Zobacz pełną wersję : PBF Trędowaty rycerz
Strony :
1
2
3
4
5
[
6]
7
8
9
10
11
Surija
Niestety dał się omotać tym polakom, choć dla niego prosiłabym o łaskę, wiem że może postępuję niezbyt honorowo, ale kobieta inaczej bronić się nie może. Niestety dobry Bóg postawił nas niżej w hierarchii od mężczyzn i przeważnie naszą jedyną bronią jest zdrada lub spisek, bo do innej dostępu nam się wzbrania
Andrij Marszałek
01-10-2015, 19:22
Adriano
Za zwycięstwo!!! Ku chwale Bożej!!! - Przemowa mocno poruszyła Adriana. Czegoś takiego oczekiwał odkąd przybył do Ziemi Świętej.
PanzerKampfWagen
01-10-2015, 20:29
Bertrand
Ledwie cztery tysiące przeciwko dziesiątkom? Szaleństwo? Zapewne. Czy odważę się wziąć w nim udział? Oczywiście. Jeśli taka jest Twoja wola Panie, i chcesz, bym właśnie tutaj zginął w boju u boku tego młodego władcy, który zdaje się mówić z sensem i porywać lud, to nie będę się jej sprzeciwiał, a godnie ją przyjmę. Zresztą nie po tom taki kawał zaszedł, żeby teraz podkulić ogon i odejść pogrążonym w hańbie. Wykrzyczał zaraz wraz z pozostałymi Zasiejmy trwogę w sercach wrogów! Niech Bóg nam dopomoże!
Charles de Tournemire
Pokłonił się królowi, lecz chyba kapłana jeszcze nie zauważył... Po jego przemowie nie był taki pewny, czy i by dała sobie radę armia krzyżowców przeciwko "dziesiątkom tysięcy" Saracenów. Po chwili namysłu wykrzyknął za resztą - Za Boga! Za królestwo!
Lwie Serce
02-10-2015, 13:48
Surija:
Tak więc się stanie, łaskę mu okażę w zamian za twe zasługi. Oczywiście, jeśli twe słowa okażą się cenne... Teraz możesz czynić co zapragniesz, pozwalam ci towarzyszyć mej armii - odrzekł Saladyn.
Reszta:
Zewsząd rozległy się dziesiątki okrzyków zebranych na dziedzińcu rycerzy, wielu z nich dobyło swe miecze i wzniosło je w górę. Koń Baldwina stanął dęba, król takoż w tym czasie dobył swego brzeszczota, oraz dodał już spokojniej - wyruszamy za kilka dni o brzasku, gdy nadciągnie hrabia Rajmund z Trypolisu oraz Baldwin z Ibelinu ze swymi rycerzami. Takoż świątynnicy mają się w dużej liczbie stawić. Teraz udajcie się na spoczynek, cytadela jest do waszej dyspozycji, starczy miejsca dla każdego. Baldwin schował swój miecz, wyczekując aż wszyscy się rozejdą.
Techniczny
Macie czas na załatwienie spraw w Jerozolimie, możecie porozmawiać o księciu, jego zdradzie i o czym tam chcecie z kimkolwiek. Choć sprawa ta zdaje się być nieporuszana, przysłoniona przygotowaniami do wojny.
Robert
Podjechał do Charlotte i zapytał - Pani gdy już wypoczniemy po podróży czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i zechciała pokazać święte miasto? Pierwszy raz w nim jestem, chciałem je zobaczyć gdy tylko pogłoski o nim usłyszałem a dużo przyjemniej będzie je zwiedzać w towarzystwie tak pięknej i uroczej damy - gdy skończył pochylił przed nią głowę
Charles de Tournemire
Skoro tak... Więc czas, by odwiedzić grób pański i inne miejsca. Nareszcie... Lepiej tylko odniosę swe rzeczy do komnaty, coby nikt mi nie ukradł ich po drodze - wtem kapłan odwrócił się i zaczął spokojnie podążać w kierunku stajni, po czym na moment zostawił tam swego konia, a swój ekwipunek zabrał i zaczął podążać do swej komnaty. Gdy go tam zostawił wrócił do swego konia, po czym wsiadł na niego i spokojnie zaczął zmierzać w kierunku owego grobu pańskiego... - Ciekawe gdzie ta żmija Surija się podziewa... Dzięki Bogu, że z nami tu nie przybyła, bo bym chyba musiał sobie pogadać z żoną konstabla o niej... Wszak zakładam, że ona ma na niego jakiś wpływ.
Lwie Serce
02-10-2015, 14:40
Wszyscy poza Suriją:
Charlotte zaczerwieniła się po słowach Normana i rzekła - chętnie cię panie oprowadzę, czy ktoś chce jeszcze dołączyć? W tym czasie konstabl podjechał powoli do Roberta z poważną miną, powiedział - możemy chwilę pomówić na osobności, panie? Jam Boemund de Moulins. Podał mu swą prawicę odzianą w rękawicę.
Surija
Dziękuję za propozycję dołączenia to Twej armii Panie chętnie z niej skorzystam
Robert
Robert De Modica - odparł mu, po czym bez cienia strachu czy zniesmaczenia uścisnął jego dłoń i spojrzał w jego oblicze, po chwili dodając - Oczywiście Panie,prowadź
Lwie Serce
02-10-2015, 14:46
Surija:
Wyszłaś z namiotu sułtana, otrzymałaś także od niego swój namiot na ten czas. Udajesz się do niego, czy może zamierzasz przespacerować się po obozie?
Robert:
Wraz z Boemundem odjechałeś kawałek od reszty, wówczas rycerz rzekł - widzę, panie, iż ma siostra w oko ci wpadła... Prawda to, czy wzrok mnie zawodzi?
Surija
Udała się do namiotu wypocząć po podróży, która była niezbyt przyjemna
Robert
Zaczerwienił się lekko na tak bezpardonowe stwierdzenie ze strony rycerza, przytaknął mu i odparł - Nie nie zawodzi,prawda to Panie że moje serce zaczyna bić dla Panienki Charlotte - po chwili nieco posmutniał i dodał - ale śmiem wątpić czy z tyle starszym rycerzem zechce swe dalsze życie związać.....
Lwie Serce
02-10-2015, 14:57
Robert:
Jeśli bronić będziesz ją w stanie, a także traktował ją godnie, to wierz mi że lata twe znaczenia mieć nie będą. Odpowiedział konstabl i dobył miecza, dodając - ale póki nie przekonam się o tym, czyś biegły w walce, nie oddam ci kochanej siostry pod opiekę.
Robert
Cień zwątpienia przemknął przez oblicze Roberta wiedział bowiem że wciąż rany po walce z farysem się nie zasklepiły, jednak szybko wybił sobie złe myśli z głowy, w jego oczach pojawiły się dziwne iskierki, twarz przybrała zacięty wyraz on sam poprawił się w siodle i odparł z przekonaniem - Przyjmuję Twe wyzwanie Panie, chcesz się potykać tu i teraz?
Lwie Serce
02-10-2015, 15:35
Robert:
Ja nie chce z tobą walczyć, ty winieneś chcieć, jeśli ma siostra ci miła, im milsza, tym większa trwa chęć do walki winna być, by czynem zdobyć to, co być może słowem już zawojowałeś - odrzekł Boemund i odgalopował od ciebie kawałek krzycząc - zrobić nam miejsce! Po chwili jego siostra podbiegła do niego, zamienili kilka słów po francusku ze sobą.
Reszta:
Widzicie całe zajście, dwaj rycerze gotują się do pojedynku, ale nie wiecie dlaczego będą walczyć. Charlotte podbiegła natychmiast do Boemunda, zamieniając z nim kilka słów, zdaje się że po francusku ale nie dosłyszeliście konkretnie co.
Charles de Tournemire
Gdy usłyszał krzyk konstabla odwrócił się i cofnął się od razu do zamku. Ujrzawszy go z mieczem w dłoni domyślił się, iż zaraz zacznie się walka... Odjechał gdzieś na bok i oczekiwał co się dalej stanie - Z kimże on chce walczyć znowu? I dlaczego...?
PerWerka
02-10-2015, 15:40
Katarina
widząc, ze obaj rycerze zamierzają się pojedynkować, postanowiła skorzystać z okazji by odrobić straty które poniosła dając całe złoto dziewczynce z osady....
Stawiam 10 sztuk złota, że Pan Boemund zwycięży....
Robert
Ustawił konia naprzeciwko Boemunda i spojrzał w niebo trzymając ręce jak do modlitwy - Kochanie,odkąd przemówiłaś do mnie zrozumiałem jak powinienem postępować wcześniej.....,żałuję że nie dane mi było dłużej żyć by swe dawne występki naprawić jednak może Bóg zlituje się nade mną i da szansę ponownego spotkania....... - po chwili kontynuował swój monolog wewnętrzny - Panie, wiem że wiele Ci zawiniłem w swym życiu a tych dobrych postępków było niewiele, lecz jeśli polegnę proszę Cię nie tylko o zaszczyt spotkania z Julią ale i byś dał ukojenie Panience Charlotte by nie opłakiwała mej śmierci zanadto....., wrażliwe to dziewczę i źle to zniesie..... - gdy skończył rzucił jeszcze spojrzenie Charlotte siląc się na ciepły uśmiech dla niej po czym dobył broni i oczekiwał na rozpoczęcie pojedynku. Gdy zaś usłyszał słowa polki spojrzał na nią z mieszaniną pogardy i niedowierzania i pokręcił głową z dezaprobatą wiedząc że właśnie dołożyła zmartwień swej rzekomej przyjaciółce miast ją w tej ciężkiej dla niej chwili pocieszać.....
Techniczny
Nie stara się zabić bądź okaleczyć swego przeciwnika,dąży raczej do zrzucenia go z siodła ewentualnie ogłuszenia/wytrącenia broni
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 15:58
Bertrand
Toż to ja tako samo powinienem teraz z panem Baldwinem walczyć, lecz zbiegłem... Jak ja mu w oczy spojrzę, gdy znów się spotkamy... Posmutniał widząc rycerzy gotujących się do boju. Przypomniał sobie nieszczęsny los Filipa i zrozumiał, że Robert tak samo może skończyć.
Andrij Marszałek
02-10-2015, 17:39
Adriano
Zobaczymy jak to się skończy...
PerWerka
02-10-2015, 18:13
Katarina
Spojrzała w około siebie i zastanawiała się co takiego niestosownego powiedziała, że się na nią zaczęli dziwnie patrzeć....
Same sknery tu widać....
Charles de Tournemire
Ah, konstabl przeciwko temu nowo poznanemu rycerzowi, który był przy żonie konstabla... Po walce się dowiemy czemu się pojedynkowali... - przypatrywał się wszystkiemu z zainteresowaniem, zaś na słowa Katariny pokiwał jej głową z dezaprobatą... Nie było to wszak zapewne miłe dla walczącego Włocha.
Spytko po łacinie:
Nie wierzysz w siłę miłości tegoż rycerza Katarino? To po co miałaś chęć ich swatać? Dziesięć na Włocha.
PerWerka
02-10-2015, 19:36
Katarina (po polsku)
Dobrze wiesz, że wierzę, ale warto zarobić trochę grosza. Konstabla widziałeś jak sam przeciwko ludziom księcia się postawił i wyszedł z tego prawie bez szwanku.
Cieszę się już, bo przegrasz zakład.
Lwie Serce
02-10-2015, 19:43
Wszyscy poza Suriją:
Katarino jak możesz! Wykrzyczała Charlotte i ze łzami w oczach popatrzyła na szlachciankę. Panienka pokręciła głową i podeszła do Roberta, pytając - pozwolisz panie, bym obwiązała twój hełm chustą?
Godwyn tymczasem krzyknął - bijcie się murwa! Widowiska pragnie rycerstwo, popatrzać jak sobie kości łamiecie, ha!
Spytko po polsku:
Masz czym zapłacić w razie przegranej? Konstabl zaiste biegły w broni nad podziw, ale zakłady to fortuna, a ta kołem się toczy. Jeśli mam rację i do mnie się uśmiechnie, to ciesz się że to ja zakład podjąłem, a nie jakiś obcy Ci mąż.
PerWerka
02-10-2015, 19:49
Katarina(polski)
Może to przesadziłam, ale rozłądować napięcie chciałam. Wyszło jak wyszło czasu nie da się cofnąć.....
(Łacina)
Wybacz Pani.... Odparła z pokorą i smutkiem w głosie. Widząc rozczarowanie Charlotty
Robert
Gdy tylko usłyszał jej zatroskany głos cała złość i niepewność uleciały z niego a zastąpił je dziwny spokój - Oczywiście Panienko - odparł jej po chwili życzliwie, pochylając się w siodle aby mogła chustę zawiązać, gdy poczęła to robić dodał czerwieniąc się lekko - Ja......,zrobię co w mej mocy by w oczach Twego brata na aprobatę zasłużyć
Lwie Serce
02-10-2015, 20:01
Nie wątpię, że ci się uda panie - odparła Charlotte, kończąc wiązać białą chustę na hełmie. Oddaliła się po tym, by w objęciach Agnes przyglądać się pojedynkowi. Przedtem jeszcze spojrzała na Katarinę, ale już bez tej życzliwości w oczach, co poprzednio.
Zaraz też rycerze runęli na siebie w galopie, tnąc się swymi ostrzami. Walka jest nader pokazowa, aż do równie okazałego finału, w którym Boemund płazem brzeszczota zadał Normanowi cios w głowę, wyrzucając go z siodła. Dzięki hełmowi uderzenie było niegroźne, ale bardzo silne, co skończyło się upadkiem. Konstabl zakonu świętego Łazarza podjechał do leżącego Roberta, a jego rumak stanął dęba przed nim. Gdy opadł na cztery kopyta, jeździec jego rzekł po łacinie - odwagi i umiejętności ci nie brak, jeśli o pozostałe cechy chodzi, osąd mej siostrze pozostawiam. Macie me błogosławieństwo.
