Przypomnij sobie... O życie Władcy może tu iść. Tym razem spojrzała karczmarzowi prosto w oczy. Nie chciała go przestraszyć ale bardziej dać do zrozumienia, ze jest śmiertelnie poważna.
Lwie Serce
13-11-2015, 20:44
Anna de Loiret
A ja ci przysięgam, że będę dla ciebie najlepszą żoną jaką tylko być potrafię, przysięgam - rzekła patrząc wybrankowi w oczy.
Alessio
Och Aniu,nie wątpię że będziesz,czasem się różnimy i kłócimy ale nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Ty,nigdy nie zapominaj że jesteś największą miłością mojego życia - powiedział przytulając ją mocno
Lwie Serce
13-11-2015, 20:49
Anna de Loiret
Nigdy nie zapomniałam - odszepnęła, zamykając oczy w cudownym objęciu.
Alessio
Również zamknął oczy,nie pragnął niczego innego niż żeby ta chwila trwała wiecznie,nie interesowała go reszta drużyny ani czekające na nich jedzenie,chciał po prostu trzymać ją w swych objęciach i już nigdy nie wypuścić....
Nie chętni prawić będą przy mnie o tym, ale jeśli dalej drogi się będą trzymać to pewno do źródeł rzeki Gilleau w Masywie Orków leżących dotrą. Niebezpieczne to tereny, jak sama nazwa wskazuje odparł kuternoga.
Christophe Leroy
Tyle czasu minęło, a ich jeszcze nie ma... Sprawdzę sobie czy jedzenie jest już gotowe. A jak nie wrócą to trza będzie ich zacząć szukać... - powiedział, po czym zaglądnął do budynku coby sprawdzić, czy jedzenie już jest gotowe.
Lwie Serce
13-11-2015, 20:58
Anna de Loiret
Cienie spadły, a nadzieja uciekła... Wyszeptała słowa pieśni, którą uprzednio śpiewała i nie wyrywając się z uścisku spojrzała w niebo...
Alessio
Nadzieja będzie póki Bretonnia ma takich oddanych poddanych jak Ty - powiedział szczerze, odgarniając jej włosy za uszy a następnie łącząc swe usta z jej w pocałunku
PerWerka
13-11-2015, 21:04
Arathena
Nie twierdze, że mówić wprost by zachcieli. Ale Przy przeprawie po dłuższej jeździe to chwila rozluźnienia jest czasem... może ktoś przypadkiem usłyszał... Ale dzięki i za to.... Uśmiechnęła się do kuternogi...
Smakołyki widzę przygotowaliście... Płacił kto za nie już?
Tak, zapłaciła ta Jaśnie Pani, która z Tobą Pani raczy tu przybyć chwilę temu pokłonił się przed Liothanneą, ta już zajęta jest spożywaniem posiłku. Do szynku zajrzał Christophe widząc Was przy apetycznie wyglądającym jedzeniu.
PerWerka
13-11-2015, 21:27
Arathena
Podziękowała i podeszła do stolika przy, którym siedziała Elfka...
usiadła koło niej i zaczęła jeść swoją porcję...Ojciec Anny do źródeł rzeki Gilleau w Masywie Orków pewno podąża. karczmarz pamięta, że pięć dni temu jechali...
Nic nie nadrobiliśmy i cały czas przed nami tyle samo drogi są. Myślisz pani, że zdążymy na czas?
Wątpię by do samego masywu zmierzał, pewno tylko w tym kierunku jechał, a po drodze odbije z traktu na wschód, do lasu. Bez armii raczej nie będzie zapuszczał się w matecznik zielonoskórych odparła w elfim pomiędzy kolejnymi kęsami mięsa. A czy na czas zdążymy, nie wiem. To zależy gdzie urządzona zasadzka.
PerWerka
13-11-2015, 22:06
Arathena
By zasadzce w porę zapobiec musimy ich jakoś dogonić. Jeśli dobrze prawisz pani i ojciec Anny skręci na wschód jest szansa że nadrobimy coś. Ale droga na północ niebezpieczna. Trza by innych zapytać. Ja myślę, że gdy oni skręca to my powinniśmy dalej prosto jechać. Co by nie patrzeć jeśli w porę nie złapiemy ich to I tak żywot nasz będzie marny... Wojna wszak chyba nam grozi a od nas teraz chyba dużo zależy... O ile dobrze zrozumiałam mamy szansę jej jakoś zaradzić... Czy pakować się do leża Orków jest dobrym pomysłem czy szalonym trudno teraz rzec. Ale obawiam się ze innej możliwości nie ma. Czasem trza zaryzykować... No chyba że inne pomysły będą... Ja otwarta jestem na rozumne argumenty....
Christophe, zdecyduj się! Albo wchodzisz, albo wychodzisz, a nie przeciąg robisz stercząc w tych drzwiach! rzuciła Liothannea po bretońnsku.
PerWerka
13-11-2015, 22:25
Arathena
Chyba nie chce wchodzić bo ja tu jestem....Zresztą miałam już i tak iść.... Wodę trza by zmienić bo te zapasy co mamy już nieświeże są, a skoro raki tu mieszkają to i woda czysta i dobra...
Jeśli nikt Arce nie przeszkadza to pozbiera bukłaki i wymieni wodę... Jak mówiła wcześniej zmęczona jeszcze nie jest a po posiłku i tak lepiej nie kłaść się od razu. Co by raki same z żołądka nie wyszły :P
OD MG:
+ 5 PD, nie wiadomo kiedy będziecie mieli okazję uzupełnić zapasy w wodę zdatną do picia.
Christophe Leroy
No jużże idę... - nawet chwilę postać nie można i się poprzyglądać... - podszedł do stołu, zasiadł i zaczął jeść swojego kraba.
Techniczny:
On nie siada koło Aratheny :F
OD MG:
-5 PD dla Christophe za nieuwagę. Rak to nie krab.
Mięso skorupiaka już jest letnie, ciepłe by było zdecydowanie lepsze, ale da się je jeszcze zjeść ze smakiem. Arathena chyba tez nie miała chęci z Nim siedzieć przy jednej ławie, bo ledwo ruszył w ich stronę, wstała i wyszła z szynku.
Lwie Serce
13-11-2015, 23:13
Anna de Loiret
Gdy pocałunek dobiegł końca, powiedziała - ale ilu jeszcze jest wiernych Pani i prawowitej koronie? Westchnęła...
Liothannea przyglądała się w ciszy jak Christophe spożywał posiłek, w końcu rzuciła Nadal urazę do Aratheny żywisz za to co uczyniła?
Christophe Leroy
Spojrzał na nią przerywając jedzenie i odpowiedział jej - ... Tak. Dlaczego miałbym przestać?
Nigdy Jej żadnego znaku nie dałeś, że tego byś od Niej pragnął? Poza tym już została za to ukarana i to dość surowo.
Christophe Leroy
Raz coś było... Lecz ogarnąłem się i nigdy więcej nie powróciłem do dawania jej "znaków". Nie przystoi to... Może i surowo została potraktowana, lecz znała ryzyko... I to do tego uczyniła to wszystko z tą nimfą bez mej zgody.
Tylko temu nie powróciłeś, iże to nie przystoi? Zresztą sama tez wpadła w sidła nimfy z tego co mi mówiła, a tylko Ona została ukarana. Rozsądnym było by się przynajmniej pogodzić, jeśli nie potrafisz Jej wybaczyć. Rozsądnym, bo niesnaski w drużynie tylko mogą zgubę na nas sprowadzić, kiedy jedności potrzebować będziemy.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©