Zobacz pełną wersję : Viva la Bretonnia! Vive le Roi! (Warhammer 18+ !)
Strony :
1
2
3
4
5
[
6]
7
8
9
Alessio
Chciałabyś zlecić moje porwanie? No wiesz co.... - powiedział żartobliwie uśmiechając się do niej
Z tak dużej odległości nie słychać o czym Anna z Alessio rozmawiali z nieznajomym, ten jednak po chwili oddalił się od nich nadal trzymając na ramieniu związana kobietę. Arathena widzi, że zamiast jechać sprawdzić dalej, zebrało się im na czułości.
Lwie Serce
21-11-2015, 21:32
Anna de Loiret
Spojrzała zaskoczona na Alessia. Czemu mężczyźni nic nie rozumieją! Rzekła, po czym ruszyła dalej...
PerWerka
21-11-2015, 21:34
Arahena
Co oni wyprawiają? Przecie mięli grać małżeństwo a nie nieczułych na krzywdę kogoś.... A może całują się już na pożegnanie?
Alessio
Czemu kobiety bywają takie poważne - powiedział puszczając jej oko po czym ruszając dalej sprawdzać obozowisko....
Minąwszy krąg wozów Anna z Alessio widzą grających muzykę Stygan. Przed nimi zaś wirują w tańcu kobiety o egzotycznej urodzie podnosząc raz jedną ręką, raz drugą rąbki swych spódnic i błyskając przy tym nader zgrabnymi smagłymi łydkami. Do burty największego wozu, przypięty jest łańcuch, który kończy się obrożą założoną na kark sporych rozmiarów niedźwiedzia. Misio ma na pysku założony skórzany kaganiec. Gdy was zobaczyli przestali grać, kilka kobiet jeszcze wirowało w tańcu, by szybko przestać i schowac się za mężczyzn. Nieliczne dzieci pierzchły na wozy.
Arathena straciła z pola widzenia "szpiegów" gdy Ci zagłębili się między wozy. Liothannea syknęła Podkradnę się bliżej, bo nic stąd nie widzę.
Lwie Serce
21-11-2015, 21:48
Anna de Loiret
Ło, co to za ludzie dziwni... Witajcie, jesteśmy podróżnikami, postanowiliśmy więc napotkawszy was przywitać się i zapoznać! Powiedziała w staroświatowym sympatycznym tonem. Nie bójcie się, nie mamy złych zamiarów!
PerWerka
21-11-2015, 21:50
Arathena
Nie ma innej rady... podobnie jak Elfka Arathena starała się jak najostrożniej podkradać za Liothanneą
Alessio
Hmm,ładnie tańczą te dziewczny....,nie Alessio,nie zapominaj o Ance! - pomyślał lustrując otoczenie i starając się zapomnieć o zgrabnych kobietach tańczących w rytm muzyki....
Christophe Leroy
To ja zostanę tutaj. U mnie ze skradaniem się jest kiepsko...
Liothannea zsiadła z konia i wyciągnęła z plecaka jakieś zawiniątko, wyglądające jak jakiś kłąb liści, traw i gałązek. Po rozwinięciu okazało się płaszczem strażników Lasu sięgającym samej ziemi. Gdy opadła by się podkraść, zaczęła wyglądać jak jakiś ruchomy pagórek.
Witajcie zatem w naszym taborze, zapoznamy się podczas ślubu i wesela na który was serdecznie zapraszamy. odparł straszy nieco mężczyzna w staroświatowym. Nie bójcie się Miszy, on tylko groźny gdy ktoś ma zamiar nas zaatakować.
PerWerka
21-11-2015, 22:17
Arathena
Ja bez tego tak blisko nie podejdę Pani.. dalej idź sama.... Na ciebie będę teraz baczenie miała....
Lwie Serce
21-11-2015, 22:32
Anna de Loiret
A kiedy ten ślub się odbędzie? Już? Tu i teraz? Spytała w staroświatowym.
Jak tylko zmrok zapadnie Pan Młody pójdzie do wozu Panny Młodej. padła odpowiedź w tym samym języku.
Lwie Serce
21-11-2015, 22:39
Anna de Loiret
Skinęła głową i rzekła do Alessia po bretońsku, cicho - chyba trzeba powiadomić resztę. Właśnie zostaliśmy zaproszeni na wesele.
Alessio
Ehh,tego nam brakowało,nie wiem czy to mądry pomysł biorąc pod uwagę że czas nas goni,zaraz to przedyskutujemy wszyscy razem - odparł równie cicho po chwili dodając - Ja po nich pojadę bo i tak się z tymi Styganami nie dogadam,zaraz wracam kochanie
Lwie Serce
22-11-2015, 12:50
Anna de Loiret
Jedź, ale szybko wracaj - wyszeptała ukochanemu.
Alessio
Dobrze,nie martw się szybko wrócę....,a i lepiej im powiedz że jadę poinformować resztę naszej grupy żeby nie poczuli się urażeni że odjeżdżam czy zagrożeni jak wrócę z większą uzbrojoną grupą.... - rzekł całując ją w usta
Lwie Serce
22-11-2015, 14:19
Anna de Loiret
Mój towarzysz pojechał po resztę naszych, którzy zostali w tyle, zaraz wróci - rzekła w staroświatowym do zebranych.
Dobrze, lepiej by wasz orszak nie zrobił coś głupiego gdy wasza nieobecność przeciągać się będzie. Jeśli nie liczy więcej niż pięciu zbrojnych, to ich również zapraszamy odrzekł prawdopodobny przywódca Stygan. Jedna z kobiet, w sile wieku, wysunęła się zza mężczyzn Pani da sobie powróżyć? Styganka prawdę z dłoni odczyta za jedynie jedną złotą monetę, aaaa?
Arathena ma problemy ze śledzeniem wysokiej elfki. Gdy tamta zastyga w bezruchu, nie można jej odróżnić od otoczenia. Tylko wiedza gdzie znieruchomiała pozwala dalej ją śledzić gdy się dalej zaczyna poruszać.
Lwie Serce
22-11-2015, 14:32
Anna de Loiret
Nie dziękuję, ja uwielbiam sama odkrywać tajemnice żywota, zamiast dawać czynić to innym - odparła kobiecie. Przeklęta oszustka zapewne... Ale może, może dowiedziałabym się dzięki niej, czy między Alessiem a tamtą wiejską dziewuchą coś zaszło?
Wiedzieć, że coś może się wydarzyć pozwala się na to przygotować lub nawet zapobiec, ale jak Pani sobie życzy. To, że zamknie się oczy nie spowoduje że schodząca ze szczytu lawina ominie nie chcącego widzieć jak się rodzi. odparła kobieta w staroświatowym.
Alessio wyjechał poza wozy, i ruszył z powrotem. Arathena zobaczyła, że zmierza wprost na Liothanneę.
Lwie Serce
22-11-2015, 14:38
Anna de Loiret
A czym by było życie, jeśli wszystko byśmy wiedzieli? Odparła, nie wyczekując odpowiedzi.
PerWerka
22-11-2015, 14:41
Arathena
Gdzie ten cyrulik jedzie? Zostawił Anne samą? Co oni tam wyprawiają?
Powiedziałą cicho w kierunku Elfki...
Kobieta wzruszyła ramionami No zmuszać nie będę, to w końcu nie moje życie, ani mych bliskich.
Alessio zbliża się coraz bardziej. Nagle, zanim doszło do nieszczęścia, coś prysnęło spod kopyt Gwiazdora, tak że ten stanął dęba i zarżał. Jakby spory kawałek darni się poruszył gwałtownie i odturlał na bok, ukazując twarz i ubiór Liothannei. Alessio niestety wypadł z siodła całkowicie zaskoczony. Walnął plecami o ziemię, aż poniósł się głuchy pogłos.
Techniczny:
Alessio - 7 Żywotności.
Alessio
Ałaaaa! Co jest do cholery! Żadne z Was nic nie mogło powiedzieć?! -wycedził pojękując z bólu i nie ruszając się z miejsca
PerWerka
22-11-2015, 15:08
Arathena
widząc jak Alessio wyleciał z siodła natychmiast wstała i podbiegła do niego i Liothannei.
Techniczny
Jeśli koń Alessio nie gna gdzieś, a stoi już to go chwyta za wodze i stara się go uspokoić...
Zanim do nich dobiegła to raczej Liothannea już sprawdza co z cyrulikiem
Nic Ci się nie stało? Baczenie na Was miałyśmy mieć, a wozy zasłoniły widok. odparła Liothannea.
Christophe Leroy
Co się tam dzieje... - wymamrotał i ostrożnie poszedł sprawdzić co się tam odstawia.
Lwie Serce
22-11-2015, 15:13
Anna de Loiret
Przestań przeklęta wiedźmo, przestań mnie mamić... A co to... Alessio? Ehh gdzie on gdzie on, zaraz tu nie wytrzymam sama.
Alessio
Teraz się stało bo mam obite plecy....,jazda w tym stanie to katorga będzie....,naprawdę nie mogłyście nic powiedzieć ani dać jakiegoś sygnału? - wyjęczał z lekkim wyrzutem w głosie, po czym wciąż nie podnosząc się z ziemi dodał - To zwykli styganie,żadne tam wojsko,są kobiety i dzieci,zaraz zacznie się jakieś wesele na które nas zapraszają....,ja bym je ominął bo czas nas goni....
PerWerka
22-11-2015, 15:27
Arahena
Wybacz myślałam że Pani Liothannea da Ci panie wcześniej sygnał jakiś... Sama ledwie mogłam domyślać się gdzie ona...
Możesz panie wstać?....
Anna.... Sama tam została....
Jej wzrok aż prosił o ponaglenie
Jak odrzucimy zaproszenie to w złość ich tym wprawimy, wróć do Anny, a my wrócimy po Christopha i nasze konie.
PerWerka
22-11-2015, 15:34
Arathena
Panie Alessio... Styganie wiedzą ilu nas tu jest? Może ktoś z nas by został w ukryciu?... Zaskoczenie przeciwnika dorównuje piątce zbrojnych... Spytała z błyskiem w oku Elfkę..
Zostań Aratheno jeśli chcesz, choć to podejrzane nieco będzie, że tylko we czworo podróżujemy przez odludzie. Z czego tylko jeden wygląda na zbrojnego.
