Zobacz pełną wersję : Viva la Bretonnia! Vive le Roi! (Warhammer 18+ !)
Strony :
1
2
3
4
5
6
7
[
8]
9
Techniczny:
1 runda:
- Liothannea rzuciła 3 sztyletami, 2 trafiła, 1 zadała obrażenia, jeden z szarżujących na nią zwierzoludzi padł. Przed atakiem drugiego uchyliła się (nie trafił) wyciągając miecz.
- Atakujący Arathenę nie przebiegli obok Niej, tak jak się spodziewała, tylko wyhamowali przed nią zadając ciosy swymi włóczniami. Spudłowali, Arathena również.
- Atakujący Annę spudłowali, Anna również.
2 runda:
- Liothannea zaszlachtowała swego ostatniego przeciwnika magicznym mieczem, którego ruch wręcz rozmazywał się w oczach (wszystkie 6 ataków celne).
- Arathena spudłowała. Jej przeciwnicy także.
- Anna trafiła słabszego w tułów za 7 obrażeń (ponad połowa Żywotności), zostało 5 Żyw. Przeciwnicy spudłowali.
3 runda:
- Liothannea trafiła 5 atakami szefa przy Annie, 3 zadała obrażenia, przy czym ostatnie tak silne, że ścięła mu łeb.
- Arathena trafiła i zabiła ciężko rannego. Drugi przeciwnik spudłował.
- Anna dobiła tego, którego wcześniej zraniła.
4 runda:
- Ostatni przeciwnik spróbował ucieczki, ze zranionym kulasem zdążył się tylko odwrócić plecami od Aratheny, zanim ta go dobiła jednym ciosem w wściekłości zapominając o co prosiła przed walką Liothannea.
Dobrze by było gdyby Wasze opisy walki uwzględniły jej powyższe rozliczenie.
Lwie Serce
23-12-2015, 21:08
Anna de Loiret
Po słowach dziewczyny do Pani Jeziora, wnet jej oczy zalśniły pięknym blaskiem. Zacisnęła zęby w dziwnym uśmiechu, uniosła tarczę tak by ją osłaniała, oraz miecz, gotowy do zadania pchnięcia. Gdy już zwierzoludzie mieli do niej dobiec, wykrzyczała donośnia na cały głos - Roland! Roland! Rolaaaaand! Zaraz też zwarła się z dwójką swych przeciwników. Jeden, większy, chybił gdy panna de Loiret się uchyliła zręcznie. Drugi podobnie, tym razem za sprawą odskoku Anny w tył. Sama przy okazji próbowała kontratakować, ale zajęta uchylaniem się od ciosów nie robiła tego zbyt skutecznie. Wreszcie, córka Tankreda z okrzykiem natarła na obydwu swych oponentów, jednego tnąc groźnie w pierś swym mieczem. Zwierzoludź zawył żałośnie z bólu. Większy, wyglądający na przywódcę bandy, chciał pomścić już konającego podwładnego, zamachnął się swym orężem i trzasnął mocno w ziemię, chcąc podciąć Annę, która na szczęście w odpowiedniej chwili odskoczyła. Zaraz też Liothannea podbiegła do nich zajmując się silniejszym, a gdy ścięła jego łeb, na twarzy bretońskiej panny pojawił się uśmiech. Przypomniała sobie też zaraz o tym, którego ciężko raniła i runęła na niego wściekle. Tarczą obaliła na ziemię oraz uniosła swój miecz, noszący miano brata. Spojrzała na chwilę w niebo, krzycząc - niesiesz śmierć niegodziwcom nawet poza tym światem braciszku! Wnet opuściła brzeszczot wbijając go w brzuch zwierza, bezlitośnie go ubijając. Dzięki ci pani... Wyszeptała widząc, że walka skończona i tryumfalnie uniosła ostrze.
OD MG:
Świetny opis, + 5PD
PerWerka
23-12-2015, 21:22
Arathena
Z mieczem w ręce wpatrywała się jak szarżujący są coraz bliżej. Kontem oka zobaczyła jak Liothannea rzuca sztyletami na tyle celnie, ze jeden ze zwierzoludzi padł bezwładnie na ziemię... Zdawało jej się, że usłyszała tylko jak z gardła wydobył mu się jęk, z którym uszło z niego ostatnie tchnienie... Zwierzoludzie na wprost niej nagle się zatrzymali. Nie poszło po jej myśli. Gdy zaczęli zadawać ciosy swoimi włóczniami starała się parować ich ciosy... Uniknęła w ten sposób trafienia, ale sama również nie była w stanie nikogo trafić będąc w defensywie.
Nagle zobaczyła jak głowa ich przywódcy dosłownie oderwałę się od tułowia. To cios Liothannei był tak silny i precyzyjny. Widać nie tylko ona to zauważyła, bo jeden z ciężko rannych zwierzoludzi przystanął na chwilę w swoich atakach. Prawdopodobnie ten ułamek sekundy, ta chwila przerwała jego ąywot, gdyą Arathena nie zawahała się i zadała swój cios. Cios, który wysłał jego duszę w ciemność i nicość...To chyba smak krwi doprowadził do tego, że zapomniała się na chwilę. Niestety dobiła kulasa, który odwrócił się do niej plecami...
Gdy wszyscy leżeli już na ziemi rozejrzała się czy dziewczyny nie są ranne...
Wyciągnęła strzały z ciał zwierzoludzi...
Trza zobaczyć czy Albinos.... Może tylko ranny... Może nie zdążyli gooo... Bała się dokończyć zdania... Spojrzała na Annę i Liothanneę wzrokiem wręcz proszącym o zgodę..
Od MG:
Ładny opis +5 PD
Jedną strzałę udało się odzyskać... bo tylko jedna utknęła w ciele zwierzoludzia.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Żadna z Was nie odniosła ran w tym starciu. Koniecznie trzeba. Nawet jeśli tylko po to, by skrócić jego cierpienia skinęła Ci Liothannea głową zbierając swe noże. Pożycz mi tylko swej liny.
PerWerka
23-12-2015, 21:30
Arathena
Gdybym ją miała.... Gdybym ją tylko miała przy sobie to pewnie by nie było takiej jatki i krwi tyle... Dałam ją cyrulikowi by nogę ojca Anny obwiązał...
Lwie Serce
23-12-2015, 21:32
Anna de Loiret
Zakręciła młyńca mieczem i schowała go do pochwy, kładąc jedną dłoń na biodrze i robiąc minę wielce urażonej księżniczki.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Czymś trzeba związać tych dwóch w których me noże się wbiły, zanim się obudzą. Ale to jeszcze trochę czasu na to mamy, sprawdź wpierw co z tym pięknym zwierzęciem odparła Liothannea, czyszcząc miecz o futro jednego z pokonanych.
PerWerka
23-12-2015, 21:39
Arathena
Dzielnie walczyłaś Aniu.... Cieszę się, że jesteś po mojej stronie... Musisz kiedyś dać mi lekcje fechtunku... mrugnęła okiem do Szlachcianki.... To oni żyją? zapytała elfka wycierając swój miecz o kępę trawy... Podnosząc swój łuk odezwała się jeszcze. Nie będę w stanie dobić go..... Ale zaczęła biec w kierunku krzaków z którego ruszyli na nich zwierzoludzie.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Tak, nie udało się mi odkupić poprzedniej trucizny w Miragliano, dostałam tylko usypiającą odpowiedziała Liothannea. Arathena po przybiegnięciu na miejsce zamiast Albinosa ujrzała nie ruszających się Christopha i Alessio. Tileańczyk jest poważnie ranny w bok, z rany przy żebrach cieknie krew. Bretońnczyk zaś leży na wznak na brzuchu, nie widać żadnej rany.
Aktualne skrócone bojowe:
Anna de Loiret:
Inicjatywa: 42+k10 (-5 w kaftanie kolczym ze względu na dobre wykonanie zamiast zwyczajowych -10)
Atak:
sztylet - 1 atak z 46% szansy na trafienie k10 obrażeń
miecz - 1 atak 46% szansy na trafienie k10+3 obrażeń
szpada (-10 do parowania i uników dla przeciwnika, wartość obrażeń krytycznych zwiększona o 1) - 1 atak 46% szansy na trafienie k10+1 obrażeń
lewak (brak kary - 20 do WW za lewą rękę) - 1 atak z 46% szansy na trafienie k10-1 obrażeń,
Obrona:
46%/56% (lewakiem) szansy na sparowanie 1 ciosu w rundzie
pancerz: 1 ręce (w kurcie), 2 głowa (w czepcu), 3 korpus (w kurcie i kaftanie)
wytrzymałość: 3
Żywotność: 13
Aktualna Żywotność: 13
Punkty Przeznaczenia: 1
Punkty Szczęścia na dzień: 1
Punkty Szczęścia pozostałe: 0
koń:
wytrzymałość: 3
Żywotność: 12
Alessio Contrarini:
Inicjatywa: 35+k10
Atak:
sztylet - 1 atak z 24% szansy na trafienie k10-1 obrażeń (k10 w pasie)
miecz - 1 atak z 24% szansy na trafienie k10+2 obrażeń (k10+3 w pasie)
szpada - (-10 do parowania i uników dla przeciwnika, wartość obrażeń krytycznych zwiększona o 1) 1 atak z 5% szansy na trafienie k10 obrażeń (k10+1 w pasie)
lewak - (brak kary - 20 do WW za lewą rękę) - 1 atak z 24% szansy na trafienie k10-2 obrażeń (k10-1 w pasie)
Obrona:
24%/34% lewakiem szansy na sparowanie 1 ciosu w rundzie
Wytrzymałość: 3
Żywotność: 11
Aktualna Żywotność: 0
Punkty Przeznaczenia: 1
Punkty Szczęścia na dzień: 1
Punkty szczęścia pozostałe: 0
koń:
wytrzymałość: 3
Żywotność:12
Arathena Czarna Wdowa:
Inicjatywa: 40+k10
Atak:
sztylet - 1 atak z 34% szansy na trafienie k10+1 obrażeń
miecz - 1 atak z 34% szansy na trafienie k10+4 obrażeń
łuk - 1 atak z 52% szansy na trafienie k10+3 obrażeń, zasięg krótki 24 metry/ daleki 48 metrów (-10 US za daleki zasięg)
elfi łuk - 1 atak z 52% szansy na trafienie k10+3 obrażeń, zasięg krótki 36 metry/ daleki 72 metrów (-10 US za daleki zasięg), ignoruje 1 pkt zbroi przeciwnika.
bicz - 1 atak z 52% szansy na trafienie k10 obrażeń (-10 do parowania i uników dla przeciwnika), zamiast zadania ran można unieruchomić wroga (uwolnienie po udanym teście krzepy lub zręczności), zasięg 6 metrów
Obrona:
34% szansy na sparowanie 1 ciosu w rundzie
pancerz: 1 korpus i ręce (w kurcie)
wytrzymałość: 3
Żywotność: 11
Aktualna Żywotność: 5
Punkty Przeznaczenia: 2
Punkty Szczęścia na dzień: 2
Punkty Szczęścia pozostałe: 0
koń:
wytrzymałość: 3
Żywotność: 12
Christophe Leroy:
Inicjatywa: 35+k10 (-10 w kaftanie)
Atak:
sztylet - 2 ataki z 38% szansy na trafienie k10+1 obrażeń
miecz - 2 ataki z 38% szansy na trafienie k10+4 obrażeń
Obrona:
38% szansy na sparowanie 1 ciosu w rundzie (kosztem jednego z ataków)
35% szansy na unik 1 ciosu w rundzie
pancerz: 1 ręce (w kurcie), 2 głowa (w czepcu), 3 korpus (w kurcie i kaftanie)
wytrzymałość: 3
Żywotność: 11
Aktualna Żywotność: 0
Punkty Przeznaczenia: 2
Punkty Szczęścia na dzień: 2
Punkty Szczęścia pozostałe: 0
koń:
wytrzymałość: 3
Żywotność: 12
PerWerka
23-12-2015, 21:57
Arathena
Zobaczyła leżących nieprzytomnych Alessia i Christopha... Zrozumiała, że to nie Albinosa dorwali zwierzoludzie....Zerwała się w te pędy z powrotem do dziewczyn.
Alessio i giermek ranni tam leżą... ściągnęła krótki łuk i sztyletem odcięła z niego cięciwę i podzieliła ją na pół... Jedna niech tam biegnie a druga po banitów... Ja uporam się z tymi tuu.... Anno Bądź dzielna.. Dla Rolanda...... Biegnijcie każda chwila się liczy.. A najlepiej jak Arcykapłanka by mogła tam przybiec....
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Szybsza jestem od Anny, pobiegnę po banitów i arcykapłankę rzuciła Liothannea i zerwała się do biegu.