Robercie! Krzyknęła Charlotte i podbiegła do leżącego Normana, spojrzała w stronę brata i zaczęli rozmawiać po francusku:
- Dlaczego tak tęgo biłeś, mogłeś krzywdę mu wyrządzić!
- Ostrze mi się omsknęło, miało się znaleźć na jego piersi, tedy by z siodła nie wyleciał.
Boemund się zaśmiał delikatnie.
Spytko po polsku:
Odliczył monety i wręczając je Lubej rzekł Zakład wygrałaś, ale proponując go chyba przegrałaś coś cenniejszego od złota.
Techniczny:
26 złota zostaje, 10 do Katariny.
PerWerka
02-10-2015, 20:06
Katarina
Wyciągnęła rękę w stronę Spytka,, Stukając stopą w posadzkę....
Robert
Nieco zdezorientowany patrzył to na Charlotte to na jej brata,jednak po chwili potrząsnął głową otrząsając się nieco z oszołomienia wywołanego ciosem a uśmiech pojawił się na jego twarzy, powoli wstał z ziemi po czym delikatnie ujął dłoń panienki i powiedział do konstabla pochylając przed nim głowę - Dziękuję Panie....., nigdy jeszcze nie spotkałem kogoś tak wprawnie władającego orężem.....
Charles de Tournemire
Ah... Zabiegi o damę... Cóż, konstabl zgodził się, więc pozostaje tylko życzyć wam szczęśliwej przyszłości... Gdyby tylko Katarina nie przesadziła z tym komentarzem... - pomyślał wpatrując się w ten widok, gdy ukochana podbiega do swego wybranka z zatroskaniem, pełna uczucia do niego...
Lwie Serce
02-10-2015, 20:25
Boemund przez chwile się przyglądał swej siostrze oraz jej wybrankowi, w końcu rzekł - żałuję, że nie poprowadzę mej pięknej Charlotte do ołtarza, żałuję że nie zdążę, żałuję że nie ujrzę waszego ślubu, żałuję... Rycerz zawrócił konia i odjechał do swej żony.
Robert
Spojrzał ze smutkiem a zarazem z ciekawością za odjeżdżającym rycerzem - Jakże można Twe wyroki Boże sprawiedliwymi nazwać? Taką piękną i szlachetną parę tak pokarać......., ehh,będę musiał się o tym z tym księdzem rozmówić, dobrze mu z oczu patrzyło - patrzył tak jeszcze przez chwilę po czym przeniósł swoją uwagę na Charlotte i jedynie stał tak spoglądając jak zaczarowany w jej oczy....,piękną chwilę przerwał zniecierpliwiony wierzchowiec Roberta który bezceremonialnie pchnął swego Pana na stojącą przed nim damę po czym zarżał radośnie...., odruchowo ją objął po czym odsunął się do wcześniejszej odległości i wyraźnie zmieszany i czerwony na twarzy powiedział - Wybacz Pani, ten łobuz ma czasem takie pomysły....
Spytko po łacinie:
Podjechał do zakochanych, skłonił głowę przed nimi i rzekł niezbyt głośno Przyjmijcie me gratulacje i życzenia szczęścia na wspólnej drodze. Proszę, wybaczcie mej Pani niestosowne zachowanie. Nie miała złych intencji.
Charles de Tournemire
Tak twierdzisz, konstablu? Jeżeli pragniesz odejścia z tego świata to nic Cię nie powstrzyma, ale Twoi bliscy na pewno będą cierpieli... Nie zjawisz się na ślubie swej siostry, ni zobaczysz ich dziecka... - pomyślał sobie, po czym przypatrywał się jeszcze młodej parce oraz odchodzącemu Boemundowi...
Lwie Serce
02-10-2015, 20:38
Łobuz? Mądry koń - odpowiedziała Charlotte Robertowi głaszcząc jego rumaka, po czym Spytkowi - wybaczam jej, ale niech waży swe słowa... Dotknęło mnie to, zwłaszcza że na powitanie wpadłyśmy sobie w ramiona czule.
Robert
Uśmiechnął się do Charlotte na te słowa po czym do Spytka odparł - Dziękuję Panie w imieniu nas obojga, a co do Twej lubej,postaram się urazy do niej nie żywić jako że w istocie wydaje się że serce ma dobre,każdemu może się zdarzyć o jedno słowo za dużo powiedzieć.....
Spytko po łacinie:
Nadal niezbyt głośno, tak by go słyszała tylko para przy której się znajduje Dziękuję Wam w swym i Katariny imieniu. Naprawdę pasujecie do siebie, na co mi Luba uwagę zwróciła. Mości Robertowi zaiste fortuna sprzyja, Twa łaskawość bowiem równa Twej urodzie, a oby i mi sprzyjała gdy będę prosił Patriarchę o zawieszenie ślubu celibatu.
Robert
Spojrzał na niego ze zdumieniem i dużym zaciekawieniem po czym odparł mu życzliwie - Dziękuję Panie za dobre słowo.......,liczę że Ci się uda, bowiem prawy z Ciebie rycerz a i widzę że silne uczucie i Was połączyło.....
Spytko po łacinie:
Niestety na drodze naszego szczęścia są przeszkody, ale mamy zamiar je wszystkie pokonać. odkłonił się ponownie i powrócił do Katariny.
Po polsku:
Zamieniłem słowo z Charlotte. Wybaczyła Ci, choć Ją Twe słowa zraniły. Prosiła byś na przyszłość bardziej je ważyła, jeśli Ci na Jej przyjaźni zależy.
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 21:06
Bertrand
Cóż za zrządzenie losu; miłość wszędzie naokół mnie, a ja swej nie mogę uoasabiać... Muszę wypocząć, zanim w bój ruszę. Ulotnił się z dziedzińca, kiedy inni poruszeni pojedynkiem byli i udał się do stajni, gdzie zostawił swego wierzchowca. Następnie podążył do przydzielonej mu komnaty. Zdjął zbroję i położył się wygodnie na łóżku. Panie Boże... Być może moja ostatnia prośba była zbyt próżna i dlatego jej nie spełniłeś... Dziś zatem proszę Cię, byś mym bratom, za którymi tak bardzo tęsknię, szczęście i spokój zesłał. I żeby się moim losem nie przejmowali. Amen.
Techniczny
-1 PL na spokojny sen ;D
Charles de Tournemire
Podjechał do pary, gdy tylko Spytko odjechał do swej ukochanej, zszedł z konia i powiedział - Gratuluję panie zdobycia błogosławieństwa konstabla. Oby Ci się powodziło w życiu wraz ze swoją ukochaną wybranką, a Bóg sprzyjał waszemu związku. Co teraz zamierzacie?
Lwie Serce
02-10-2015, 21:13
Co teraz zamierzamy? Ciężko powiedzieć, boję się o Jerozolimę, o Boemunda, o Agnes, o Roberta... O wszystko... Odpowiedziała Charlotte.
Robert
Dziękuję ojcze - odparł mu z szacunkiem w głosie po czym wziął rękę ukochanej,złożył na niej delikatny pocałunek po czym odezwał się szeptem tak że tylko ona słyszała - Moja miła ja też się boję.......,najbardziej tym że Cię utracę......., spróbujmy jednak cieszyć się tymi chwilami,które nam pozostały zanim wraz z królem wyruszę na bitwę
Charles de Tournemire
Nie bój się pani niepotrzebnie, bom tylko Ci to na złe wyjdzie, uwierz mi. Spędźcie szczęśliwie i w miłości czas jaki macie, a wtem kiedy nadejdzie odpowiednia chwila martwcie się... -odparł im, po czym po kilku chwilach dodał - Ja natomiast udaję się teraz do grobu pańskiego oddać tam cześć Jezusowi Chrystusowi i zmówić modlitwę do niego jak i Boga. Później się jeszcze zapewne zobaczymy. W każdym razie żegnajcie... - odwrócił się i zaczął zmierzać w kierunku tegoż grobu, dodając jeszcze - Ktoś się zechce tam udać ze mną?
PerWerka
02-10-2015, 21:50
Katarina (polski)
Czy mi zależy, sama nie wiem. Owszem powie się coś czasem niestosownego ale to nie jest powód do obrazy. Za nią stoi wprawdzie obawa o ukochanego, ale nie wiem czy chce mieć coś więcej wspólnego z nią.
łacina
Podeszła do Charlotte i Roberta.
Wybaczcie, moją niefortunna gafę. Nie jest to pewnie w zwyczaju tu... No cóż, mleko się rozlało. Przyjmijcie moje gratulacje i oby wasz związek zaowocował, bo widać, że miłość w was kwitnie.....
Oddaliła sie spowrotem do Spytka
Lwie Serce
02-10-2015, 21:51
Robert:
Jak więc zamierzasz spędzić ten czas? Spytała panienka.
Bertrand:
Nagle do drzwi twej komnaty rozległo się pukanie, usłyszałeś krzyk po francusku - szukam pana Bertranda z Tuluzy!
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 21:53
Bertrand
Czegóż to... Powstał prędko, miecz mając na wyciągnięcie ręki w razie czego i wykrzyknął Wejść!
Spytko po polsku:
Udam się wraz z księdzem do siedziby swego zakonu Kochana. Gdzie mam Cię później szukać?
Po łacinie:
Do siedziby swego zakonu będę Ci towarzyszył Ojcze. To po drodze.
Robert
Jeśli nie przeszła Ci ochota chętnie zobaczyłbym dziś choć kawałek miasta a także posłuchał Twego cudownego śpiewu..... - odpowiedział jej zaś Katarinie skinął głową nie mając zbyt wielkiej ochoty by z nią rozmawiać mimo tego że zgodnie z daną obietnicą nie żywił już do niej tak dużej urazy.
PerWerka
02-10-2015, 21:58
Katarina(polski)
Nie wiem... Mam ochotę się gdzieś upić.
Charles de Tournemire
W porządku, zatem chodźmy - odparł mu i czeka na niego
Techniczny:
Jak podejdzie to po prostu lecim gdzie trzeba :P
Lwie Serce
02-10-2015, 22:03
Bertrand:
Do Twej komnaty wszedł dość bogato ubrany człowiek, z toporem u pasa. Nosi na sobie lekki kaftan kolczy oraz brązowy, podróżny płaszcz. Szukałem cię tyle czasu panie! Mam list od twego brata Gwidona, proszę. Posłaniec wręczył zwój pergaminu, oraz pokłoniwszy się wyszedł natychmiast z komnaty, jakby wystraszony.
Robert:
Chętnie ci zaśpiewam, chodźmy zatem zwiedzić miasto!
Wszyscy wyruszający na miasto:
Po niedługim czasie, w promieniach zachodzącego słońca, w akompaniamencie pięknego śpiewu Charlotte, dotarliście do znajdującego się na wzgórzu Grobu Pańskiego. Znajduje się on w budynku, strzeżonym przez dwóch rycerzy z takimi samymi krzyżami, jakie nosi Spytko.
Przed wyruszeniem do grobu:
Spytko po poslku:
Ruszając w stronę księdza odpowiedział jeszcze Katarinie Zaczekaj z tym na mnie Luba. Do siedziby zakonu ruszam by wystąpić z jego szeregów.
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 22:14
Bertrand
Fajno, gdybym jeszcze umiał to odczytać... rzekł do siebie, przywdział zaraz kolczugę z powrotem i wyszedł z komnaty w poszukiwaniu kogoś kto potrafi czytać.
Robert
Zsiadł z konia po czym zaoferował Charlotte pomoc przy tej samej czynności, gdy oboje znaleźli się na ziemi nadstawił ramię z pytającym wyrazem twarzy nieco się przy tym czerwieniąc....
Lwie Serce
02-10-2015, 22:15
Bertrand:
W korytarzu cytadeli, natrafiłeś na Agnes i Boemunda, zmierzających zapewne do swej komnaty. Witaj Bertrandzie, gdzie tak spieszasz z tym pergaminem? Spytała kobieta.
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 22:20
Bertrand
Przed chwilą otrzymałem to od posłańca który zaraz czmyhnął jakby go co goniło. Wieści od rodziny podobno jakoweś otrzymałem, lecz niestety nie potrafię tego rozczytać, jestem niepiśmienny... ostatnie słowa rzekł jakby trochę zawstydzony, że nie posiadł tak ważnej umiejętności w swym życiu.
Spytko po łacinie:
Do zobaczenia niebawem. Ruszył dalej do głównej siedziby swego zakonu
Lwie Serce
02-10-2015, 22:28
Bertrand:
Daj, przeczytam ci - powiedziała Agnes, biorąc list. Dopiero spostrzegłeś, że pieczęć jest złamana... Kobieta zaczeła czytać:
Mój mam nadzieję przeklęty na wieki bracie
Twój wrodzony talent do pakowania się w kłopoty, a także rozpusta, zaciąganie długów, ściągnęło na nasz ród nieszczęście. Simon i Roger polegli od mieczy rycerzy de Gastonrose'a, u któregoś się zadłużył i przy okazji, któremuś córce bękarta zrobił! Jego ród dokonuje więc pomsty na nas, za twe nikczemne czyny! Wrócić masz do Tuluzy, jeśli choć trochę sumienia zostało w twym sercu, na pamięć naszej matki! Musisz odpowiedzieć za to, cos poczynił, inaczej cały nasz ród wyginie, bowiem król i hrabia Tuluzy poparli de Gastonrose'a, krew naszą przelewając!