Alessio
Wolicie ojca Ani martwego znaleźć niż grupę złodziei obrazić? - powiedział wstając powoli,krzywiąc się przy tym z bólu - I jedźmy wszyscy,już teraz wiedzieli że reszta z nas została w ukryciu,tym dopiero ich urazimy jak znowu kogoś by im na ręce patrzył zostawimy
Nie, ale wolała bym nie mieć na głowie stygańskiej klątwy, chyba jedna nam w zupełności wystarczy? Wrócimy tylko po konie i już jedziemy. O, Christophe już do nas z nimi podchodzi.
Alessio
Świetnie po prostu świetnie,języka w gębie im zabrakło na mój widok czy co?! Kilka dni jak nic będę jeszcze obolały i dlaczego? Bo sie bawiły w cholerne podchody....... - pomyślał poirytowany po czym próbuje ostrożnie dosiąść konia.
Christophe Leroy
Co jest? - spytał widząc, jak Alessio postękuje i włazi na konia - Usłyszałem rżenie konia i krzyk pana Alessia i przybyłem... Zgaduje, że się wierzchowiec przeraził i tak pan Alessio upadł?
Alessio
Burknął coś pod nosem co chyba miało oznaczać - Dajcie mi wszyscy święty spokój - i począł jechać z powrotem do obozu
Przestraszyłam jego wierzchowca gdy na mnie jechał, jedziemy do Stygan, zaprosili nas na wesele. rzuciła Liothannea.
Styganie w obozie się nieco odprężyli, kobiety wyszły zza ich pleców i się krzątają wokół, nawet dzieci wyglądają spod plandek wozów.
Christophe Leroy
Ładnie... A my czasu na wesela nie mamy. Chyba nie zatrzymujemy się na nim, prawda? - Czyli zleciał... Ał.
Chyba nie mamy innego wyjścia jeśli nie chcemy ich śmiertelnie obrazić odmową i sprowokować do rzucenia klątwy. Wjechaliście do ich obozowiska, Alessio pierwszy. Styganka która rozmawiała z Anną rzekła w bretonńskim A może paniczowi przyszłość z dłoni odczytać, aaa? Styganka prawdę powie za jedynie jedną złotą monetę.
Lwie Serce
22-11-2015, 16:15
Anna de Loiret
Tak, Alessia mi deprawuj jeszcze ehhh...
PerWerka
22-11-2015, 16:16
Aratchena
Mimo, że nie miała ochoty tam iść musiała zgodzić się z tym że mięli rację twierdząc, że już za późno by pozostać niezauważonym.. Skoro Pan Alessio wyjechał po nich to prawdopodobnie ktoś go obserwował...
Wjechała wraz z innymi do obozu wcześniej jednak związała starannie swój tobołek liną...
Techniczny...
Z uwagi, że byłam tez w innym pbf. A Wy troszkę pognaliście zaproponowała by jeśli kto chce oddał jej w depozyt co tam uważał za słuszne... Jeśli nikt nie boi się o swoje kosztowności to spoko...
Alessio
Pocałował ukochaną w usta i powiedział z ciężkim westchnięciem - Jestem kochanie,reszta też zaraz tu będzie.....- Stygance zaś odpowiadając - Może być,nic nie będzie gorsze od rozmyślania o obolałych plecach a może powiesz mi coś ciekawego....- odparł jej z kwaśną miną zsiadając z konia i wręczając złotą monetę jednocześnie od tej chwili bacznie uważając na swoją sakiewkę
Styganka szybko porwała złotą monetę, wsadziła ją między zęby i ugryzła na próbę. Pan wybaczy, musiałam sprawdzić, pełno oszustów na tym świecie. Drugą dłonią chwyciła Alessio za nadgarstek i obróciła jego dłoń, tak by widzieć jej wnętrze. Widzę szczęście w miłości, choć niedawno mało nie zakończyła ona Waszego życia. I teraz ku ogromnemu niebezpieczeństwu w lesie wiedzie związanym jakoś z Lubą. Jeśli jednak uda Ci się Panie je pokonać, to czeka Cię bardzo daleka podróż. Więcej bym mogła powiedzieć, gdyby Ukochana mi pozwoliła powróżyć ze swej dłoni, ale najwidoczniej nie ma na to ochoty.
Alessio
Kochanie,proszę dołącz do mnie i daj jej swoją rękę - powiedział wyraźnie zaciekawiony słowami wróżbitki - zrób to dla mnie....
OD MG:
+5 PD
Lwie Serce
22-11-2015, 16:33
Anna de Loiret
Wyjęła złotą monetę i podała Stygance, a następnie dała jej swą dłoń, spoglądając na Alessia poirytowana. Głupiec z ciebie...
Styganka znowu ugryzła podaną monetę na próbę, chyba taki po prostu ma zwyczaj. Delikatnie objęła nadgarstek Anny i obróciła by widzieć wnętrze jej dłoni. I Pani ma wielkie szczęście w miłości, aż czterech mężczyzn ją kocha z całego serca. Oj, tu coś dziwnego widzę. Jeden kochał zanim odszedł z tego świata, ale jest szansa, iż jeszcze pojawi się w Twym życiu i miłością darzyć będzie. Drugiemu wielkie niebezpieczeństwo grozi. Niestety nie możecie zostać na weselu jeśli ocalić go chcecie, choć próbując go ratować możesz stracić zarówno trzeciego jak i czwartego.
Lwie Serce
22-11-2015, 16:58
Anna de Loiret
Spojrzała jak wryta na Stygankę. Roland, ojciec, Alessio i... Thilbaut? Och Pani... Zatem nie możemy zostać na weselu, czy wytłumaczysz to swym pobratymcom? Spytała po bretońsku.
Tak, wytłumaczę. Jedźcie, nie traćcie czasu.
Lwie Serce
22-11-2015, 17:03
Anna de Loiret
Dziękuję - wręczyła kobiecie 5 złotych monet i pogalopowała do reszty krzycząc - Alessio, co się guzdrzesz!
Alessio
Dosiadł konia najszybciej jak to było możliwe w jego obecnym stanie cały czas jęcząc z bólu i pognał za nią mówiąc do reszty - Musimy jechać,inaczej ojciec Ani umrze,wróżbitka wytłumaczy swoim i nie będą mieli do nas żalu....,a teraz w drogę!
Liothannea w miejscu obróciła Trzmiela bez słowa i wróciła na drogę z towarzyszącym Jej Świtem.
PerWerka
22-11-2015, 18:22
Arathena
Zastanawiała się co może mieścić się w najcięższym wozie.... Chyba nie klatka tyle waży.... Przecie niedźwiedź na zewnątrz stoi.
Mimo ciekawości jednak wskoczyła na konia i ruszyła za Liothanneą...
Była w tym obozie bardzo krótko, ale starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Dokładnie policzyć wozy, ile mają koni pociągowych i czy mają jakieś luzaki pod siodło. Ocenić ilu jest mężczyzn i kobiet... Nie przyszła tu by się zabawić na weselu...
Nie dawała jednak po sobie nic poznać, że szpieguje. Bardziej zachowywała się jakby była zwyczajnie ciekawa inna kulturą... Uśmiechała sie przymilnie i przyjaźnie.
Coś mi mówi, że jeszcze się spotkamy....
Konie gdzieś poza wozami muszą być, nie widać ich, pewno po drugiej stronie niż droga. Styganów jest dużo, co najmniej z pół setki, kobiet mniej niż mężczyzn. Nie widać by mieli jakieś uzbrojenie poza nożami, choć jeden z nich ma je powtykane za krzyżujące się na jego piersi pasy, jak Liothannea. Drugi zaś to jakiś siłacz, węzły mięśni jego gołych ramion wskazują na to, że bez wysiłku mógłby odczepić dyszel od wozu i nim przyłożyć. Wozów jest tuzin lekkich, pod kolorowymi plandekami z jakiegoś barwionego płótna i jeden ciężki, cały drewniany. Jednak nagły wyjazd przerwał dalsze obserwacje. Zdążyliście zostawić tabor poza zasięgiem wzroku gdy zapadł zmrok. Pora chyba dosiąść razem koni, tak jak nad tym radziliśmy. Wątpię by Anna po usłyszeniu wróżby mogła pierwsza zasnąć. Tak więc ja baczenie na ślady będę miała do połowy nocy. rzuciła wysoka elfka.
Alessio
Jeśli mam Cię utrzymać musisz zdjąć zbroję,i bez niej jesteś ciężki a i ja ranny jestem - rzekł do Christopha
PerWerka
22-11-2015, 19:26
Atarhena
To ja mogę w takim razie pierwsza spać sama... Potem Ty pani prześpisz się a ja Anne trzymać będę i ślady upilnuję jeśli Wyspana w miarę będę.
Techniczny
Odwiązała swój tobołek. Tzn. uwolniła z niego linę i się nią obwiązała, przesiadłszy się wcześniej na luzaka. Klacz przytroczyła do swego siodła pamiętając, że ona nie tresowana tak jak konie od ojca Anny, i tylko za ogierem by sama szła... Nie wiedziała czy Liothannea nie bezie chciała przesiąść się na Świta i wyjść na szpicę gdzie klacz by mogła im przeszkadzać...
Christophe Leroy
No dobra. Moment... - począł zdejmować kaftan kolczy. Gdy skończył schował go do swojej sakwy i rzekł - No dobrze, już. Ja pierwszy mogę jechać skoroś ranny, panie Alessio, potem zrobi się zamianę...
Alessio
Po prostu świetnie,jadę z giermkiem a potem będę musiał go dźwigać kilka godzin,cuuuudowna perspektywa - pomyślał ponuro,mówiąc z kwaśnym uśmiechem - Dobrze....,pozostaje kwestia co zrobić z końmi?
Lwie Serce
22-11-2015, 19:40
Anna de Loiret
Sama? Nie żartuj Aratheno, wskakuj do mnie, będzie ci wygodniej. Rzekła wyraźnie smutna i poddenerwowana zarazem.
Za Świtem winny podążyć, w końcu to jego stado. odparła Liothannea
Alessio
Zatem zapraszam do mnie Christophe.... - powiedział z ciężkim westchnięciem,położył na chwilę dłoń na miejscu upadku sycząc z bólu i myśląc - Powinienem chociaż zimny okład zrobić,ale jak niby w takich warunkach....
PerWerka
22-11-2015, 19:52
Arathena
To logiczniejsze nawet Anno... Oba moje konie odpoczynku będą miały...