PerWerka
24-12-2015, 15:26
Arathena
Gdy Elfka i Anna pobiegły, wzięła kawałki cięciwy i podeszłą do leżących zwierzoludzi... ułożyła ich plecami do siebie i zaczęła przywiązywać. Zdawała sobie sprawę, że ma bardzo krótkie te prowizoryczne powrozy i nie da rady ich związać w tradycyjny sposób. Jesteście silni, ale nie jesteście odporni na ból... uśmiechnęła się trochę szelmowsko...
Chwyciła kciuk lewej dłoni zwierzoludzia i związała go mocno z kciukiem prawej ręki drugiego zwierzoludzia.... To samo zrobiła z drugimi rękoma... Chodziło jej o to by byli zwróceni do siebie plecami i każda próba szarpania sprawiała im ból. Ze starej sukni Anny, z której i tak już nie było żadnego pożytku odcięła kawałki i zwinęła w kłębki, które wsadziła im do ust . Z tej sukni też zrobiła coś na zasadzie chust, którymi obwiązała im kneble..... Gdy leżeli tak związani i zakneblowani rozejrzała się jeszcze za kawałkiem dość grubej kłody suchego drzewa długości tak mniej więcej obu rąk zwierzoludzi, wsadzając go między ich plecy w ten sposób by ich ramiona były rozciągnięte... Miało to zapobiec ich ewentualnej próbie ich wstania , albo szarpania gdyby chcieli jednak próbować siłą zerwać węzy... Wprawdzie połówki cięciwy były na tyle długie, ze starczyło ich na kilka oplotów w okół ich palców... A i wytrzymałość ich była na tyle duża że raczej palce by im odcięły się niż węzy pękły, ale nie znała ich możliwości poświecenia.... Choć gdyby stracili kciuki to raczej nie podnieśli by już miecza albo włóczni.... Z brakiem przeciwstawnych palców praktycznie byliby już kalekami..... Gdy uporała się z tym wszystkim chciała iść do Anny... Wstała jednak tylko i patrzyła w tamtą stronę, czekając czy szlachcianka ją zawoła albo czy wróci Liothannea z banitami.... może pomyśli i poprosi Elfa o drugi kawałek magicznej liny.... Ten by sie tu jeszcze przydał choć i tak sobie poradziłam....
Techniczny
Nie jestem sadystka xDDDD
Od MG:
I tak nikt Ci nie uwierzy po tym poście :mrgreen:
+5 PD za pomysł
Lwie Serce
25-12-2015, 00:01
Anna de Loiret
Pobiegła do miejsca wskazanego przez przyjaciółkę. Gdy dostrzegła rannego ukochanego, serce zakrwawiło jej jeszcze bardziej niźli jego rana. Alessio! Krzyknęła zrozpaczona i natychmiast uklękła przy wybranku kładąc mu dłonie na policzkach. Kochany nie umieraj błagam cię nie rób mi tego, słyszysz, nie rób mi tego! Krzyknęła i rozpłakała się, głowę przykładając do rany, by łzy do niej spłynęły. Wielka jest moc łez płynących z prawdziwej miłości... Kto cię bardziej kocha ode mnie... Wyjąkała nie mogąc się za bardzo opanować, mimo iż przypomniała sobie o sytuacji w Miragliano, która rozpaliła w jej sercu promyk nadziei...
Alessio Contrarini
Ogromny ból rany przywrócił Alessia do przytomności. Jest bardzo osłabiony. Nad Jego obolałymi żebrami klęczy zapłakana Anna i roni na ranę swe łzy. Chyba nikt Jej nigdy nie mówił, że nic słonego do rany się nie przykłada, jeśli się chce ranionego wyleczyć, a nie torturować...
Anna de Loiret:
Alessio odzyskał przytomność z nieartykułowanym wrzaskiem bólu.
Arathena Czarna Wdowa:
Anna Jej nie zawołała. Padła tylko na kolana przy Alessio, a ten chwile później wrzasnął co sił w płucach.
Lwie Serce
25-12-2015, 00:23
Anna de Loiret
Nie drzyj się! Wrzasnęła drygając. Dobyła sztyletu i rozcięła sobie obydwa rękawy sukni, tuż pod łokciem, w miarę równo. Następnie obydwa przyłożyła do rany Alessia i krzyknęła wciąż gorzko płacząc - Aratheno rozpal ognisko, prędko! Taka piękna suknia.. Dodała już sama do siebie ciszej.
PerWerka
25-12-2015, 09:33
Arathena
Miała dylemat czy biec pomóc Annie czy zostać i pilnować nieprzytomnych zwierzoludzi. Pozostawieni sami sobie mogą spróbować ucieczki.... Może by im tak połamać nogi? przeszło jej przez myśl. Widocznie złość jej nie przeszła jeszcze całkowicie, ale nie była nieczułą bestią.... Poza tym ze złamanymi nogami byli by tylko ciężarem... Zamiast połamania nóg postanowiła im wyciągnąć kneble z ust... Gdyby zaczęli się szarpać to ból wyrywanych palców będzie tak silny że zaczną się drzeć, co automatycznie zaalarmuje dziewczyny....Podbiegła do Anny.... O udało Ci się go jakoś ocucić..... Brawo Aniu, brawo... Jaka Ty jesteś mądra i dzielna.... znasz się na leczeniu ludzi. To bardzo dobrze bo ja ni w ząb.... Spojrzała na rękawy sukni Anny.... Na bogów zaraz naga będzie chodzić bo ta co mi dała to nawet na przepaskę na biodra się nie nadaje już.A ,,,,, rozpalić ogień.... Zaraz się tym zajmę.... I nie krzyczcie na siebie.... Anno zobacz co z Giermkiem.... Leży tak jakby kto obuchem mu w łeb zdzielił......
Alessio
Zawył z bólu i gdy spostrzegł co zrobiła ukochana żałował że zwierzoludzie go nie dobili.....- Bogowie i jak ja mam z nią wytrzymać całe życie? Co jej do cholery do głowy strzeliło?! Równie dobrze mogła mi nadepnąć tą ranę ból był by mniejszy....Chciała dobrze,ale......ehh...... - Kochana....proszę.....nigdy więcej tak nie rób....,wiem że chciałaś dobrze ale otwarta rana to nie bielmo na oczach magią spowodowane a łzy są słone i tylko sytuację pogarszają....- z trudem wyjąkał tak długą kwestię,tym bardziej nie mając siły się z nią kłócić,po czym opadł bezsilnie na trawę ledwie zachowując przytomność i zagryzając zęby z bólu....
PerWerka
25-12-2015, 11:21
Arathena
Chyba tylko Ty panie znasz się na leczeniu ludzi... Zaraz jak rozpalę ogień opiszę Ci twą ranę... Nie wiem czy w tętnice trafiony jesteś czy to tylko tak paskudnie rana wygląda... Musisz nam mówić co mamy robić.... Nie płakać na ranę to już wiemy... Aniu powiedz mu czy krew jest ciemna i czy jasna i czy wydobywa się z rany w rytm bicia jego serca czy nie.... I giermek...... cały czas tam leży ale to nie widać by krwawił... schyliła się nad nim jak już rozpaliła ogień ale tylko wsunęła ostrze sztyletu koło jego ust by sprawdzić czy para wodna zdradzi czy oddycha... Lepiej go nie ruszać bo nie widzę krwawej rany a nieprzytomny.... Możliwe ze oberwał w głowę.
Lwie Serce
25-12-2015, 13:02
Anna de Loiret
Gdy usłyszała słowa Aratheny "jaka ty jesteś mądra i dzielna", rozpromieniła się przez łzy na chwilę. Kocham cię Aratheno... Rzekła tylko krótko do przyjaciółki i znów spojrzała na ukochanego, cały czas trzymając kawałki sukni na jego ranie, dociskając. Trzymaj się kochanie trzymaj się, jestem przy tobie, tylko nie zamykaj oczu, błagam.
Arathena zdała sobie sprawę po suchości poszycia, że rozpalenie ognia w lesie spowoduje jego spalenie, więc nie rozpaliła ogniska. Nie padało co najmniej z pół miesiąca. Giermek oddycha.
PerWerka
25-12-2015, 14:50
Arathena
Ale głupia jestem.... Nerwy, tak to chyba to.... Nie rozpalę ognia w lesie teraz jak tak sucho.... Przecie to zabije wszystkie rośliny w około...Za liothaneom nam trza czekać.... Arathena obróciła głowę by zobaczyć czy jeńcy nadal tam leżą....
Jeńcy nadal leżą, tam gdzie ich zostawiła. Zaczęli nawet dość głośno chrapać.
PerWerka
25-12-2015, 15:08
Arathena
Widząc że jeńcy śpią... Na polanie można ogień rozpalić, ale to trza wpierw tych donieść jakoś bezpiecznie. Ja i tak na leczeniu się nie znam. Trza jakieś nosze zrobić bo giermka chyba nie może być ruszany a i Pan Alessio lepiej by było jak na leżąco był.... zaczęła szukać jakiś konarów co by można było je jakoś związać gdyby banici przyszli i mieli przy sobie jakieś sznury czy liny... Możliwe, że nic takiego nie bedzie ale lepiej nie zrobić użytku z czegoś co sie ma nic nie mieć przy sobie czegoś co by mogło się przydać... Tym bardziej, że Arka nie mogła ustać spokojnie a i czasu trochę jest... Tak jak pomyślała tak tez szuka czegoś co sie na nosze prowizoryczne nada....
Nie minęło dużo czasu, a Liothannea przybiegła z banitami. Musiała ich spotkać po drodze, bo dopiero teraz powinna dobiegać do polany. Arathena znalazła jeden uschnięty konar. Christophe odzyskał przytomność, boli go tył głowy i zbiera się mu na wymioty. Jest bardzo osłabiony i ma zawroty głowy powodujące trudność z utrzymaniem równowagi.
PerWerka
25-12-2015, 20:01
Arathena
O Pani..... jak dobrze że już jesteś... Pan Alessio ranny w bok a giermek może mieć krwiaka w głowie... zobacz jak sie zatacza i minę ma jakby miał zwrócić wczorajszy obiad wraz z wątrobą.... Jeńców związałam ale przydała by się teraz magiczna lina.....
I jakim cudem tak szybko się zjawiliście? i czy..... nie widzieliście śladów Albinosa? mam nadzieję że nic mu się złego nie stało... mam wrażenie, że to nie jest zbieg okoliczności, że właśnie teraz się zjawił......
Alessio
Spokojnie Aniu,nie umieram.....- powiedział starając się by głos zabrzmiał możliwie najbardziej uspokajająco i położył swoją dłoń na jej ręce - Potrafi być taka troskliwa....,szkoda,że tylko wtedy kiedy wydaje jej się że jestem umierający bądź okaleczony.... - możesz opisać mi tą ranę? Mi samemu jest ciężko ją zobaczyć......
Lwie Serce
26-12-2015, 11:47
Anna de Loiret
Nieważne że nie umierasz, cierpisz, tak jak me serce gdy to widzi, rozumiesz!? Krzyknęła i zaraz zajrzała na jego ranę, by dokładnie ją opisać...
Alessio
I pomyśleć że to ja chciałem sprawdzić czy wszystko z Tobą w porządku....,dobrze że Cię nie zraniły.... - powiedział słabo się uśmiechając pomimo bólu i kładąc głowę na ziemi
Rana Alessio wygląda na dość głęboką, pewno od krzemiennego grotu włóczni zwierzoludzi. Na szczęście przyłożony jedwab zatamował krwawienie, zrobiła się szeroka na palec blizna między żebrami. Dobrze by było go jakoś tam umieścić na stałe, by podczas ruchu rana się nie otworzyła. Osłabienie Ukochanego pewno wynika z utraty znacznej ilości krwi. Miał niesamowite szczęście, że żadne z żeber nie zostało złamane.
Biały jeleń ich powiadomił, spotkałam banitów po drodze. Wybiegł na polanę, zaryczał, stanął dęba na tylnych kopytach i parsknął siedem razy. Nie wiem jakim cudem się domyślili, że o siedmiu zwierzoludzi chodzi i ruszyli nam na odsiecz. A albinos z tego wychodzi może faktycznie wysłannikiem boga jest, bo tak nie zachowuje się zwykłe zwierzę. odparła Liothannea w elfim i wraz z Karhirem udała się do jeńców.
Lwie Serce
26-12-2015, 13:04
Anna de Loiret
Usiadła na ziemi obok Alessia mówiąc - trzymaj kawałek sukni przy swej ranie przez chwilę. Gdy przyłożył dłoń, ucięła równe pasmo u spodu swej sukni, dość cienkie ale długie. Następnie obwiązała ciało Alessia na wysokości rany, tak by pasmo sukni przytrzymywało jedwab dociśnięty. Kocham cię - szepnęła w trakcie.
Alessio
Uśmiechnął się do niej,wolną ręką szukając jej dłoni - Wiem,wiem...... - Och gdyby tylko ona taka była zawsze....,ale nie można mieć wszystkiego....,no i przecież mimo że bywa głupiutka jak z tymi przeklętymi łzami wylanymi na moją ranę to życie by dla mnie bez wahania oddała....