Gwidon, baron de Chastelle, twój brat.
Boemund usłyszawszy treść listu zagwizdał, zaś Agnes oniemiała z wrażenia...
Charles de Tournemire
Do zobaczenia... - odparł mu, po czym swój wzrok zawiesił na grobie pańskim. Długo oczekiwał na tę chwilę, więc po kilku chwilach zsiadł ze swego konia i wolnym krokiem zaczął podążać do grobu, po czym uklęknął przed nim na kolana, głowę swą zaś pochylił a dłonie złączył i pogrążył się w modlitwie...
Panie Jezu, tyś zbawcą i odkupicielem nam, który gładzisz grzechy świata. W tej czarnej godzinie proszę Cię o wstawiennictwo wraz z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym w nadchodzącej bitwie, która zdecyduje o dalszych losach oddanemu Twemu królestwa, o losach ludu, który Cię wyznaje... Przebacz nam za wszystkie nasze winy i grzechy, za nasze wszystkie uniesienia gniewem i nieczystość w naszych sercach, wszak żeśmy tylko marnym pyłem, a Tyś doskonały ponad wszystkie stworzenie... - po zmówieniu swej własnej modlitwy w danej intencji zaczął odmawiać w ciszy różne, inne modlitwy. Nie miał zamiaru opuścić grobu pańskiego zbyt szybko, a druga taka okazja już nigdy może mu się nie nadarzyć.
PanzerKampfWagen
02-10-2015, 23:08
Bertrand
Pogładził się po brodzie wpatrując się w coś w oddali, za Boemundem i Agnes, chyba samemu nie wiedząc w co. Roger... Simon... po chwili oderwał jednak rękę od swego zarostu i jakby wyrwany z letargu rzekł, o dziwo spokojnym głosem Jakiż znowu u licha bękart? Ja żem nigdy żadnej hrabiowej córki nie zbrukał. Toż to jakieś oszczerstwa. Wybaczcie mi, muszę poskładać myśli... powiedział jeszcze w stronę pary, zabrał list i powrócił do swej komnaty. Zamknąwszy drzwi usiadł na łożu. Córka Gastonrose'a? Wa! Chyba by się musiała za kurtyzanę przebrać! Możem i od niego jakieś pieniądze brał, ale czy on w ogóle miał córkę?... I sam król go poparł? Niesłychane... Simon i Roger... Łza spłynęła mu po policzku. A zaraz potem kolejna i kolejna. Krople wielkie jak groch skapywały mu na tabard a on nawet nie próbował ich ocierać. Przeze mnie... Przynajmniej ich trud się skończył... A dla mnie wszystko stracone. Muszę wracać, honor swój ratować, i dowieść, że bękarta żem żadnego nie zrobił... Ale czy będę miał siłę?
Andrij Marszałek
03-10-2015, 06:52
Adriano
Razem z kapłanem podążył do grobu pańskiego po czym również zaczął się modlić.
Techniczny:
Uznaje że Adriano wyruszył za pozostałymi bo raczej nie został na miejscu pojedynku.
Lwie Serce
03-10-2015, 17:23
Robert:
Charlotte uśmiechnęła się delikatnie widząc jak się czerwienisz, zaraz też chwyciła Twoją dłoń i razem udaliście się do budynku, w którym jest Grób Pański, minąwszy uprzednio dwóch rycerzy strzegących wejścia. Znaleźliście się w niewielkiej sali, gdzie modlą się wokół grobu różni ludzie, w tym znajomy wam ksiądz Charles oraz rycerz Adriano.
Spytko:
Wjechałeś do siedziby swego zakonu, przypominającej mały, acz bardzo ładny zamek jakiegoś zamożnego pana. Po zostawieniu konia w stajni, zostaleś zaprowadzony do komnaty Wielkiego Mistrza. Gdy wszedłeś, dostrzegłeś ze ów rycerz siedzi za stołem na krześle i bacznie Ci się przygląda, nie mówiąc ani słowa.
Bertrand:
W czasie rozmyślań, rozległo się pukanie do drzwi, usłyszałeś też słodki głos Agnes, mówiący po francusku - Bertrandzie to ja, otwórz.
Techniczny
Dałem posta, ale kontynuacja jutro dopiero jak wszyscy będą. I co robi Katarina?
PanzerKampfWagen
03-10-2015, 17:45
Bertrand
Wytarł naprędce ślepia, powstał i otworzył drzwi bez słowa.
Lwie Serce
03-10-2015, 17:48
Bertrand:
Przed Twymi oczami znalazła się Agnes wraz ze swym mężem, Boemundem. Wprosili się od razu do komnaty, kobieta usiadła na łożu. Bertrandzie, o co w tym chodzi? Nie wierzę, że byłbyś zdolny do czegoś takiego... Rzekła, konstabl zaś zagwizdał, w porę się jednak opamiętał i chrząknął, zamykając się już.
PanzerKampfWagen
03-10-2015, 17:54
Bertrand po francusku
Westchnął ciężko po czym odparł zrezygnowany Czasem sam w to nie wierzę, ale niestety część tego listu to prawda...
Spytko po łacinie
Podszedł do stołu i położył na nim pieczołowicie zwinięty płaszcz i tunikę wyciągnięte z sakwy. Panie, podczas wykonywania misji zleconej przez króla, poznałem miłość swego życia. Pragnę uzyskać uchylenie ślubu celibatu i z tegoż to powodu muszę opuścić szeregi najwspanialszego z zakonów rycerskich.
Lwie Serce
03-10-2015, 18:00
Bertrand:
Znaczy, że zrobiłeś bękarta córce de Gastonrose'a? Spytał konstabl i się zaśmiał, dodając - sam bym to uczynił, gdyby nie to, że ojczulek ją ganiał ze skórzanym pasem na kobiecość, choć powodu do podejrzeń nigdy mu nie dała.
- Boemundzie! Krzyknęła zdziwiona Agnes...
- Spokojnie miła, jeszczem cię nie znał hehe.
Spytko:
Najpierw mordujesz Templariusza, kłopoty na zakon zrzucając, teraz podkulasz ogon i uciekasz!? Spytał rozgniewany Wielki Mistrz, powstając.
Spytko po łacinie:
Nie uciekam, jeno rozwiązanie problemów daję. Rzec możecie Panie, że za mój czyn żeście mnie wygnali. Samiście mi kazali wykazać się w pojedynku z jednym ich rycerzy. Nie rzekliście w jaki sposób. A z kłopotów zakon chyba swoim czynem wybawiłem odwracając uwagę Templariuszy od próby przejęcia Świętego Grobu Bożego, swe życie i sumienie na szali stawiając. Spytko rozzłoszczony niesprawiedliwym traktowaniem stara się jednak trzymać swe nerwy na wodzy.
PanzerKampfWagen
03-10-2015, 18:19
Bertrand po francusku
Nie, nie ta część. Nie zrobiłem jej bękarta, nigdym się z nią nawet nie spotykał, oszczerstwo, ktosik próbuje mnie wrobić. Lichwę za to u jej ojca zaciągnąłem, to akurat prawda...
PerWerka
03-10-2015, 18:29
Katarina
Gdy wszyscy się rozjechali, bądź rozeszli postanowiła poszukać zakonu bożogrobców. Chwila którą spędziła sama była dość długa. Na tyle długa że straciła juz ich z oczu. Wiedziała w którym kierunku ruszył Spytko, jednak nie znała miejsca docelowego.
Gdy znalazła jakiegoś mieszczanina postanowiła zapytać.
(łacina)
Wiesz gdzie znajduje się zakon Bożogrobców? Jej głos był łagodny i przyjazny, ale wyczuć w nim też można było nutę nie znoszącą sprzeciwu. Wskaż mi drogę...
Lwie Serce
03-10-2015, 18:57
Bertrand:
Agnes zachichrała, ale po chwili położyła dłoń na Twym ramieniu i rzekła - wyrusz ze mną do Francji, a pomogę ci odzyskać honor i pomścić braci.
Spytko:
Wielki Mistrz spoglądał przez chwilę w Twe oczy ze złością w nich, w końcu jednak powiedział, palcem wskazując drzwi - odejdźże z Jerozolimy i niechaj mój wzrok nigdy nie spostrzegnie twego oblicza! Ale ze ślubów zwolnić cię mocy nie mam!
Katarina:
Jeden z mieszczanów zaprowadził Cię do siedziby Bożogrobców, konkretnie na jej dziedziniec, gdzie ćwiczą walkę rycerze, oraz ze sobą rozmawiają. Człowiek, który Cię tu przyprowadził nie powiedział ani słowa, wydaje się nieco wystraszony.
Surija:
W drodze do swego namiotu usłyszałaś wołanie za plecami po arabsku - hej, panienko! Nie kojarzysz, do kogo ten głos może należeć, ale wydaje się niezbyt sympatyczny...
Techniczny
Teraz już naprawdę stop, bo potrzebuję też Roberta i Charlesa, byście mogli zrownać się w czasie.
Spytko po polsku:
Pokłonił się przed Wielkim Mistrzem, obrócił na pięcie i wyszedł z komnaty bez słowa. Udał się po odbiór swego wierzchowca. Dosiadłszy Trzaskawicy podjechał do Katariny Ruszajmy, zanim Wielki Mistrz zmieni zdanie.
Surija
Odwróciła się w kierunku skąd dobiegał głos, bo lepiej wiedzieć skąd może nastąpić atak, jednocześnie wypatruje drogi ucieczki lub ratunku
Hej to możesz do swojego konia wołać odrzekła
Charles de Tournemire
Po naprawdę długich modlitwach kapłan w końcu powstał, ukłonił się przed grobem, przeżegnał i powrócił do swego konia, po czym zasiadł na nim i zmierzał w kierunku bazyliki grobu pańskiego... Skoro ma czas to i może sobie pozwolić na zwiedzanie.
PerWerka
03-10-2015, 20:11
Katarina
Bez słowa sprzeciwu ruszyła jak jej kazał Luby...
Gdy byli już kawałek drogi od zakonu zapytała..... domyślam się , że powiadomiłeś ich o swoich zamiarach. Podawałeś również ich powód? Już dużo ludzi wie o nas i pewnie dojdą też słuchy Twych Braci.....
PanzerKampfWagen
03-10-2015, 20:16
Bertrand po francusku
Tylko czy będę miał odwagę by pokazać się na oczy bratu, po tym piśmie wnioskuję że nie jest do mnie zbytnio przychylnie nastawiony, nigdy chyba nie był, no ale nie dziwię mu się...
Spytko po polsku:
Odpowiedział Ukochanej Tak, podałem powód. To już nie są moi bracia. Do zbrojmistrza się musimy udać by przemalować znaki zakonu na mej tarczy i hełmie. A takoż uważać by na oczy w Jerozolimie Wielkiemu Mistrzowi Bożogrobców się nie pokazywać. Wystąpiłem z zakonu, choć byli bracia pewno będą rozpowiadać że mnie z niego wyrzucili. Zostało już mi tylko przekonać jakoś Patriarchę by mnie zwolnił ze ślubu i wtedy będziem mogli spełnić nasze marzenia.
PerWerka
03-10-2015, 20:30
Katarina(polski)
Nawet nie wiesz jak Cię kocham.... Odparła z nieukrywanym wzruszeniem
Spytko po polsku:
Uśmiech rozjaśnił jego oblicze I Ty nigdy nie wątp w siłę uczucia które do Ciebie żywię.
Andrij Marszałek
04-10-2015, 09:33
Adriano
Również zakończył modlitwy po czym podjechał do kapłana - Pozwól że pojadę wraz z tobą.
Robert
Odwzajemnił uśmiech a jego serce zaczęło szybciej bić - Nie sądziłem że dane mi będzie się zakochać po raz drugi....,ale czy to wszystko nie dzieje się za szybko? Znam ją drugi dzień a już zdążyliśmy skraść swoje serca a ja walczyłem z jej bratem o błogosławieństwo....,czy ona jest gotowa na tak dynamiczny rozwój sytuacji a przede wszystkim czy ja sam jestem gotów? - gdy stanęli przed grobem uklęknął i złożył ręce jak do modlitwy - Panie,dziękuję że postawiłeś na mej drodze tych wszystkich dobrych i szlachetnych ludzi.......a przede wszystkim że postawiłeś na niej panienkę Charlotte, dzięki temu zobaczyłem jak źle po utracie Julii postępowałem...., będę dalej wypełniać posłanie które mi jej ustami przekazałeś i więcej nie wkroczę na złą ścieżkę - gdy skończył modlitwę spojrzał na swoją miłą uśmiechając się do niej serdecznie,po raz pierwszy od dawna czuł spokój i szczęście, wpatrywał się tak przez chwilę gdy przez jego twarz przebiegł nagły grymas zwątpienia a on sam przygryzł wargę - Muszę jej powiedzieć o swoim szaleństwie...., zasługuje na to by znać prawdę i moje występki z przeszłości zanim mi swoją rękę odda....
Lwie Serce
04-10-2015, 13:41
Robert:
Panie Robercie, co się stało? Spytała zdziwiona Charlotte, widząc nagły grymas na obliczu Normana.
Surija:
Do swojego konia wołam Fakim, a hej do kobiet, które włóczą się same po obozie. Ile złota muszę dać, byś oddała mi się na jedną noc? Powiedział słyszany wcześniej głos, zauważyłaś że należy on do ciężkozbrojnego wojownika, w podobnym rynsztunku do tego, jaki mają strażnicy namiotu Saladyna. Ów wojownik jest pewnie mamelukiem, zawodowym, elitarnym żołnierzem sułtana.