Arathena odwiązała się i wsiadła przed Anię... Ale Ty ciepła jesteś...Mrugnęła do niej okiem i się uśmiechnęła gdy wskakiwała na jej siodło.
Lwie Serce
22-11-2015, 19:57
Anna de Loiret
Ty też Aratheno, ty też... Odparła elfce, po czym odgarnęła jej włosy na bok by nie zasłaniały jej widoku oraz objęła jedną ręką w pasie.
Christophe Leroy
Z ciężkim westchnieniem wszedł na konia, gdy otrzymał "zaproszenie" od Alessio. Zapewne nie będzie to jedna z tych "milszych" przejażdżek.
Ruszyliście dalej, nieco głodni, bo od południa nic nie jedliście. Arathena z Christophe szybko zasnęli oszukując w ten sposób rodzący się głód. Po jakimś czasie, Liothannea zarządziła zmianę, podała wam po połowie lembasa i poprosiła o linę.
Alessio
Zjadł łapczywie porcję otrzymaną od elfki patrząc na nią z wyraźną wdzięcznością,zaś do Christopha powiedział potrząsając nim w miarę delikatnie i streszczając w kilku słowach sytuację - Pobudka,posiłek i zamiana
PerWerka
22-11-2015, 20:06
Arathena
Posłusznie dała linę Elfce.... i zjadła lembasa od niej.
Teraz Ty Anno musisz trochę pospać... Ale przesiądziemy się na mojego konia. Twój odpoczynek już potrzebuje.....
Lwie Serce
22-11-2015, 20:10
Anna de Loiret
Dobrze... Przesiadła się na konia Aratheny, a gdy już obie znalazły się w siodle zjadła lembasa, po czym wtuliła się do swej przyjaciółki i spróbowała zasnąć...
Christophe Leroy
Ehhh... Już, już... - powiedział nieco zaspany, po czym spokojnie zjadł swój posiłek, po czym zsiada z konia by Alessio mógł przejść na przód.
PerWerka
22-11-2015, 20:18
Arathena
Podobnie jak wcześniej Anna odgarnęła jej włosy z ta różnicą że jeszcze pocałowała ją ciepło i przyjaźnie w kark... Dobrych snów...
I tak jak Anna położyła jej swoja dłoń na jej...
Ruszyliście naprzód, Liothannea nieco pochylona w siodle, ale dobrze się przywiązała, nie ufając chyba magii liny. Gdy nastał brzask, ślady konnych skręciły z traktu na wschód. Arathena mało tego nie przeoczyła obserwując bardziej zachodnią stronę drogi.
Lwie Serce
22-11-2015, 20:27
Anna de Loiret
Zbudziła się wtulona w Arathenę. Gdy ujrzała, że trzyma ona swą dłoń na jej, wsunęła swoje palce między jej i przystawiła sobie rękę przyjaciółki do ust, ucałowując ją. Dzień dobry - rzekła miłym głosem, a ujrzawszy jak Alessio z giermkiem jadą na jednym koniu nie mogła się powstrzymać i zachichotała mówiąc - ładnie razem wyglądacie, który z was robi za damę?
Alessio
Obudził się z fatalnym humorem,tym gorszym iż zobaczył jak jechały Arathena z jego ukochaną i porównał do tego jak on z giermkiem....,jednak na słowa lubej roześmiał się szczerze mówiąc z uśmiechem - Aktualnie ja robię za damę choć sytuacja jest wielce rozwojowa....
Christophe Leroy
Tiaaa... - burknął pod nosem. Miał nadzieje, że w końcu normalnie będą mogli jechać.
PerWerka
22-11-2015, 20:47
Arathena
Dzień dobry Aniu.... Odezwała się do przyjaciółki..... Zatrzymując konia.
Zeskoczyła z niego i przyglądała się śladom, które nagle skręciły na wschód...
Pani, jaki sens ma nagły zwrot na wschód dłuższą drogą niż krócej na zachód? Przecie ojciec Anny spieszy się.... Logiczne, że Orkowy leżej chce ominąć... ino czemu dłuższą drogę wybrał?
Liothannea zeskoczyła z Trzmiela i podała linę Arathenie. Ruszyła naprzód patrząc na ślady. Chyba postój zrobili, ich wierzchowce nie są zaczarowane. O, ktoś do nich dołączył! Ktoś na ciężkim bojowym rumaku i eee, tych śladów nie potrafię rozpoznać.
PerWerka
22-11-2015, 21:16
Arathena
Przygląda się uważnie i w skupieniu dodatkowym śladom... Przypomniały jej sie słowa ojca Anny "....Nie mogę Ci oddać swego rumaka, za przekroczenie granicy państwa na bojowym ogierze rychła śmierć grozi. Każdy Bretońnczyk polował by na Ciebie jak na jakieś zwierzę, gdybyś to uczyniła,..."
Bojowy koń, musi być tam tez jakiś inny rycerz...
Dotknęła ręką ślady, których Liothannea nie rozpoznawała. Była bardzo skupiona i uważna. Ostroznie by ich nie zadeptać pochodziła koło nich.. Starannie w głowi układała sobie znane już wcześniej ślady z nowymi. Patrzyła czy była to jakaś gonitwa czy był spokój... oznaki walki czy raczej powolny chód...
Jeśli znajdzie jakieś okruchy jedzenia przypominające jej prowiant który dostali od ojca będzie mogła przypuszczać że tu jedli.. Szukała też resztek innego pożywienia. Suchary wypiekane w innym piecu mogą różnic się np. kolorem czy smakiem i zapachem...
Ślady wskazują na to, że nowo przybyli kłusem jechali, choć ciężko było rozpoznać drugiego wierzchowca. Aathena musiała wytężyć całą swa pamięć, by zszokowana rozpoznać w końcu ślady jednorożca. Ale to przecież bardzo rzadkie zwierze, które nie zwykło Jej Lasu opuszczać, o daniu się dosiąść nie mówiąc. Podobno tylko dziewica o czystym sercu może tego dokonać. W obozowisku okruszki różnej barwy, widać podzielili się nawzajem swym posiłkiem. Ślady, już wspólne, prowadzą z powrotem w kierunku drogi. Nadrobiliście jeden dzień dzięki nocnej jeździe.
Lwie Serce
22-11-2015, 21:28
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się tylko i rzekła do Alessia - no to ładna z ciebie dama, ale dziwnie ubrana, pożyczyć ci suknie?
Alessio
Powiedział wciąż z uśmiechem udając zawstydzenie - Och kochanie....,onieśmielasz mnie,myślisz że by pasowała?
Christophe Leroy
A ja zostanę Twym rycerzem... Pani? Oczywiście o ile zdobędę Twą rękę - powiedział żartobliwie do Alessia, łapiąc powoli humor...
PerWerka
22-11-2015, 21:36
Arathena
Wstała nagle, Ale to przecie nie możliwe.....!
Liothanneo... nie zwróciła uwagi że odezwała się do Elfki na ty... Jednorożec... To jest jego ślad... Spójrz jak dostojnie tu szedł... Równy, miarowy krok... Jak młody bóg.... Nie wiem czy miał jeźdźca, muszę jeszcze sprawdzić czy nie ma tu śladów niewiasty jakiejś.... Przecie książę koni nie da się nikomu dosiąść jak ino dziewicy o czystym sercu..... przynajmniej tak gadają....
Wszyscy ruszyli z powrotem na drogę i na niej trza szukać gdzie dalej pojechali...
Alessio
Och,jakaż jestem rozchwytywana z rana,Aniu podziwiaj,Twój luby w kilka chwil został damą i własnego rycerza się dorobił.... - powiedział z trudem powstrzymując śmiech
Lwie Serce
24-11-2015, 14:06
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się do Alessia i rzekła - teraz tylko musisz nauczyć się pewnego rodzaju zachowań, sprawiających że twój rycerz robi właśnie to, czego ty pragniesz hihi. Po tym zwróciła się do elfek - może to... Tak, to musiała być Morgiana, najwyższa kapłanka Pani Jeziora! Ona dosiada jednorożca!
Alessio
Hmm,chyba wiem do kogo powinienem się zgłosić po nauki w tej kwestii - odparł jej z uśmiechem po chwili dodając już poważnie - I obawiam się że to ta kapłanka będzie głównym celem zasadzki....
PerWerka
24-11-2015, 16:39
Arathena
Tak.-Chyba macie rację.... Jeden dzień drogi nadrobiliśmy, dzięki Pani... Elfka Spojrzała na Liothanneę... Zapewne nie uda się dalej jechać w ten sam sposób... Choć powiem szczerze, że zasnąć w objęciach Anny to jest naprawdę wielka radość.... Nie wiem jak nasze konie długo jeszcze mogą bez wypoczynku jeździć...Zaczęła do nich podchodzić i każdego z osobna oglądać i oceniać pod względem oznak zmęczenia...
Lwie Serce
24-11-2015, 18:13
Anna de Loiret
Och Aratheno... Powiedziała z nieskrywaną radością wzdychając przy tym i rumieniąc się.
Zasnąć jak zasnąć stwierdziła Liothannea w elfim i mrugnęła okiem, po czym się roześmiała. Ech, nieważne, możne kiedyś Ci opowiem o naszych przygodach Aratheno kontynuowała w tym samym języku nie czas teraz na to. W bretońnskim zaś dodała W tym tempie jeszcze dwie noce nas takie czekają zanim ich dogonimy.
PerWerka
24-11-2015, 18:26
Arathena
Dogląda nadal koni, ale nagle wyprostowała się... Przepuściła przez swe palce włosy i tak jakby je rozczesywała....
Ohhh... Wiecie o czym mażę? O wielkiej balii z ciepłą wodą.... I leżeć.... o, leżeć i marzyć.... Spojrzała tu na Annę i Liothanneę... Nie żebym była rozpustna, ale czasem każda dziewczyna potrzebuje odrobiny rozpieszczania... Prawda? Szukała aprobaty wśród nich.
Lwie Serce
24-11-2015, 18:31
Anna de Loiret
Och taaaaak... Położyć się w balii, zwłaszcza w towarzystwie serdecznej przyjaciółki, zapomnieć o problemach, o mężczyznach... Chyba zasługujemy na to, by raz na jakiś czas tego doznać, wszak życie kobiety nie należy do łatwych - mówiła do Aratheny okręcając sobie wokół palca swe złociste włosy, mając błogą minę.