Christophe Leroy
O kur... Mój łeb... Cholera jak mi nie dobrze... - skomentował, jednocześnie starał się na kolanach gdzieś odejść dalej, by nie obrzygać przypadkiem kogoś i nie raczyć ich tym widokiem. Jak po drodze nie wytrzyma, to stara się tak zwrócić, by siebie nie ubrudzić samego siebie... A potem nie wpaść w to wszystko.
Christophe odszedł na czworakach nieco dalej i puścił pawia. Znacznie mu ulżyło, ale nadal kręci się mu mocno w głowie i czuje z jej tyłu tępy ból.
PerWerka
26-12-2015, 14:02
Arathena
Poszła za banitą i Liothanneą.... Co zamierzacie z nimi zrobić?
Lwie Serce
26-12-2015, 14:08
Anna de Loiret
Póki nie rozpalimy ogniska, jakoś będzie to tamować krwawienie, najmilejszy... Powiedziała cicho do niego dodając też, posiedź jeszcze chwilę, odpocznij, zaraz ci pomożemy wrócić do reszty. Widząc, że próbuje złapać ją za dłoń, wsunęła mu ją do ręki.
Alessio
Gdy tylko poczuł dotyk jej dłoni od razu zrobiło mu się cieplej na sercu,pocałował ją a potem mocno uścisnął....
Lwie Serce
26-12-2015, 14:19
Anna de Loiret
Jej oblicze ozdobił promienny uśmiech, gdy przytuliła się do wybranka. Po chwili jednak szepnęła - wybacz na chwilę. Zaczęła przyodziewać swój kaftan kolczy uprzednio zakładając też kurtę. Gdy skończyła, schowała sztylet, podniosła tarczę, dobyła miecza i uklękła przy ukochanym na jednym kolanie, opierając się na zakrwawionym brzeszczocie. W jej oczach już nie było współczucia i troski sprzed chwili, zamiast tego żar, duma oraz odwaga. To była dobra walka... Rzekła do niego.
Christophe Leroy
Ale mi przypieprzyło te chędożone, zdziczałe bydle... Musze się położyć bo nie wytrzymam... - burknął w myślach i wrócił do swoich na czworaka, po czym ułożył się wygodnie na ziemi i zwyczajnie odpoczywał czekając na dalszy bieg wydarzeń... Na myślenie nie miał już sił kompletnie, więc niech inni się za to biorą.
Alessio
Skinął jej głową ze zrozumieniem wciąż lekko się do niej uśmiechając i bacznie obserwując jej przygotowania do - jak przypuszczał - modlitwy do swej bogini - Huh,szybka przemiana,nie żeby mnie to jakoś specjalnie dziwiło hehe
Lwie Serce
26-12-2015, 14:47
Anna de Loiret
Zaczęła zmawiać na głos modlitwę, choć po cichu, zamykając uprzednio oczy - dzięki ci Pani za siłę, odwagę, za zwycięstwo. Tobie bowiem to wszystko zawdzięczam, takoż teraz podziękowania ci składam, moja Pani. Dziękuję też, że ocaliłaś mego ukochanego ze szponów śmierci... Otworzyła swe piękne oczka i spojrzała nimi z uśmiechem na wybranka.
Alessio
Nie bardzo czułem przy sobie jej boską interwencję....,ale nie mam siły się z nią kłócić....- pomyślał,przymykając oczy i wciąż lekko się uśmiechając
Wydobyć informacje o tym gdzie znajduje się reszta ich stada odpowiedziała Liothannea w elfim.
Ale to na polanie, bo tu nie bardo jest gdzie bezpiecznie ogień rozpalić dodał Karhir w tym samym języku.
Fiu, fiu, ładnie oberwaliście rzucił w bretońnskim Bertrand. Chyba trzeba będzie Was zabrać do naszej kryjówki, byście trochę sił przed podróżą nabrali. W tym stanie nie będziecie zdolni do ochrony okupu. Ale to najpierw na polanę wróćmy po Pana de Loiret, bo sam tam ostał, by nie spowalniać naszej i tak w końcu spóźnionej odsieczy.
Lwie Serce
26-12-2015, 15:37
Anna de Loiret
Co? Jak to... Wstała szybko i zaczęła biec ile sił w płucach do ojca, lękając się strasznie i przeklinając w myślach głupotę reszty, że zostawili go samego.
PerWerka
26-12-2015, 15:42
Arathena
Nic nie odpowiedziała Elfom bo zobaczyła Annę jak ta biegnie gdzieś... Bez chwili zastanowienia zerwała się i ruszyła za Anną.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Arathena dogoniła Annę niedaleko polany. Usłyszałyście dobiegający z niej głośny brzdęk stali uderzającej o stal. Widok jeszcze zasłaniają drzewa.
PerWerka
26-12-2015, 15:48
Arathena
Słysząc odgłosy walki przyspieszyła... Anno,,,,,, To był zaszczyt walczyć u Twego boku....
Lwie Serce
26-12-2015, 15:52
Anna de Loiret
Z tobą też, kochana... Niech żyje król Louen, szarża!!! Wydarła się na cały głos, chcąc przywołać jednocześnie resztę towarzyszy i wystraszyć kogokolwiek, kto atakuje jej ojca. Gdy dobiegła do skraju lasu, tam gdzie zaczynała się polana, zatrzymała się i zaczęła spoglądać na to, co się dzieje.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Arathena wybiegła pierwsza na polanę... i stanęła jak wryta, Anna mało nie wpadła Jej na plecy. Na środku polany, oparty plecami o drzewo, stoi Tankred de Loiret i nawala płazem miecza w tarczę warcząc No chodźcie wy w rzyć chędożone psią pytą murwie syny, ile mam czekać. Ujrzawszy Arathenę z Anną nagle umilkł i przestał hałasować.
Lwie Serce
26-12-2015, 15:58
Anna de Loiret
Tatuś? Nic ci nie jest, myślałam że... Uśmiechnęła się z ulgą i wielką serdecznością do ojca, opuszczając miecz.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Aniu! Myślałem że te bydlaki Cię dorwały w tym lesie! Dzięki Pani, niepotrzebnie się zamartwiałem. odkrzyknął Tankred, schował miecz, wziął oparty o drzewo obok niego kij i zaczął kuśtykać w Waszą stronę. A gdzie pozostali?
Lwie Serce
26-12-2015, 16:03
Anna de Loiret
Dorwali? Próbowali, ale twoja córeczka potrafi się obronić - rzekła pokazując krew na swym mieczu z uśmieszkiem. Zaraz jednak go schowała i podbiegła do ojca obejmując go, by się nie przewrócił. Widzisz, nie chciałeś bym się uczyła fechtunku, a gdyby Roland mnie nie nauczył walczyć, mnie też byś stracił... Dodała cicho ze smutkiem w oczach.
PerWerka
26-12-2015, 16:05
Arathena
Zadyszana zgięła się opierając ręce na kolanach.... Spojrzała na Tankreda.... Pokiwała głową z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziała....
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Ojciec przytulił Annę. Roland sprawnie władał mieczem, ale daleko było mu do mistrzostwa. Jak tylko odzyskam pełną sprawność, to Cię we władaniu tym orężem podszkolę.
Alessio Contrarini, Christophe Leroy:
Wracamy na polanę. Dacie radę iść o własnych siłach, czy potrzebna Wam pomoc? spytał się Bertrand.
Lwie Serce
26-12-2015, 16:15
Anna de Loiret
Młody jeszcze był, wciąż się uczył... Tak bardzo chciałabym go jeszcze ujrzeć, by mnie utulił do siebie, nazwał swoją najukochańszą siostrzyczką... Zaczęła ronić łzy, ale dodała zaraz zadziwiona - to znaczy, że już nie będziesz stawał na drodze, którą sama sobie obrałam i wesprzesz mnie? Choć wiem, że nie takiej córki oczekiwałeś...
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Tak Aniu. Kocham Cię i chcę byś była szczęśliwa, tylko Ty mi pozostałaś na tym świecie. Po prostu wydawało się mi, że doskonale wiem co Ci może to szczęście przynieść.
Alessio
W moim wypadku pomoc mile widziana,jakoś nie widzę przejścia całej drogi stąd na polanę o własnych siłach bez pogorszenia mojego i tak fatalnego stanu......- rzekł z trudem powstrzymując się od ironizowania z pytania banity
Lwie Serce
26-12-2015, 16:50
Anna de Loiret
Ja ciebie też ojcze... Pamiętaj, nawet jak wyjdę za Alessia to cię nie opuszczę... Mam nadzieję, że pewnego dnia będziesz mógł rzec, że jesteś dumny ze swej córki.
Christophe Leroy
Nie dam rady... Chyba, że na czworaka, ale prędzej mnie coś dorwie chyba wtedy niż ja was dogonię. Kręci mi się w głowie jak cholera, więc chodzenie odpada.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Już jestem dumny, że potrafiłaś się obronić. Nie uwierzycie mi jak Wam powiem jaki cud ujrzałem. Niedawno na polanę ze ścieżki którą wyszliście wypadł na polanę biały jeleń i zaryczał, jak podczas walk o samice zwykły to czynić. Banici ujrzawszy go uklękli jak jeden mąż, a ten stanął dęba na dwóch kopytach młócąc powietrze przednimi i parsknął siedem razy. Po czym opadł z powrotem na cztery kończyny i machnął łbem w stronę ścieżki. Gdy banici poderwali się z ziemi krzycząc, że o zwierzoludzi pewno mu chodzi, poprosiłem by ruszyli Wam na odsiecz, bo ja niestety nie jestem w stanie biegać, a albinos odbiegł w przeciwną stronę.
Alessio Contrarini, Christophe Leroy:
Dwóch banitów wzięło Alessia między siebie i podparli go, jakby prowadzili pijanego. Na szczęście dostrzegli w krzakach Jego broń i ją również zabrali. Christopha przerzucił sobie przez ramię Mały Hugo wziąwszy w rękę Jego tarczę i miecz. Czterech banitów niesie jakieś dwa konary blisko siebie ze zwieszonymi zeń zwierzoludźmi związanymi za ręce i nogi, tak jak niesie się upolowaną dziczyznę. Za nimi idzie Liothannea z Karhirem.
PerWerka
26-12-2015, 18:40
Arathena
Spojrzała w kierunku w który wskazał Ojciec Anny....Żegnaj Albinosie... Może jeszcze Cię kiedyś zobaczę....
Alessio
Podziękował banitom za pomoc i wzięcie oręża dając się prowadzić,po chwili marszu zauważył jak niemiłosiernie głowa giermka jest obijana o ramiona potężnego banity......- O Shallyo,to dla Ciebie moja Pani..... - pomyślał po czym odezwał się już na głos - Panowie....,możecie inaczej mego towarzysza ponieść? Bo w łeb mu chyba któraś z tych wyrośniętych kóz przywaliła i powinien jak najmniej nią ruszać a teraz mu lata na wszystkie strony....
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Po niedługim czasie dołączyła do Was reszta z lasu.
Alessio Contrarini, Christophe Leroy:
Mały Hugo odłożył na chwilę tarczę z mieczem, chwycił Christopha za biodra, podniósł wysoko w powietrzu, obrócił i posadził na swym ramieniu. Przykucnął by zabrać odłożony oręż, powstał bez widocznego wysiłku i ruszył dalej. Ból głowy zdecydowanie się zmniejszył, jeszcze pulsuje, ale już coraz mniej. Powoli też przestaje się w niej kręcić.
Lwie Serce
26-12-2015, 18:55
Anna de Loiret
Wysłuchała opowieści ojca, ale nic mu nie odrzekła. Dała tylko buziaka w policzek ucieszona, że jest z niej dumny. O! Alessio! Pomachała ukochanemu ręką.
PerWerka
26-12-2015, 18:57
Arathena
Chichocząc się odwróciła głowę od wielkoluda niosącego giermka jak małego chłopczyka na ramieniu.... Wiedziała że to nie wypada ale nie mogła powstrzymać się.... Miała nadzieje, że nikt tego nie zauważył..... Po chwili zwróciła się do Liothannei.... Zwierzoludzie juz chyba długo nie pożyją... Nie można ryzykować by obóz kiedyś zdradzili.... A przyjdzie nam chyba parę dni tam obozować wraz z banitami, No chyba, że Alessio i giermek wraz z ojcem Anny na wozie będą jechać
Alessio
Dziękuję Panowie.......- rzekł banitom którzy go prowadzili,także unosząc rękę w stronę ukochanej,ze zdrowej strony ciała i słabo się do niej uśmiechając
Drobnostka odparli Alessio.
Najpierw to musieli by ten obóz znaleźć. Ale po to chciałam ich żywcem, by to banici pierwsi ich obozowisko znaleźli. Dobrze by było, by Christophe z Alessio nabrali sił przed podróżą. odparła Liothannea w elfim.