Surija
Złota phi, daj mi Bagdad i nie chodzi mi o jakiś wybieg w stylu podarujesz mi konia zwanego Bagdad, ino rozchodzi się o miasto, wtedy będę Twoja
Lwie Serce
04-10-2015, 14:04
Surija:
Swój marsz skończymy na Bagdadzie, obiecuję ci to - odparł wojownik. Jam jest Al-Adil, brat sułtana Salah ad-Dina i słów na wiatr nie rzucam.
Surija
Może tego doczekam
Robert
Przeżegnał się jeszcze po czym powstał z klęczek,delikatnie ujął Charlotte za dłonie i wyszeptał - Moja miła ja.....,nie wiem czy jestem Ciebie godzien po tym co kiedyś w rozpaczy wielkiej czyniłem,ale wyjdźmy proszę z budynku bowiem nie przystoi świętego miejsca takimi opowieściami brukać - gdy skończył mówić udał się w stronę wyjścia,z łatwością można dostrzec wstyd oraz przybicie na jego twarzy coraz bardziej się uwidaczniające wraz z kolejnymi słowami padającymi z jego ust....
Lwie Serce
04-10-2015, 15:29
Surija:
A zatem? Brat sułtana zrobił dłonią gest zapraszający, wskazując Ci pewien dość bogato zdobiony namiot, niebieski ze złotymi wykończeniami.
Robert:
Charlotte zmieszana oraz nieco poddenerwowana wyszła na zewnątrz i spytała - o co chodzi? Czemu trzymasz mnie panie w niepewności i strachu?
Surija
A co mi tam, zdradziłam Beomunda, wydam na śmierć Lazarytów ruszyła do wskazanego namiotu
Robert
Odprowadził ją w ustronne miejsce po czym padł przed nią na kolana ujmując jej dłonie i bardziej wydusił z siebie niż powiedział - Po tragicznej śmierci mej żony ja....,postradałem zmysły - na wspomnienie chwili jej odejścia kilka łez pociekło mu po policzkach,zdołał przełknąć gulę podchodzącą mu do gardła i kontynuował - wiele niewinnej krwi przelałem,wiele wsi a nawet klasztorów splądrowałem jako że Boga za jej odejście winiłem...., co gorsza mam krew mego pierworodnego na rękach bowiem me czyny doprowadziły do takiej samej furii u sąsiadów,podczas ich ataku na mój zamek moi własni słudzy zaszlachtowali go jak prosię - tu kolejne łzy popłynęły po jego twarzy i potrzebował dłuższej chwili by dojść do siebie, gdy zdołał w końcu zebrać się w sobie dodał - szczęściem że w tym szaleństwie przeciw niewiastom i dzieciom gniewu nigdy nie obróciłem...., dopiero tu w ziemi świętej dotarło do mnie co uczyniłem i swe postępowanie na stałe zmieniłem...., zrozumiem jeśli nie chcesz mieć więcej nic wspólnego z kimś z taką przeszłością - gdy skończył wbił wzrok w ziemię jak gdyby oczekując na wyrok.
Lwie Serce
04-10-2015, 16:02
Surija:
Weszłaś do namiotu, Al-Adil zaraz za Tobą. Zasłonił wnet wejście i zostaliście sami w dosyć ciemnym miejscu. Zdjął pas ze swym długim mieczem, zaraz też zbroję oraz całe swe ubranie. Podszedł do Ciebie i począł powoli rozdziewać, od butów począwszy, pieszcząc najpierw Twe nogi i stopy. Potem zdjął Ci suknię, zajmując się zaskakująco czule jak na człowieka szukającego ladacznicy, każdą częścią Twego ciała. W końcu oboje oddaliście się wspólnemu uniesieniu, trwającemu długi, długi czas, pełen rozkoszy, radości oraz podniecenia...
Robert:
Charlotte jakby bardzo się zasmuciła, pokręciła głową a po jej policzku spłynęła łza. Dlaczego... Dlaczego wy wszyscy mężowie, jak doznajecie tragedii, to mścicie się na niewinnych, mordujecie, plądrujecie, palicie! Dlaczego! Wykrzyczała i natychmiast wskoczyła na swego konia, gnając cwałem w stronę cytadeli.
Spytko, Katarina:
Gdzie postanawiacie teraz się udać?
Charles, Adriano:
Zwiedzając Święte Miasto, napotkaliście jadącego stępa Godwyna, dzierżącego w jednej ręce butelkę z jakimś napojem. Bądź pozdrowion, ojciec! Krzyknął z uśmiechem do Charlesa.
Bertrand:
Czy będziesz miał odwagę pytasz... A może mam cię jej nauczyć? Moja żona cię darzy sympatią, nie chciałbym, żeby się okazało iż obdarzyła ją człowieka nie mającego odwagi walczyć o własny honor! Powiedział Boemund.
Robert
Charlotte proszę zaczekaj! - wykrzyknął natychmiast ruszając za nią
Surija
Po jakże radosnych chwilach No cóż pora mi udać się do swego namiotu, może nikt już nie będzie dla mnie nowych miast chciał dobywać, ale kto wie, do namiotu daleka droga
Charles de Tournemire
Bądź pozdrowion - odpowiedział mu normalnym tonem, jednocześnie mając gdzieś jego zaczepki. Odsunął się, by na niego nie wpadł bądź jakoś kapłana nie zaczepił - Ciekawe czy wróci pijany do cytadeli... Albo wejdzie tam, gdzie nie powinien w takim stanie.
Techniczny
Kapłan zgodził się, by włoch podążał za nim :P
PanzerKampfWagen
04-10-2015, 17:02
Bertrand po francusku
Spojrzał na Boemunda, potem zwrócił wzrok ku podłodze, zamyślił się chwilę i zaraz potem rzekł, jakby olśniony Mądrość z Twych słów płynie Panie. Honor mego rodu jest teraz najważniejszy, nie mogę bać się spotkania z rodzonymi braćmi. Muszę wracać i bronić krwawicy moich przodków, bronić ich imienia!
Andrij Marszałek
04-10-2015, 17:07
Adriano
Widzę że nie próżnujesz Godwynie - heh - miłej zabawy.
Techniczny
W sumie to obok :P
Techniczny:
Najpierw do płatnerza/zbrojmistrza by przemalować znaki na hełmie i tarczy, później do Patriarchy Jerozolimy.
PerWerka
04-10-2015, 18:10
Techniczny
Katarina łazi za Spytkiem.... :P
Ale coby nie dekować i jako , że mój post ostatni to se walnę jakieś przemyślenia :P
Oby tylko się udało Twe starania w czyn wprowadzić. Nie mam doświadczenia z mężczyznami, ale wiem do czego doprowadzić może współżycie...
zaraz, zaraz.???? chyba jakoś trudne dni powinnam za niedługo dostać. Dziwnie nie bolą mnie piersi i brzuch...
Boże.... czy to możliwe? och spraw panie bym brzemienna była...... Uśmiechnęła się do siebie..
Lwie Serce
06-10-2015, 14:03
Robert:
Panienka zatrzymała się słysząc Twój okrzyk, ale nie odwróciła się, spuściła tylko głowę i po chwili znów pognała cwałem w stronę cytadeli.
Surija:
Skoro chcesz, to udaj się do swego namiotu, choć gdybyś została byłbym rad - odparł brat sułtana.
Charles, Adriano:
Gdzie jedziecie? W tej Jerozolimie nader spokojnie, burdy wywołać nie można nawet, bo zaraz się królewscy zbrojni zlecą. To i nudno mi, bym dołączył chętnie do was hehe - powiedział Godwyn, łapiąc po chwili głębszy łyk z butli. Uoh! Dobre! Chcesz sie napić ojciec? Wysunął butelkę w stronę Charlesa.
Bertrand:
Tak... Zaiste mądre me słowa. Wybacz mi kochana, ale pilnie muszę się udać pomówić z królem. Żegnaj... Niedługo wrócę - rzekł konstabl, ująwszy Agnes za dłoń. Potrzymali się tak chwilę za ręce patrząc sobie w oczy, aż w końcu Boemund wyszedł z komnaty. Pani de Montmirail westchnęła ciężko i delikatnie oparła głowę o poduszkę, nogi dalej trzymając na podłodze.
Spytko, Katarina:
Dotarliście do gildii płatnerskiej. Jej siedziba jest całkiem duża, nic dziwnego, wszak tutejsi płatnerze w wielkich ilościach muszą wytwarzać zbroje. Wnętrze zaiste was zadziwiło, na ścianach oraz stołach wiszą i leżą wszelakie kolczugi, różnych typów hełmy - garnczkowe, kapaliny, normany, wiele, wiele innych. Takoż piękne tarcze, w większości rycerskie, trójkątne, ale też wiele owalnych. Widzicie jak płatnerze ciężko pracują, wytwarzając kolejne to dzieła - zdaje się bowiem że każdy z ich pięknych wyrobów jest pojedynczym dziełem sztuki. Podszedł do was pewien człowiek, mówiąc łacinie - witam w mej gildii, jam Rotgier, mistrz płatnerzy, czym mogę wam służyć?
Surija
Brzmi ciekawie, a czy będziemy robić to co niedawno? zarumieniła się lekko
Charles de Tournemire
Gdzie jedziemy... Do bazyliki grobu pańskiego pozwiedzać trochę, a potem może jeszcze gdzieś się udamy. Podziękuje za ten... poczęstunek, wszak gdzie ja jako kapłan będę pił publicznie w Jerozolimie.
Robert
Niech to szlag,całe miasto przyjdzie mi za nią zjechać....., ale jak mogę się dziwić że ją me słowa zraniły i uciekła w złości? Z drugiej strony kim bym był gdybym zataił przed nią tą straszną prawdę? Jakże mógłbym ją poślubić mając takie straszne tajemnice,ehh,nie mógłbym jej w oczy spojrzeć i dobrze o tym wiem,może to i dobrze się stało...., im prędzej się dowiedziała tym mniejszy jej ból, zaś jeśli mnie więcej widzieć nie zechce a uszanuję to gdy tak postanowi tedy poszukam chwalebnej śmierci w bitwie z Saracenami by godnie ten świat zostawić,nic mnie już na nim nie będzie trzymać....nic - z tym ponurym postanowieniem kontynuował szaleńczą pogoń za Charlotte nic już nie mówiąc wiedząc że i tak się już nie zatrzyma na jego okrzyk
Lwie Serce
06-10-2015, 15:43
Surija:
Zależy, a pragniesz tego? Spytał z błyskiem w oczach, obejmując Cię.
Charles, Adriano:
A wina mszalnego, to ty ojciec nie chlejesz publicznie? Spytał Duńczyk.
Robert:
Nie mogłeś dogonić Charlotte na swym ciężkim koniu, była o wiele szybsza. Dotarłeś po niedługim czasie na dziedziniec potężnej cytadeli, o mało nie tratując strażnika przy bramie. Widzisz, jak panienka płacze wtulona w swego wierzchowca.
PanzerKampfWagen
06-10-2015, 15:45
Bertrand
Wstał z łóżka, spojrzał jeszcze raz na pergamin, który niedawno otrzymał, złożył go i schował do sakwy u pasa. Kiedy zamierzasz zatem do ojczyzny wyruszyć? zapytał kobietę.
Charles de Tournemire
Flachy całej nie wyciągam na jednej mszy. Poza tym tam mi wolno - upierdliwy... będą z nim kłopoty, oj będą.
Robert
Zsiadł z konia i podszedł padając przed nią na kolana - Pani ja......nie roń łez proszę, Ty musiałaś o tym wiedzieć, nie mogłem przed Tobą tego zataić..... Chciałaś bym krył przed Tobą tak straszne tajemnice? - zapytał a w jego głosie było czuć żal i smutek, po chwili zaś kontynuował dodając z coraz większym smutkiem - Myślisz że jestem dumny z tych czynów? Że nie żałuję tego co uczyniłem nad sobą nie panując?..... W każdym razie,powiedz słowo a więcej nie ujrzysz mnie na oczy,uczynię to jeśli takie jest Twe życzenie.....
PerWerka
06-10-2015, 15:52
Katarina
Rozejrzała się wchodząc do gildii płatnerskiej. Z nieukrywanym podziwem spoglądała na wyniki pracy płatnerzy. Nigdy nie była w takim miejscu, a już na pewno z takimi pięknymi rzeczami. Widać było, że osoby, które wyrabiają takie cuda znaja sie na swojej robocie.
Ukłoniła się uprzejmie Mistrzowi Rotgierowi, nie chcąc odzywać się przed Spytkiem.
Lwie Serce
06-10-2015, 15:56
Bertrand:
Kiedy skończy się wojna tutaj, teraz nie mogę wyruszyć zostawiając Jerozolimę - odpowiedziała Agnes, przymykając oczy. Czy to Bóg zesłał Ci tą kobietę do łoża? Czy to znak od niego by pójść za głosem serca? Przemknęły Ci przez głowę myśli.
Charles, Adriano:
A tu nie wolno!? Święte Miasto wszak, jak jeden, wielki kościół! Bierz ojciec i nie marudź, co będziesz trzeźwy jak świnia, gdy można sobie wina zacnego zakosztować, ha!
Robert:
Charlotte spojrzała na Ciebie zapłakana, przez chwilę rozmyślała tak spoglądając, aż w końcu rzekła - nie wiem panie, co o tym sądzić... Znów muszę to przeżywać, kiedy kolejny drogi mi rycerz ze smutku nie panuje nad sobą. Boemund tyle cierpienia mi tym przysporzył, mimo że tak go miłuję...