Alessio
Na jej słowa wyraźnie posmutniał i powiedział tylko do giermka nieobecnym głosem - Następnym razem ta niewątpliwa przyjemność czeka nas wieczorem,możesz już wracać na swojego konia....
To by musiała być naprawdę ogromna balia stwierdziła w bretońnskim Liothannea i znów parsknęła śmiechem. Dosiadła Trzmiela i ruszyła naprzód
PerWerka
24-11-2015, 18:37
Arathena
Również dosiadła konia, ale zanim ruszyła dalej powiedziała... To nie marudźmy już... Im szybciej dotrzemy do jakiegoś miasta tym szybciej znajdziemy balię... Zaśmiała się i ruszyła za Liothanneą
Lwie Serce
24-11-2015, 18:47
Anna de Loiret
Zatem naprzód, ihahaaa! Wykrzyczała radośnie poganiając swego konia do galopu, po czym ucałowała wnętrze swej dłoni i chuchnęła w stronę Alessia, przesyłając mu pocałunek.
Christophe Leroy
No nie mogę się doczekać - powiedział marudnie tylko do Alessia, po czym przesiadł się na swojego konia i ruszył za Anną i resztą.
Alessio
Gdy wysłała mu całusa spojrzał na nią z niedowierzaniem a jego smutek jeszcze się pogłębił - To dalej w ramach jakiegoś urojonego karania? Czy kpi sobie ze mnie z czystej złośliwości? Albo co gorsza nie widzi w tym nic złego.... ,sam nie wiem co o tym myśleć.....,chyba kwestia błogosławieństwa to nie największa trudność jaka przed nami stoi w tym związku - pomyślał a gdy tylko giermek opuścił jego konia pognał go wściekłym okrzykiem do galopu
Jechaliście cały dzień, kto musiał zatrzymać się za potrzebą, ten później musiał gonić resztę cwałem. Pod wieczór tropy zboczyły z drogi na zachód. Arathena zauważyła, że ścigani po spędzeniu tam nocy, ruszyli dalej na północny zachód. Także zdała sobie sprawę, że Liothannea pomyliła się w obliczeniach przyjmując chyba, że tamci nie będą się poruszać. Cztery noce miną zanim uda się ich doścignąć na granicy lasu. Alessio znów zaczynają boleć nogi i tyłek od ciągłego siedzenia w siodle.
Alessio
Ukochana się ze mnie nabija a do tego całe dnie przesiadujemy w siodle....,i jeszcze te plecy mnie bolą jak jasna cholera.....,ehh,nie wiem jak długo to jeszcze zniosę - marudził w myślach
Lwie Serce
24-11-2015, 20:20
Anna de Loiret
Alessio, coś taki skrzywiony? Nie podoba się przejażdżka?
Alessio
Shallyo daj mi siłę abym nie zrobił w gniewie czegoś głupiego,ale......czy ona to poważnie mówi?! - pomyślał coraz bardziej poirytowany zachowaniem ukochanej jednak nie chciał się z nią wdawać w kłótnie dlatego odparł z trudem gasząc rozdrażnienie - Nie,jest wprost cudownie....
Lwie Serce
24-11-2015, 20:26
Anna de Loiret
A mógłbyś mnie nie okłamywać? Spytała, choć słodkim tonem i wciąż zadowolona, widząc rozdrażnienie wybranka.
Alessio
Och,naprawdę Cię to interesuje?Sądziłem że to co myślę nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia....
To chyba nie kłamstwo miało być, a ironia skomentowała Liothannea.
Lwie Serce
24-11-2015, 20:39
Anna de Loiret
Co!? Za kogo ty mnie masz!? Jak możesz wysnuwać takie podłe i raniące mnie teorie! Ile jeszcze dowodów mej miłości mam ci dać! I jaki ty mądry, hoho! Nie odzywaj się do mnie! Wykrzyczała do Alessia.
Alessio
Och doprawdy?! A czy nie przyszło Ci do głowy że Twoje słowa i zachowanie mnie ranią?!Odkąd wyjechaliśmy z Miragliano co chwila grasz mi na nosie i się na mnie obrażasz z powodów których pewnie i Tobie się zdarza nie znać! I nie mów mi nic o dowodach miłości,bo dałem ich Tobie tyle samo co Ty mi jeśli nie więcej! - wykrzyczał w odpowiedzi
Ach Ci mężowie, ciężko z nimi wytrzymać, ale wierz mi Anno, że bez nich jeszcze ciężej stwierdziła wysoka elfka w staroświatowym.
Christophe Leroy
Ale wredna... Się chłop pomęczy z nią jak uda mu się ją poślubić - pomyślał widząc to, co Anna właśnie odwala.
PerWerka
24-11-2015, 20:50
Arathena
Podjechała do Liothannei... Pani cztery poranki nam do ściganych a nie dwa... No chyba, że tamci by dwa pełne dni siedzieli na zadkach...
Pan Alessio chyba by musiał chwilę kości rozprostować, bo za chwilę i tak po dwóch znowu na koniach nam przyjdzie jechać......
Lwie Serce
24-11-2015, 20:53
Anna de Loiret
Może i masz rację Liothanneo - rzekła elfce, a Alessiowi tylko wykrzyczała - mówiłam ci już żebyś się do mnie nie odzywał!
Alessio
No jasne,bo tak jest Ci łatwiej! - odkrzyknął w odpowiedzi po chwili dodając już spokojniej- A zresztą mogę i milczeć,mogę nawet całkiem zniknąć z Twego życia,wystarczy że powiesz słowo a tak się stanie....
Lwie Serce
24-11-2015, 21:02
Anna de Loiret
Co...? Pokręciła głową i zaczęła płakać, nie mogąc już znieść podłości jej ukochanego...
Słyszałam kiedyś pewne powiedzenie, chyba tileańskiego rodowodu nawet, iże mowa srebrem, ale milczenie złotem. Nie tylko w polityce prawdziwe rzekła Liothannea w tileańskim. Czasem za wiele można rzec w gniewie, a później żałować tego całe swe życie mości Alessio.
PerWerka
24-11-2015, 21:09
Arathena
Widząc, że Liothannea zajęta jest perypetiami miłosnymi Alessia i Anny krzyknęła jeszcze raz....
Ejże mówiłam że ślady skręcają I pan Alessio z kona zaraz spadnie.... ściemnieć się będzie i cza szybką strawę zjaść chwilę odetchnąć, kości rozprostować i szykować się co po dwóch na koniach znowu jechać....
Alessio - Tileański
Spojrzał na nią ze szczerym zdziwieniem jednak szybko się opanował i powiedział - Oczywiście że jej zostawiać nie chcę....,przecież dobrze wiesz że się kochamy,tylko dlaczego mnie tak rani?Jeszcze o tej kąpieli dziś rozprawiała,potem całusy mi wysyła,teraz znów mi na nosie gra,i nie mów mi Pani o milczeniu,nie można dusić w sobie żalu bo w końcu od środka człowieka rozłoży....
Słyszałam za pierwszym razem, nie musisz wrzeszczeć warknęła Liothannea w bretońnskim. Zatem postój na rozprostowanie nóg i jadło.
Można to było inaczej ująć, bardziej dyplomatycznie. A nie ranić Jej serca pomówieniami odparła w tileańskim. Zawsze musisz oddać cios za cios?
PerWerka
24-11-2015, 21:22
Arathena
Na bure Liothannei nic nie odpowiedziała tylko podała jej swoją linę w geście zapytującym czy teraz jej będzie potrzebna...
Wyciągnęła znowu suchary i rozdała je podróżnym.... Wcześniej poszła jeszcze szybciutko na stronę coby załatwić swoje potrzeby by nie dogrzewać Anny po drodze...
Widząc miłosne zaloty młodych Arka zapytała Anny... Pierwsza spać chcesz czy mnie pierwsza trzymać będziesz? Uznała za pewnik, że Anna nie zechce z Alessiem jechać razem na jednym koniu...
Alessio - Tileański
Nie,nie muszę....,masz rację,trochę przesadziłem,ale kilka spraw się na to złożyło i nie wiem czemu tylko jej racje pod uwagę bierzesz,naprawdę nie sądzisz że jej się przesadzać zdarza? Że dziś przesadziła o tej kąpieli rozprawiając chwilę wcześniej z naszą tropicielką się miziając....? Ba,całą noc się miziały ze sobą w siodle jadąc,tak,wiem że jestem zazdrosny,ale sądzę że mam o co,tym bardziej iż ona potrafi mi zdradę zarzucić gdy tylko atrakcyjna kobieta w pobliżu się znajdzie....- no pięknie,nie ma to jak obiektywność,Ania przecież jest święta i czepiam się jej bez powodu - pomyślał ponuro
Jak Wy mało nas rozumiecie rzekła w tileańskim do Alessia.
Westchnęła biorąc linę od Aratheny i rzekła w elfim Przepraszam, przerwałaś mi gdy starałam się ratować coś pięknego. Choć to nie ja się powinnam starać.
Lwie Serce
24-11-2015, 21:25
Anna de Loiret
Mogę cię potrzymać pierwsza i tak teraz nie zasnę, mam już tego dość... Zeskoczyła z konia i usiadła na trawie wyciągając nogi, oraz jedząc suchary od Aratheny.
PerWerka
24-11-2015, 21:30
Arathena
Arathena wzruszyła ramionami i usiadła koło Anny i zajadała sią też swoją porcją
Alessio
Również zsiadł z konia - Bogowie,jaka ona jest stronnicza,nie mam racji bo nie,i w ogóle to my mężczyźni nie rozumiemy biednych i pokrzywdzonych kobiet,które nigdy nie robią źle,zawsze dobrze....,diabli nadali mi takie towarzystwo,ale co zrobić,dalej ją kocham,a co do Liothannei to przynajmniej nauka w las nie poszła - pomyślał ponuro po czym podszedł do ukochanej i z ciężkim westchnięciem zapytał - Możemy o tym jednak porozmawiać....,w cztery oczy? Trochę za dużo powiedziałem i.........przepraszam za to,wiesz że nie to miałem na myśli ale wciąż mamy sobie wiele do wyjaśnienia
Lwie Serce
24-11-2015, 21:38
Anna de Loiret
Również westchnęła ciężko, ale nie wstając odwróciła swą głowę zamykając oczy i podała dłoń ukochanemu...