Banici rozpali ognisko, w tym samym miejscu co ostatnio. Karhir dotknął liny krępującej śpiących jeńców. Rozplątała się z ich nóg, pomknęła po pniu drzewa i przewiesiwszy się przez gałąź, na dół. Chwycił ją i podciągnął zwierzoludzi mało nie wyrywając im łap ze stawów, bo od razu się obudzili rycząc z bólu. Krzyknął coś do nich w jakimś dziwnym języku. Coś mu odwrzasnęli. Co?! Nie powiecie?! warknął w bretońskim. A założymy się? uśmiechnął się dość drapieżnie. Podajcie mi płonącą żagiew! wyciągnął dłoń w bok, drugą ręką trzymając linę.
PerWerka
26-12-2015, 19:11
Arathena
Podeszła do Elfa i zwierzoludzi... Ciekawy sposób... nie powiem,, naprawdę ciekawy....Powiedziała z rękoma przewieszonymi na ramionach...Zapytaj ich tez czemu gonili Albinoa
Lwie Serce
26-12-2015, 19:14
Anna de Loiret
Aratheno, możemy pomówić na osobności? Spytała wyciągając dłoń do przyjaciółki.
PerWerka
26-12-2015, 19:15
Arathena
Dobrze Aniu.... chodźmy... Nie chcę patrzeć na tą rzeź.....
Lwie Serce
26-12-2015, 19:17
Anna de Loiret
Gdy oddaliły się niewielki kawałek od innych, dziewczyna spojrzała w oczy elfki i nagle rzuciła się jej na szyję. Dziękuję, dziękuję za wszystkie twe dobre słowa. Ucałowała ją w policzek bardzo czule, wdzięczna Arathenie za to... Że po prostu jest przy niej.
Wysmarował bym miodem lub żywicą i wsadził do mrowiska jednego. Ale miodu nie mam, a gdybym zranił drzewo, to pewno byś się wściekła odparł w elfim Karhir zanim Arathena zdążła się oddalić z Anną.
PerWerka
26-12-2015, 19:26
Arathena
Do Elfa zanim się oddalili z Anną... Nawet o tym nie myśl.... jako korsarz, powinieneś znać sztuczkę z dobrym elfem i złym? powiedz im że te kciuki im ja związałam i poszłam teraz po coś specjalnego.....Lepiej byś wiedział wszystko co chcesz zanim wrócę.....
Och Aniu..... Nie zawstydzaj mnie.... odwzajemniła jej pocałunek.... Naprawdę, od pierwszej chwili gdy Cie ujrzałam wiedziałam że jesteś wyjątkowa.... Zawsze już będę przy Tobie... Jesteś jak Siostra, której nigdy nie miałam a zawsze chciałam mieć....
Z lasu po pocałunku Aratheny rozległo się ciche parsknięcie. Tylko dzięki czulszemu od ludzi słuchowi Arathena je usłyszała. Zobaczyła przyglądającego się Jej między drzewami albinosa.
Lwie Serce
26-12-2015, 19:34
Anna de Loiret
Naprawdę? Znów będzie mnie ktoś nazywał siostrzyczką... I ja przy tobie zawsze będę, obiecuję ci to, będę dla ciebie najlepszą siostrą, jaką tylko potrafię - odparła i się uśmiechnęła, chwytając dłoń Aratheny oraz kładąc ją na swojej piersi. Od teraz, me serce bije też dla ciebie.
PerWerka
26-12-2015, 19:51
Arathena
Wzięła również dłoń Anny i przyłożyła ją do swego serca.....I moje będzie bić dla Ciebie,,,, Siostro.... Zawsze.....
Odwróciła się w stronę Albinosa po dłuższej chwili.... Spójrz Anno To Biały Jeleń.... Bóg mojej Bogini.... Skłoń mu się i podziękujmy, że życie nasze i towarzyszy naszych uratował.... Arathena uklęknęła na oba kolana i spuściła wzrok.... Nie wiem czym zasłużyłam Byś Osobiście Mnie Panie Nachodził.... To ogromne wyróżnienie.... Jej głos był pełen szacunku i wdzięczności
Anna nie widzi białego jelenia, jest za daleko w lesie. Ten pokręcił swym łbem po Jej słowach, obrócił się i zniknął w głębi lasu.
Lwie Serce
26-12-2015, 19:56
Anna de Loiret
Nie widzę... Odpocznij siostrzyczko, zmęczona jesteś - powiedziała delikatnym głosem stając przed klęczącą Aratheną i znów tuląc ją do siebie, obydwie dłonie kładąc na jej głowie.
PerWerka
26-12-2015, 20:04
Arathena
Naprawdę wzruszona tym co ją spotkało i pozycja w jakiej się znalazła sprawiły że łzy napłynęły jej do oczu.... Och Siostrzyczko... Jak ja Cie kocham... Objęła ją w pasie i przyłożyła swą głowę do jej brzucha.... ( no może tak ciut poniżej :P) po chwili jednak wstała..... Powinnyśmy chyba wracać zanim Banita obedrze zwierzoludzi ze skóry żywcem....
Lwie Serce
26-12-2015, 20:10
Anna de Loiret
Tak jak Arathena, szlachcianka uroniła kilka łez ze wzruszenia. Nie mogła uwierzyć w swe szczęście, po tym jak straciła brata znów ma kogoś, kto będzie zawsze przy niej, będzie ją wspierał i kochał. Nie odpowiedziała nic swej nowej siostrzyczce, objęła ją tylko w pasie i zaczęła prowadzić z powrotem do reszty...
PerWerka
27-12-2015, 13:04
Arathena
Gdy przyszły na polanę poprosiła Annę by poszła do Alessia, sama zaś postanowiła wsiąść na konia i pojechać w miejsce gdzie ostatni raz widziała Albinosa.... Nie miała zamiaru daleko oddalać się od obozowiska i go ścigać... miała nadzieję, że Jeleń może tam czeka, zrozumiała bowiem, że popełniła błąd mówiąc Annie, że Albinos je obserwuje. Jeleń najwyraźniej Nie chciał pokazywać się wszystkim... A skoro może być mężem Jej Bogini to być może Ta chce coś ważnego jej przekazać... Tak czy inaczej Arathena musiała to sprawdzić... Jeśli się myliła to nic się nie stanie, zwyczajnie wróci do obozu... Powiedziała jeszcze tylko Liothannei gdzie się udaje gdyby Banici nagle ruszyli do obozu.... Poprosiła Liothanneę by ta zostawiła dla niej trop i ostrzegła banitów, że nim podążać będzie... Ale to na wypadek gdyby jednak nie mogła szybko wrócić z powrotem
Alessio
Ehh,nie nadaję się na takie przygody jestem zwykłem mieszczaninem a nie wojownikiem i zbawcą świata i królestwa...... - pomyślał z kwaśną miną próbując obejrzeć opatrunek jaki zrobiła mu wybranka by następnie ułożyć się pod pierwszym lepszym drzewem tak by nie musieć patrzeć na tortury zwierzoludzi,mimo że wiedział iż nie zasługują na współczucie to nie pochwalał takich metod.....
Opatrunek jest bardzo prowizoryczny, ale spełnia swą rolę. Nie pozwala na ponowne otwarcie się rany.
Alessio
Aż jęknął opadając pod drzewo - Chociaż tyle.......no i nie połamali mi żeber....,ja to mam szczęście......ehh.........
Christophe Leroy
Silnyś, panie Hugo... Niedługo zapewne nie będziesz już musiał mnie targać, bo chyba przestaje mi się kręcić w tym łbie...
Ano Władca Zwierząt obdarował mnie siłą wołu w kołysce. A Tyś znów tak wiele nie ważysz. odparł wielkolud.
Christophe Leroy
Cóż, tylko pozazdrościć. Ale tak czy inaczej wole zbyt długo nie uprzykrzać ci życia mą obecnością, mimo że niewiele ważę.
Mały Hugo przykucnął by Christophe mógł zejść z jego ramienia, po czym podał mu miecz z tarczą.
Lwie Serce
27-12-2015, 14:26
Anna de Loiret
Podeszła do ukochanego i stanęła przed nim, opierając dłoń na niewydobytym mieczu. Spojrzała w oczy swego wybranka dziwnym wzrokiem, nieco szklistym ale w większej części dumnym.
Arathena Czarna Wdowa:
Nic już nie rozumiem Aratheno, ale się cieszę. leśną elfkę dobiegł cichy głos spomiędzy drzew, gdy dojechała na miejsce.
Alessio
Dołącz do mnie moja miła.... - powiedział patrząc na nią badawczo i nieco się przesuwając aby zrobić jej miejsce pod drzewem obok siebie
Lwie Serce
27-12-2015, 14:44
Anna de Loiret
Podeszła, bardzo powoli stawiając kroki, jeszcze bliżej, a następnie uklękła na jednym kolanie przy nim. Pragnąłeś, bym do ciebie przybyła więc jestem, panie - rzekła dworskim tonem.
PerWerka
27-12-2015, 14:50
Arathena
Usłyszawszy głos zsiadła z konia.... Kim jesteś? Jej głos był spokojny..... Czekałeś tu na mnie? Miałam nadzieję, że będziesz tu czekał.... Podeszła bliżej....
Alessio
Aż jęknął poprawiając się pod drzewem - Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.... - jednak na głos odparł - Tak moja Pani....,czyż zaskakuje Cię to że pragnę towarzystwa najpiękniejszej kobiety na ziemi?
Lwie Serce
27-12-2015, 14:57
Anna de Loiret
Nie... Wszak nie ma nic piękniejszego nade miłością dwóch przeznaczonych sobie ludzi ze szlacheckich rodów... Równie jednak piękny będzie moment, gdy oboje staniemy na szczerym polu, dobędziemy swych mieczy i zawalczymy o to, co kochamy. To dopiero romantyczna przygoda - odparła w tym samym tonie, zadowolona z odpowiedzi ukochanego.
Alessio
Dla mnie najpiękniejszy i najszczęśliwszy moment będzie gdy stanę na ślubnym kobiercu z Tobą u boku a kapłan ogłosi nas mężem i żoną,w zdrowiu i chorobie,szczęściu i nieszczęściu, póki śmierć nas nie rozłączy.....
Lwie Serce
27-12-2015, 15:06
Anna de Loiret
Czy więc mogę mówić, że już nie jestem tak nieszczęśliwą kobietą jaką byłam po śmierci brata? Chyba mogę... Rzekła i usiadła wreszcie obok wybranka, wciąż trzymając dłoń na mieczu.
Alessio
Mam nadzieję....wiesz przecież że serce me krwawi gdy na Twym cudownym obliczu goszczą smutek i łzy,ja też byłem w głębi duszy nieszczęśliwy i wiodłem nudny żywot zanim Cię poznałem....,najwspanialszą kobietę jaką mężczyzna może mieć u swego boku....,odmieniłaś mnie i moje życie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i tego nigdy Ci nie zapomnę moja kochana
Lwie Serce
27-12-2015, 15:23
Anna de Loiret
Odsunęła rękę od swego oręża, oraz zgarnęła wszystkie włosy na jedną stronę, przysuwając się do Alessia i patrząc prosto w jego oczy, swym pięknym, słodkim wręcz spojrzeniem...
Alessio
Poczuł jak robi mu się gorąco a serce zaczyna szybciej bić,nie namyślając się wiele położył delikatnie zdrową rękę na jej policzku i złączył swe usta z jej w namiętnym pocałunku....
Christophe Leroy
Ostrożnie zsiadł z jego ramienia, po czym wziął swój miecz i tarcze, po czym dodał - Dzięki... No nic, to ja idę usiąść sobie jeszcze chwilkę gdzieś, skoro na razie nigdzie nie ruszamy - odparł, po czym ruszył w kierunku jakiegoś drzewa, powoli i ostrożnie, tak, by miał ładny widok, m.in na torturowanych.
Lwie Serce
27-12-2015, 15:45
Anna de Loiret
Mimo że wiedziała, iż ją pocałuje to było to dla niej coś wspaniałego, cudowniejszego niż się spodziewała. Odwzajemniła pocałunek czule i namiętnie, przerywając dopiero po chwili. Odsunęła nieco swą twarz od Alessia i znów spojrzała na niego jak uprzednio, kładąc swoją dłoń na ręce ukochanego znajdującą się na jej policzku.
Arathena Czarna Wdowa:
Arathena ujrzała między drzewami elfa. Ma śnieżnobiałe włosy, równie białą skórę i czerowone oczy, jak na albinosa przystało. Nie rozumiem tej gry Ukochana. Nie wiem czy postanowiłaś mnie nie poznawać, czy już zdążyłaś o mnie zapomnieć. Ja, mimo że zrobiłem błąd i Cię opuściłem, to nigdy o Tobie nie zapomnę. rzekł w elfim.