Robert
Pani ja...., nie powiedziałem tego by Cię zranić,przecież wiesz - powiedział nie powstając z klęczek - zasługujesz na prawdę,nie mógłbym Ci w oczy spojrzeć kryjąc ją przed Tobą, prawdę o tym co w rozpaczy czyniłem....,jestem na Twej łasce Pani, niewiele mam na swoją obronę a już nic nie usprawiedliwia mych czynów,czyń co uważasz za stosowne
Charles de Tournemire
Jeden wielki kościół, a przynajmniej z dwa wielkie meczety tu stoją. No nie ładnie, rycerzu, żem chcesz, żebym może pijany do któregoś z nich wjechał na mym koniu? Niee, nie będę tym ryzykować, wszak życie mi jeszcze miłe - Już się dla Ciebie na pewno upiję, no już. I będzie mi tak truć przez całą drogę...
Surija
Nic nie odpowiedziała, ale też nie opierała się
PanzerKampfWagen
06-10-2015, 16:18
Bertrand po francusku
A jak się czujesz? Jak Twe rany?
Lwie Serce
06-10-2015, 16:28
Robert:
Nikt nie jest na mej łasce, nie jestem Bogiem ani królową - odparła Charlotte, ciągnąc Cię delikatnie rękami byś powstał. Muszę... Muszę to wszystko przemyśleć... Dodała panienka i odwróciła się, zmierzając do wnętrza cytadeli.
Charles, Adriano:
Ja!? Ojca upić!? Ja tylko winem chcę poczęstować, przecież nie będę księżulka uchliwał coby jeszcze mi pismem świętym w gębę nie strzelił, ha!
Surija:
Oddaliście się więc kolejnym namiętnym chwilom... Gdy dobiegły one końca, usnęłaś u boku brata Saladyna, nie wiedząc co los dalej Ci przyniesie. W Twym sercu jest bowiem nadzieja, iż książę poważnie traktuje chwile z Tobą spędzone...
Bertrand:
Źle... Rany może już nie bolą, ale reszta ciała już od jazdy tak... Długa to podróż była... Odparła żona konstabla, odwracając się na plecy, nogi dalej mając na podłodze, widocznie nie chcąc butami pościeli zabrudzić. Wciąż mając przymknięte oczy, poczęła bawić się delikatnie palcami kosmykiem swych czarnych niczym noc włosów.
Robert
Ja jestem,bowiem jesteś królową mego serca - odparł szczerze powstając po czym odwrócił się i począł iść z powrotem w stronę swego wierzchowca
PanzerKampfWagen
06-10-2015, 16:52
Bertrand po francusku
Niewygodnie Ci, gdy stopy na podłodze trzymasz, połóż się, jeśliś utrudzona podróżą.
Charles de Tournemire
A księżulek wciąż będzie odmawiał poczęstunku.
Lwie Serce
06-10-2015, 17:39
Robert:
Powróciłeś do swego rumaka... Zamierzasz czynić coś dalej?
Bertrand:
Agnes najpierw mruknęła coś niezrozumiale, nawet nie otwierając ust, ale po chwili powiedziała niemrawo - nie mam siły Bertrandzie...
Charles, Adriano:
A bo ojciec to chce być niewinny jak dziewica w oczach innych, a to mężczyźnie nie przystoi!
Robert
Podjechał do strażnika i zapytał - Gdzie znajdę dobrą praczkę? I poleć no jakieś miejsce gdzie spokojnej modlitwie się będę mógł oddać,takie gdzie niewielu pielgrzymów znajdę....
Charles de Tournemire
Co tam moja niewinność, lepiej powiedz, czy dałeś pan na tace, jako iż niektórzy mawiają, iż jest to najważniejsza część mszy? A na msze jak wiadomo to trzeba chodzić.
PanzerKampfWagen
06-10-2015, 18:00
Bertrand
Westchnął ciężko zrezygnowany, zdjął buty niewieście i położył jej nogi na łożu, po czym przykrył ją kocem. Odszedł potem do okna i oparłszy się o parapet zaczął wpatrywać się w krajobraz.
Andrij Marszałek
06-10-2015, 18:05
Adriano
Ze zdziwieniem przygląda się ciekawiej rozmowie dwóch różnych typów ludzi. - Mnie Godwynie nie poczęstujesz?
Lwie Serce
06-10-2015, 18:19
Robert:
O tam - strażnik wskazał Ci niewielki budynek z krzyżem na dachu, zapewne zamkowa kaplica. A co do praczki panie, to służące częstokroć chodzą po cytadeli, na pewno zgodzą się za złotą monetę wyprać ci, co tylko zechcesz.
Adriano, Charles:
A poczęstuje, chlej do dna, bo już tam wiele nie zostało - odparł, podając Adrianowi butelkę. A na tacę jeszczem nie dawał, ale chcesz ojciec, to mogę ci dać teraz i tam przeznaczysz sobie na wino mszalne eeee znaczy się na ubogich. Godwyn wyjął jakiś mieszek z sakwy i wręczył księdzu, ale dziwne, bo nie brzdęka...
Bertrand:
Pogrążyłeś się w rozmyślaniach dzieki prawie całkowitej ciszy. Jedyne co słyszysz, to przytłumione dudnienie kopyt, oraz bardzo ciche pomrukiwanie śpiącej Agnes, co jakiś czas.
Robert
Hmm,z tymi zamkowymi praczkami to dobry pomysł,jednakoż mówiąc o ustronnym miejscu miałem na myśli takie z dala od tego miejsca....,tym bardziej iż nocy w zamku spędzić nie zamierzam,ani tej ani być może kolejnej.....,tak więc? - odparł mu stanowczym głosem jednakowoż dość łagodnym i nie zwiastującym ukrytej groźby.....
Charles de Tournemire
Ojjj, coś nie brzdąka mi tam, coś malutko tych monet... Zresztą, nie ważne. Przeznacz to pan na jakiś kościół w Jerozolimie. Jedźmy do tej świątyni panie Adriano, może jeszcze jej nie zamknęli, tylko bez flachy tej. Także ten... Bywaj panie Godwyn - odparł mu chcąc skończyć tą gadaninę bez sensu i zaczął jechać dalej, nieco szybciej niż ostatnio, lecz nie galopem by nie wyrżnąć się na kogoś po drodze - Starczy mi tej paplaniny. Oby się tylko ode mnie odczepił... Jeszcze spróbuje mi tego wina nalać do ust siłą.
PanzerKampfWagen
06-10-2015, 18:52
Bertrand
Podstawił sobie krzesło koło łóżka, zasiadł na nim i wpatrzył się w twarz Francuzki Piękny krajobraz tam, za oknem, ale tutaj jeszcze piękniejszy. Anioła mi Panie swego zsyłasz w tym trudnym czasie...
Andrij Marszałek
06-10-2015, 19:37
Adriano
Wypija resztki wina i jadąc z kapłanem wyrzuca butelkę w jakieś ustronne miejsce tak by nikogo nie zrazić.
Spytko po łacinie:
Me miano Spytko z Mstyczowa. Chciał żem Mistrzu znaki Zakonu Rycerskiego Grobu Bożego w Jerozolimie przemalować na rodowe na swym hełmie i tarczy. Na hełmie pół czerwonego lisa wspiętego winno się znajdować, a na tarczy na czerwonym polu srebrna pionowa strzała bez opierzenia dwukrotnie przekrzyżowana. Ile to będzie kosztować i na kiedy by było gotowe?
Lwie Serce
07-10-2015, 20:18
Spytko, Katarina:
Samo przemalowanie? Osiem sztuk złota razem, pięć za tarczę i trzy za hełm, panie. Gotowe zaś będzie na jutro, przybądź panie po południu, a rynsztunek twój przyozdobiony herbem, będzie czekał już na swego właściciela - odpowiedział mistrz gildii.
Charles, Adriano:
Ojciec! Krzyknął Godwyn znów jadąc za Wami i po chwili doganiając - ładnie to tak odwracać się plecami, gdy rozmówca gadki nie zakończył jeszcze? No do czego to podobne, żebym świątobliwego ojczulka manier uczyć musiał, ha!
Robert:
Przejedź się panie ulicą prowadzącą z cytadeli na miasto, kilka miłych karczem na pewno znajdziesz. Miłych i jakże spokojnych - odparł zbrojny.
Bertrand:
Wpatrując się w twarz Francuzki, zacząłeś czuć nieliche zmęczenie... Warto by wypocząć w wygodnym łożu, by być w pełni sił następnego dnia.
Robert
Skinął mu głową, po czym poszukał zgodnie z uprzednią wskazówką jednej z praczej oddając jej zakrwawione ubranie i wręczając przy tym złotą monetę,mówiąc - Dobra kobieto trudne to zadanie by je do porządku doprowadzić ale liczę że sobie poradzisz....,gdy skończysz zanieś to proszę do jednej z komnat która jak mniemam dla mnie została przeznaczona - gdy skończył ją pouczać ruszył na miasto jednak nie skierował się od razu do którejś z poleconych mu karczm a począł szukać patrolu zbrojnych pamiętając porady językowe Agnes w czasie ich pobytu w Trypolisie, gdy napotka jeden z nich pyta o ustronny kościół,jadąc do niego bacznie zapamiętuje drogę na główną ulicę by nie musieć po raz kolejny o nią pytać.....
Spytko po łacinie:
Niechaj tak będzie mistrzu. Polski rycerz zostawił swój hełm i tarczę i wyszedł z gildii.
po polsku:
Teraz spróbujmy Katarino dostać się przed oblicze Patriarchy tegoż państwa.
PanzerKampfWagen
08-10-2015, 15:27
Bertrand
Ziewnął przeciągle. Wyspać by się wypadało... Ale łoże me zajęte. Karczmy z noclegiem bym poszukał, ale z kolei nie zostawię jej tutaj samej, co prawda w cytadeli królewskiej jesteśmy, no ale kto wie co się może wydarzyć? Nie pozostaje mi nic innego jak walnąć się na podłodze... Odstawił krzesło i ułożył się jak najwygodniej na podłodze obok łóżka starając się zasnąć.
Charles de Tournemire
Może i nie skończyłeś, ale mi się żem śpieszy jak widzisz, więc? - odparł mu dalej udając, że jedzie do tego kościoła, a na włocha rzucając spojrzenie, by w końcu zareagował na to - A ten co? Będzie tak jechać za mną bez słowa i gapić się jak sroka w gnat?
Andrij Marszałek
08-10-2015, 15:44
Adriano
Godwynie więc jedź z nami jak chcesz.
Lwie Serce
08-10-2015, 15:55
Robert:
Zawitałeś do niewielkiej kapliczki, do której zostałeś skierowany przez jednego ze zbrojnych. Budynek jest dość ubogi w wystroju. Jego wnętrze jest ciemne, palą się tylko dwie pochodnie a przez małe okna wpada niewiele światła. Spostrzegłeś też ołtarz, ten jest pięknie zdobiony, będąc kontrastem do reszty wystroju. Obok niego stoi duchowny, rzeczący do Ciebie po łacinie - witaj synu, co cię sprowadza do tej kaplicy?
Bertrand:
Ułożyłeś się w miarę wygodnie na podłodze obok łoża... Jednak po jakimś, dość niedługim czasie, Agnes przysunęła się do brzegu a jej ręka opadła prosto na Ciebie... Konkretnie - dotyka palcami Twej szyi. Kobieta z całą pewnością śpi, ale widok oraz dotyk jej pięknej, przyozdobionej pierścieniem dłoni jest dla Ciebie nader przyjemny.
Charles, Adriano:
A pewno że pojadę! Ojciec, ty to się tak spieszysz, możeś jakiego grzecha popełnił i diabeł cię gania? Podobnież służba Bogu jest ciężka i łatwo zboczyć ze ścieżki prawości, bratając się z czartem, ha!
Spytko, Katarina:
Były Bożogrobca wie, gdzie jest siedziba patriarchatu Jerozolimy, postanawiacie tam się udać? Wie również, że patriarcha może nie mieć czasu (lub ochoty) na rozmowę a i strażnicy zapewne będą oczekiwać dobrego powodu, by wpuszczono Was do środka.
Charles de Tournemire
To w takim razie beze mnie sobie możecie jechać, albo i nawet w przeciwną stronę do jakiejś karczmy. Nie będę tam świecić oczami skoro masz tak przez cały czas robić, ani mi nie wciskaj kłamstwa, iż się zachowasz, bo tego nie uczynisz - odparł im stanowczo i hardo, coby oznajmić, że nie ma już ochoty na więcej żartów.
PanzerKampfWagen
08-10-2015, 16:11
Bertrand
Pomimo przyjemnego dotyku odsunął się dalej od łóżka.
Robert
Chęć porozmawiania z Panem ojcze, potrzebowałem ustronnego miejsca z dala od tych tłumów pielgrzymów,bowiem.....,bowiem uznałem że me życie nie ma sensu - nieoczekiwanie zwierzył się duchownemu - Ehh,cholera, ale w sumie......,komu wygada? - pokrzepiając się tą myślą dodał - zamierzam wyruszyć z królem i poszukać chwalebnej śmierci w boju,może tak odpokutuję za swe przewiny.....
Lwie Serce
08-10-2015, 18:49
Adriano, Charles:
Duńczyk wyraźnie obrażony splunął pod kopyta wierzchowca Charlesa, rzecząc po tym - końska rzyć z ciebie a nie ojciec, o! Po tym obrócił konia i odjechał gdzieś, wyciągając z sakwy kolejną butelkę...
Bertrand:
Agnes nieoczekiwanie otworzyła oczy, załzawione z zaspania. Powiedziała cicho - czemu leżysz na podłodze, Bertrandzie?