Alessio
Wziął ją delikatnie za dłoń podnosząc ją powoli z ziemi i prowadząc z dala od ciekawskich i długich uszu elfek.....
Lwie Serce
24-11-2015, 21:40
Anna de Loiret
Gdy oddalili się już nieco, spojrzała na Alessia wyczekując na to, co ma jej do powiedzenia.
PerWerka
24-11-2015, 21:49
Arathena
Gdy zjadła swoje suchary sprawdziła oporządzenia swoich koni. Czy czasem nie rozluźniło się jakieś zapięcie i czy konie nie są ranne... Nie chciała przecie by Anna w nocy spadła z konia i sobie krzywdę zrobiła... Wszak Ona i giermek powinni cali i zdrowi dojechać do ojca.. Taką z nim miała umowę. O resztę też się martwiła ale już nie tak mocno jak o tych dwojga... Wyszła z założenia że lepiej niech każdy sprawdza swoje. to jest najlepsza nauka...
Alessio
Przepraszam Cię raz jeszcze....,nie to miałem na myśli,zły byłem to i głupstwo palnąłem,przecież nigdy bym Cię nie porzucił,wiesz o tym....A ja wiem że mnie kochasz i wiem że sama się czasem dziwisz dlaczego takiego człowieka jak ja,byłego plebejusza,co nie umie walczyć,nie jest i nie będzie rycerzem....- powiedział by dodać - ale czasem....,czasem mam wrażenie że przestaję Cię rozumieć....
Lwie Serce
24-11-2015, 21:54
Anna de Loiret
Dobrze Alessio dobrze, nie próbuj zrozumieć bo i ja tego nie potrafię... Objęła wybranka za szyję i pocałowała go w usta, oraz powoli zaczęła wracać do reszty...
Alessio
Odwzajemnił pocałunek ale nie chciał jej puszczać i objął ją w pasie mówiąc - Proszę,zostań ze mną choć jeszcze chwilę i nie rańmy się już więcej.....
Lwie Serce
25-11-2015, 19:30
Anna de Loiret
Westchnęła i przytuliła się do wybranka, szepcąc - mi też nie jest łatwo. Nie pasujemy wszak do siebie, to przeszkoda którą musimy przezwyciężyć naszą miłością...
Alessio
Również westchnął,przytulając ją i odpowiadając - Tak....,nie pasujemy,z dwóch różnych światów pochodzimy,w dwóch różnych się wychowaliśmy,tym większe miłość i uczucie,które nas połączyły, że nie bacząc na to serca sobie nawzajem oddaliśmy....
Lwie Serce
27-11-2015, 13:35
Anna de Loiret
Tuliła się jeszcze przez chwilę do wybranka, następnie otworzyła swój medalion z podobizną swoją oraz brata i mu pokazała - Alessio, jeśli nie dane będzie mi się cieszyć znów piękną Bretonnią, zawieź ten medalion do Loiret a mnie pochowaj wraz z nim obok Rolanda i mej matki, bym na zawsze pozostała ze swym rodem...
Alessio
Dobrze....,liczę,że miast tego dane nam będzie się pobrać i spędzić wspólnie wiele szczęśliwych chwil,bo choć czasem głupie myśli mi po głowie chodzą nie zniósł bym rozłąki z Tobą - powiedział zamykając medalion w jej dłoni i ją za nią ściskając
Lwie Serce
27-11-2015, 16:29
Anna de Loiret
Myślałam wtedy przez chwilę, że już mnie nie chcesz - odparła i znów zaczęła płakać.
Alessio
Nigdy,przenigdy tak nie myśl,nie mogłem trafić na cudowniejszą kobietę od Ciebie - wyszeptał łagodnym głosem głaszcząc ją po włosach
Lwie Serce
27-11-2015, 16:45
Anna de Loiret
Uśmiechnęła się ocierając łzy, po czym ucałowała go delikatnie w policzek i zaczęła wracać do reszty. Jak ja dobrze wiem co zrobić, by mówił dokładnie to, czego pragnę hihi.
Alessio
Wziął ją za rękę i poszedł koło niej z powrotem do obozowiska - Może w końcu ten opatrunek zrobię,zjeść to w siodle od biedy się uda...
Załóżcie obroki koniom, niech zjedzą ćwierć. Odporne są na zmęczenie, ale z głodu paść nadal mogą. No i napoić je koniecznie trzeba - rzekła Liothannea, gdy powrócił do reszty Alessio z Anną, oderwawszy się od szczotkowania Świtu.
Lwie Serce
27-11-2015, 17:23
Anna de Loiret
Zajęła się swoim koniem w trakcie mówiąc do Liothannei w staroświatowym - nie wiem, co mu powiedziałaś ale dziękuję ci za to.
Po coś są przyjaciółki, ciesze się że pomogło odpowiedziała Annie z uśmiechem w tym samym języku.
Lwie Serce
27-11-2015, 17:27
Anna de Loiret
Odwzajemniła Liothannei uśmiech, wzdychając przy tym lekko.
Alessio
Ehh,to już wiem na kogo mogę liczyć......,na siebie..... - pomyślał z kwaśną miną widząc wymianę zdań pomiędzy Liothanneą i swoją ukochaną,domyślając się że nie rozmawiają o najnowszym krzyku mody.... ,szybko założył koniowi obrok a w międzyczasie zaczął szykować opatrunek na obite plecy uprzednio nawilżając go wodą......
PerWerka
27-11-2015, 18:22
Arathena
Gdy wszystko co było do zrobienia u koni zrobiła...
No to chyba czas ruszać w drogę... Popatrzyła z ciekawością na towarzyszy gotowa w razie czego pomóc gdyby znalazł się jakiś maruder... Zauważyła jak Alessio zmienia opatrunek... Pomóc w czymś? zapytała uprzejmie podchodząc do niego
Alessio
Tak....,jeśli możesz....,idzie mi to dość opornie bo oberwałem w plecy i ciężko mi tam dosięgnąć.... - odparł jej patrząc na nią życzliwie - Hmm,to naprawdę miło z jej strony,szkoda że ukochana nie wykazała się podobną inicjatywą.....
PerWerka
27-11-2015, 18:40
Arathena
Widząc stan pleców i niestarannie ukrywany ból Alessia... Chyba panie nie dasz rady giermka trzymać w nocy... Jeśli można to proponuję byś związał się dziś liną i sam pospał a potem z giermkiem się wymienicie.... Powiedz mi panie co mam robić z tym opatrunkiem? Wydaje mnie się, że najlepiej by było jakbym tu przytrzymała a Wy obródźcie się w około... Wskazała miejsce gdzie by ewentualnie trzymała opatrunek...
Alessio
Wystarczy żebyś pomogła mi go owinąć,nic ponad to....,i dziękuję że to robisz,samemu mi by było trudno. A co do jazdy to się nie przejmuj,trzymałem go wcześniej utrzymam i teraz....
Lwie Serce
27-11-2015, 18:55
Anna de Loiret
Jak chcesz, możesz mnie trzymać we śnie, lżejsza jestem. Ale nie narzucam się - wtrąciła patrząc na Alessia.
PerWerka
27-11-2015, 18:58
Arathena
Jeno zważ panie, że wtedy zdrowyś był... Gdyby nie daj co ale byś upuścił giermka to dwoje rannych by mogło być...
Wyleczyła bym cię w inny sposób ale nie ma tu żadnej nimfy... uśmiechnęła się sama do siebie w żarcie.
Jesteście panie dorośli i sami wiecie co dla Was najlepsze... Co do opatrunku robiła dokładnie to o co ja cyrulik prosił...
Alessio
Tak,myślę że to bardzo dobre rozwiązanie - powiedział do ukochanej uśmiechając się do niej - Chyba jej się głupio o ten opatrunek zrobiło,hehe - elfce zaś odparł - Dziękuję za troskę,ale już moja najdroższa Ania się zaoferowała
PerWerka
27-11-2015, 19:05
Arathena
Ja nie widzę najmniejszego problemu. odparła... Nie wiem ino co na to giermek?
Christophe Leroy
Tak będzie najlepiej - W końcu sam w siodle... Co za ulga - odparł, po czym począł zajmować się swoim koniem.
PerWerka
27-11-2015, 20:04
Arathena
Zatem ustalone... Liothanneo pierwsza dzisiejszej nocy spisz czy mnie w pierwej giermek ma trzymać?
Pierwsza zasnę, tylko proszę bez takich czułostek jak przy Annie. Zbyt wrażliwą mam na to mam skórę na karku. odrzekła Liothannea w elfim i podała Christophowi linę Aratheny.
PerWerka
27-11-2015, 20:13
Arathena
Jak każesz Pani,, Twoje słowo jest dla mnie rozkazem... zażartowała.... Będę Twoją ostoją i warownia gdy Ty będziesz smacznie spała....
Jeśli Elfka wejdzie na jej konia Arathena przesuwa jej delikatnie włosy na bok przepuszczając jej kosmyki przez swoje palce.... Aksamit na głowie... aż żal puszczać.... Zaśmiała się jeszcze cicho i ruszyła z kopyta...
Okład przyniósł znaczną ulgę. Ruszyliście naprzód galopem, znów jadąc cały dzień i noc. Po nocy zaś godzina odpoczynku dla rozprostowania kości, napojenie i nakarmienie koni, zmianę opatrunku. I tak kolejne trzy dni i trzy noce. Zapasy wody się wam wyczerpały. Alessio całkowicie przestały boleć plecy, a i humor dzięki wspólnej jeździe z Ukochaną w nocy się znacznie polepszył. Choć myśl, iż niedługo spotkają ojca Anny, oraz obawa czy zaakceptuje go jako swego zięcia, nieco ten humor psuły. Liothannea obudziła Arathene i zeskoczyła z Jej wierzchowca. Godzinę drogi są przed nami. Odpoczywamy by ich w nocy dogonić, czy przyśpieszamy bez odpoczynku?
Techniczny:
Alessio, pełna Żywotność.
PerWerka
27-11-2015, 20:37
Arathena
Zeskoczyła ze swego konia... Zrobiła szybką gimnastykę by rozprostować ścierpnięte mięśnie... Podeszła do giermka i wyciągnęła wymownie rękę by odebrać swoją linę...
Gdy ten jej ja odda...