Christophe Leroy:
Karhir ze złością w oczach spojrzał za odjeżdżająca Aratheną. Powiedział coś po elfiemu do Liothannei ta mu odpowiedziała, wskazała ręką na przepaskę biodrową wiszącego zwierozczłeka i się oblizała. Elf dobył sejmitara i sprawnie pozbawił go męskości jednym cięciem. Zwierzoludź ryknął z bólu. Liotahenna złapała ja sprawnie zanim spadła na ziemię i zbliżyła do ust. Jako że były giermek podchodził do nich, zauważył że nie zamiast je zjeść, rzucila krwawy ochłap za swoje plecy na ziemię i tylko udaje że go przeżuwa. Drugi zwierzoczłek szybko zaczął wyrzucać z siebie serię szczeknięć. Karhir co jakiś czas zadaje mu pytania w podobnym języku.
Alessio
Kompletnie utonął w jej oczach nie zwracając najmniejszej nawet uwagi na dźwięki dobywające się zza ich pleców ani na ból od zadanej rany....
Lwie Serce
27-12-2015, 16:02
Anna de Loiret
Westchnęła i zdjąwszy swe buty, położyła wygodnie głowę na nogach Alessia, by wypocząć. Od zawsze marzyła by leżeć z wybrankiem swego serca pod drzewem... Po męczącym dniu.
Christophe Leroy
Ał... Aż mnie nawet to zabolało. No nic hehe, na szczęście mnie tam nie ma, więc sobie możecie ginąć psy - pomyślał z uśmiechem i usiadł na trawie, uprzednio sprawdzając czy jakieś cholerstwo znowu tu sie nie czai na jego dupsko. Co jakiś czas spogląda dyskretnie na te tortury. Nie chce jednak cały czas się wgapiać, coby mu elfy nie zwróciły uwagi...
Alessio
Zamknął oczy powoli odpływając,kładąc dłoń na jej włosach i delikatnie ją po nich głaszcząc....
Lwie Serce
27-12-2015, 16:08
Anna de Loiret
Ciekawe, gdzie moja siostrzyczka - powiedziała mrucząc zaraz po tym z przyjemności wywołanej delikatnymi pieszczotami.
Alessio
Jaka siostra kochanie? - zapytał łagodnie nie przerywając pieszczot i uśmiechając się pod nosem z jej reakcji
Lwie Serce
27-12-2015, 16:12
Anna de Loiret
No jak to jaka, przecież mówiłam ci, że wyznałyśmy sobie z Aratheną siostrzaną miłość, już zapomniałeś?
PerWerka
27-12-2015, 16:15
Arathena
Ukochana? Obeszła Elfa w około bacznie mu się przyglądając.... Raczej nie zapominam nikogo kogo raz ujrzałam.... A ukochanego bym już pamiętała na pewno....
Popatrzyła na ślady w około Elfa... Część z nich były to ślady jelenia a część Elfa... Nagle ją olśniło....
Niech zgadnę... Ty jesteś Imlarik Rączy Jeleń.... Jedyna osoba, której miałam zapomnieć sama mnie wypatrzyła.....
Wybacz.... Zapewne nie rozumiesz.... ale ja już tak. Spotkałam niedawno pewnego "Tancerza" i od niego znam twe imię... Ktoś kto nazwał mnie ukochaną musi być.... I,,, Nie pamiętam twej twarzy,,, Nie znam uczucia.... Ale to nie ma znaczenia. Przeznaczenie postawiło nas na tej samej ścieżce. Klątwa Pani Jeziora widać nie jest doskonała chyba że to jej plan.....
Arathena wytłumaczyła Albinosowi wszystko co przyczyniło się do tego, że została na nią rzucona klątwa... To jak została oszukana przez nimfę i to, że Pani jeziora się na nią rozzłościła....
Jeśli mnie zrozumiałeś to wiesz też teraz dlaczego Cię nie kocham..... Jedyny sposób to przywrócić tron prawowitemu władcy... To może zdjąć klątwę... Wybacz, ale to nie ja cierpieć będę a TY... Ja nie pamiętam uczucia jakie między nami było więc nie mogę za nim tęsknić.... Kolejny dowód na to, ze bogowie bawią się nami...Kara miała sięgnąć mnie a cierpią inni...
Alessio
Ehh......,cała Ania,ale niech jej będzie,nie jestem w stanie znosić kolejnego jej focha no i jest bardzo miło...... - pomyślał na głos mówiąc - Cieszę się kochanie,to wielki skarb.......
Arathena Czarna Wdowa:
Może jeśli uda się zdjąć tą klątwę, to uczucie powróci. Nadal Cię kocham, choć dopiero po tym jak Cię straciłem, zacząłem doceniać nasz związek. Jak sama dobrze wiesz Prawo Lasu nie zna wyjątków dla Jego mieszkańców. Nie sadziłem, że jeszcze kiedykolwiek Cię ujrzę. Pomogę Wam, ale dopiero jak ten las opuścicie do Was dołączę. Jak by banici się dowiedzieli, że tyle czasu ich oszukiwałem, to żywy bym stad nie wyszedł. odpowiedział w elfim.
Lwie Serce
27-12-2015, 16:21
Anna de Loiret
Tobie też się rodzina powiększy, gdy złączymy się już mariażem na zawsze, to będziesz miał też brata i siostrę - zaśmiała się uroczo, mając rzecz jasna na myśli też Thilbauta.
PerWerka
27-12-2015, 16:27
Arathena
Może namąciła mi w głowie i teraz nie wiem co to miłość, ale to nic nie szkodzi...Wiem czemu opuściłam las i to Ty musisz być tego przyczyną.
Pamięci przywrócić się nie da ale nikt nie powiedział, że zakochać się jeszcze raz nie mogę.
Daj mi swój włos bym pamiętać zawsze już mogła. Pocałowała Albinosa......
Arathena Czarna Wdowa:
Imlarik Rączy Jeleń odwzajemnił pocałunek obejmując Arathenę swymi ramionami. Bardzo niechętnie Ją z nich wypuścił, wyrwał jeden ze swych śnieżnobiałych włosów i podarował go leśnej elfce.
Christophe Leroy:
Karhir po otrzymaniu odpowiedzi zarżnął drugiego zwierzoczłeka. Pierwszy w tym czasie skonał w drgawkach.
Wszyscy na polanie:
Macie coś, czym mogła bym wytrzeć ręce i usta? spytała się Liothannea. No co się tak gapicie, przecież nie zjadłam męskości tego bydlaka, tu leży! Faktycznie banici patrzący na wysoką elfkę mają dość niewyraźne miny. Niektórzy z nich trzymają się nawet za swe krocza.
Christophe Leroy
Nie zjadła, nie zjadła, potwierdzam... Nikt nie ma żadnej szmatki ani nic? Jak nie to po prostu odetnę kawałek koca i tyle... - rzucił i ruszył do swojego konia po tenże koc, jeżeli nie dostanie żadnej odpowiedzi to odcina niewielki kawałek koca i daje go elfce.
PerWerka
27-12-2015, 16:44
Arathena
Odwiązała swój kaftan by dostać się do pępka na którym był powieszony kolczyk... Starannie w okół oczka kolczyka przywiązała włos... Pająk strzeże skarbu i nikt komu nie pozwolę go nie tknie.... Złapała konia za wodze po uprzednim ogładzeniu ubrania... Wskoczyła na konia i ruszyła na polanę... Będę Cię nasłuchiwać w takim razie .... Uśmiechnęła się pocałowała swą dłoń którą skierowała w jego kierunku i w nią dmuchnęła zatrzymując się jeszcze na chwilę..... Po czym znowu ruszyła do towarzyszy.....
Alessio
Konie jako rodzina?Ehh.....,pochrzanieni Ci Bretończycy,no ale jestem gotów na to poświęcenie dla takiej kobiety,na to i wiele innych...... - Ty też będziesz miała nowego brata kochana.....
Lwie Serce
27-12-2015, 16:51
Anna de Loiret
O właśnie, gdzie Stella... Przywołaj go, muszę się z nim lepiej zapoznać - rzekła wyraźnie podniecona.
Arathena Czarna Wdowa:
Imlarik uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w powietrze zaciskając ją jakby coś łapał. Po czym zmienił się w białego jelenia. Dotarłaś na polanę. Zwierzoludzie juz nie wiszą na gałezi, leżą pod nią martwi. Jeden ma przeciętą kratń, a drugi potężną ranę krocza. Liothannea wyciera swe usta z krwi jakąś chustką.
Reszta:
Ja mam coś co się nada rzekł Bertrand i podał Liothannei chustkę oraz bukłak.
Alessio
Nie sądzę aby zareagował ale spróbować nie zaszkodzi....... - powiedział do niej po Bretońsku po czym głośno krzyknął po Tileańsku - Stella! Chodź do Pana!
Stella zastrzygł uszami, parsknął i podszedł do Alessia.
PerWerka
27-12-2015, 17:01
Arathena
Widząc Liothanneę jak wyciera usta przeszła koło niej wpatrując się z niedowierzaniem to na krocze Zwierzoludzia to na jej twarz.... Podobno gotowane są lepsze....
Nie słuchała jednak co ma do powiedzenia jej tylko pobiegła do Ani..... Gdy była już przy Ani pocałowała ją i Alessia też przy okazji... Aniuuu... Aniuuu jaka ja szczęśliwa jestem..... Wiesz.... Muśimy jak najszybciej wyzwolić Bretonię...Siostrzyczko. Wzięła ją za ręce i zaczęła podskakiwać wesoło jak jakaś idiotka.....
Lwie Serce
27-12-2015, 17:02
Anna de Loiret
Znała wprawdzie Stellę z imienia, ale nie dane jej było poznać go bliżej, więc postanowiła poczekać, aż Alessio ją przedstawi swemu koniowi.
Gdy jednak Arathena do nich podbiegła wstała dając się pociągnąć za ręce i spytała z promiennym uśmiechem - co się stało kochana? Zorzy się źrebię porodziło?
Arathenę trafiło coś w twarz i upadło na ziemię. Masz, ugotuj sobie! warknęła Liothannea.
Christophe Leroy
Giermek schował się za swojego konia i omalże co nie parsknął śmiechem widząc nieudany żart elfki. Gdy tylko się uspokoił jak gdyby nigdy nic zaczął głaskać swojego konia... - Oj, chyba żarcik się nie udał, co? Haha
PerWerka
27-12-2015, 17:15
Arathena
Spojrzała na przyrodzenie kozła leżące już na ziemi.... Mówiłam jej że to się je gotowane a nie surowe... hi hi hi... ale tylko tak by Ania to usłyszała....Wyskokie elfy małe maniery,, jak nie smakuje to rzuca tym na prawo i lewo...Albinos Aniu.... Przypomniała sobie nagle, że banici nie mogą znać prawdy... On żyje i nic mu się nie stało....Zwierzoludzie nawet go nie drasnęli... Widziałam jego ślady... musiałam się upewnić że bezpiecznie poleciał dalej......
Lwie Serce
27-12-2015, 17:18
Anna de Loiret
Nie zwróciła kompletnie uwagi na słowa Aratheny widząc co leży pod jej nogami... Alessio, tobie sie chyba taki nie zrobi jak się zestarzejesz...? Szepnęła piskliwie i klapnęła tyłkiem na ziemię przerażona.
Alessio
Spojrzał na elfkę ze zdziwieniem gdy ta go pocałowała w policzek jednak nic nie powiedział tylko zaczął z uśmiechem głaskać Stellę po grzywie,gdy członek zwierzoluda uderzył Arathenę w twarz spojrzał na to z niesmakiem - Ahh te elfy, i to podobno one są tak bardzo cywilizowane i wychowane a tu proszę,przyrodzeniami miotają.... - na słowa ukochanej objął ją mówiąc - Eeee,nie,spokojnie moja droga,chciałaś poznać mojego przyjaciela,pamiętasz?
Panno Anno, Twój ojciec mówił że dał Ci nagrodę dla tej elfki. Połowę z niej mi obiecała. rzucił Bertrand podchodząc do Anny i Aratheny.
Lwie Serce
27-12-2015, 17:23
Anna de Loiret
Pamiętam Alessio, Stella, przytulisz mnie? Spytała nieobecnym głosem, przy okazji wręczając cały mieszek Bertrandowi ze słowami - weź panie połowę, a resztę mi zwróć albo Arathenie od razu...
Alessio
Stella,poznaj proszę kobietę mego życia,moją przyszłą żonę a Twoją.....hmm......siostrę - powiedział po Bretońsku z uśmiechem biorąc konia za uzdę i podprowadzając go bliżej ukochanej
Bertrand odliczył połowę z mieszka i oddał go Arathenie. Podał Jej również jedną ze swych czarnych strzał. Uratowała Ci życie, przyjmij więc ją, może dokona tego ponownie. Ruszajmy, gdy dotrzemy do naszego obozu oddam Wam waszą połowę złota. Tylko w pewnym momencie będę musiał Wam zawiązać oczy ze względów bezpieczeństwa.
Lwie Serce
27-12-2015, 17:29
Anna de Loiret
Jestem Ania... Wymamrotała koniowi i położyła dłoń na jego ganeszy, przysuwając się do niego. Chodź Aratheno do nas...