Robert:
A jakież to wydarzenie sprawiło, że zamierzasz tak drastycznie odkupywać swe winy synu? Spytał ksiądz.
Robert
Wiele zła w życiu popełniłem ojcze..... - przygryzł wargę po czym westchnął ciężko i powiedział całą prawdę tak jak i Charlotte choć tym razem obyło się już bez łzawych przerywników czy padania na kolana...., po chwili dodał - Sam teraz rozumiesz ojcze....
Charles de Tournemire
Wole być końską rzycią niż słuchać jak się wydzierasz w świątyni i nagadujesz na mnie, ale znając życie to i tak wrócisz do mnie, tyle że pijany... - pomyślał sobie oburzony zachowaniem Duńczyka, gdy widzi jak odjeżdża, wyciągając kolejny trunek ze swej sakwy. Po tym ruszył w stronę tegoż kościoła do którego zmierzał. Dodał tylko do Włocha stanowczo - Chodźmy...
PanzerKampfWagen
08-10-2015, 19:18
Bertrand
Drzemnąć chciałem, a że łoże zajęłaś tom na ziemi się ułożył...
Andrij Marszałek
08-10-2015, 19:20
Adriano
Co ci poradzę na jego zachowanie. Ci z północy chyba jeszcze nie do końca pozbyli się zwyczajów i zachowań swych pogańskich przodków.
Charles de Tournemire
Zwrócić uwagę, ochrzanić, cokolwiek, a nie pozwalać mu na więcej. Drugi raz zwróciłem mu uwagę i najwyraźniej podziałało.
Spytko po polsku:
Późno już się zrobiło, do Patriarchy pewno się nie dostaniemy, chodźmy więc może do Twej komnaty w cytadeli, na pewno Ci jakąś przydzielono. A jutro poproszę konstabla by udał się ze mną do ekscelencji. Jemu pewno nie odmówi rozmowy.
PerWerka
08-10-2015, 22:22
Katarina
Tak chyba będzie najlepiej....Chciałam CI jeszcze coś dać.... Zamyśliła się chwilę. Wyciągnęła sakiewkę z dziesięcioma sztukami złota... Właściwie oddać.
I tak są Twoje.... nasze. Możliwe, że będziesz musiał przekupić strażników by wpuścili Cie do Patriarchy......
Spytko po polsku:
Przyjął monety, uśmiechnął się i stwierdził Masz rację, są nasze. Całkiem możliwe, że i tak na to mnie stać, dlategóż chcę poprosić o przysługę konstabla, by mnie tam wprowadził.
PerWerka
08-10-2015, 22:34
Techniczny
Zakładam, że są w już sami w jakiejś komnacie....
Przybliżyła się do Spytka....
Możesz rozpiąć mi bluzkę?.... Uśmiechnęła się do mężczyzny
Spytko
Ochoczo spełnił życzenie Lubej.To i każde następne które miała tej nocy.
PerWerka
08-10-2015, 22:39
Techniczny
A miała ich naprawdę sporo. sama tez nie była bierna w spełnianiu życzeń lubego...
Lwie Serce
09-10-2015, 16:27
Niebo coraz to bardziej ciemnieje... Zapada wieczór, piękny i pełen gwiazd.
Adriano, Charles:
Gdzie konkretnie postanawiacie się teraz udać?
Robert:
Hm... Zbłądziłeś, jak wielu rycerzy. Ale czy to powód, by marnować swe życie? Pokutą za winy nie będzie poświęcenie swego największego daru, ale zawalczenie o kobietę, którą umiłowałeś. Bóg każe kochać, miłością tylko zapłacisz za swe grzechy. Czy to nie wspaniałe? Masz szansę odpokutować za złe uczynki czymś, co jest na tym padole najwspanialszą rzeczą... Powiedział kapłan.
Bertrand:
Agnes choć widocznie zmęczona, to zaczęła chichrać. Twoje łoże, zejdę z niego jeśli chcesz, albo możesz się położyć obok mnie, nie wypoczniesz przecież na podłodze. A chyba nie boisz się obok mnie ułożyć, prawda? Ach... Chyba nie jestem niebezpieczna... Znów zaczęła chichrać.
Robert
Miłością? - powtórzył szczerze zadumany, stał tak chwilę pogrążony w myślach po czym rzekł smutnym głosem - Piękne to słowa ojcze,ale w jaki sposób mam zawalczyć o kobietę która jak sądzę nie chce mnie więcej na oczy widzieć? Również mnie umiłowała,wiem to, ale gdy poznała prawdę,prawdę której przed nią zataić nie mogłem,uciekła w popłochu cała we łzach....,rzekła że musi to "przemyśleć" ale cóż to może oznaczać?
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 17:03
Bertrand po francusku
Skoro mi zezwalasz, to spocznę obok Ciebie. Rzekł, po czym wstał z podłogi i położył się po drugiej stronie łóżka, od razu odwracając się plecami do Francuzki.
Techniczny:
Do tego kościoła grobu pańskiego ksiądz idzie :F
Andrij Marszałek
09-10-2015, 17:36
Adriano
Jego reakcja na moje upomnienie była by co najmniej taka sama jak na twoje ojcze.
Lwie Serce
09-10-2015, 20:45
Adriano, Charles:
Dotarliście przed Bazylikę Grobu Pańskiego, ale z tego co widać jest już pusta, drzwi do niej są zamknięte. Późna wszak pora... Na placu przed bazyliką także nikogo nie ma, poza nielicznymi strażnikami patrolującymi obszar.
Robert:
Ja w serce kobiety zajrzeć nie umiem, sam się musisz przekonać co to oznacza. Ale pamiętaj by się nie poddawać, to byłby grzech... Musisz zawalczyć o nią, pokazać że się zmieniłeś!
Bertrand:
Ułożyłeś się obok Agnes, cały spocony od gorąca. Zbroja chyba niezbyt przydaje się w łożu... Nie mówiąc już o ostrogach. Kobieta znów zaczęła chichrać, po chwili mówiąc w waszym rodzimym języku - Bertrandzie miło się śpi w kolczudze? I mógłbyś chociaż zdjąć te ostrogi, chyba że czyhasz na okazję, by opatrzyć mi stopy, jak znów mi je poranisz.
Charles de Tournemire
Czyli się spóźniliśmy. Cóż... Na coś innego już raczej nie można liczyć, więc chyba czas na powrót do zamku - po czym zaczął wracać do cytadeli, po drodze rozmyślając coby znaleźć gdzieś tam jakąś kaplicę i udać się w końcu na odpoczynek.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 20:55
Bertrand po francusku
Odwrócił głowę i spytał rozbawiony Agnes, a czy miło śpi się w sukni? po czym zasiadł na brzegu łóżka, wciąż plecami do niej, zdjął zbroję i ostrogi, i na powrót się położył tak jak wcześniej.
Lwie Serce
09-10-2015, 21:01
Adriano, Charles:
Kaplic w Jerozolimie, jak dobrze kapłan wie, nie brakuje. Problem w tym, iż o tej porze modłów już się nie odprawia, a i księża udają się na odpoczynek. Wobec tego wróciliście do cytadeli.
Bertrand:
Czy coś sugerujesz, mości rycerzu? Spytała Agnes, przybierając pozycję półleżącą i spoglądając na Ciebie, a raczej Twoje plecy, bowiem niezbyt po rycersku się odwróciłeś do niej nimi...
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 21:06
Bertrand po francuski
Ja? Ależ ja nic nie sugeruję, jeno grzecznie pytam, mości pani.
Lwie Serce
09-10-2015, 21:10
Bertrand:
Ach tak... Grzecznie pytasz powiadasz, a więc w sukni niezbyt wygodnie się śpi, ale pewnej zacnej hrabinie nie chce się iść po swą koszulę nocną, poza tym miałaby obawy że pewien rycerz nagle począłby bawić się swoją męskością przez sen, gdyby ujrzał więcej jej nagiego ciała - odparła z uśmiechem.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 21:16
Bertrand po francusku
Zaiste przykro mi, lecz niestety nie wiem o jakim rycerzu mówisz. Co więcej o nim wiesz? Może go jednak rozpoznam?
Lwie Serce
09-10-2015, 21:20
Bertrand:
Hmmm... Jest brunetem, ma długie włosy i piękne, zawinięte wąsy, a z charakteru... Cóż, nieco nieudolny i nieśmiały, szuka swej wielkiej miłości ale czasem chuć go zagnębia, raniąc własne jego serce. Mimo to szczery i odważny... Nie znasz takiego?
Charles de Tournemire
Eh... No tak. Zamykają wszystkie kaplice o tej porze, nawet i w zamku króla. No nic... To czas się udać to swej komnaty - po czym zostawił swego konia u stajennego, a do Włocha na pożegnanie powiedział - Zatem dobranoc - po czym udał się do swej komnaty, zamknął się na klucz, po czym uklęknął przy okiennicy, ucałował swój krzyż i zaczął odmawiać modły przed snem...
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 21:27
Bertrand po francusku
Może i znam, trudno powiedzieć... Znam podobnego z wyglądu, nieśmiały jest, szczery chyba też, ale czy odważny?... Zdaje się że nie można odważnym nazwać tego, kto od swych problemów ucieka... rzekł posmutniawszy lekko.
Lwie Serce
09-10-2015, 21:35
Bertrand:
A czy ten rycerz zechce odwrócić się do pewnej hrabiny i opowie jej, od jakich to problemów ucieka? Spytała Agnes.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 21:44
Bertrand po francusku
Odwrócił się do Agnes, rzecząc Przecież widziałaś ten list, którym otrzymał od brata...
Lwie Serce
09-10-2015, 21:55
Bertrand:
Nie przejmuj się, wszak zamierzasz wrócić i odzyskać swój honor, Bóg ci dopomoże i ja też się postaram - rzekła kobieta, dłonią gładząc przez chwilę Twe włosy oraz smagając po policzku... Dotyk był wręcz cudowny, wywołał u Ciebie natychmiastową reakcję męskości... Przy tym zacząłeś nieco dyszeć, czując rosnące podniecenie.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 22:12
Bertrand po francusku
Uśmiechnął się lekko, rumieniąc się Ty także mi pomożesz? Przecież zapewne w swoich sprawach do Francji wyruszasz...
Lwie Serce
09-10-2015, 22:14
Bertrand:
Sprawa mego przyjaciela jest chyba także moją sprawą, mam rację?
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 22:27
Bertrand po francusku
Tak, chyba masz rację... Pozwól teraz, że wypocznę, walna bitwa niedługo mnie czeka...
Lwie Serce
09-10-2015, 22:32
Bertrand:
Zatem dobrej nocy Bertrandzie - odparła Agnes, po czym delikatnie oparła głowę o Twe ramię oraz zmrużyła piękne oczęta. To straszne uczucie, kiedy najbliższy ci człowiek cierpi na trąd, nie możesz go dotknąć ani przytulić, ani też pocałować... Tak wtedy pragniesz czułości... Wyszeptała jeszcze.
Charles de Tournemire
Po skończonej modlitwie powstał, spojrzał zza okienniny na widoki na święte miasto. Wpatrywał się na w ten obraz przez kilka dłuższych chwil, wtem jednak przyszedł mu do głowy pomysł, coby zapoznać swych nowych towarzyszy... i przy okazji zapytać się o tego irytującego Godwyna - Co prawda ludzie się już kładą spać... ale być może jeszcze część nie zasnęła. Niby miałem się już położyć, ale... szkoda mi trochę jednak tego czasu na sen, a i do tego jeden z rycerzy chciał ze mną pomówić. Cóż, czas się do niego udać - po czym wyszedł, uprzednio chowając starannie swój ekwipunek coby nie leżał na widoku i udał się do komnaty Roberta.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 22:56
Bertrand po francusku
Pogłaskał ją po włosach. Nie doświadczyłem nigdy Twego bólu, ale rozumiem go, trudno bez czułości w życiu sobie radzić... powiedział cicho.
Lwie Serce
09-10-2015, 22:59
Charles:
Niestety nikt nie otwiera Ci drzwi... Zatem Roberta zapewne albo w komnacie nie ma, albo już zasnął kamiennym snem ze zmęczenia.
Bertrand:
Tak... Masz rację... Kobieta westchnęła i objęła Cię, wtulając się mocno.
Charles de Tournemire
Nikt nie otwiera... - poczekał jeszcze chwilę pod drzwiami dla pewności i zapukał parę razy, choć gdy tak stał słyszał jakieś przytłumione jęki zza jednych z drzwi... Miłosne uniesienia i rubaszne zabawy... To wy chyba nie macie kiedy i gdzie tego robić, a na dodatek bez żadnej dyskrecji, co? Eh... - odszedł do drzwi, po czym zapukał do kolejnych, tym razem jego sąsiada, Bertranda...
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 23:14
Bertrand po francusku
Odwzajemnił uścisk, lecz usłyszawszy pukanie rzekł szeptem Zdaje się że mamy jakowegoś gościa...
Lwie Serce
09-10-2015, 23:18
Charles:
Nagle z bocznego korytarza wyszedł konstabl, zmierzając w Twoją stronę. Jak zwykle w pełnym rynsztunku poza hełmem, rękę ma opartą na rękojeści swego miecza. Czemu stoisz pod komnatą pana de Toulouse... Kle... Księdzu? Spytał.
Bertrand:
Niech puka, udajmy że jesteś sam w komnacie i śpisz... Odszepnęła Agnes, widocznie zadowolona z uścisku.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 23:22
Bertrand
Usłyszy nas, otwórzmy lepiej... szepnął jej do ucha.