Tyle drogi gnaliśmy za Ojcem Anny, ze teraz chyba nie ma co marudzić. Skoro Mówisz Pani , że nim z dzbana karczmarnego wina ubędzie ojca Anny witać będziemy to chyba nie ma co się zastanawiać.... Ja bym ruszała, szkoda życia na marudzenie... odpowiedziała Elfce z uśmiechem... Anna pewnie tez niecierpliwa i tękni za ojcem... Ogarnijcie się ino jakoś by Pan Alessio na Przyszłym teściu dobre zrobił.. zaśmiała się głośno..
Lwie Serce
27-11-2015, 20:42
Anna de Loiret
Zeskoczyła z konia i pociągnęła za ręce ukochanego, by ten również zsiadł. Gdy to uczynił, podwinęła mu wąsy do góry i zaczęła poprawiać jego fryzurę rzecząc - Alessio, wolno ci te włosy rosną, ale już niedługo chyba będziesz wyglądał jak przystało na mego przyszłego męża. Zarost już wszak ładny masz.
Christophe Leroy
Podał Arathenie line, po czym dodał - Tak... Im szybciej tym lepiej. Nie ma co jak jesteśmy tak niedaleko celu....
Techniczny:
4 dni temu założył swoją zbroję już, przy okazji jakoś się próbuje ogarnąć w miarę by nie wyglądać jak brudas z wioski
PerWerka
27-11-2015, 20:45
Atarhena
Podeszła do Anny i Alessia i rozpięła bluzkę... Odpięła z kolczyka rodowy pierścień Anny... Miałam go strzec jak oka w głowie i strzegłam. Proszę to Twoje. Oddaje pierścień Annie
Alessio
No nic najwyżej się nie spodobam i mnie usiecze....,przynajmniej od humorów ukochanej wolny będę,hehe,nie no żartuję,co będzie to będzie - zażartował w myślach jednak o dziwo był zaskakująco spokojny przed poznaniem jej ojca,świadomość nieuniknionego dodawała mu luzu i pewności siebie,dlatego odparł jej spokojnie - Dziękuję,szkoda że nie mogę się w niczym przejrzeć....
Lwie Serce
27-11-2015, 20:47
Anna de Loiret
Objęła jedną ręką Alessia, a drugą podała Arathenie, dając do zrozumienia że pragnie, by założyła jej ten pierścień.
Liothannea podała Alessio srebrne owalne pudełko. Otwórz, w środku zwierciadło i czernidło, jednak brody Ci czernić nie będę, nie ma takiej potrzeby.
PerWerka
27-11-2015, 20:53
Arathena
Wzięła delikatnie rękę Anny do swoich dłoni... Och Pani ma, niech ten pierścień będzie świadectwem mej wierności i oddania. Jak jego strzegłam przed złem na tym świecie tak i Ciebie strzec będę jakowy największy skarb.... Uklęknęła na kolano i założyła Annie pierścień, a słowa wręcz celebrowała....
Alessio
Dziękuję.... - odparł odbierając pudełko i od razu je otwierając
Lwie Serce
27-11-2015, 20:56
Anna de Loiret
Aratheno... Uklękła przed przyjaciółką i mocno ją utuliła nie mogąc już powstrzymać emocji. Ucałowała ją po tym w policzek i kolejny raz, jeszcze mocniej przytuliła.
Alessio dostrzegł że faktycznie trochę zarósł, starannie pielęgnowana bródka nieco wyróżnia się długością z reszty zarostu. Trzeba by jakiegoś balwierza odwiedzić, by wyglądała tak jak kiedyś. Choć może w Bretonni nie przykładają aż takiej uwagi do męskiej mody.
Alessio
Nie jest źle.... - powiedział jak gdyby sam do siebie, po chwili oddał Liothannei pudełko i zapytał wiedząc że otrzyma szczerą odpowiedź - Zdanie ukochanej już znam....,a Ty Pani co myślisz?
Jedźmy, według mapy blisko już lasu jesteśmy. Mam tylko nadzieję że nikt nie spadnie z siodła podczas cwału.
PerWerka
27-11-2015, 21:07
Aratchena
Gdy przestały się z Anną tulić dosiadła swego konia uprzednio sprawdzając czy wszystko z nim i jego oporządzeniem jest w porządku i ruszyła cwałem ku spotkaniu z ojcem Anny....
Lwie Serce
27-11-2015, 21:09
Anna de Loiret
Podniosła sobie wysoko strzemiona i dosiadła Thilbauta, ruszając do cwału w półsiadzie, wiedząc że znacznie zmniejsza to szanse na upadek.
Alessio
Parsknął śmiechem widząc jej unikanie odpowiedzi - Cóż....,albo elfy mają inne standardy,albo ojczulek uzna że ukochanego w lesie sobie córka znalazła,haha - pomyślał po czym odpowiedział z uśmiechem po Tileańsku - Hmm,jest aż tak źle? Tak czy inaczej ruszajmy....,mam spotkanie z przeznaczeniem
Ruszyliście cwałem. Widzę coś na skraju lasu! zakrzyknęła Liothannea. Niestety Jej okrzyk odwrócił uwagę Aratheny od skupianiu się na bezpieczeństwo jazdy. Spojrzała na wprost i spadła z konia. Na szczęście tylko trochę się potłukła.
Techniczny:
Arathena + 3 pkt ran, - 2 PS
Christophe - 1 PS
Lwie Serce
27-11-2015, 21:23
Anna de Loiret
Serce jej się prawie zatrzymało, gdy ujrzała upadek Aratheny. Zatrzymała natychmiast Thilbauta, który przez gwałtowne pociągnięcie go wodzami stanął dęba na chwilę. Anna zaraz też zeskoczyła z niego i podbiegła do przyjaciółki chwytając ją za ręce - Aratheno, przyjaciółko miła, nic ci nie jest? Spytała wyraźnie przestraszona.
Alessio
Także podjechał do elfki,zsiadając z konia i oglądając ją czy nie doznała poważnych obrażeń....
Christophe Leroy
Również podjechał do elfki i zsiadł z konia oczekując jej jakiejś odpowiedzi...
Arathena na szczęście tylko trochę się poobijała, miała niesamowite szczęście że nie odniosła poważniejszych obrażeń przy takiej szybkości. Liothannea również wstrzymała Trzmiela. Jakieś stado ptaków poderwało się na mój okrzyk przy samym lesie. Wydaje się mi że znad jakiejś padliny, ale z takiej odległości nie jestem pewna.
Alessio
Wyjdziesz z tego Aratheno - powiedział do niej przyjaznym głosem po czym dosiadł konia i podjechał zobaczyć rzekomą "padlinę"
Alessio dostrzegł w miarę dalszej jazdy truchła koni, a później ludzkie. Jeden z martwych wierzchowców to śnieżnobiały jednorożec. Jedna trzecia trupów ludzi jest w kaftanach kolczych, jak Christophe. Dwie trzecie zaś w niebieskich tabbardach ze złotym znakiem stylizowanej lilii.
Alessio
Przełknął ślinę i natychmiast zsiadł z konia by dokładniej zbadać pobojowisko jednocześnie krzycząc do Liothannei po Tileańsku - To nie padlina Pani.....
PerWerka
27-11-2015, 21:38
Arathena
Wstała powoli i chwyciła się za lewe ramię... Na słowa Anny... Chyba nic mi nie jest, Jak nie się nie przewrócisz to i chodzić się nie nauczysz.... Chwila nieuwagi i popatrz....
Lwie Serce
27-11-2015, 21:41
Anna de Loiret
Potarła ramię elfki a następnie pociągnęła ją za dłoń, w drugą biorąc wodze swego rumaka i prowadząc ich oboje do reszty.
Liothannea na okrzyk Alessia ruszyła cwałem. Dogoniła go przed pobojowiskiem. Wśród koni dwa potężne ogiery widzę, jeden był przeciągnięty kawałek po tym jak padł i ktoś spod niego się wyczołgał. Dziwne, trzy ubiory przeciwników puste, jakby ktoś kazał się im z nich rozdziać i je tu porzucić. Ślady w las przecinką prowadzą, jednego rycerza, ale nader głębokie jakby kogoś niósł. Do tego trójnogiego i podpierającego się kijem. Pewno podtrzymywał tego spod wierzchowca oprócz tego że kogoś niósł. Któreś z nich jest ranne, widzę ślady krwi.
Christophe Leroy
Pomaga elfce powstać, po czym bierze i swojego konia jak i luzaki i idzie za Anną.
Sporo czasu Wam zajęło dotarcie na pieszo do Liothannei i Alessia. Wysoka elfka powtórzyła co odczytała ze śladów.
Alessio
Prowadź zatem Pani,może jeszcze uda się ich uratować.... - powiedział na powrót dosiadając konia i podążając za elfką
PerWerka
27-11-2015, 21:53
Arathena
Po upadku i dojściu na pobojowisko nie mogła się zbytnio skupić... Widząc zmasakrowane szczątki chwyciła zdrową ręką Anne by dodać jej otuchy... Starała się jednak by przemóc ból i sprawdzić jak najwięcej szczegółów.....
Nie kręćcie się tak by śladów nie zadeptać... Elfka coraz bardziej zaczęła się rozglądać po pobojowisku
Christophe Leroy
Murwa... Spóźniliśmy się... - warknął gniewnie, chodź nie krzycząc widząc to wszystko, wszak nie zdążył na czas i zawiódł... Wpatrywał się w pobojowisko jeszcze kilka dobrych chwil. Niektórych z tych tutaj znał osobiście, a teraz część z nich leży martwa. Kiedy się opanował wsiadł szybko na konia i powiedział - Ruszajmy zaraz, bom czas nagli. Może ich jeszcze dogonimy...
Mimo, że przeciwnicy zaatakowali z zaskoczenia, jednak zasadzka nie udała się im całkowicie. Pewno magia arcykapłanki Pani Jeziora zapobiegła śmierci wszystkich napadniętych. Trupy obcego wojska oprócz muszkietów mają ręczną broń orczej roboty. Na dalsze przyglądanie się brakło czasu, Liothannea zaczęła was prowadzić po śladach leśną przecinką. Anna poczuła po kilku chwilach ukłucie w boku, z tej samej strony z lasu odezwała się zaraz kukułka. Zakukała pięć razy i zamilkła.