PerWerka
27-12-2015, 17:32
Arathena
Uśmiechnęła się do Banity.... Dziękuję odpowiedziała po cichu... Wzięła swoją sakwę i schowała... Strzałę natomiast włożyła do kołczanu.... Pierwszy raz widziałam by ktoś tak dobrze strzelał z łuku.... Idzie się tego nauczyć czy to magia? zapytała nieśmiało
I jedno i drugie odrzekł przywódca banitów. Ruszyliście naprzód opuszczając polanę. W pewnej chwili Bertrand rzekł Teraz muszę Wam zawiązać oczy. Nie to że Wam nie ufam, inaczej bym nie wysłał ze złotem na okup z Wami tylko jednego człowieka, ale jeśli wpadniecie w ręce wroga, to podczas tortur nie takie tajemnice w końcu zdradzicie.
PerWerka
27-12-2015, 17:42
Arathena
Posłusznie pozwoliła związać sobie oczy.
Alessio
Tortury?Urocza perspektywa.....- pomyślał ponuro,dając sobie zawiązać oczy
Lwie Serce
27-12-2015, 17:42
Anna de Loiret
Dobrze, panie, przewiąż więc me oczy, tylko jak możesz uważaj by mi włosów nie poszargać - rzekła z uśmiechem do rycerza, licząc na to że będzie delikatny. Rzecz jasna jej oczy zalśniły...
Christophe Leroy
Daje sobie związać oczy.
Banici zawiązali Wam oczy podając linę byście się Jej trzymali podczas dalszego marszu. Bertrand bardzo delikatnie zawiązał opaskę na włosach Anny, aż przeszły Ją dreszcze od Jego dotyku. Jednak mimo wszystko nie dorównuje on dotykowi Alessia. Po dłuższej chwili marszu zdjęli Wam opaski z oczu. Widzicie spore obozowisko z platformami na gałęziach drzew i szałasami umiejscowionymi na nich. Do schronień prowadzą drabiny sznurowe. Arathena ma wrażenie jakby znalazła się w domu.
PerWerka
27-12-2015, 17:54
Arathena
Wciągnęła mocno powietrze w nozdrza... hmmmm.... Wypuszczając je powoli.. Jak dobrze być w domu.... Podeszła do drzewa i położyła na nim dłoń.
Jak długo tu będziemy zapytała nagle.....?
Jak tylko Gruby Gui wróci ze złotem na okup to zajmie się leczeniem. Sądzę że nie dłużej niż tydzień aż mężczyźni wrócą do pełni sił odparł Bertrand.
Christophe Leroy
Długo... Ale co zrobić - powiedział Christophe rozglądając się po obozie. Całkiem mu się tu podobało, a i nie miałby nic przeciwko przerwie... Chociaż czas nagli.
Alessio
Całkiem przytulnie....,spodziewałem się czegoś wiele,wiele gorszego - pomyślał rozglądając się z ciekawością dookoła
PerWerka
27-12-2015, 17:59
Atarhena
A gdzie mamy do tego czasu mieszkać? spojrzała na Annę i jej ojca.... ale pytała banitę.... i czy przez ten czas obozu nie będziemy mogli opuścić?
- Dostaniecie jeden z naszych magazynów dla siebie, tylko musimy go opróżnić. odpowiedział Bertrand. Lepiej jakbyście nie opuszczali obozu, wartownicy są dość nerwowi.
- Będę miał problem z tą nogą by wleźć na górę stwierdził ojciec Anny. A jakieś mniejsze pomieszczenie dla kobiet dodatkowo się nie znajdzie?
- Znajdzie się, coś wymyślę. Hugo, podaj tą sakwę z ich złotem, czas im oddać połowę zgodnie z umową.
Mały Hugo wlazł na jedną z drabin i zaczął się sprawnie wspinać.
Lwie Serce
27-12-2015, 18:10
Anna de Loiret
Bardzo podobał jej się dotyk Bertranda, choć nie miał tak miłych dłoni jak Alessio, to poczuła wielką radość i podniecenie, że to rycerz ją dotyka...
Gdy dotarli już wszyscy do obozu, rozejrzała się po nim wzrokiem. Wydaje się tu miło, przyjemnie będzie się przez tydzień odpoczywać, och jak ja tego pragnęłam... Tatusiu, możemy porozmawiać na osobności?
Tak, możemy. Ruszył za Anną kuśtykając mocno.
Lwie Serce
27-12-2015, 18:13
Anna de Loiret
Pomogła ojcu dojść w ustronne miejsce, by mogli porozmawiać. Gdy się wystarczająco oddalili, objęła go za szyję i spytała - ojcze, powiedz mi szczerze... Co myślisz o mym wybranku? Rzeknij mi prawdę, bez względu na to jaka ona jest...
Anna de Loiret:
Nie wiem co o Nim sądzić, za krótko go znam. Wydaje się mi, że darzy Cię szczerym uczuciem. Ruszył w te pędy ledwo dwie klepsydry żaków minęły, gdy ruszyłyście we trzy z polany, martwiąc się, że coś może Ci się stać w lesie. Wziął tylko Christopha ze sobą, więc odwagi tez mu nie mogę odmówić. Chcę jednak go bliżej poznać podczas naszego pobytu tutaj, wtedy będę mógł coś rzec o Nim więcej.
Lwie Serce
27-12-2015, 18:20
Anna de Loiret
Och to się cieszę - rozpromieniła się nieco. Ale jest jeden problem... Nie chciał pocałować Thilbauta, przecież na znak braterstwa powinien, dwaj mężczyźni uściskają sobie dłonie, ale Thilbaut to koń więc buziaka mógłby mu dać... Podejrzewam, że ciężko mu zaakceptować to, że będzie się musiał mną z kimś dzielić...
Anna de Loiret:
Wcale się mu nie dziwię, mi też ciężko to czynić roześmiał się ojciec.
Lwie Serce
27-12-2015, 18:25
Anna de Loiret
Spojrzała zaskoczona z otwartymi ustami na ojca - jak to, nie pamiętasz już jaką czułość okazywałeś Ważce? Och! Odwróciła się wielce obrażona...
Anna de Loiret:
Ojciec westchnął ciężko Nie o tym mówiłem, tylko o zaakceptowaniu faktu o konieczności dzielenia się Tobą z kimkolwiek.
Lwie Serce
27-12-2015, 18:33
Anna de Loiret
Tak? Och... Zawstydziła się nieco, odwracając znów do ojca. Ucałowała go w policzek nie mogąc spojrzeć w oczy, że posądziła go o taką nikczemność... Wybacz mi, wracajmy do reszty, zmęczona jestem...
Alessio
W czasie gdy jego ukochana rozmawiała ze swoim ojcem usiadł pod drzewem nieco zmęczony marszem i położył delikatnie dłoń na swojej ranie......- Wchodzenie na górę w moim obecnym stanie będzie baaardzo przyjemne.....ehh........,no i ja oczywiście będę spał sam.....
PerWerka
27-12-2015, 18:43
Arathena
Podeszłą do Alessia... Bardzo boli? zapytała z nieukrywana troską.... Ich włócznie tępe więc rana chyba poszarpana,,, szybciej się zagoi niż cięta ostrym....
Alessio
Jakoś to znoszę,bywało gorzej hehe....ale dziękuję że pytasz - zamilkł na chwilę jak gdyby zbierając myśli - I ja........chcę żebyś wiedziała że doceniam to co robisz dla Ani,to ważne że ma kogoś poza mną i Liothanneą na kim jej zależy.....
Christophe Leroy
Usuwa z głowy czepiec kolczy. Nieco wygodniej mu będzie, ale trochę go zaczęło martwić to, że ból do teraz nie ustępuje... Gdy tylko Alessio kończy rozmowę z elfką podchodzi w jego kierunku.
Christophe zsuwając czepiec wyczuł dłonią ogromnego guza z tyłu głowy, rzeczywiście czuje się teraz lepiej. Wcześniej go uciskała zbroja na głowie, pewno stąd ten pulsujący ból.
Christophe Leroy
Cholera... Jakie to wielkie. Alessio się zna na leczeniu, może powie czy to coś poważniejszego, czy to zwykły guz... Chociaż powątpiewam w to.
PerWerka
27-12-2015, 18:51
Arathena
Chciała zapytać jeszcze o cos Alessia ale widząc jak podchodzi do nich giermek wstała nagle i chwyciła giermka pod ramie... Usiądź i nie forsuj się.... Pomogła mu usiąść koło Alessia... Widziała jak cierpi ale nie znała się na medycynie... Poszukała tylko czy ma jakis kawałek sukni Anny. Jeśli takowy znajdzie to pyta Alessia czy można go namoczyć i przyłożyć do jego głowy...
Christophe Leroy
Ja tylko na chwilę i zaraz uciekam... Przerywać ino nie ma co wam. Ale dziękuje. Mam jakiegoś cholernie wielkiego guza, panie Alessio. To nic groźnego, czy raczej mam już się martwić? - pokazał mu tył swojej głowy.
PerWerka
27-12-2015, 19:01
Arathena
Nie wygłupiaj się i siadaj..... Guz taki to przecie nie trza być biegłym w naukach by wiedzieć, że niebezpieczny.... Zygałeś jak kot,,, ból i łeb, że w hełm się nie mieści...... Możesz mieć czaszkę pękniętą... Mówię Ci nie forsuj się i siadaj.... Teraz nie czas na uprzejmości a ze szwagrem porozmawiam innym razem... uśmiechnęła się ale tak jakby z prośbą do Alessia by ją poparł...
Mały Hugo wrócił z sakwą. Bertand po kolej wyciągał z niej sakiewki i odliczał połowę oddając Wam wszystkim resztę.
Alessio
Masz wielkiego guza......,tak Aratheno,to dobry pomysł....,nie wiem tylko czy to nic poważniejszego ale z pękniętą czaszką czuł byś sie znacznie gorzej....
Lwie Serce
27-12-2015, 19:06
Anna de Loiret
Gdy Bertrand chciał oddać jej połowę złota, chwyciła oburącz jego dłoń i ją zamknęła z sakiewką mówiąc - obiecałam coś przecież, już zapomniałeś, panie?
PerWerka
27-12-2015, 19:06
Arathena
Widzisz głuptasie? jej głos był naprawdę przyjacielski... Nie chciała nic od giermka i nie musiał obawiać się że zacznie interesować się nagle ta drugą głową.. Chciała jedynie by poczuł że ktos też i o niego się martwi...
Nie zapomniałem, ale na okup już mamy całe potrzebne złoto. Połowa waszego posłuży zatem do polepszenia życia okolicznych wieśniaków. Diuk Quenelles to okrutnik, straszny dla wroga ale i swych poddanych gnębiący bez umiaru. odparł Bertrand.
Lwie Serce
27-12-2015, 19:13
Anna de Loiret
Zatem niech moje złoto posłuży za pomoc dla nich - odparła, jeszcze chwilę ściskając dłoń rycerza, w końcu jednak zabierając swe ręce.
Przywódca banitów uśmiechnął się na słowa Anny. Bertrand! Wróciłeś! rozległ się kobiecy okrzyk w bretońnskim. Zdążył się odwrócić gdy w jego ramiona wpadła ruda piękna kobieta w ubraniu banitów. Chwycił ją i okręcił dookoła zanim postawił z powrotem na ziemi. Poznajcie mą narzeczoną, Marie.
Lwie Serce
27-12-2015, 19:20
Anna de Loiret
Anna de Loiret się zwę, miło mi Marie - skinęła głową kobiecie i dodała - wybaczcie mi, zmęczona jestem - ukłoniła się delikatnie, odwróciła i z łezką w oku oddaliła się od wszystkich. W głębi duszy poczuła tęsknotę, pragnienie tego, by i ją kochał taki rycerz jak Bertrand... Jest taki przystojny, szlachetny, rycerski...
PerWerka
27-12-2015, 19:21
Arahena
Widząc rudą wiewiórę ukłoniła się do niej... Ogień w sercu i we włosach widać.... Jak miło poznać naszą gospodynie.... podeszła jednak do Anny.... i połorzyła jej dłoń na ramieniu głaszcząc ją jednocześnie po policzku....
Christophe Leroy
No to dobrze... Dzięki. Chociaż pewno tego tygodnia z tym bólem to już nie prześpię hehe - odparł Alessio i Arathenie, po czym powitał się z ukochaną banity, uprzednio kłaniając się jej - Witaj, pani. Ja jestem Christophe Leroy...
Alessio
Tak......,mi też miło poznać,Alessio di Contrarini - powiedział kłaniając się przed nią lekko po czym podszedł do ukochanej i zapytał cicho - Najdroższa co się stało?
Lwie Serce
27-12-2015, 19:25
Anna de Loiret
Wytarła szybko łzy i odparła - nic, absolutnie nic, nigdy nic nie jest, nigdy! Odkrzyknęła odbiegając z płaczem od wybranka.
Marie de la Montmirail odparła banitka dygając jak przystało na prawdziwą damę.