Charles de Tournemire
Cóż, postanowiłem go odwiedzić skoro i tak nie mam nic teraz do roboty... Dopiero co zapukałem do jego drzwi. A ty panie skąd wracasz, o ile wolno wiedzieć?
Lwie Serce
09-10-2015, 23:27
Charles:
Od króla, Agnes została w tej komnacie zapewne, bo w jej nie zastałem mej miłej. Zatem tu przybyłem - odparł Boemund, po czym kilka razy energicznie zapukał do drzwi.
Bertrand:
Agnes westchnęła rozkosznie, gdy szepnąłeś do jej ucha, mocniej się zarazem wtulając. Wtem usłyszeliście jednak podejrzanie znajomy głos, oraz znacznie mocniejsze pukanie do drzwi. O Boże, Boemund... Rzekła cicho pani de Montmirail, rozpoznając ów głos.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 23:35
Bertrand po francusku
Cii, bądźmy cicho to odejdzie. szepnął jej znów do ucha.
Lwie Serce
09-10-2015, 23:41
Charles:
Nagle usłyszeliście kobiece kichnięcie z wnętrza komnaty... Agnes! Krzyknął Boemund wyglądając na bardziej wystraszonego niźli rozgniewanego, dobył też swego brzeszczota.
Bertrand:
Gdy Agnes miała już Ci odpowiedzieć, kichnęła przypadkowo. Usłyszeliście, jak konstabl wykrzykuje imię swej ukochanej, a także syk ostrza wysuwającego się z pochwy. Wybacz Bertrandzie... Szepnęła bardzo zasmucona kobieta, puszczając Cię. Widać, iż na pewno nie uczyniła tego celowo...
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 23:48
Bertrand po francusku, szeptem
Cóż mam Ci wybaczać, to nie Twoja wina. rzekł uśmiechając się. Leż zatem i udawaj że ledwie się przebudziłaś a ja otworzę... Powstał zaraz z łoża i otworzył drzwi konstablowi.
Lwie Serce
09-10-2015, 23:52
Bertrand, Charles:
Rycerz nie zdążył otworzyć drzwi, bowiem przedtem konstabl z troską o ukochaną solidnym kopniakiem je wyważył . Widać, iż to człowiek o wielkiej sile, bowiem drzwi wydawały się dość mocne. Uderzyły one też Bertranda, odpychając go. Boemund wpadł wtem z mieczem do komnaty i od razu podbiegł do Agnes, chwytając ją za dłoń.
PanzerKampfWagen
09-10-2015, 23:56
Bertrand
Powiedział łapiąc się za bolące czoło Co się dzieje panie, czemuż z takim impetem do komnaty wpadasz?
Charles de Tournemire
Nie odzywają się i siedzą cicho w komnacie razem? No ładnie... Czuję, iż konstabl zaraz tu zrobi masakrę, bo czyżby panna Agnes zdradzała konstabla z tymże człowiekiem? - kapłan zaintrygowany obserwuje całą sytuację przed wejściem od czasu do czasu spoglądając na Bertranda i Boemunda, choć z zachowaniem ostrożności, bom nie chce po raz kolejny stanąć przed wściekłym konstablem... Zwłaszcza, gdy tu już chodzi o sprawę z jego ukochaną.
Lwie Serce
10-10-2015, 00:09
Bertrand, Charles:
Konstabl nie zwrócił uwagi na Bertranda, tylko zaczął rozmawiać po francusku ze swoją ukochaną, trzymając ją cały czas za dłoń:
- Co się dzieje moja miła, czemuście drzwi nie otwierali, nie mów mi że...
- Nie! Boemundzie, nigdy bym tego nie uczyniła...
- Wybacz mi... Jak mogłem zwątpić...
- Och nic się nie stało najmilszy, doskwierają mi rany, to zasnęłam w łożu Bertranda, dopiero co się zbudziłam, gdy miał mi bandaż na stopie zmieniać...
Agnes zawinęła koc i pokazała mężowi przesiąknięty krwią bandaż. Rycerz spoglądał przez chwilę na poranione stopy wybranki, po tym zatonął w jej oczach...
Charles de Tournemire
Obudziłaś się, ale żadne z was nie odzywało się mimo tego wcześniejszego kichnięcia i po tym krzyku konstabla? Może i rzeczywiście nie zareagowaliście w porę i Bertrand dostał w twarz drzwiami... Ach, nie będę się tu spierać i domniemywać, bo tylko po łbie dostanę za to... - kapłan przyglądał się tak wszystkiemu jeszcze chwilę, po czym dodał krótko - To ja zostawię was samych z sobą... - i odszedł do swego pokoju.
Andrij Marszałek
10-10-2015, 07:11
Adriano
Wrócił do swojej komnaty po pożegnaniu księdza. Po krótkich modłach postanowił wyjść na korytarz by sprawdzić co się dzieje.
Robert
Pokazać że się zmieniłem? Cóż......,kilka razy to jej udowodniłem między innymi życie i cnotę ratując ale nie wiem czy tego na drugi plan nie zrzuciła po tym wyznaniu..... - odparł coraz bardziej przygnębiony tą rozmową - tak czy inaczej dziękuję ojcze,jutro wrócę przed jej oblicze lecz tej nocy chcę dać jej nieco spokoju więc po za cytadelą przenocuję
PanzerKampfWagen
10-10-2015, 10:35
Bertrand po francusku
Aj, no i na cóż zamek panie wyłamałeś, skoro właśnie zmierzałem otworzyć... Chyba się teraz nie zamkną. Idę zatem karczmy jakowejś szukać... rzekł po czym zaczął przyodziewać kolczugę i zbierać resztę swoich rzeczy.
Lwie Serce
10-10-2015, 11:18
Charles, Adriano:
Spotkaliście się na korytarzu, obok komnaty księdza.
Bertrand:
Twoja wola panie de Toulouse, ja udaję się do leprozorium spocząć. Żegnaj, moja miła - rzekł konstabl, po czym z wyraźnym trudem odrywając wzrok od swej wybranki, wyszedł z komnaty. Agnes po tym wstała i spojrzała na Ciebie, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
Robert:
Zatem idź z Bogiem synu, pamiętaj me słowa - odparł kapłan.
Robert
Dziękuję ojcze,będę o nich pamiętał - powiedział z wyraźną wdzięcznością w głosie po czym pojechał do jednej z karczm na głównej ulicy miasta.
PanzerKampfWagen
10-10-2015, 11:35
Bertrand po francusku
Rzekł znów złapawszy się za czoło Ależ mi przyrżnął... A ksiądz chyba miał wątpliwości co do Twojej historii, widać to było po jego minie.
Charles de Tournemire
Chyba się trochę panie spóźniłeś, wszak już po wszystkim... o ile zmierzałeś to pokoju pana de Toulouse. Cóż, ja nie będę zgłębiać tematu, bo wszak nie chce mieczem w głowę dostać... - otworzył drzwi do swej komnaty i zamknął się w niej na klucz, po czym zaczął przygotowywać się do snu z racji braku czegoś lepszego do roboty...
Andrij Marszałek
10-10-2015, 13:26
Adriano
Co ten Bertrand nawyrabiał znowu... Wraca do komnaty i kładzie się by przemyśleć minione wydarzenia czekając na sen.
Lwie Serce
10-10-2015, 13:36
Bertrand:
Wiem, że miał wątpliwości... Ale co ja mogłam powiedzieć... Rzekła Agnes, jej śmiech nagle się urwał, zastąpił go smutek na twarzy. Usiadła na łożu, patrząc się w jakiś niewiadomy punkt na podłodze.
Robert:
Wynająłeś pokój za 1 złotą monetę...
Techniczny
Dzień dobiega końca, lecimy z następnym, gdy Bertrand skończy rozmawiać z Agnes.
PanzerKampfWagen
10-10-2015, 13:52
Bertrand po francusku
Usiadł obok i ujął ją za ręce Przecież i tak nie wymyśliłabyś nic sensowniejszego. Ważne, że Boemunda Twe słowa przekonały, a z księdzem porozmawiam później. Rozchmurz się. Chodź, odprowadzę Cię do Twojej komnaty.
Robert
Walnął się na łóżko i począł wpatrywać w sufit - Ehh,mądry człowiek z tego księdza,zaiste dla miłości warto żyć i wszystko wybacza......,ale czy Charlotte myśli podobnie? Jutro stanę przed jej obliczem,może będzie już gotowa aby dać mi odpowiedź......
PerWerka
10-10-2015, 17:56
Katarina
Słysząc jakiś hałas za drzwiami otwarła oczy... Kochany... pocałowała lubego w policzek.... zbudź się... słyszałeś to?
Spytko po polsku:
Ano coś chyba huknęło, pewno ktoś okiennicy nie domknął i przeciąg ją zatrzasnął po wypowiedzeniu tych słów ziewnął okrutnie.
PerWerka
10-10-2015, 18:05
Katarina
Może i tak...... I nie zieeee...waaajjjjjjjjjj.... taaakkk. Kasia równie ziewnęła po czym uśmiechnęła się zalotnie.... Nawet nie wiesz jak bym chciała to z Tobą przeleżeć cały tydzień....... Usiadła okrakiem na jego pas i zaczęła go delikatnie łaskotać.....
Spytko po polsku:
Zaśmiał się przed południem pewno nie wstanę. Widok siedzącej na nim Katariny szybko obudził pożądanie. Delikatnie powiódł swymi dłońmi od kolan, poprzez uda i biodra Lubej. Złapał Ją za nie i uniósł nieco, by z powrotem posadzić na swej wyprężonej męskości.
PerWerka
10-10-2015, 19:46
Katarina (polski)
+18
Gdy poczuła jego pulsującą męskość w sobie wydała cichy jęk rozkoszy. Jej biodra zupełnie mimowolnie zaczęły wykonywać kołyszące ruchy. Bardzo powolne i delikatne na przemian ku górze i dołowi. Pochyliła się by przybliżyć swe usta do jego ust. Nie spieszmy się tak.... musnęła bardzo delikatnie jego wargi. Zamknij oczy i odpręż się. Delikatnie uniosła pupę.... poczuła jak jej intymna wilgoć spływa po jej udach, dając jeszcze dodatkowe doznania. Usiadła swą kobiecością na nabrzmiałej męskości Kochanka i zmysłowo zaczęła go nią masować. Dłonie delikatnie przesuwała po jego ramionach....
Spytko po polsku:
Miałbym tak piękne widoki tracić? wyszeptał. Odprężył się jednak nieco i poddał całkowicie pieszczotom Ukochanej. Mamy dla siebie całą noc Kochanie wymruczał.
PerWerka
10-10-2015, 20:09
Katarina (polski)
+18
Oblizała lubieżnie swoje wargi. Dłonie przesuwała nadal bardzo delikatnie wzdłuż jego ciała by w końcu chwycić nimi spragnione rozkoszy przyrodzenie.Soki miłości, które wypłynęły z jej wnętrza już dostatecznie je nawilżyły. Cały czas jednocześnie nadal go masowała najbardziej intymną częścią ciała....
Oczy same zaczęły jej się przymykać....... Tak Ci się podoba? odpowiedziała zmysłowo.... I zaczęła powoli swą kobiecość przesuwać ku twarzy Lubego......
Lwie Serce
10-10-2015, 20:12
Bertrand:
Agnes spojrzała na swe dłonie, trzymane przez Twe ręce. Zwróciła po tym swój wzrok na Twe oczy i rzekła - chodźmy więc, dziękuję ci za okazane serce, za to że mnie utuliłeś...
PanzerKampfWagen
10-10-2015, 20:29
Bertrand po francusku
Uśmiechnął się Masz siłę by przejść, czy też mam Cię zanieść na miejsce?
Spytko po polsku:
+18
Bardzo podoba wymruczał. Gdy już zbliżyła swą kobiecość do jego ust, bardzo dokładnie zaczął ją całować, spijając przy tym jej soki. Po chwili zaś do pieszczot ustami dołączył swój język.
PerWerka
10-10-2015, 21:04
Katarina
+18
Rozkosz jaką doznawała była czymś najpiękniejszym w jej życiu. Wiedziała, że Spytko da jej więcej tej rozkoszy gdy sama nie będzie jej skąpić. Nawet nie zdawała sobie sprawy z jaka łatwością obróciła swe ciało i pochyliła się nad jego przyrodzeniem. Pieszcząc je w dłoni przybliżyła do niego swe usta..... Wiedziała, że daje mu taką samą rozkosz jaką on dawał jej....
Lwie Serce
11-10-2015, 10:23
Bertrand:
Możesz zanieść - odparła, nieco się rozchmurzając. Wziąłeś więc panią de Montmirail na ręce i udałeś się z nią do jej komnaty. Tam ułożyłeś ją delikatnie na łożu.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 10:40
Bertrand
Daj, zmienię Ci jeszcze ten opatrunek na stopie, nim pójdę... rzekł siadając na brzegu łoża i ściągając zakrwawiony bandaż.
Lwie Serce
11-10-2015, 10:44
Bertrand:
Agnes uśmiechnęła się i ułożyła wygodnie, jedną nogę zgięła też w kolanie. Gdy zdjąłeś jej zakrwawiony bandaż, zobaczyłeś że rana już się praktycznie zagoiła, wokół jest tylko zaschnięta krew. Twą uwagę przyciągnęło też to, co zobaczyłeś pod suknią kobiety, za sprawą tego, że jedną nogę zgięła i odsłoniła Ci przypadkowo nieco...
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 11:02
Bertrand po francusku
Przygryzł wąsa i starał się odwrócić wzrok od pokusy, koncentrując się na przemywaniu stopy. Nie ma co bandaża z powrotem zakładać bo rana się zasklepiła. Mogę jeszcze coś dla Ciebie zrobić, Agnes?