Techniczny:
Anna - 1 PS
Lwie Serce
28-11-2015, 12:12
Anna de Loiret
Mimo, że w środku coś się w niej gotowało, czuła wielki strach o ojca to postanowiła zachować spokój. Liothanneo! Coś nas obserwuje od strony, gdzie kukała kukułka, czuję to... Wyszeptała w staroświatowym nie spoglądając w tamtą stronę.
Liothannea odgrodziła się Trzmielem od strony kukułki przykucając nad śladami. Zasłonięta koniem szybko wydobyła sztylety i wylała na nie zawartość jakiejś buteleczki. Uważajcie, według Anny coś nas śledzi z lasu po lewej stronie. Nie wykonujcie gwałtownych ruchów. syknęła najpierw w elfim, później w tileańskim. Prostując się rzuciła głośno w bretońskim Kukułeczko, powiedz przecie, za ile lat męża spotkam na tym świecie. W odpowiedzi zaterkotał dzięcioł, a po nim kukułka odezwała się osiem razy.
Alessio
Hę?Co to za dziwny szyfr? No nic,najwyżej zapytam później.... - pomyślał,zgodnie z zaleceniem starając się zachowywać jak wcześniej i nie wykonywać gwałtownych ruchów
Christophe Leroy
Co? Co wy tam szepczecie do mnie? Eh... Lepiej to ja będę robić jak Alessio, bo coś tu się podejrzanego dzieje... Nie chce skończyć jako ozdoba na jakimś drzewie - starał się zachowywać jak Alessio, czyli udawać, że nic się nie stało, nie wykonując przy tym gwałtownych ruchów.
PerWerka
28-11-2015, 15:07
Arathena
Słysząc Annę stanęła z tej strony Anny by ją zasłonić od strony kukułki... Stara się zachowywać spokój. Jeśli dojdzie do walki to nie będzie używać łuku gdyż obolała ręka nie pozwoli na precyzyjne strzały do których potrzebne są sprawne obie ręce. Gotowa w każdej chwili chwycić za miecz, obserwuje uważnie miejsce z którego dobiegał dźwięk.
Minęliście to miejsce z nerwami napiętymi jak jakieś postronki. Po kilku chwilach Liothannea stanęła jak wryta. Mierzy do nas jedenastu łuczników, idą w nasza stronę. Po chwili Alessio ich dostrzegł, a po nim Arathena. Dzierżą długie bretońskie łuki, ubrani są zaś w ciemnozielone płaszcze, stapiające się nieco z otoczeniem.
PerWerka
28-11-2015, 15:33
Arathena
Za drzewa! powiedziała do towarzyszy. Pociągnąwszy Annę za rękę szybko schowała się za pobliskie drzewo..
Bzyknęło i w drzewo przed Aratheną wbiła się olbrzymia strzała przypominająca oszczep. Ani kroku jeśli Wam życie miłe! huknął potężny głos zza Waszych pleców. Następna strzała w Was pójdzie!
Lwie Serce
28-11-2015, 15:39
Anna de Loiret
Ścisnęła mocno dłoń Aratheny i wyszeptała do niej - bardziej uważajmy kochana przyjaciółko, nie ocalimy mego ojca martwe. Po tym rzekła głośno po bretonńsku - czemu do nas strzelacie, nie jesteśmy waszymi wrogami. A przynajmniej nic nie wiem o tym, byśmy byli.
Alessio
Genialna Arathena i jej świetne pomysły,było szarżować jak na ogry..... - ironizował w myślach - Jest sympatyczna ale niech na przyszłość najpierw myśli a potem działa a nie na odwrót....
Ten las i ścieżki w nim leżące do nas należą. Próbowaliście uciec nie zapłaciwszy myta. powiedział ogromny mężczyzna. Chłop ma ponad dwa metry wzrostu i dzierży ogromny łuk, przy którym broń jego czterech towarzyszy, choć tez długie łuki, wygląda jak dziecinne zabawki. Pozostała jedynastka banitów jest już coraz bliżej.
Lwie Serce
28-11-2015, 15:48
Anna de Loiret
Och... Wybacz, nie wiedzieliśmy. I cóż ja biedna mam począć, ojca mi pewno zmarł, a teraz ostatnie złoto muszę oddać, które miało być na wyprawienie mu godziwego pogrzebu... Rzekła przykładając dłonie do twarzy i szlochając.
Sprzedasz pierścionek, to będziesz miała na jego pogrzeb. Nas tylko złoto obchodzi.
Christophe Leroy
Wyboru to my chyba nie mamy... - wyszeptał do swoich towarzyszy - Ile wynosi te myto?
PerWerka
28-11-2015, 15:57
Aratchena
Zdajac sobie sprawę, że nie mają szans w walce z nimi... Ile tego złota chcecie, bo czas wam zabieramy? A przecie dzień jeszcze się nie skończył i zapewne czekacie tez na innych podróżnych.... Powiedziała do łuczników...
Całe wasze złoto rzekł jeden z nowo przybyłych. Konie i klejnoty możecie zatrzymać, a Ty pani schowaj te noże zanim komuś się stanie krzywda. Liothannea westchnęła i schowała dobyte noże.
Lwie Serce
28-11-2015, 16:02
Anna de Loiret
Przeklęci plebejusze, nienawidzę ich. Nienawidzę! Wyjęła swoje sakiewki ze złotymi monetami i oddała zbirom.
PerWerka
28-11-2015, 16:04
Arathena
Drogo się cenicie.....
Poczekajcie rzucę wam zaraz sakwę.....
Alessio
Długo byłem przy pieniądzach nie ma co.... - pomyślał ponuro oddając wszystkie jakie miał przy sobie a po chwili widząc jak lądują w łapie olbrzyma....
Christophe Leroy
I pić nie ma za co... Tak smutno. Ehhh, to się źle skończy - pomyślał ironicznie, po czym wyjął swój mieszek i wyszeptał do Aratheny - Co ty wyprawiasz?
Liothannea również oddała swa sakiewkę. Ufam że wiesz co czynisz Aratheno wyszeptała w elfim.
PerWerka
28-11-2015, 16:19
Arathena
Jak to co? odparła giermkowi.... Oddaję im złoto za to, ze bez pozwolenia na ich droge weszliśmy... słyszałeś ich cenę...
jak myslisz kto jest ich przywódcą? zapytała cich Liothanneę
Christophe Leroy
Oddał zaraz po Liothannei swój mieszek - Będą kłopoty, oj będą...
Któryś z tych, co się odezwali. Przywódca chyba byłby z większą grupą, olbrzym pewno jego zastępcą odparła w elfim.
PerWerka
28-11-2015, 16:33
Arathena
Gdy pozbierała złoto do swej sakwy i obwiązała ją jednym końcem liny odwróciła się do tego co był przy większej ilości łuczników i mu ja rzuciła pod nogi....
Macie swoje złoto i rozejdźmy się. Za nami jeszcze siedmiu konnych zmierza a za nimi chyba z tuzin wozów. Jeśli chcecie je o myto zatrzymać to chyba musicie większe przygotowania zrobić.... miała nadzieję, że wizja łatwego zarobku zaćmi umysły rzezimieszków....
Dosiada konia.... Mocno przywiązałam by się mieszek nie rozleciał.....łap... powiedziała do człowieka który zażądał od nich złota..
Siadajcie na konie...... powiedziała do swoich towarzyszy
Ten, któremu rzuciła sakiewkę strzelił z łuku w linę która ją obwiązywała, przybijając ją do ziemi. Myślisz że nie rozpoznam elfiej liny na pierwszy rzut oka? Jedźcie, a pomyśleć że miałem wam złożyć pewną propozycję wartą połowę tego złota.
Lwie Serce
28-11-2015, 16:39
Anna de Loiret
Chyba powinniście docenić spryt mej elfiej przyjaciółki, a ten spryt zapewne przydałby się w wykonywaniu tego, co nam chcieliście zaproponować? Spytała, dosiadając Thilbauta.
Gdyby go przeciw nam nie próbowała obrócić to by była połowa złota, a tak jeno jego ćwierć zaproponuję. Rzekłem że ten las jest mój, jednak pewien rycerz zajął na nim polanę i nie chce jej opuścić. Za jego przegonienie z tego lasu, w jakikolwiek sposób, tą zapłatę oferuję.
Lwie Serce
28-11-2015, 16:43
Anna de Loiret
Dobrze, a jak wygląda ten rycerz? Opisz mi dokładnie jego twarz i herb - mówiła podniecona, miała bowiem pewne podejrzenie coż to za rycerz...
Symbole Lilii i świętego Graala nosi. Pełną zieloną zbroję płytową ma na sobie i dwuręczny miecz, także zielony, którym wywija niczym brzozową witką. Jego ogier również zielony kropierz nosi.
PerWerka
28-11-2015, 16:47
Atarhena
A czego się spodziewałeś po elfce, jak nie elfiej liny? podjechała do niej i zeskoczyła z konia.... Spojrzała na przywódcę.... Luźną sakwę pełną złota miałam ci rzucić byś powiedział potem że specjalnie złoto rozsypałam.... wszędzie szukasz podstępu? Chwyciła za strzałę by uwolnić swoją linę....
Lwie Serce
28-11-2015, 16:48
Anna de Loiret
Gdzie on jest? Zajme się tym postaram się...
Zostaw to, skoro mi oddałaś. Zostaw, albo giń. Minęło sporo czasu od kiedy elfów za przyjaciół miałem, a za elfki bym oddał swe życie. Niewola mnie z tego wyleczyła.
Alessio
Ehh,z deszczu pod rynnę.... - Tak postaramy się zrobić co w naszej mocy.... - A tej co znowu do głowy strzeliło?
PerWerka
28-11-2015, 16:54
Arathena
Złoto chciałeś a nie linę... ale odsunęła rękę od strzały... Szkoda, że go nie oddałeś, byłby spokój....
odeszłą kawałek od liny i stanęła Oplącz się mocno w okół strzały by pękła i przywiąż się do drzewa. Starała się siłą woli kierować liną
Zaprowadzę was na miejsce. rzekł herszt banitów. Lina poruszyła się rozwiązując z sakiewki by wypełnić polecenie. Bertrand! Lina! krzyknął olbrzym. Przywódca banitów błyskawicznie dobył strzałę z kołczana i umieścił ją w końcówce liny, po chwili zaś następną. Sznur pręży się i próbuje dalej wykonać polecenie Aratheny, ale trzy czarne strzały mocno go trzymają przy ziemi. Ona miała być podobno sprytna, a nie pazerna i głupia do tego. skomentował po drugim strzale. Mały Hugo, odetnij tą sakiewkę, cena spadła do jednej ósmej i za każdą podobną głupotę którą ktokolwiek z Was uczyni będzie wciąż maleć.