Techniczny:
Nie chciało się mi wymyślać nazwiska rodowego, więc skopiowałem bezczelnie od innego MG
Alessio
Pomimo bólu poszedł za nią szybkim krokiem i zapytał z ciężkim westchnięciem nie patrząc na nią - Przecież widzę....,chodzi o to że nie jestem taki jak on....prawda?
Lwie Serce
27-12-2015, 19:33
Anna de Loiret
Przestań już, chcę pobyć chwilę sama... Mogę? Nie chciała tego mówić, ale Alessio trafił w sedno, to jej właśnie nie dawało spokoju i mimo, że chciała z tym walczyć to nie potrafiła przezwyciężyć swojej natury.
PerWerka
27-12-2015, 19:33
Arathena
Widząc że Ania i Alessio mają ją gdzieś... poszła obrażona szybkim krokiem do Banity przywódcy... Przepraszam Was ale powinniśmy coś zjeść i chyba się przespać.... Domyślam się ze wart nie będziemy trzymać.. Ale jeśli przyda wam się bystry wzrok to mogę coś popilnować.....
Dziękuję, mamy cały czas wystawione warty w pewnej odległości od obozowiska. Odpoczywajcie przed czekającym Was zadaniem. Zaraz zorganizuję jadło i napitek. odparł Bertrand. Marie wpatruje się w plecy Anny ze zmarszczonymi brwiami wzrokiem godnym bazyliszka. Jest jednak tylko człowiekiem, więc nie zamieniła Anny w kamień.
Anna czuje potężne mrowienie na środku swych pleców.
PerWerka
27-12-2015, 19:42
Arathena
Widząc Rudą wpatrzoną w Annę... Wybacz Pani... młoda i głupia nie wie jescze do kogo jej serce bije... Uwierz mi Pani że za parę dni znajdzie innego rycerza co się w nim zakocha bo to ten jedyny... Ale tak po prawdzie to ten z raną jej wybrankiem i koniec końców Są sobie przeznaczeni... powiedziała tak cicho by tylko Ruda i banita ją usłyszeli...
Alessio
Serce mu pękło od tego milczącego potwierdzenia swoich słów,zdołał jedynie powiedzieć nieobecnym głosem - Tak,oczywiście - po czym dodał ciszej - Teraz i na zawsze.......- odwrócił się i począł iść przed siebie - A więc jednak......,to od początku było naiwne....,ta cała miłość........,kocha mnie ale co z tego skoro dzień po dniu żałuje kogo kocha............,muszę się pomodlić,może Shallya mnie wysłucha.....
Niech więc pilnuje swego nie rozglądając się za innymi, bo szypa w tyłku może jej nagle wyrosnąć mruknęła Marie spuszczając swój wzrok z Anny i spojrzawszy na Arathenę.
Lwie Serce
27-12-2015, 19:47
Anna de Loiret
Alessio proszę cię... Wiesz, co do ciebie czuję... Przecież... Nie gniewaj się na mnie... Wyjąkała i zaczęła gorzko płakać padając na kolana.
Alessio
Na jej słowa zatrzymał się,odwrócił się i powiedział martwym głosem - Wiem......,ale teraz też już wiem,że każdego dnia w głębi swego serca tego żałujesz.......,że nie jestem rycerzem.....i wiesz,że choć bym nie wiem jak się starał to nie będę......,kwestią czasu jest aż znów spotkamy kogoś takiego jak Bertrand......,jak mogę Ci zrobić coś tak okropnego jak ślub.......? Jak mogę spędzić z Tobą resztę życia wiedząc że to nie jest to o czym marzyłaś?
Christophe Leroy
Ja pierdziele... Oj Alessio, chłopie, ale żeś sobie kobitę znalazł, współczuję ci - złapał się za czoło widząc co Anka właśnie w tej chwili odstawiła, po czym poszedł i usiadł pod jakimś drzewem i przysłuchiwał się tej rozmowie.
Lwie Serce
27-12-2015, 19:56
Anna de Loiret
Alessio, nie zostawiaj mnie ja cię kocham... Wyjąkała cicho, spuszczając głowę...
Jak tak masz traktować mą córkę, to lepiej by do żadnego ślubu nie doszło! wydarł się ojciec Anny dobywając miecza i kuśtykając w kierunku Alessio.
PerWerka
27-12-2015, 20:02
Arathena
Widzisz Pani? zaśmiała się.. I powiedz mi teraz szczerze czy ktoś taki jak ona ma szansę skraść serce Twemu wybrankowi? mówię Ci Pani takie komedie mamy codziennie...Spójrzcie na giermka.... Ale nadal cicho by tylko ją Banita z rudą słyszeli.... Do liny coby Ojciec Anny nie zalagopował sie za mocno....
Ściśnij się odrobinę..... pomyślała
Tankred de Loiret zajęczał nagle przystając, spojrzał na linę, która utrzymuje opatrunek i ją rozciął swym orężem. Lina opadła w kawałkach razem z opatrunkiem.
Lwie Serce
27-12-2015, 20:08
Anna de Loiret
Zostaw go ojcze, to moja wina, to wszystko moja wina... Nie jestem godna niczego... Niczego... Wstała z klęczek i zaczęła powoli iść do Marie i Bertranda. Pani... Wybacz mi, twój wybranek swą szlachetnością, mądrością i oddaniem przypomina mi mego zmarłego brata... Wiem, jak patrzyłaś na mnie, czułam to... Prawda, marzę o takim mężu od zawsze, ale nigdy, przenigdy nie próbowałabym ci go odebrać... Głupia jestem poza tym, właśnie straciłam swego ukochanego... Pokręciła głową i z płaczem znów zaczęła się oddalać od wszystkich.
Ojciec Anny tylko sapnął i schował do pochwy dobyty miecz.
Cóż, trzeba pilnować co swoje by nikt Ci tego nie zabrał. Ale jak sama to odrzucasz. Marie wzruszyła ramionami.
Alessio
Odwrócił się i począł szukać ustronnego miejsca,jedyne czego w tej chwili pragnął to pomodlić się do Shallyi i to aby jego modlitwa została wysłuchana.....
PerWerka
27-12-2015, 20:14
Arathena
Podeszłą do kawałków liny które ojciec Anny tak pięknie porozcinał i je pozbierała. odeszła kawałek coby jej nie siegnął tym swoim mieczem ... a pozabijajcie się... Widać jesteście siebie warci... Wkurzona nie na żarty poszła w cholerę... Możesz Pani wskazać naszą izbę? zapytała rudą....
Marie wskazała Arathenie nieduży szałas na jednym z drzew. Liothannea, która tak jak giermek się tylko przyglądała całej sytuacji, ruszyła tam bez słowa. Od wyruszenia z polany nie odezwała się do Aratheny.
Lwie Serce
27-12-2015, 20:22
Anna de Loiret
Poszła też do szałasu wskazanego przez Marie... Siostrzyczko... Wiem, że pewnie żałujesz, że... Że obiecałaś mi być starszą siostrą... Jak nie chcesz mieć nic wspólnego ze mną, to... To niech tak będzie, nie zasłużyłam na twoją miłość... Rzuciła z ciężkim sercem do Aratheny.
Alessio
Pani,błagam przemów do mnie,moje życie nie ma sensu,jestem w obcym kraju,w dziczy,ciężko ranny,do niczego się nie nadaję a kobieta którą jeszcze kilka godzin temu nazywałem miłością swego życia złamała mi serce......i już wiem że nigdy nie będzie między nami tak jak dawniej!Nie wiem co robić.....proszę,odezwij się do swojego skromnego sługi.....- pomodlił się w myślach w międzyczasie rozklejając kompletnie bowiem zdał sobie sprawę w jak beznadziejnej sytuacji się w tej chwili znajduje....
PerWerka
27-12-2015, 20:27
Arathena
Dziękuje Pani.... Weszła do izby którą wskazała jej Marie.... Mam nadzieje że nie będziemy tu czuli się jak w wiezieniu....
Wszystko Aniu w porządku... Ja jestem Twą siostrą nie dla kaprysu a dlatego ze serce moje tak bije w rytm jak i Twoje... Pocałowała ja w policzek..... Nie chcę Ci mówić, że wszystko miedzy Wami się ułoży, ale chcę byś wiedziała, że życzę Wam tego z całego serca. Ale obojętnie co będzie sie działo jestem z Tobą... Przytuliła ja do siebie......
W języku elfim powiedziała do niej Kocham Cię Siostro....Umiesz tak powtórzyć?
Alessio Contrarini:
Nie wiadomo czy Bogini usłyszała tą modlitwę, nie raczyła bowiem w żaden sposób na nią odpowiedzieć.
Alessio
Nie przestając łkać usiadł pod pierwszym lepszym drzewem kryjąc twarz w ramionach i zatracając w rozpaczy.....
Christophe Leroy
Westchnął jedynie i udał się do swojego szałasu nie chcąc jeszcze bardziej podkręcać i tak gorącej już atmosfery... Pocieszać Alessia nie było po co, najlepiej, by sam to przetrawił, a panienka Anna... Zapewne kogoś takiego jak on tak czy inaczej by nie chciała oglądać. Poza tym ma już jedną osobę do pocieszania.
Alessio Contrarini:
Do Alessia podszedł Mały Hugo z kawałkiem mięsiwa. Nie łam się, tego kwiatu to pół światu. Nie ta, to inna się znajdzie, która odda Ci swe serce rzekł podając jedzenie.
Christophe Leroy:
Po dłużej chwili dołączył do Ciebie Tankred cały czerwony od trudu wspinaczki z niesprawną nogą. Po niedługim czasie Bertrand przyniósł półmiski z mięsiwem.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Po krótkiej chwili jedzenie przyniosła Wam Marie. Jakieś mięsiwo na drewnianych półmiskach, puste kubki i bukłak z winem. Nie wiecie jakim cudem je tu wniosła.
Lwie Serce
27-12-2015, 20:40
Anna de Loiret
Dziękuję ci kochana... Rzekła wtulając się i spróbowała też powtórzyć po elficku, to co Arathena w tym języku powiedziała...
Alessio
Aż zadarł głowę do góry patrząc kto próbował go pocieszyć.....,był zszokowany że na taki gest zdobył się ten olbrzym,był ostatnim którego o to podejrzewał....,łzy wciąż spływały mu po twarzy i nawet nie próbował ich wycierać,musiał wyglądać naprawdę żałośnie w tym momencie....,jednak jedyne co potrafił z siebie wydusić to krótkie - Dziękuję.....,nie jestem głodny.....- Nawet moja Pani nie miała ochoty ze mną rozmawiać......,choć czemu miała by się zniżać do rozmowy z takim robakiem jak ja?.....Jesteś naiwnym durniem Alessio,naiwnym durniem......
PerWerka
27-12-2015, 20:46
Arathena
Ależ Aniu.. Bardziej melodyjnie... Nie możesz mówić ustami a duszą... Jeszcze raz Ko-cham Cię Sio-stro... powiedziała spokojnie i powoli
Christophe Leroy
Dziękujemy, panie Bertrandzie... - odparł mu w ramach podzięki, odebrał półmisek i postawił go zaraz tuż przy Tankredzie i usiadł gdzieś niedaleko niego, ale i nie za daleko by sobie czegoś nie pomyślał. Nie wiedział, czy w ogóle warto odzywać się teraz do swego byłego już pana po tamtej sytuacji z Anną, lecz chyba i w ciszy nie było co siedzieć... - Częstuj się, panie...
Alessio Contrarini:
Jak tam chcesz. Eeee, jakby podróżowanie z Nią było dla Ciebie zbyt wielka torturą, to znajdziesz miejsce w naszych szeregach. Po tym jak Gruby Gui wyruszy nie będziemy mieli tu nikogo kto by umiał opatrywać rany. olbrzym przestąpił niepewenie z nogi na nogę złożywszy ta propozycję.
Lwie Serce
27-12-2015, 20:50
Anna de Loiret
Odebrała najpierw jedzenie od Marie mówiąc - dziękuję pani. Postawiła je w wolnym miejscu, oraz spróbowała powoli powtórzyć słowa po elficku, starając się mówić duszą, za radą siostry.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Postaraj się to zaśpiewać rzuciła Liothannea ze swego kąta. Marie wyszła z Waszego szałasu.
Christophe Leroy:
Tankred skinął Ci głową i zaczął jeść w milczeniu.
Alessio
Nie wiem co powiedzieć......,to świetna alternatywa......,muszę to jeszcze przemyśleć........,ale naprawdę to doceniam i dziękuję......,no wiesz......,za wszystko..... - powiedział ze szczerą wdzięcznością w głosie - Może i to by nie było takie złe? Ale z drugiej strony,czy ja w ogóle chcę jeszcze chodzić po tym cholernym świecie?! Muszę się nad tym zastanowić.......
Lwie Serce
27-12-2015, 20:54
Anna de Loiret
Nie jestem w nastroju, wybaczcie mi - rzekła wyraźnie podłamana, siadając w kącie i głowę opierając o kolana.
Alessio Contrarini:
Hugo się uśmiechnął i skinął głową odchodząc, choć nic mu poza rozważeniem oferty nie obiecałeś.