Lwie Serce
11-10-2015, 13:39
Bertrand:
Już nie... Odpowiedziała, położyła się na boku i zmrużyła lekko oczy.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 13:46
Bertrand po francusku
Pogłaskał ją jeszcze po włosach, powstał i rzekł na odchodne Zatem śpij spokojnie, ja pójdę szukać noclegu...
Lwie Serce
11-10-2015, 13:51
Nad Outremer wstał nowy dzień, promienie słońca przebiły się przez poranną mgłę i chmury, oświetlając trawiaste równiny, wzgórza, oraz pustynie. Jest to ostatni czas na załatwienie wszelakich spraw, jeśli ktoś takowe ma, bowiem wymarsz obydwu armii wprost na siebie zbliża się coraz bardziej i bardziej...
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 15:36
Bertrand
Przebudziwszy się ziewnął. Przywdział zaraz zbroję i wyszedł z karczmy. Udał się do cytadeli, gdzie przyszedł pod komnatę księdza i zapukał w jego drzwi.
Charles de Tournemire
Kapłan stał akurat przy okiennicy, wpatrując się na panoramę miasta, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Odwrócił się i głośno zapytał - Kto tam?
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 15:56
Bertrand
To ja ojcze, Bertrand de Toulouse. odpowiedział głosowi zza drzwi.
Charles de Tournemire
Podszedł do drzwi i otworzył mu je - Ah, to ty, panie. Wejdziesz?
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 16:00
Bertrand po francusku
Tak, dziękuję. Wszedł do komnaty. Wybacz, że tak wczesno Cię niepokoję ojcze, pewnoś dopiero się zbudził, lecz obawiałem się, że później Cię już nie najdę... Chciałbym porozmawiać.
Charles de Tournemire
Zamknął od razu za nimi drzwi, po czym usiadł na krześle i odpowiedział mu - Nie, już dawno nie śpię. O czym chcesz porozmawiać? I usiądź proszę - odparł mu i wskazał na drugie krzesło, stojące w drugim końcu komnaty - Czyżby chciał porozmawiać o tym, co Godwyn wygadywał? Czy może o coś innego chodzi?
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 16:09
Bertrand
Usiadł na wskazanym krześle. Westchnął ciężko Od czego by zacząć... Byłeś wczoraj w mojej komnacie razem z konstablem, widziałeś wszystko i wysłuchałeś tłumaczenia pani Agnes, lecz zauważyłem zwątpienie w jej słowa w Twym obliczu...
Charles de Tournemire
Tak... Tematu nie miałem co ciągnąć przy konstablu, bo jeżeliby mnie wysłuchał to albo i by mnie rozniósł za me słowa, albo i on by zwątpił. Choć zapewne to pierwsze widząc jak bardzo jest oddany swej lubej. A zwątpiłem bo nie zareagowaliście po kichnięciu pani Agnes tylko siedzieliście cicho, a skoro miała mieć zmieniane bandaże to i do tego nie potrzeba było być cicho - odparł mu wpatrując się w niego.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 16:30
Bertrand
Proszę Cię ojcze, byś me słowa uznał za spowiedź świętą i objął je jej tajemnicą, a szczególnie przed konstablem... Niestety, Twoje podejrzenia są słuszne. Nie było żadnego zmieniania bandaży. Agnes zasnęła na mym łożu. Czuwałem nad nią jakiś czas, lecz w końcu i mnie zmęczenie wzięło, więc położyłem się na podłodze. Wtem ona przebudziła się i powiedziała że to w końcu moja komnata i żebym nie bał się spać w swoim łóżku... Położyłem się zatem obok niej, porozmawialiśmy chwilę i rzekłem, że muszę wypocząć przed bitwą. A ona... Położyła mi głowę na ramieniu i zaczęła mówić jak to jej okropnie nie móc przytulić ukochanej osoby, gdyż jest chora na trąd i że brakuje jej czułości... Objęła mnie potem mocno... Przytuliłem ją... I wtedy zapukałeś po raz pierwszy... Byliśmy cicho bo uznaliśmy, że w końcu pójdziesz, gdyż pomyślisz że już śpię... No a za chwilę kichnęła... rzekł wszystko nie mogąc spojrzeć duchownemu w oczy i wpatrując się w podłogę.
Charles de Tournemire
Więc czemu dałeś się jej utulić? Żywisz do niej coś więcej, czy też jedynie czyhasz na nią? Wszak Godwyn o czymś tam gadał, chociaż po nim to się mogę spodziewać tylko głupot... Zwłaszcza po tym bluźnierstwie i łażeniu za mną po mieście - nadal wpatrywał się w rycerza, a w jego głosie brzmiała pełna powaga.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 16:43
Bertrand
Nie czyham na nią, zakochałem się prawdziwie... Czy wykorzystałem akurat jej chwilę słabości?
Charles de Tournemire
Westchnął i odparł mu - Skoroś zakochany to nie uczyniłeś nic złego, ale też i nie powinieneś zakłócać spokoju, jak i jej jak i konstabla, wszak jeśli wpadniecie to najprawdopodobniej byłby wstanie gonić Cię i na drugi koniec świata. A przynajmniej dopóty kroczy po tych ziemiach... Z nią wypadałoby również porozmawiać - spojrzał na niego ze wzrokiem sugerującym, by właśnie się tam udali.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 16:55
Bertrand
Jest jeszcze jedna rzecz... Z jednej strony wyznałem jej to co czuję, lecz odtrąciła mnie, powiedziała, że być może kiedyś umiłuje mnie jak brata, a z drugiej strony wychodzi to obściskiwanie, zapraszanie do łoża, kuszenie... Nie wiem szczerze co o tym myśleć.
Charles de Tournemire
A może sama nie wie co ma o tym myśleć, albo i zauroczyła się w Tobie, rycerzu? Nie ma co nad tym się zastanawiać... Wszak ona tylko zna na to odpowiedź. Zaprowadzisz mnie panie do jej komnaty?
Lwie Serce
11-10-2015, 17:02
Bertrand, Charles:
Gdy zapukaliście do drzwi komnaty pani de Montmirail, ta po chwili wam je otworzyła, opatulona w koc. Zadziwiła się nieco z tej wizyty, spojrzała na was pytająco milcząc.
Charles de Tournemire
Witaj, pani. Możemy porozmawiać? - odparł jej, ówcześnie skinął jej głową na powiatanie
Techniczny
Kapłan przy Agnes i Berciu gada po francusku
Lwie Serce
11-10-2015, 17:10
Bertrand, Charles:
Możemy, wejdźcie i spocznijcie - odpowiedziała wciąż ze zdziwieniem na twarzy, odsuwając się od drzwi, wpuszczając was do środka. Zamknęła je, gdy tylko weszliście. Widać teraz, iż musieliście wyrwać ją ze snu, bo porusza się i mówi dość niemrawo.
Charles de Tournemire
Skinął jej głową w podzięce, po czym wszedł do pokoju i usiadł na wolnym krześle, po czym spojrzał na nią i odezwał się - Cóż... Pan Bertrand de Toulouse powiedział mi prawdę co się tak naprawdę wydarzyło tamtej nocy... Domyśliłem się i tak, iż to nie chodziło o zmianę bandaży. I chociaż to nie ma sprawa to i jako kapłan nie mogę stać obojętnie z boku i patrzeć, aż w końcu by to mogło pójść za daleko i skończyć się tragicznie. Dlatego więc pytam - czy coś czujesz do pana de Toulouse, pani?
Lwie Serce
11-10-2015, 17:27
Bertrand, Charles:
Agnes usiadła na swym łożu i z uwagą przysłuchiwała się słowom księdza. Gdy skończył mówić, spojrzała ze złością w oczach, zza zasłony swych czarnych włosów na Bertranda. Po tym znów na Charlesa, rzekła sięgając zza łoża po swój miecz - gdybyś nie był duchownym, zapłaciłbyś za swe słowa... Tak robi ksiądz? Gnębi załamaną kobietę? Bo przytuliła się do człowieka, którego uważała do tej pory za przyjaciela?!
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 17:30
Bertrand
A więc przyjaciele tulą się do siebie w łożu, szepcą sobie do ucha i wzdychają namiętnie? W takim razie zaiste dziwna przyjaźń nas łączyła. rzekł, po czym wyszedł z komnaty.
Charles de Tournemire
A czy ja gnębię? Czy ja jestem wszechmogący i wiem, kiedy mogę o tym mówić, by nie urazić drugiej osoby? Choć i tak obiecałem nikomu o tej sprawie nie mówić? Choć jeśli tak me słowa są odbierane, a z dobrej woli chciałem pomówić z wami obojga to i widzę, że nie jestem tu mile widziany... A me życie ponownie będzie wisiało na włosku...? - odparł jej poważnym tonem widząc, jak wyjmuje miecz i się wydziera na niego, wtem powstał i wyszedł szybko z komnaty i powiedział do rycerza - Eh... Uznałem, iż z nią mogę o tym wszystkim porozmawiać, a okazuje się, iż nie... Nie wracajmy nigdy więcej do tego tematu, ani ja nie powiem nikomu o tym wszystkim, zgodnie z Twą prośbą panie... - powiedział do niego w miarę cicho, choć trzymał dystans, coby go w gniewie nie uderzył.
Lwie Serce
11-10-2015, 18:25
Bertrand, Charles:
Ksiądz usłyszał gorzki płacz Agnes, gdy tylko wyszedł z komnaty. Dogonił wnet Bertranda. Gdy skończył do niego mówić, obaj napotkaliście zmierzającego z przeciwnej strony Boemunda, który jak zwykle idzie krokiem dumnym, z dłonią opartą na rękojeści miecza. Pozdrowił was skinięciem głowy, zatrzymując się. Klecho, będziesz wraz z innymi duchownymi błogosławił naszych rycerzy, gdy w bój wyjeżdżać będą. Ale zaraz... Słyszycie? Jakoby kobiecy płacz...
Charles de Tournemire
...Tak, usłyszałem go właśnie i nagle napotkałem Ciebie, panie... - odparł mu starając się ukryć zaskoczenie i zarazem strach... Boże Święty... Tylko nie on. Zaraz tam wejdzie, ujrzy ją całą zapłakaną, a wtem od razu pożegnamy się z życiem. To chyba koniec, mój Panie... Choć może to i część Twego planu, bym pożegnał się z ziemskim światem, a dołączył do Królestwa Niebieskiego? Albo jeśli taka twa wola, to i do... piekła.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 18:47
Bertrand
Westchnął i odparł załamany z rezygnacją To przeze mnie ten płacz, panie. Nie chciałem tego, ale to przeze mnie płacze. Nie chciałem do tego dopuścić. Naprawdę. To nie wina duchownego jego puść wolno, on nic nie zrobił, ja za to jestem na Twej łasce.
Lwie Serce
11-10-2015, 18:51
Bertrand, Charles:
Chwycił was obydwu, Bertranda za tabard a kapłana za habit, oraz mocno przytrzasnął do ściany, aż grzmotnęło. Coście jej zrobili bydlaki - wysyczał przez zaciśnięte zęby, patrząc na was z furią w oczach.
Charles de Tournemire
Mimo strachu i bólu przy przywaleniu nim o ścianę odezwał się. Spojrzawszy najpierw na Bertranda powiedział - Panie... To szlachetne, co powiedziałeś, lecz nie rób tego... Nie poświęcaj się bez żadnej winy dla mnie, lecz chyba już czas o wszystkim powiedzieć - od razu po tym spojrzał konstablowi prosto w jego oczy, starając się zapanować na strachem odparł mu - Pani Agnes płacze dlatego, iż doszło do spięcia między nami. Gniewem się uniosła, wtem pan Bertrand wyszedł natychmiast z pokoju oburzony jej słowami, które oznaczały, iż zrywa z nim przyjaźń... Ja wyszedłem od razu za nim, ówcześnie przekazując jej kilka słów, które być może dały jej coś do myślenia... Bądź zostały rozwiane na wietrzę. A dotyczyło to wszystkiego tamtej nocy. Bandaży nie miał pan Bertrand zmieniać, a pani Agnes wcale nie spała, ale też i nie dopuściła się zdrady wobec Ciebie, od razu uprzedzając. Ja chciałem dopomóc w tej sprawie jakoś, coby nie poszło to wszystko za daleko i abyś nie zabił tegoż rycerza któregoś razu, jednak i me słowa i ma chęć pomocy ją rozzłościły. Zresztą... Jeżeli me słowa nie są dla Ciebie przekonujące konstablu, to niech i Twa luba opowie ci swą wersję wydarzeń. A jeśli nie to cóż... Domyślam się co masz zamiar zrobić, ale zanim to miałbym ostatnie życzenie - o modlitwę przed śmiercią.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 19:26
Bertrand
Mi już wszystko jedno, jeśli uznasz to za stosowne to ukróć mego żywota panie, tak czy tak przywitają mnie w piekle... W każdym razie to co powiedział zakonnik to prawda...
Lwie Serce
11-10-2015, 19:29
Bertrand, Charles:
Boemund puścił was obydwu, z jego twarzy można wyczytać iż jest całkowicie zmieszany. Czemu Agnes zerwała z tobą więzy przyjaźni? Spytał Bertranda.
PanzerKampfWagen
11-10-2015, 19:33
Bertrand
Chyba dlatego, że powiedziałem dokładnie ojcu - wskazał głową na Charlesa - o tym co się wczoraj wydarzyło w mojej komnacie.
Powered by vBulletin® Version 4.2.5 Copyright © 2025 vBulletin Solutions, Inc. All rights reserved. Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski support vBulletin©