PerWerka
28-11-2015, 17:23
Arathena
Sam jesteś pazerny i głupi.... Jak garstka podróżnych może sobie poradzić z czymś czego ty nie możesz sam zrobić? Myślisz że sprytny jesteś bo elfią linę rozpoznałeś?
Zabieraj te złoto i linę. Tobie ona i tak na nic....
Olbrzym, który chyba dla przekory nosi przydomek "Mały" odciął sakiewkę tuż przy linie. Wracaj do obozowiska Mały Hugo, po linę przyślij Grubego Guia rzekł Bertrand i zaczął Was prowadzić ścieżką. Jego ludzie się rozdzielili. Siedmiu z nim idzie, siedmiu zaś za Wami. Może któreś z Was potrafi dobrze władać orężem, ów Zielony Rycerz wydaje się być odporny na strzały.
PerWerka
28-11-2015, 17:36
Arathena
Zatem jest ktoś co wam krwi psuje.... A skąd pewność, że razem z zielonym rycerzem nie zmówimy się przeciw wam?
Lwie Serce
28-11-2015, 17:38
Anna de Loiret
Aratheno, kochana, ja cię proszę, ty nie myśl już dziś - rzekła pobłażliwym tonem przytulając elfkę do siebie.
Stąd, że pewno chcecie odzyskać choć część waszego złota, a rycerz, mimo iż naszpikowaliśmy go strzałami niczym jeża, nie zjechał za nami z polany.
Christophe Leroy
Cholera jasna, zamknij się że w końcu elfko. Zaraz to my złota nie będziemy mieli, albo i życia - przytaknął Annie głową, by już Arathena nie myślała...
PerWerka
28-11-2015, 17:46
Arathena
Nie bądź naiwna Anno.. Myślicie poważnie, że oni by zechcieli coś oddać? Czegoż można spodziewać się po bandzie złodziei co haracz zdzierają z uczciwych podróżnych siłą? Uczciwie propozycje składa się bez podnoszenia broni a nie z pozycji siły.....
Liothanneo Oni silni są ino w łukach a w zwarciu nie maja szans.... Przecie nie atakuja mieczami Zielonego rycerza tylko strelali do niego z oddali jak tchórze jacy... Jak myślisz uda się ich zaskoczyć? Nie rozbroili nas....
- Za dużo ich. Trzech od razu pokonam, ale reszta nas ustrzeli - odpowiedziała w elfim.
- Nie dla siebie go zbieram i nie dla swych ludzi, jeno by wykupić jeńca z okrutnej niewoli - rzekł Bertrand.
- Wspominałeś coś wcześniej o niewoli. Jakaż to niewola wyleczyła Cię z szacunku dla Waszych odwiecznych sojuszników? spytała się Liothannea w bretońnskim.
- Sojuszników? Sojusznicy nie chwytają w niewolę. Nigdy nie sądziłem, że kobiety mogą być aż tak okrutne. Ale Twe rodaczki szybko mi udowodniły iże się myliłem.
- Masz na myśli pewno zdrajczynie, a nie me rodaczki - odparła Liothannea czerwieniejąc cała na twarzy.
PerWerka
28-11-2015, 18:00
Arathena
Zmieniając ton na łagodniejszy. gdy usłyszała pobudki zbierania myta..... Zatem mogłeś od razu powiedzieć a nie wrogów sobie robić z nas. Jak myślisz czy każda elfka jest zła? Nie jestem mrocznym elfem.....
Ciężko was ludziom rozróżnić. Gdyby nie to, nie dostałbym się wraz z królem do niewoli.
PerWerka
28-11-2015, 18:09
Arathena
Pobladła nagle... Zaraz... chcesz powiedzieć , że król w niewoli u mrocznych elfów jest?! stanęła nagle i spojrzała na przywódcę.
Lwie Serce
28-11-2015, 18:22
Anna de Loiret
Co się tak dziwisz Aratheno, nie słuchałaś mnie? Rzekła do Aratheny wielce zadziwiona i nieco oburzona przy okazji, po czym do banity - chcesz wykupić z niewoli króla Louena? To Czarna Arka z nim, nie rozbiła się u skał Estalii?
PerWerka
28-11-2015, 22:40
Arathena
Liothanneo albo ja teraz czegoś nie rozumiem, albo Anna ma coś nie tak z pamięcią..... Czemu ich kłamie?
Arathena stanęła i drapiąc się po głowie z zupełnie zdezorientowaną miną spojrzała na Annę...Zrobiła wielkie oczy. Po chwili jednak ruszyła dalej przed siebie....
Alessio
Otaczają mnie wariaci i samobójcy,o ironio,najrozsądniejsi wydają się być Ci przeklęci banici,i kto by pomyślał że zbójcy ze szlachetnych pobudek działać mogą,no,no....- na głos zaś dodał - Zaiste zacny to powód zbierania myta ale obawiam się panowie że miesiące całe Wam to zajmie,nie znam się na okupach ale monarsza głowa na pewno do tanich nie należy....
PerWerka
29-11-2015, 15:07
Arathena
Zwróciła się do Liothannei.
Zielony płaszcz chroniący przed strzałami. Nie przypomina Ci on pani czegoś? Kto z Zielonego Lasu na jednorożcu mógł wyjechać? Elfia magia działa tez poza lasem.
Ten tu twierdził, że rozpoznał elfią linę bo długo z elfami przebywał. A nie wie nic jak płaszcz chroniący przebić? I dlaczego nie zna języka elfów w takim razie.... Instynkt mój może zawodzić, ale ostrożna jestem w rzucaniu zaufania każdemu nieznajomemu na drodze.... Dziwne jest tez to że do tej pory nie spostrzegł, że pierścień Anny rodowy jest i po jednej stronie stoimy.... A musiał go widzieć skoro powiedział że klejnoty i kosztowności możemy zatrzymać ino złoto go interesuje... Strzela precyzyjnie z łuku i magiczne strzały z niego wypuszcza bo by liny nie mógł inaczej przybić.
Przywódca banitów po słowach Anny postąpił kilka kroków i stanął jak wryty opierając dłoń na rękojeści miecza. Skąd wiesz o tym gdzie Czarna Arka się znajduje?
Liothannea także przystanęła i rzuciła w staroświatowym. Blefujesz, czy o czymś mi nie powiedziałaś?
PerWerka
29-11-2015, 16:15
Arathena
Liothaneo oni mi prawdy nie powiedzą bo zadarłam z nimi zbyt mocno, ale aż dziwne, że nikt z was do tej pory nie zapytał o pobojowisko... Przecie dlatego przesieką szliśmy bo za śladami... Może to oni są sprawcami albo przynajmniej wiedzą kto był... Nie wyglądaja mi na wojowników co w zwarciu walczą.. Więc wydaje mnie się, że nie oni zaatakowali ludzi ojca Anny... Ale skoro drogi pilnują za łupem i haraczem to powinni przynajmniej widzieć kto tą drogą szedł... Ten ich przywódca jakoś normalnie z tobą rozmawiał więc ja na Twoim miejscu starała bym się wyciągnąć jak najwięcej z niego informacji
Lwie Serce
29-11-2015, 16:16
Anna de Loiret
Pani Jeziora do mnie przemówiła, kazała mi wracać do Bretonni gdy byłam w Miragliano, powiedziała mi wtedy o Czarnej Arce. Me słowa prawdziwe, me miano to Anna de Loiret, córka Tankreda - odparła przywódcy. Opuść dłoń z rękojeści miecza panie, jestem twoją krajanką która tak jak ty pragnie dobra Bretonni, a tych nasza Pani wspiera wciąż, nieliczni bowiem pozostali wierni naszym dawnym tradycjom - dodała, po tym zaś odrzekła Liothannei też po bretonńsku - to szczera prawda, przysięgam na mego brata.
Nie mogłaś mi o tym wcześniej powiedzieć? spytała Liothannea w bretońnskim.
Możesz udowodnić iże prawda to, za kogo się podajesz? rzucił Bertrand zdejmując dłoń z rękojeści miecza.
Christophe Leroy
O Pani... Nasz król na jakiejś czarnej arce się znajduje? Przecież zaginął on podczas bitwy o Mousillion... A cóż to za cholerstwo jest ta cała arka? Bo brzmieć nie brzmi zbyt miło... - rozmowa go całkiem zaciekawiła...
Lwie Serce
29-11-2015, 16:27
Anna de Loiret
Wybacz Liothanneo... Pokazała Bertrandowi swą dłoń, na której jest rodowy sygnet. To sygnet rodu Loiret, nasze włości zostały spalone, straciłam najukochańszego brata, przyjaciół... Skaveni... Już mi wierzysz, panie? Mogę zatem poznać twe prawdziwe miano, pełne?
Me pełne miano to Bertrand Banita. Skoro tak sprawy stoją to oddam Wam połowę złota, choć i bez niego byście próbowali przegonić Zielonego Rycerza. Strzeże on bowiem dostępu do Twego ojca, jakiegoś rycerza Graala oraz Morgiany le Fay. Ranni są wszyscy, a nie mam jak im pomóc.
A wcześniej jak Cię zwali, przed niewolą? spytała się Liothannea.
Wcześniej zwałem się Bertrand de Bergerac. - odparł herszt banitów.
Lwie Serce
29-11-2015, 16:39
Anna de Loiret
Nie żaden banita! Nie używaj tego miana panie, tylko walcz, walczmy razem by przywrócić dawną Bretonnię, tę która nas wydała na świat, którą kochamy. Niech dumni rycerze w lśniących zbrojach, na swych potężnych rumakach, znów galopują po naszych łąkach! Niech król znowu wiedzie nasze armie do chwały, prawowity król! Czemu panie, czemu już nie używasz swego prawdziwego miana... Jesteś panie rycerzem, nie banitą! Mówiła poruszona do Bertranda, w trakcie kilka łez spłynęło jej po policzkach, w głębi duszy czuła że rozmawia z prawdziwym rycerzem...
Alessio
Ech,moja nieszczęsna Ania,w bajce nadal żyje....,ale może to i dobrze że zła tego świata w pełni jej poznać jeszcze nie przyszło....
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©