Christophe Leroy
Wziął jeden kawałek i również zaczął jeść w ciszy...
Christophe Leroy:
Podróżowałeś trochę z Anną i Alessio zagaił nagle Tankred. Bardzo by była zrozpaczona, gdyby go spotkał jakiś wypadek po drodze?
PerWerka
27-12-2015, 21:07
Arathena
Jak tam Aniu chcesz.... Kocham Cie Siostro.... poszła do swego hamaku i się w nim ułożyła....
Zamknęła oczy, i starała sobie wyobrazić Białego Jelenia... Bawiła się kolczykiem przy pępku gładząc jednocześnie włos przywiązany do niego.....
Gdzie mgła rano wstaje i puchem Las okrywa
Tam Ty mój miły biegniesz I wiatr w Twe rogi spływa.
Czy będzie kiedyś dane Nam razem wiatr rozgonić
I w mgle porannej w polu o wszystkim Nam zapomnieć?
Elfaka zaśpiewała cicho....
Arathena Czarna Wdowa:
Liothannea parsknęła śmiechem. Pewno sama mu je przyprawiłaś? rzuciła w elfim opanowując wesołość.
Lwie Serce
27-12-2015, 21:11
Anna de Loiret
Zaczęła łkać tylko siedząc wciąż. Bardzo kochała Alessia i załamało ją to, co się wydarzyło...
PerWerka
27-12-2015, 21:12
Arathena
A ciebie Pani co ugryzło? To Ty rzuciłaś mnie przyrodzeniem kozła w twarz.... I to ja powinnam Cie przepraszać może? Nie ja damą jestem i nie mnie nerwy trzymać... Ale jak tam chcesz?
Alessio
Pani moja.......,wciąż Cię kocham,rozumiem że nie miałaś ochoty na rozmowę ze swym pokornym sługą,wiedz jedynie że wciąż będę wierny Twym zasadom jak do tej pory..... - pomodlił się krótko ale po krótkiej chwili jego myśli znów wróciły do ukochanej.......- Jak ona mogła podrywać go na moich oczach.........,to.........to nie bywałe,dotąd sądziłem że ona to robi bo i inne damy w jej ojczyźnie tak wobec rycerzy się zachowują......,ale ze mnie kretyn,jeśli ktoś jest winny tego wszystkiego to na pewno nie tylko ona....
Arathena Czarna Wdowa:
Jeszcze się pytasz? Myślałam, że masz o mnie lepsze zdanie po tym jak długo razem przebywałyśmy. Aniu, mogę Ci jakoś pomóc? odpowiedziała w bretońnskim.
Christophe Leroy
O chu... I co ja mam zrobić? Ehh... Wiedziałem, że ta cisza nie potrwa zbyt długo - Zapewne tak... Kocha go w końcu. To widać. Mimo sprzeczek zawsze szybko do siebie wracali i się godzili, a gdyby coś mu się stało to jedynie byś skrzywdził swą córkę, panie... i zapewne mógłbyś już jej nie odzyskać. Pewnie i tak w końcu się pogodzą... Tak myślę, a panna Arathena zapewne będzie próbowała również temu jakoś zaradzić.
OD MG
+5 PD
Lwie Serce
27-12-2015, 21:16
Anna de Loiret
Mogłabyś mnie utulić? Spytała Liothannei ze łzami w oczach, ciesząc się że wyciągnęła do niej rękę. I coś mi poradzić przy tym?
Christophe Leroy:
Tankred tylko ciężko westchnął w odpowiedzi.
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Liothannea wstała z hamaka i spełniła prośbę Anny. Co do rady, to mam tylko jedną. Jeśli Ci na Nim naprawdę zależy, to walcz z całych sił o odzyskanie tego co straciłaś. Im szybciej tym lepiej. I nie rób więcej nigdy nic, co by pozwalało mu wątpić w Twe uczucie.
PerWerka
27-12-2015, 21:17
Arathena
A ja myślałam, że się znasz na żartach... Widać obie się myliłyśmy... Nie mniej jednak Nie ja Ci to ścierwo w twarz rzuciłam a ty zrobiłaś to celowo.... Zbyt dobrze rzucasz sztyletami by był to przypadek...
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
Nie znam się na żartach, a to co nim zasugerowałaś mocno zabolało. Nie zapanowałam nad nerwami. odpowiedziała wysoka elfka.
Lwie Serce
27-12-2015, 21:26
Anna de Loiret
Dziękuję ci Liothanneo, tak zrobię - odparła tuląc się do królewskiej córki. I jeszcze jedna prośba... Nie kłóćcie się, bądźmy na zawsze serdecznymi przyjaciółkami, chodź Aratheno do nas.
PerWerka
27-12-2015, 21:31
Arathena
Przepraszam zatem jeśli Cie uraziłam, choć widać Tylko Ty masz wyłączność na obrazę uczuć... Mogłaś to przetrawić i w oczy mi powiedzieć, że Cię uraziłam.. A tak już zadrę będę miała... Docinasz mi jak w marzeniach odpływam tylko dlatego by się odezwać? Liothanneo, to ja raczej powinnam czuć się urażona, ale nie chowam urazy a rozczarowanie....
Anno trzy na hamaku to ino.....
Zaraz przyjdę z powrotem... muszę na stronę jeszcze.....I wyszła z izby....
Anna de Loiret, Arathena Czarna Wdowa:
I ja zatem przepraszam. Po prostu na niektóre tematy i sugestie jestem dość drażliwa. odparła Liothannea.
Lwie Serce
27-12-2015, 21:37
Anna de Loiret
Liothanneo... Dziękuję ci za okazane serce, jesteś wspaniałą przyjaciółką - rzekła do elfki i mocno ją uściskała. Idę postąpić zgodnie z twą radą i zawalczyć o to... Co sama sobie odebrałam własną głupotą.
Anna dotarła do Alessio, choć trochę się go naszukała. Banici jednak wskazali Jej drogę gdzie się oddalił.
Lwie Serce
27-12-2015, 21:42
Anna de Loiret
Alessio... Wiem, że już mnie nie kochasz, a miłość w twym sercu zastąpiła nienawiść... Ale mogę usiąść obok ciebie?
PerWerka
27-12-2015, 21:43
Arathena
Podeszła do któregoś z Banitów prosząc go o wskazanie miejsca gdzie może spotkać ich przywódcę... Sama uprzednio zrobiła swoje potrzeby fizjologiczne.. Tego akurat nie musiała szukać bo budowla w której byli przypominała budowle w których spędziła większość życia...
Alessio
Wzruszył tylko ramionami nic już nie mówiąc,było mu kompletnie obojętne czy obok niego usiądzie czy nie,wciąż nie potrafił zrozumieć jak mogła się posunąć do podrywania innego mężczyzny na oczach wszystkich i to chwilę po kilkukrotnym wyznaniu mu miłości.....
Arathena Czarna Wdowa:
Arathenie wskazano budowlę w której przebywa Bertrand. Sama nigdy by nie zgadła, nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród innych.
Lwie Serce
27-12-2015, 21:51
Anna de Loiret
Alessio... Dłoń położyła mu na policzku, obracając jego głowę tak by patrzył w jej oczy, gdy usiadła. Powiedz mi, że już nic nie czujesz a nie będę już cię dręczyć sobą, zapomnisz o Annie de Loiret... Mimo iż wiesz, co ona do ciebie czuje.
Alessio
Mimo że jej dotyk był bardzo miły to zdjął jej dłoń ze swojego policzka,nie odwrócił jednak głowy mówiąc - Gdybym nic nie czuł nie siedział bym w tym przeklętym lesie użalając się nad sobą....,a Ty chyba sama nie wiesz co do mnie czujesz....,wyznałaś mi miłość,znów przeżyliśmy wspaniałe chwile a tego samego dnia podrywasz innego mężczyznę na moich oczach......,możesz mi to wytłumaczyć?
PerWerka
27-12-2015, 21:56
Arathena
Zapukała do drzwi w budowli, która wskazał jej banita.... Gdy usłyszała pozwolenie wejścia przeprosiła że nachodzi.. Mam prośbę jeśli wolno.... Eskortować wóz musimy i dziękuje jeszcze raz, że odpoczynek i gościnność nam okazaliście. Wiem, ze wyglądamy w pierwszej chwili jak nieudacznicy jacyś ale trudno... Idzie mi o hamaki... widzę, że posłania z nich są zrobione a ja szukam materiału na sieć.. Chętnie odkupie dwa bo bym przez czas pobytu tutaj potrenować chciała rzucanie siecią zrobioną właśnie z tych hamaków.... Ino proszę nie mówcie mi że żadnego w zapasie nie macie.... Te budowle wyglądają jak Leśnych Elfów.. Wprawdzie nie ma tu żadnego ale to nie znaczy że kiedyś tu nie mieszkali... A jeśli się nie mylę to i zapasy ich tu powinny być...
Arathena Czarna Wdowa:
Rano Ci damy dwa odpowiedział Bertrand. Teraz mamy... pilniejsze zajęcia dorzuciła Marie poprawiając swe ubranie.
Lwie Serce
27-12-2015, 22:00
Anna de Loiret
Gdybym nie wiedziała, to ucałowałabym cię bez wahania, gdy arcykapłanka zamieniła cię w żabę? To czyn, który złączył nasze serca na zawsze i gdybym nie była pewna, nie zrobiłabym tego... Alessio wiesz przecież, że zawsze marzyłam o rycerzu, o człowieku silnym, odważnym, szlachetnym, rycerskim, w lśniącej zbroi i na pięknym rumaku. Wciąż podziwiam takich ludzi, ale to ciebie pokochałam zrozum to wreszcie... Nigdy bym nie zostawiła cię dla najwspanialszego nawet rycerza...
Alessio
Teraz tak mówisz......,ale widziałem jak zabolało Cię to że ten rycerz nie jest wolny.....,nawet nie wiesz jak się poczułem gdy to do mnie dotarło.......,i co by było gdyby odwzajemnił Twoje uczucie? To było coś więcej niż dobre wychowanie z Twojej strony Anno.....
PerWerka
27-12-2015, 22:11
Arathena
Dziękuje Wam zatem i przepraszam... Trza było powiedzieć strażnikowi żebym nie przeszkadzała.. wcześnie jeszcze.... dobrej nocy zatem... i wyszła z ich izby... Wróciła do swojej i położyła się spać
Lwie Serce
27-12-2015, 22:13
Anna de Loiret
Alessio... Walczę ze swoimi upodobaniami, ze swą naturą, ze swymi marzeniami... Dlaczego? Bo gdyby wszystko się spełniło, a nie miałabym ciebie, nie dałoby mi to żadnej radości... Zrozum, ja nie potrafię bez ciebie żyć, za bardzo cię kocham... Może uznasz, że to dziwne, ale taka właśnie jestem... Taką mnie pokochałeś, taka bowiem byłam od zawsze...
Alessio
Tak.....,taką Cię pokochałem......- I kocham nadal....- ale co to za miłość skoro w głębi duszy będziesz nieszczęśliwa że nie jestem kimś innym....? Ehh,nie wiem co z tym zrobić,naprawdę nie wiem.....- powiedział wyraźnie smutniejąc coraz bardziej wraz z każdym wypowiedzianym słowem gdy umilkł schował swoją głowę w ramionach....
Lwie Serce
27-12-2015, 22:30
Anna de Loiret
Nieszczęśliwa byłabym z dala od ciebie, nie można mieć wszystkiego - odparła przysuwając się bliżej do niego i obejmując delikatnie. Naprawdę myślałeś, że twoja Ania cię nie chce? Spytała z delikatnym uśmiechem.
Alessio
Milczał przez dłuższą chwilę nic nie mówiąc po czym odezwał się - Tak,naprawdę przez chwilę tak pomyślałem........serce mi pękło gdy zrozumiałem że wolała byś być z kim innym......,z tym banitą.... - powiedział wciąż nie podnosząc głowy ale i jej od siebie nie odrzucając jak na samym początku....
Lwie Serce
27-12-2015, 22:43
Anna de Loiret
Nie nazywaj go tak, to rycerz... I nie mów mi, że wolałabym być z kimś innym, nie siedziałabym tu teraz z tobą chcąc by między nami znów było jak dawniej - odrzekła, przestając go obejmować. Dalej więc wątpisz w mą miłość...
Alessio
Spojrzał na nią również lekko się odsuwając - Nie....,w nią nie wątpię....,ale boję się że kiedy znów spotkamy kogoś takiego jak Bertrand sytuacja się powtórzy i znów się oboje zranimy....,jeśli chcesz być ze mną przysięgnij że nigdy więcej nie posuniesz się tak daleko jak dziś....
Lwie Serce
27-12-2015, 22:54
Anna de Loiret
A więc mi nie ufasz... Ja ci nie kazałam przysięgać, że mnie nie zdradzisz, naprawdę myślisz że byłabym w stanie? Naprawdę? Rozpłakała się gorzko, zawiedziona tymi słowami.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©